W
mieszkaniu Uchihy powstało małe centrum dowodzenia. Jego zespół
wspólnie doszedł do wniosku, że Sakura weszła w drogę Królowej
Kier, która rozzłoszczona zniweczeniem jej planów postanowiła się
odegrać. Pozostawało pytanie czy różowowłosa jeszcze żyje?
- Nie
wiem jak, do jasnej cholery! Masz ją namierzyć! – warknął
sfrustrowany Sasuke. Sai pokiwał głową i wysłał Kibę wraz z
Shikamaru, aby dokładnie
prześledzili drogę zielonookiej. Różowe włosy i piękne,
zielone oczy ułatwiały
poszukiwania.
Szli
chodnikiem i wypytywali sprzedawców mijanych stoisk, pokazując im
zdjęcia z kartoteki Sakury. Uczucie frustracji rosło z każą
przeczącą odpowiedzią.
- Nie
mogła się rozpłynąć… - mruknął Kiba, a Shikamaru pokiwał
głową. W pewnej chwili Nara zatrzymał się, a przyjaciel obejrzał
się na zamyślonego towarzysza. – Co jest? – zapytał.
-
Zapytajmy. – wskazał dłonią na sklep z erotycznym gadżetami.
Inuzuka parsknął z niedowierzaniem.
- Chyba
kpisz.
- Pomyśl
logicznie. – mruknął zniecierpliwiony Shikamaru. – Ma
nieprzeciętną urodę i zgrabną figurę. – obserwował, jak Kiba
zastanawia się gorączkowo. - A z tego sklepu jest najlepszy widok na chodnik i ulicę.
- Um. No
to chodź. – rzucił i rozejrzał się badawczo po okolicy, czy aby
na pewno nie ma w pobliżu nikogo znajomego. – Ruszaj się. –
warknął do uśmiechającego się kpiąco pod nosem Nary.
Wnętrze
sklepu skąpane było w mroku, rozjaśnione jedynie kilkoma
czerwonymi halogenami, rozmieszczonymi w strategicznych miejscach u
podnóży regałów z asortymentem. Było tu wszystko; od bielizny po
filmy pornograficzne, przez pejcze, baty, wibratory, szpicruty i
kolorowe magazyny. Mężczyźni podeszli do kontuaru i rozejrzeli się
w poszukiwaniu sprzedawcy. Nara szturchnął partnera w ramię i
wskazał dzwonek w kształcie kobiecej piersi.
- Ja
tego nie dotknę. – warknął oburzony Inuzuka. Shikamaru
przewrócił oczami i nacisnął urządzenie, z którego wydobyły
się dźwięki kobiety przeżywającej kosmiczny orgazm.
- W czym
mogę pomóc? – z zaplecza wyłonił się średniego wieku
mężczyzna. Ubrany był w różowy T-shirt i zwykłe, jasne jeansy.
-
Widziałeś ją? – Kiba wyciągnął z kieszeni zdjęcie Sakury i
położył je na ladzie. Facet nawet nie spojrzał na fotografię.
- Nie
znam. – rzucił niedbale. Nim Shikamaru zdążył zareagować dłoń
Inuzuki wystrzeliła w stronę sprzedawcy. Chwycił go za podkoszulek
i z całej siły pociągnął w swoją stronę. Mężczyzna niemalże
rozkwasił nos na blacie lady. Szatyn jedną ręką przytrzymał jego
twarz, a drugą sięgnął po odznakę. Położył legitymację obok
policzka sprzedawcy i zmierzył go jadowitym spojrzeniem. – Zapytam
raz jeszcze. Widziałeś ją?
- Tak…
- wyjąkał. Detektyw puścił go i odepchnął z całej siły.
- Kiedy?
– zanim Inuzuka rozkręcił się na całego, Shikamaru złapał go
za ramię i zadał kolejne pytanie.
- Nie
wiem, jakieś dwie godziny temu. – odparł wystraszony nagłą
reakcją policjanta.
- Była
sama? – drążył śledczy. Na twarzy sprzedawcy pojawiło się
zastanowienie.
- Nie.
Szła z jakąś kobietą. – detektywi spojrzeli po sobie. Królowa
Kier.
- Opisz
ją. – zażądał Kiba, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Miała
na głowie kaptur, więc nie widziałem jej twarzy. – rzucił i
odsunął się na kilka kroków w strachu, że Inuzuka dorwie go i
rozszarpie na kawałki. – Ale miała włosy w dziwnym kolorze.
-
Sprecyzuj. – wtrącił Nara.
- Siwe z
czarnymi końcówkami. – odparł mężczyzna. – Nie ruszaj się
stąd. – warknął Kiba i skinął na partnera. Shikamaru został w
środku pilnując jedynego świadka zajścia, a Inuzuka wyszedł ze
sklepu i połączył się z Sasuke. Przyjaciel odebrał po pierwszym
sygnale.
*Macie
coś?* Kiba szybko
zreferował przebieg poszukiwań.
- Siwe
włosy z czarnymi końcówkami. – dodał.
*Współlokatorka
ostatniej ofiary miała podobne.* rzucił
i się rozłączył. Inuzuka wszedł do sklepu i spojrzał na
stojących przy kontuarze mężczyzn. Wycelował palcem w sprzedawcę.
- Ty,
idziesz z nami.
Uzumaki
i Uchiha stali przed drzwiami mieszkania Yuri i czekali, aż
dziewczyna im otworzy. Minęło piętnaście minut, odkąd tu
przyjechali i dobijali się. W pewnej chwili usłyszeli szczęk zamka
sąsiedniego mieszkania i wychylającą się z niego głowę starszej
kobiety.
- Kim
panowie są? – zapytała niepewnie. Naruto uśmiechnął się
przyjacielsko.
-
Detektyw Uzumaki, a to mój partner, detektyw Uchiha. – przedstawił
ich. Siwowłosa słysząc, że są z policji wyszła na klatkę. –
Szukamy Yuri.
- Och,
nie ma jej. – odparła spokojnie. – Wyszła z samego rana.
-
Przecież nie ma dzisiaj zajęć. – zaczął Sasuke. Staruszka
skinęła głową.
- No
właśnie. Niosła ze sobą torbę. Wyglądała na ciężką. –
pokiwała zamyślona sąsiadka.
- Nie
pamięta pani, jak była ubrana? – drążył Naruto. Starał się
jednak nie pokazywać swojego zdenerwowania.
- Miała
bluzę z kapturem. Gdzieś się spieszyła. -
podziękowali kobiecie i zbiegli po schodach.
Leżała
w ciemnej hali. Jej wzrok nie przyzwyczaił się do panującego w
pomieszczeniu mroku, ale słuch miała wytężony. Poruszyła się,
ale dłonie miała skrępowane szorstką liną, zaś kostki czymś
plastikowym. Jęknęła, gdy z
potylicy zaczął emanować nieznośny, tępy ból.
- Leż
spokojnie. - usłyszała gdzieś zza siebie cichy i spokojny głos.
Należał do kobiety, niewątpliwie młodej i chłodnej z
usposobienia. Sakura spróbowała wykręcić głowę i odszukać jej
twarz, ale nie dała rady. W karku momentalnie chwycił ją skurcz, a
gdy chciała się podnieść cienki drucik obwiązany wokół jej
szyi zranił
delikatną w tym miejscu skórę. Poczuła,
jak ciepła krew spływa cienką strużką
w dół, po karku, aż na podłogę.
-
Dlaczego ja? - zapytała słabym głosem. Dziwne, ale nie bała się.
Wiedziała, że jakoś z tego wyjdzie. Trwała w przekonaniu, że nic
się jej nie stanie, że znajdzie jakieś rozwiązanie. Poza tym
czuła, że Sasuke jej nie zostawi.
-
Przeszkodziłaś mi ostatnim razem. - odparła i podeszła bliżej.
Biel maski błysnęła w mroku. Porcelanowa skorupa
miała jedynie wycięte oczy. Brakowało zarysu nosa i ust, co
nadawało jej przerażający wygląd.
- Czemu
zabijasz? - drążyła Haruno. Próbowała zyskać na czasie, ale nie
tylko. Była ciekawa, co determinowało chęć zabijania u tej
dziewczyny. - I tak zginę, więc możesz mi powiedzieć. -
zauważyła, jak się waha. Po chwili niepewności zaczęła mówić.
- Mój
chłopak był homoseksualistą. Oszukał mnie. Przyznał się dopiero
w dniu, gdy miałam zaciągać kredyt na mieszkanie. - zielonooka już
znała resztę historii. Ukłucie satysfakcji przebiło się przez
ogólne otępienie. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie, ale
momentalnie opadły, gdy poczuła, jak dziewczyna zacieśnia drut.
Sakura syknęła cicho z bólu modląc się w duchu, żeby wytrzymała
jak najdłużej.
-
Przykro mi. - odparła szeptem, dusząc się pod wpływem metalowej
pętli zaciskającej się miarowo na jej szyi.
- Co ty
możesz wiedzieć na temat odrzucenia... - prychnęła dziewczyna.
Haruno mimowolnie zamknęła powieki i wypuściła cicho świszczące
powietrze.
- Dawno,
gdy byłam jeszcze dzieckiem... - zaczęła, ale jej głos ugrzązł
w gardle. Nie z powodu drutu, ale z powodu strachu żyjącego w niej
latami, który teraz zaciskał się bezlitosną obręczą tłumiąc
oddech i głos. - Moja mama zmarła. Nagle, nikt nie znał przyczyny.
Ojciec po jej stracie zmienił się. Stał się zimny i bezduszny.
Bił mnie wszystkim, co akurat miał pod ręką. Od kabli po kij od
miotły. Na moich plecach gasił niedopałki papierosów, a na skórze
moich żeber sprawdzał, czy noże są wystarczająco ostre. -
szepnęła. Nie dbała o to, czy jej słucha. Wspomnienie ogarnęło
ją tak dobrze znaną jej powłoką strachu, bólu i cierpienia. Znów
poczuła do siebie wstręt i obrzydzenie, a do ojca nienawiść i
żal. Zadławiła się łykanymi
łzami, gdy na policzku poczuła chłodne palce dziewczyny.
-
Uśmierzę ten ból. - wymamrotała. - Sprawię, że nie będziesz
już czuła. Odejdziesz w lepsze miejsce, gdzie spotkasz się z mamą.
Pozwól mi... - prosiła. Odrętwiały umysł Haruno powoli
przetwarzał wypowiedziane przez nią słowa. Zamarła, gdy przyszło
jej dać odpowiedź.
Poszukiwali
odosobnionych miejsc. Ciemnych, opuszczonych uliczek, gdzie nikt nie
zauważyłby morderstwa. Kolejny magazyn, kolejny zaułek i kolejne
rozczarowanie. Coraz mniej czasu i pewności, że odnajdą Sakurę
żywą. Uchiha przywdział kamienną maskę spokoju i opanowania, ale
wewnątrz aż płonął niepokojem. Musiał ją odnaleźć, całą i
zdrową. Po prostu musiał.
-
Zostały tylko dwa magazyny w tej okolicy. - mruknął Naruto. Sasuke
skinął głową na znak, że pojmuje co to oznaczało. Jeżeli nie
znajdą Sakury w którymś z nich, to szanse na odnalezienie jej
żywej zmaleją do zera. Już nie będzie czasu na ponownie
wytypowanie prawdopodobnych miejsc, gdzie mogłaby się znajdować.
Poszukiwania zaginionej, możliwe, że jeszcze żywej dziewczyny
zmienią się w próbę odszukania zwłok. A tego by nie przeżył.
Nie z obrazem umierającej Ayi w jego ramionach.
- Wy
bierzecie ten na południe od parku, a my na ten na zachód. - Kiba,
Shikamaru i dwóch policjantów skierowało się we wskazane miejsce,
zaś Sasuke i Naruto ruszyli do drugiego magazynu. Karooki całą
drogę próbował przypomnieć sobie wyraz twarzy Ayi; jej uśmiech,
ciepłe spojrzenie i delikatne dłonie, ale zamiast tego uporczywie
pojawiała się w jego wspomnieniach Sakura. Jej piękne, zielone
oczy, karmazynowe usta wygięte w półuśmiechu i długie, szczupłe
palce tańczące po serwetce. Zły na siebie za wymazanie zmarłej
żony z pamięci potrząsnął głową. Czuł się winny swojego
zapomnienia, ale Haruno wypaliła się trwałym śladem w jego
myślach i w sercu. Nie umiał i chyba nie chciał pozbyć się jej z
siebie.
-
Wchodzimy. - szepnął blondyn. Sasuke ocknął się z zamyślenia i
sięgnął do kabury po swoją broń. Odciągnął cyngiel i skinął
głową na przyjaciela, gdy jedna z krótkofalówek zatrzeszczała.
*Południowy
magazyn. Mamy je.* usłyszeli
głos Kiby. Natychmiast ruszyli biegiem w stronę południowego
budynku.
-
Jesteśmy w drodze. Czekajcie. - odpowiedział Naruto i schował
urządzenie do tylnej kieszeni spodni.
Upływ
krwi sprawił, że jej ciało znacznie osłabło i wiedziała, że
nie jest zdolna do jakiejkolwiek walki. Po co? Długo tłumiona chęć
śmierci obudziła się w niej i nie zamierzała z nią walczyć. Co
chwila traciła przytomność i odzyskiwała ją na krótkie momenty.
Rejestrowała, jak dziewczyna kładzie obok niej różę, kartę z
emblematem królowej kier, zestaw do szycia i kilka innych rzeczy,
których już nie mogła dojrzeć.
-
Dlaczego królowa kier? - zapytała rzężącym szeptem. Dziewczyna
uklękła obok Sakury i podłożyła pod jej głowę zwiniętą
bluzę.
-
Pani serc. Władczyni uczuć. Królowa życia. - wymieniała powoli,
celebrując każde słowo z osobna. Zielonooka uśmiechnęła się
słabo.
-
Celnie. - rzuciła i zamknęła oczy znowu odpływając w nicość.
Weszli
do środka najciszej jak tylko mogli. Nie chcieli spłoszyć
mordercy. Kiba dwoma palcami wskazał kierunek poszukiwań, a
pozostali skinęli głowami i rozdzielili się. Sprawdzali kolejno
każdy z korytarzy czując narastającą presję czasu.
-
Sasuke... - szepnął Naruto i wskazał dłonią uchylone drzwi do
jednej z hali magazynu. Karooki skinął głową i ostrożnie
zajrzeli do środka. Pobieżnie nie dało się nic ujrzeć w tych
ciemnościach, ale po chwili ich wzrok przyzwyczaił się do mroku
pomieszczenia i ujrzeli postać kulącą się na ziemi. Coś robiła,
przygotowywała, nie wiedzieli dokładnie co, jednak zarys kształtu
wciąż się poruszał. Nagle
halę zalała fala oślepiającego światła, a z drzwi drugiego
końca sali wybiegł Kiba i Shikamaru.
-
Odsuń się od niej! Już! - krzyczeli. Dziewczyna podniosła się z
klęczek i odskoczyła do tyłu szukając innej drogi ucieczki.
Jednak Naruto w porę złapał ją za kaptur bluzy i z impetem
przyparł szarpiącą się uciekinierkę
do ściany. Sasuke w tym czasie podbiegł do leżącej na posadzce
Sakury i złapał za spętane dłonie. Z przerażeniem stwierdził,
że są zimne i sztywne.
-
Sakura... Sakura... - szeptał, w tym samym czasie rozwiązując
węzły. Spojrzał na jej zakrwawioną, siną wokół rany szyję.
Powieki broniły dostępu do zieleni jej oczu, a usta prawie że
kolorem przypominały pergamin. Szybko położył głowę na jej
klatce piersiowej i z ulgą stwierdził, że oddycha. Słabo,
charcząc, ale jednak nabierała powietrza. - Proszę, nie zostawiaj
mnie. Zostań ze mną. - błagał. Nie słyszał już w tle
nadjeżdżającej karetki ani wozów policyjnych. W uszach szumiała
wzburzona krew, a adrenalina mobilizowała do działania. Obraz
gasnącego życia w oczach Ayi zdawał się być niczym w porównaniu
z wyobrażeniem umierającej Sakury. Wspomnienie żony wyblakło, a
jego miejsce zajęła Sakura i jej walka o istnienie. Wiedział, że
ma drugą szansę, której nie mógł zaprzepaścić. Kolejny raz
życie ważnej dla niego osoby spoczywa w jego rękach.
-
Sasuke, sanitariusze już są. - przez mgłę przedarł się głos
Naruto. - Pozwól im ją uratować. Słyszysz mnie? - Uzumaki złapał
przyjaciela za ramiona i odciągnął jego zesztywniałe ręce od
różowowłosej. Dwóch
medyków podbiegło do zielonookiej i rozpoczęli akcję ratunkową.
-
Ona musi przeżyć. - szepnął Sasuke czując, jak opuszczają go
wszelkie siły. Poczuł, że chce opowiedzieć jej o swojej żonie.
Że musi pokazać jej pudełko wspomnień. Chciał wyznać jej całe
swoje dotychczasowe życie, uwzględniając pojawienie się w nim jej
osoby.
Jakaś
niepojęta siła ciągnęła ją w górę. Sakura wiedziała, że
jest dobra, ciepła i bezpieczna, ale nie chciała z nią iść.
Miała wrażenie, że jej
czas się jeszcze nie skończył. Znajdowała się w brzoskwiniowym
pokoju. Po środku stało krzesło. Było ono twarde, drewniane,
zbudowane w prostym zamyśle: służenia jako mebel. Nie miało
zdobień, pięknych szlifów. Było surowe, ciosane bezduszną
dłonią. Podeszła do niego i usiadła na nim. Zaskoczona nie
poczuła dyskomfortu, chociaż przypuszczała, że nie będzie
najwygodniejsze. Rozejrzała się ciekawie po pokoju poszukując
wskazówki do następnego kroku. Nie
znalazła jednak żadnego punktu zaczepienia. Cisza panująca wokoło
stała się ciążąca, nieprzyjemna.
-
Halo! - zawołała, ale jej krzyk wydawał się być głuchy.
Wzruszyła ramionami i złożyła dłonie na kolanach. Czekała.
W
sali panował chaos. Wszędzie biegali lekarze i pielęgniarki
wywołując w Sasuke spiralę pochłaniających go nieprzyjemnych
uczuć. Panika na widok przywracanego do życia ciała Sakury
przytłaczała jego umysł. Od czasu, gdy przetransportowaną ją do
szpitala, serce kobiety zatrzymało się trzy razy. Lekarze nie byli
zdolni wyjaśnić tego zjawiska, co nie zmieniało faktu, że tracili
ją.
-
Wyjdzie z tego. - mruknął Naruto. Nie umiał pocieszać, ale
doskonale widział zmartwienie i troskę przyjaciela względem
zielonookiej. Poklepał go po ramieniu i utkwił wzrok w migającej
żarówce lampy.
-
Ale Aya... - szepnął Sasuke, którego wypowiedź momentalnie
uciszył surowy głos Uzumakiego.
-
Sakura to nie Aya. - warknął blondyn. - Więcej wiary. - Uchiha
oparł głowę na złożonych dłoniach i westchnął głęboko.
Chciałby w ogóle mieć wiarę.
Odosobnienie
zaczynało być nużące. Definicja czasu, jakakolwiek by nie była,
w tym miejscu zmieniała swoje znaczenie. Dotyk był niewyczuwalny,
oddech nie istniał, a wszystko, co widziała, było złudzeniem.
Wstała z zajmowanego miejsca
i podeszła do jednej ze ścian. W pewnej chwili przed jej oczami
zaczęły wyłaniać się dwie pary drzwi. Zaskoczona odskoczyła do
tyłu zataczając się lekko. W ostatniej chwili złapała się za
oparcie krzesła, chroniąc się przed upadkiem. Kiedy dwoje skrzydeł
zakończyło swoją transformację podeszła bliżej i przyjrzała
się im dokładniej. Jedne były białe ze złotą klamką. Miękki i
ciepły odcień bieli przywoływał poczucie bezpieczeństwa i
ciepła. Sprawiał, że nogi same spinały się w stronę drzwi tego
koloru. Niechętnie spojrzała na drugie skrzydło. Zbutwiałe drewno
koloru ciemnej zieleni z kolei odstraszało. Wywoływało uczucie
pustki, ciągłego niepokoju. Serce Sakury zatrzepotało
niespokojnie. Machinalnie wyciągnęła rękę w stronę przyjaznego
przejścia, jednak zatrzymała się w połowie drogi. Wiedziała, że
popełniłaby błąd wybierając białe drzwi. Poszukiwała źródła
tej wiedzy, jednak nie posiadała choćby śladu, którym mogłaby
dojść po nitce do kłębka. Westchnęła głęboko i natarła
ramieniem na zielone skrzydło, które momentalnie rozwarło się i
pochłonęło ją ciemnością po drugiej stronie.
-
Mamy ją! - krzyk jednego z lekarzy rozległ się po szpitalnym
korytarzu. Sasuke myślał, że dosłownie zsunie się bezwładnie z
zajmowanego krzesła. Niewysłowiona ulga zagościła w jego sercu na
te dwa proste słowa. Żyła. Żyła i już nic jej nie zagrażało.
Gdzieś z boku doszło go
głębokie westchnięcie ulgi. O, tak. On też westchnąłby, gdyby
przypomniał sobie jak się oddycha. Poczuł na ramieniu dotyk dłoni
przyjaciela. Skinął delikatnie głową, a na jego ustach zagościł
szeroki uśmiech. Żyła...
Była
osłabiona, gdy wypuszczali ją ze szpitala, ale nie pozwoliła, by
zamknęli ją tam na dłużej. Nie znosiła tych sterylnych
pomieszczeń. Przyprawiały ją o gęsią skórkę i dreszcze. Wyszła
na zewnątrz i ostrożnie zaczerpnęła świeżego powietrza. Gardło
wciąż miała obolałe, a głosu nadal nie potrafiła wydobyć, ale
lekarze twierdzili, że potrzebuje czasu na odzyskanie pełnej
sprawności. Rozejrzała się wokoło, a swój wzrok zatrzymała na
wpatrującym się w nią Sasuke. Jej serce zatrzepotało
niespokojnie, ale na wargach zakwitł nieśmiały uśmiech. Mężczyzna
wstał i leniwym krokiem zmniejszył dystans dzielący ich od siebie.
Gdy stanął przed Sakurą
odebrał z jej dłoni torbę i przerzucił ją sobie przez ramię.
Uśmiechnął się nonszalancko, a na twarzy kobiety zakwitł
rumieniec.
-
Piękny kolor, panno Haruno. - rzucił łobuzersko. Zielonooka
dziękowała w duchu, że jeszcze nie odzyskała głosu. Przynajmniej
miała usprawiedliwienie na brak słów. Skinęła
delikatnie głową i dała się prowadzić w stronę samochodu
Uchihy.
Siedziała
na jego kanapie i powoli upijała zrobionej przez bruneta herbaty.
-
Jak się czujesz? - zapytał. Dołączył do niej w salonie, ale
zamiast ciepłego napoju trzymał w ręce butelkę piwa. Sakura
wydęła wargi i spojrzała znacząco na trunek. Sasuke zaśmiał się
szczerze i obdarzył ją wzrokiem pełnym figlarnych ogników. -
Rozumiem, że dobrze. - zaległa między nimi cisza. Przerwał ją
karooki, odstawiając butelkę na stolik i wyjmując z dłoni Sakury
kubek z niedopitą herbatą. - Chodź, chcę ci coś pokazać. -
mruknął i pomógł wyswobodzić się jej z koca, którym się
okryła. Posłusznie udała się za nim do jego sypialni. Usiadła na
materacu łóżka i obserwowała, jak mężczyzna wyjmuje spod mebla
skrzynkę. Dołączył do Sakury i niepewnie podniósł drewniane
wieko. Haruno obserwowała, jak na jego twarzy zakwita smutek i
cierpienie na widok zawartości. Szybkim ruchem zatrzasnęła pokrywę
i delikatnie przesunęła opuszkami po policzku Sasuke. W
jej oczach odbijały się uczucia Uchihy.
-
Moja żona zmarła. - zaczął
i ponownie otworzył skrzynkę. - Trzy lata temu została
postrzelona, wykrwawiła się w moich ramionach. - mówił. Haruno
poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Przysunęła się bliżej
Sasuke. Mężczyzna wyjął zdjęcie i podał je Sakurze. Zielonooka
spojrzała na pogodną twarz kobiety. Miała piękne fiołkowe oczy w
kształcie migdałów i długie blond włosy. Jej uśmiech był
nieśmiały i ujmujący. - Nie zawsze byłem odpychający. To po
śmierci Ayi oddaliłem się od ludzi i przestałem zwracać uwagę
na uczucia innych. - kontynuował. Sakura nie wiedziała, gdzie
podziać swój wzrok. Wykrzywiona w bólu twarz Sasuke sprawiała jej
cierpienie, ale nie mogła przestać na niego patrzeć. Był taki
ludzki i piękny. - Tego dnia, gdy umierała w moich ramionach...
Ja... - zaciął się. Głos miał słaby i ściśnięty poczuciem
straty. Sakura widziała, jak w jego oczach wzbierają łzy. Nie
zdołał ich pohamować. Odwrócił głowę nie chcąc, by zielonooka
oglądała go w takim stanie. Haruno natychmiast złapała jego twarz
w obie dłonie i odwróciła do siebie. Delikatnie starła spływające
po jego policzkach krople i mocno go przytuliła. Sasuke zamknął ją
w swoich objęciach, wdychając jej odurzający zapach. Jego serce
uspokoiło się po chwili, a ból, z którym zmagał się od lat
powoli ustępował.
-
Och, Sasuke... - ledwie wydobywała ze swojego gardła głos. Całą
krtań miała obolałą, ale nie mogła milczeć.
- Tak mi przykro... - wycharczała.
-
Cicho. - szepnął w jej włosy i powoli pogładził jej plecy. Nie
uszło jego uwadze, gdy jej ciało zesztywniało. Odsunął się od
niej i spojrzał pytająco w jej oczy. Zauważył w ich zieleni
przerażenie i chęć ucieczki. Różowowłosa rozważała
odwzajemnienie się szczerością za szczerość. Nikomu się nie
zwierzyła. Nigdy nie wylała swojego bólu, który wciąż w niej
tkwił i nie pozwalał wykonać kroku naprzód. Świetnie maskowała
blizny, nauczyła się też ubierać różne twarze w zależności od
sytuacji. Ale nigdy nie potrafiła się zwierzyć. Może czas
najwyższy?
-
Sasuke... - zaczęła, a gdy chciał jej przerwać pokręciła głową.
Mozolnym ruchem zdjęła podkoszulkę i wzięła głęboki wdech.
Uchiha zszokowany jej krokiem chciał okryć ją kocem, czymkolwiek,
ale nie pozwoliła się dotknąć. Powoli odwróciła się do niego
tyłem i dopiero wtedy zrozumiał, co chciała mu powiedzieć, a
raczej pokazać. Na jej plecach, wzdłuż kręgosłupa, ciągnął
się szlak okrągłych blizn. Początkowo nie wiedział, od czego
powstały. - Gdy umarła mama ojciec się zmienił. Te blizny są od
papierosów. - wyszeptała. Siedział oniemiały i wpatrywał się w
jej poranioną skórę. - Niżej są powstałe od kabli. -
kontynuowała. Sasuke mimowolnie zacisnął pięści w odruchu
niekontrolowanej furii. Powoli obróciła się do niego przodem. - Tu
sprawdzał, czy noże są wystarczająco ostre. - wskazała dłonią
liczne, cienkie blizny znajdujące się na żebrach. - A po nogach
bił mnie stelażem od miotły. - mruknęła. - Raz złamał mi obie
nogi. Składali je operacyjnie. - wskazała dwie blizny po
wewnętrznej stronie ud. Nie
wiedział co ma powiedzieć. Jej oczy nie wyrażały już żadnych
emocji. Nie płakała, nie krzyczała, nawet nie drgnęła. Głos
miała beznamiętny, ale dłonie próbowały zakryć część z blizn
znajdujących się na żebrach.
-
Co się z nim stało? - nie umiał zapanować nad
chłodem w swoim tonie. Haruno wzruszyła ramionami.
-
Spadł ze schodów i skręcił kark. - odparła bez uczucia. - Teraz
będę miała pamiątkę na szyi. - wskazała dłonią bandaż w tym
miejscu.
-
Sakura... - zaczął, ale mu przerwała.
-
Tam, w tym magazynie... - mruknęła. - Chciałam umrzeć. Chciałam
zakończyć swoje marne życie, a ona mogła dać mi upragnione
ukojenie. - spojrzała mu w oczy. -
Ale gdy już stanęłam na krawędzi, kiedy miałam dokonać
wyboru... - zawiesiła swój głos. - Coś nie pozwoliło mi przejść
spokojnie na drugą stronę. Wiedziałam, że muszę wrócić. I
chociaż było mi tak dobrze, to nie wybrałam śmierci. Zwróciłam
się ku życiu. - szepnęła. Zbyt mocno nadwyrężyła struny
głosowe i teraz ból nie
pozwolił jej na wykrztuszenie z siebie ani jednego słowa więcej.
Złapała więc jego dłonie i położyła w miejscu własnego serca.
Sasuke poczuł, jak wybija ono szaleńczy rytm, a gdy przesunął je
niżej jej ciało zadrżało w rozkosznym uczuciu. Zsunął dłonie
na jej biodra i mocno przygarnął Sakurę do siebie wpijając się
bez pamięci w jej usta. Ich wargi były niczym roztopiony wosk,
który zlewał się ze sobą w jedno. Dłonie Sasuke zdawały się ją parzyć. Po raz pierwszy nie bała się takiego typu
dotyku. Wyzbyła się wstydu i paraliżującego strachu. Chciała dać
mu siebie. Całe swoje roztrzepotane serce, swoją wątłą niczym
płomyk duszę i swoje ciało, które w jego rękach zmieniało się
w plastyczną formę. Czuła, jakby od początku swojego istnienia
była zaprogramowana na jego dotyk. Elektryzujące muśnięcia
wywoływały w niej instynktowne reakcje, ściśle dopasowane do
zamysłu Sasuke. Uchiha czule gładził jej skórę starając się
przyzwyczaić ją do tego, że dotyk wcale nie musi oznaczać ból i
cierpienie. Pocałował ją raz jeszcze i wtulił jej ciało w swoje
ramiona. Dziura w sercu już nie zionęła pustką. Zaczynała powoli
zasklepiać się stanowiąc grunt nowej, kiełkującej miłości.
-
Nie wiem co bym zrobił, gdybyś odeszła. - wymamrotał w jej włosy.
Sakura pocałowała go w szyję.
-
Póki będziesz żył, ja będę istnieć. - odparła ledwie
dosłyszalnie. - Ty jesteś moją niedokończoną ziemską sprawą,
Sasuke... - jego imię w jej ustach było tak cholernie podniecające.
Uwielbiał wsłuchiwać się w jej głos, gdy wypowiadała je z taką
lubością, czułością... Nim zdołał się powstrzymać, szepnął.
-
Kocham cię. - Sakura westchnęła na te słowa.
-
Ja też cię kocham.
______________________________________________________________________________________________________________
Cześć :)
Zakończyłam 'Królową Kier', ale nie do końca podobała mi się ostatnia część. Wymieszałam wszystkie możliwe uczucia, byłam rozkojarzona i oderwana od rzeczywistości. Nie, Kochani, nie zakochałam się :) Wiem, że wielu z Was chciało, abym zrobiła z tego dłuższe opowiadanie, ale pomysł nie był wystarczająco 'soczysty', aby tworzyć z niego tasiemca. Powiem Wam jednak, że w przygotowaniu mam dwie części kolejnej partówki 'Siedem lat...'. Buzaki :***
Wydaje mi się, że to wymieszanie uczuć jest tutaj na miejscu. Jak czytałam o tych bliznach, które pokazywała Sasuke, to zachciało mi się płakać, ale się powstrzymałam. Chyba już tak mam, że za bardzo się wczuwam. No, ale w Twoich opowiadaniach to nie trudne (to taki komplement :D) Piękne zakończenie i myślę, że gdyby dalej opisywać ich przygody, to historia byłaby pełna miłości.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji czytałam jeszcze "A zegar tyka..." i tam już płakałam, jak bóbr. Tamta jednopartówka też jest niesamowita!
I proszę publikuj już "Siedem lat..." bo czekam! Chyba nie chcesz, żebym nie wytrzymała, prawda? ^^ Pozdrawiam Kochana!
Świetna partówka:) Cudownie ukazałaś tutaj wszystkie uczucia... szczerze przyznam że nie wyobrażam sobie co musiałby czuć Sasuke gdyby Sakura zmarła, to było by chyba za dużo dla niego. Mimo że oboje dużo przeszli to jednak wszystko skończyło się dobrze:) Uwielbiam szczęśliwe zakończenia:D Czekam na kolejną partówkę:)Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńHmm... no to teraz czeka mnie napisanie mega długiego i treściwego komentarza. Eh...
OdpowiedzUsuńBędę szczera, bo nie lubię okłamywać ludzi, a już w szczególności nie lubię jak oni okłamują mnie, więc trochę będzie bolało.
Powiem ci tak. Ta jednopartówka była dużo gorsza od poprzedniej. Dlaczego? Bo prawie nic nie poczułam.
Pod poprzednią częścią napisałam ci, że poświęciłaś za mało uwagi opisom i znów popełniłaś ten sam błąd. Nie poczułam grozy, bijącej od pomieszczeń, czy postaci a przecież miałaś tak genialną sytuację, żeby to opisać. W dodatku, to chyba o to chodziło w tym opowiadaniu, czyż nie? Przecież tak niewybaczalny czyn, jakim jest morderstwo zawsze wiąże się... ze strachem, z zagadką, tajemnicą. Do tego opisy emocji kompletnie mi się nie podobały. Pamiętasz jak one wyglądają? Przyczyna -> uczucie -> reakcja. To bardzo ważny schemat, a w kilku momentach ci się wymknął.
No i co najważniejsze: spieszyłaś się. Pisząc, nigdy nie można pędzić, bo to zawsze oznacza, że coś się sknoci. I wcale nie chodzi o to, żeby robić z opowiadania tasiemca, bo masz rację, to byłoby nudne. Chodzi o to, żeby bardzo dużo uwagi poświęcić opisaniu sytuacji, które znacząco wpływają na przebieg akcji.
Ta historia miała potencjał. Pomysł jak najbardziej odbiegał od utartych schematów. Do tego włączyłaś w to tak interesujące główne postacie.
Przeczytaj swoje opowiadanie jeszcze raz. I nie poprawiaj, nie łajaj się, za to co ci powiedziałam, tylko wyciągnij WNIOSKI. Bo pisząc ci tutaj szczerą prawdę właśnie to chcę osiągnąć. Krytyka zawsze ma być motorem napędzającym do dalszych, wzmożonych działań i pracy nad sobą.
Mam nadzieję, że mój komentarz ci pomoże i nie będziesz mieć wrażenia (jak ja momentami), że błądzisz po omacku.
Przeanalizuj, uśmiechnij się i pomyśl "krytyka znaczy, że moja twórczość jest coś warta na tyle, żeby starać się ją udoskonalić".
Jestem z tobą całym sercem. Dzisiaj pokręciłam głową, ale jutro... kto wie.
Pozdrawiam Cię gorąco.
PS. Pamiętaj, pisz dla siebie. Tylko i wyłącznie, bo tylko w ten sposób będziesz w stanie zadowolić i czytelników, i siebie. Absolutnie do niczego się też nie zmuszaj. Rozdział ma z Ciebie wypłynąć, a nie zostać wyciśnięty.
Uwielbiam szczęśliwe zakończenia!!
OdpowiedzUsuńTutaj Sasuke był taki inny, od tego, co autorzy ukazują w opowiadaniach.
Wzruszyłam się, kiedy pojawiła się wzmianka o jego zmarłej żonie.
Współczułam też Sakurze.
Z początku myślałam, że ona była tym mordercą. Jednak dobrze, że okazało się inaczej.
Pozdrawiam i weny życzę:)
Na samym początku chcę ostrzec, że będę szczera - tak, w końcu Wredn Marta z tego słynie.
OdpowiedzUsuńTo nie była Twoja najlepsza partówka. Nie chcę się rozpisywać, jakie to było nudne, jak mi się nie podobało itp. - bo najnormalniej w świecie, skłamałabym. Pomimo swoich niedociągnięć i tego, że nie czułam w niej tego przekazu, co na przykład w poruszającej "A zegar tyka.." partówka mnie zauroczyła, ale wiecie - miłość bywa ślepa.
Stwierdzę na koniec tylko, że mogło wyjść lepiej. Nie jest źle, ale mogło być lepiej.
Wiem. Ta partówka podoba mi się jedynie momentami. I nie mam żalu - lubię, jak nie zawsze jest kolorowo, bo to pozwala mi stwierdzić, że jeszcze żyję i nie poszłam do nieba :)
UsuńP.S. Pamiętaj o zupie mięsnej z... :*
23 yr old Research Nurse Rheta Edmundson, hailing from Langley enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Rappelling. Took a trip to The Sundarbans and drives a Chevrolet Corvette L88. wykop to
OdpowiedzUsuń