niedziela, 24 lutego 2013

Królowa Kier [3]

        W mieszkaniu Uchihy powstało małe centrum dowodzenia. Jego zespół wspólnie doszedł do wniosku, że Sakura weszła w drogę Królowej Kier, która rozzłoszczona zniweczeniem jej planów postanowiła się odegrać. Pozostawało pytanie czy różowowłosa jeszcze żyje?
- Nie wiem jak, do jasnej cholery! Masz ją namierzyć! – warknął sfrustrowany Sasuke. Sai pokiwał głową i wysłał Kibę wraz z Shikamaru, aby dokładnie prześledzili drogę zielonookiej. Różowe włosy i piękne, zielone oczy ułatwiały poszukiwania.
        Szli chodnikiem i wypytywali sprzedawców mijanych stoisk, pokazując im zdjęcia z kartoteki Sakury. Uczucie frustracji rosło z każą przeczącą odpowiedzią.
- Nie mogła się rozpłynąć… - mruknął Kiba, a Shikamaru pokiwał głową. W pewnej chwili Nara zatrzymał się, a przyjaciel obejrzał się na zamyślonego towarzysza. – Co jest? – zapytał.
- Zapytajmy. – wskazał dłonią na sklep z erotycznym gadżetami. Inuzuka parsknął z niedowierzaniem.
- Chyba kpisz.
- Pomyśl logicznie. – mruknął zniecierpliwiony Shikamaru. – Ma nieprzeciętną urodę i zgrabną figurę. – obserwował, jak Kiba zastanawia się gorączkowo. - A z tego sklepu jest najlepszy widok na chodnik i ulicę.
- Um. No to chodź. – rzucił i rozejrzał się badawczo po okolicy, czy aby na pewno nie ma w pobliżu nikogo znajomego. – Ruszaj się. – warknął do uśmiechającego się kpiąco pod nosem Nary.
        Wnętrze sklepu skąpane było w mroku, rozjaśnione jedynie kilkoma czerwonymi halogenami, rozmieszczonymi w strategicznych miejscach u podnóży regałów z asortymentem. Było tu wszystko; od bielizny po filmy pornograficzne, przez pejcze, baty, wibratory, szpicruty i kolorowe magazyny. Mężczyźni podeszli do kontuaru i rozejrzeli się w poszukiwaniu sprzedawcy. Nara szturchnął partnera w ramię i wskazał dzwonek w kształcie kobiecej piersi.
- Ja tego nie dotknę. – warknął oburzony Inuzuka. Shikamaru przewrócił oczami i nacisnął urządzenie, z którego wydobyły się dźwięki kobiety przeżywającej kosmiczny orgazm.
- W czym mogę pomóc? – z zaplecza wyłonił się średniego wieku mężczyzna. Ubrany był w różowy T-shirt i zwykłe, jasne jeansy.
- Widziałeś ją? – Kiba wyciągnął z kieszeni zdjęcie Sakury i położył je na ladzie. Facet nawet nie spojrzał na fotografię.
- Nie znam. – rzucił niedbale. Nim Shikamaru zdążył zareagować dłoń Inuzuki wystrzeliła w stronę sprzedawcy. Chwycił go za podkoszulek i z całej siły pociągnął w swoją stronę. Mężczyzna niemalże rozkwasił nos na blacie lady. Szatyn jedną ręką przytrzymał jego twarz, a drugą sięgnął po odznakę. Położył legitymację obok policzka sprzedawcy i zmierzył go jadowitym spojrzeniem. – Zapytam raz jeszcze. Widziałeś ją?
- Tak… - wyjąkał. Detektyw puścił go i odepchnął z całej siły.
- Kiedy? – zanim Inuzuka rozkręcił się na całego, Shikamaru złapał go za ramię i zadał kolejne pytanie.
- Nie wiem, jakieś dwie godziny temu. – odparł wystraszony nagłą reakcją policjanta.
- Była sama? – drążył śledczy. Na twarzy sprzedawcy pojawiło się zastanowienie.
- Nie. Szła z jakąś kobietą. – detektywi spojrzeli po sobie. Królowa Kier.
- Opisz ją. – zażądał Kiba, ale mężczyzna pokręcił głową.
- Miała na głowie kaptur, więc nie widziałem jej twarzy. – rzucił i odsunął się na kilka kroków w strachu, że Inuzuka dorwie go i rozszarpie na kawałki. – Ale miała włosy w dziwnym kolorze.
- Sprecyzuj. – wtrącił Nara.
- Siwe z czarnymi końcówkami. – odparł mężczyzna. – Nie ruszaj się stąd. – warknął Kiba i skinął na partnera. Shikamaru został w środku pilnując jedynego świadka zajścia, a Inuzuka wyszedł ze sklepu i połączył się z Sasuke. Przyjaciel odebrał po pierwszym sygnale.
*Macie coś?* Kiba szybko zreferował przebieg poszukiwań.
- Siwe włosy z czarnymi końcówkami. – dodał.
*Współlokatorka ostatniej ofiary miała podobne.* rzucił i się rozłączył. Inuzuka wszedł do sklepu i spojrzał na stojących przy kontuarze mężczyzn. Wycelował palcem w sprzedawcę.
- Ty, idziesz z nami.
        Uzumaki i Uchiha stali przed drzwiami mieszkania Yuri i czekali, aż dziewczyna im otworzy. Minęło piętnaście minut, odkąd tu przyjechali i dobijali się. W pewnej chwili usłyszeli szczęk zamka sąsiedniego mieszkania i wychylającą się z niego głowę starszej kobiety.
- Kim panowie są? – zapytała niepewnie. Naruto uśmiechnął się przyjacielsko.
- Detektyw Uzumaki, a to mój partner, detektyw Uchiha. – przedstawił ich. Siwowłosa słysząc, że są z policji wyszła na klatkę. – Szukamy Yuri.
- Och, nie ma jej. – odparła spokojnie. – Wyszła z samego rana.
- Przecież nie ma dzisiaj zajęć. – zaczął Sasuke. Staruszka skinęła głową.
- No właśnie. Niosła ze sobą torbę. Wyglądała na ciężką. – pokiwała zamyślona sąsiadka.
- Nie pamięta pani, jak była ubrana? – drążył Naruto. Starał się jednak nie pokazywać swojego zdenerwowania.
- Miała bluzę z kapturem. Gdzieś się spieszyła. - podziękowali kobiecie i zbiegli po schodach.
        Leżała w ciemnej hali. Jej wzrok nie przyzwyczaił się do panującego w pomieszczeniu mroku, ale słuch miała wytężony. Poruszyła się, ale dłonie miała skrępowane szorstką liną, zaś kostki czymś plastikowym. Jęknęła, gdy z potylicy zaczął emanować nieznośny, tępy ból.
- Leż spokojnie. - usłyszała gdzieś zza siebie cichy i spokojny głos. Należał do kobiety, niewątpliwie młodej i chłodnej z usposobienia. Sakura spróbowała wykręcić głowę i odszukać jej twarz, ale nie dała rady. W karku momentalnie chwycił ją skurcz, a gdy chciała się podnieść cienki drucik obwiązany wokół jej szyi zranił delikatną w tym miejscu skórę. Poczuła, jak ciepła krew spływa cienką strużką w dół, po karku, aż na podłogę.
- Dlaczego ja? - zapytała słabym głosem. Dziwne, ale nie bała się. Wiedziała, że jakoś z tego wyjdzie. Trwała w przekonaniu, że nic się jej nie stanie, że znajdzie jakieś rozwiązanie. Poza tym czuła, że Sasuke jej nie zostawi.
- Przeszkodziłaś mi ostatnim razem. - odparła i podeszła bliżej. Biel maski błysnęła w mroku. Porcelanowa skorupa miała jedynie wycięte oczy. Brakowało zarysu nosa i ust, co nadawało jej przerażający wygląd.
- Czemu zabijasz? - drążyła Haruno. Próbowała zyskać na czasie, ale nie tylko. Była ciekawa, co determinowało chęć zabijania u tej dziewczyny. - I tak zginę, więc możesz mi powiedzieć. - zauważyła, jak się waha. Po chwili niepewności zaczęła mówić.
- Mój chłopak był homoseksualistą. Oszukał mnie. Przyznał się dopiero w dniu, gdy miałam zaciągać kredyt na mieszkanie. - zielonooka już znała resztę historii. Ukłucie satysfakcji przebiło się przez ogólne otępienie. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie, ale momentalnie opadły, gdy poczuła, jak dziewczyna zacieśnia drut. Sakura syknęła cicho z bólu modląc się w duchu, żeby wytrzymała jak najdłużej.
- Przykro mi. - odparła szeptem, dusząc się pod wpływem metalowej pętli zaciskającej się miarowo na jej szyi.
- Co ty możesz wiedzieć na temat odrzucenia... - prychnęła dziewczyna. Haruno mimowolnie zamknęła powieki i wypuściła cicho świszczące powietrze.
- Dawno, gdy byłam jeszcze dzieckiem... - zaczęła, ale jej głos ugrzązł w gardle. Nie z powodu drutu, ale z powodu strachu żyjącego w niej latami, który teraz zaciskał się bezlitosną obręczą tłumiąc oddech i głos. - Moja mama zmarła. Nagle, nikt nie znał przyczyny. Ojciec po jej stracie zmienił się. Stał się zimny i bezduszny. Bił mnie wszystkim, co akurat miał pod ręką. Od kabli po kij od miotły. Na moich plecach gasił niedopałki papierosów, a na skórze moich żeber sprawdzał, czy noże są wystarczająco ostre. - szepnęła. Nie dbała o to, czy jej słucha. Wspomnienie ogarnęło ją tak dobrze znaną jej powłoką strachu, bólu i cierpienia. Znów poczuła do siebie wstręt i obrzydzenie, a do ojca nienawiść i żal. Zadławiła się łykanymi łzami, gdy na policzku poczuła chłodne palce dziewczyny.
- Uśmierzę ten ból. - wymamrotała. - Sprawię, że nie będziesz już czuła. Odejdziesz w lepsze miejsce, gdzie spotkasz się z mamą. Pozwól mi... - prosiła. Odrętwiały umysł Haruno powoli przetwarzał wypowiedziane przez nią słowa. Zamarła, gdy przyszło jej dać odpowiedź.
        Poszukiwali odosobnionych miejsc. Ciemnych, opuszczonych uliczek, gdzie nikt nie zauważyłby morderstwa. Kolejny magazyn, kolejny zaułek i kolejne rozczarowanie. Coraz mniej czasu i pewności, że odnajdą Sakurę żywą. Uchiha przywdział kamienną maskę spokoju i opanowania, ale wewnątrz aż płonął niepokojem. Musiał ją odnaleźć, całą i zdrową. Po prostu musiał.
- Zostały tylko dwa magazyny w tej okolicy. - mruknął Naruto. Sasuke skinął głową na znak, że pojmuje co to oznaczało. Jeżeli nie znajdą Sakury w którymś z nich, to szanse na odnalezienie jej żywej zmaleją do zera. Już nie będzie czasu na ponownie wytypowanie prawdopodobnych miejsc, gdzie mogłaby się znajdować. Poszukiwania zaginionej, możliwe, że jeszcze żywej dziewczyny zmienią się w próbę odszukania zwłok. A tego by nie przeżył. Nie z obrazem umierającej Ayi w jego ramionach.
- Wy bierzecie ten na południe od parku, a my na ten na zachód. - Kiba, Shikamaru i dwóch policjantów skierowało się we wskazane miejsce, zaś Sasuke i Naruto ruszyli do drugiego magazynu. Karooki całą drogę próbował przypomnieć sobie wyraz twarzy Ayi; jej uśmiech, ciepłe spojrzenie i delikatne dłonie, ale zamiast tego uporczywie pojawiała się w jego wspomnieniach Sakura. Jej piękne, zielone oczy, karmazynowe usta wygięte w półuśmiechu i długie, szczupłe palce tańczące po serwetce. Zły na siebie za wymazanie zmarłej żony z pamięci potrząsnął głową. Czuł się winny swojego zapomnienia, ale Haruno wypaliła się trwałym śladem w jego myślach i w sercu. Nie umiał i chyba nie chciał pozbyć się jej z siebie.
- Wchodzimy. - szepnął blondyn. Sasuke ocknął się z zamyślenia i sięgnął do kabury po swoją broń. Odciągnął cyngiel i skinął głową na przyjaciela, gdy jedna z krótkofalówek zatrzeszczała.
*Południowy magazyn. Mamy je.* usłyszeli głos Kiby. Natychmiast ruszyli biegiem w stronę południowego budynku.
- Jesteśmy w drodze. Czekajcie. - odpowiedział Naruto i schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni.
        Upływ krwi sprawił, że jej ciało znacznie osłabło i wiedziała, że nie jest zdolna do jakiejkolwiek walki. Po co? Długo tłumiona chęć śmierci obudziła się w niej i nie zamierzała z nią walczyć. Co chwila traciła przytomność i odzyskiwała ją na krótkie momenty. Rejestrowała, jak dziewczyna kładzie obok niej różę, kartę z emblematem królowej kier, zestaw do szycia i kilka innych rzeczy, których już nie mogła dojrzeć.
- Dlaczego królowa kier? - zapytała rzężącym szeptem. Dziewczyna uklękła obok Sakury i podłożyła pod jej głowę zwiniętą bluzę.
- Pani serc. Władczyni uczuć. Królowa życia. - wymieniała powoli, celebrując każde słowo z osobna. Zielonooka uśmiechnęła się słabo.
- Celnie. - rzuciła i zamknęła oczy znowu odpływając w nicość.
        Weszli do środka najciszej jak tylko mogli. Nie chcieli spłoszyć mordercy. Kiba dwoma palcami wskazał kierunek poszukiwań, a pozostali skinęli głowami i rozdzielili się. Sprawdzali kolejno każdy z korytarzy czując narastającą presję czasu.
- Sasuke... - szepnął Naruto i wskazał dłonią uchylone drzwi do jednej z hali magazynu. Karooki skinął głową i ostrożnie zajrzeli do środka. Pobieżnie nie dało się nic ujrzeć w tych ciemnościach, ale po chwili ich wzrok przyzwyczaił się do mroku pomieszczenia i ujrzeli postać kulącą się na ziemi. Coś robiła, przygotowywała, nie wiedzieli dokładnie co, jednak zarys kształtu wciąż się poruszał. Nagle halę zalała fala oślepiającego światła, a z drzwi drugiego końca sali wybiegł Kiba i Shikamaru.
- Odsuń się od niej! Już! - krzyczeli. Dziewczyna podniosła się z klęczek i odskoczyła do tyłu szukając innej drogi ucieczki. Jednak Naruto w porę złapał ją za kaptur bluzy i z impetem przyparł szarpiącą się uciekinierkę do ściany. Sasuke w tym czasie podbiegł do leżącej na posadzce Sakury i złapał za spętane dłonie. Z przerażeniem stwierdził, że są zimne i sztywne.
- Sakura... Sakura... - szeptał, w tym samym czasie rozwiązując węzły. Spojrzał na jej zakrwawioną, siną wokół rany szyję. Powieki broniły dostępu do zieleni jej oczu, a usta prawie że kolorem przypominały pergamin. Szybko położył głowę na jej klatce piersiowej i z ulgą stwierdził, że oddycha. Słabo, charcząc, ale jednak nabierała powietrza. - Proszę, nie zostawiaj mnie. Zostań ze mną. - błagał. Nie słyszał już w tle nadjeżdżającej karetki ani wozów policyjnych. W uszach szumiała wzburzona krew, a adrenalina mobilizowała do działania. Obraz gasnącego życia w oczach Ayi zdawał się być niczym w porównaniu z wyobrażeniem umierającej Sakury. Wspomnienie żony wyblakło, a jego miejsce zajęła Sakura i jej walka o istnienie. Wiedział, że ma drugą szansę, której nie mógł zaprzepaścić. Kolejny raz życie ważnej dla niego osoby spoczywa w jego rękach.
- Sasuke, sanitariusze już są. - przez mgłę przedarł się głos Naruto. - Pozwól im ją uratować. Słyszysz mnie? - Uzumaki złapał przyjaciela za ramiona i odciągnął jego zesztywniałe ręce od różowowłosej. Dwóch medyków podbiegło do zielonookiej i rozpoczęli akcję ratunkową.
- Ona musi przeżyć. - szepnął Sasuke czując, jak opuszczają go wszelkie siły. Poczuł, że chce opowiedzieć jej o swojej żonie. Że musi pokazać jej pudełko wspomnień. Chciał wyznać jej całe swoje dotychczasowe życie, uwzględniając pojawienie się w nim jej osoby.
        Jakaś niepojęta siła ciągnęła ją w górę. Sakura wiedziała, że jest dobra, ciepła i bezpieczna, ale nie chciała z nią iść. Miała wrażenie, że jej czas się jeszcze nie skończył. Znajdowała się w brzoskwiniowym pokoju. Po środku stało krzesło. Było ono twarde, drewniane, zbudowane w prostym zamyśle: służenia jako mebel. Nie miało zdobień, pięknych szlifów. Było surowe, ciosane bezduszną dłonią. Podeszła do niego i usiadła na nim. Zaskoczona nie poczuła dyskomfortu, chociaż przypuszczała, że nie będzie najwygodniejsze. Rozejrzała się ciekawie po pokoju poszukując wskazówki do następnego kroku. Nie znalazła jednak żadnego punktu zaczepienia. Cisza panująca wokoło stała się ciążąca, nieprzyjemna.
- Halo! - zawołała, ale jej krzyk wydawał się być głuchy. Wzruszyła ramionami i złożyła dłonie na kolanach. Czekała.
        W sali panował chaos. Wszędzie biegali lekarze i pielęgniarki wywołując w Sasuke spiralę pochłaniających go nieprzyjemnych uczuć. Panika na widok przywracanego do życia ciała Sakury przytłaczała jego umysł. Od czasu, gdy przetransportowaną ją do szpitala, serce kobiety zatrzymało się trzy razy. Lekarze nie byli zdolni wyjaśnić tego zjawiska, co nie zmieniało faktu, że tracili ją.
- Wyjdzie z tego. - mruknął Naruto. Nie umiał pocieszać, ale doskonale widział zmartwienie i troskę przyjaciela względem zielonookiej. Poklepał go po ramieniu i utkwił wzrok w migającej żarówce lampy.
- Ale Aya... - szepnął Sasuke, którego wypowiedź momentalnie uciszył surowy głos Uzumakiego.
- Sakura to nie Aya. - warknął blondyn. - Więcej wiary. - Uchiha oparł głowę na złożonych dłoniach i westchnął głęboko. Chciałby w ogóle mieć wiarę.
        Odosobnienie zaczynało być nużące. Definicja czasu, jakakolwiek by nie była, w tym miejscu zmieniała swoje znaczenie. Dotyk był niewyczuwalny, oddech nie istniał, a wszystko, co widziała, było złudzeniem. Wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do jednej ze ścian. W pewnej chwili przed jej oczami zaczęły wyłaniać się dwie pary drzwi. Zaskoczona odskoczyła do tyłu zataczając się lekko. W ostatniej chwili złapała się za oparcie krzesła, chroniąc się przed upadkiem. Kiedy dwoje skrzydeł zakończyło swoją transformację podeszła bliżej i przyjrzała się im dokładniej. Jedne były białe ze złotą klamką. Miękki i ciepły odcień bieli przywoływał poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Sprawiał, że nogi same spinały się w stronę drzwi tego koloru. Niechętnie spojrzała na drugie skrzydło. Zbutwiałe drewno koloru ciemnej zieleni z kolei odstraszało. Wywoływało uczucie pustki, ciągłego niepokoju. Serce Sakury zatrzepotało niespokojnie. Machinalnie wyciągnęła rękę w stronę przyjaznego przejścia, jednak zatrzymała się w połowie drogi. Wiedziała, że popełniłaby błąd wybierając białe drzwi. Poszukiwała źródła tej wiedzy, jednak nie posiadała choćby śladu, którym mogłaby dojść po nitce do kłębka. Westchnęła głęboko i natarła ramieniem na zielone skrzydło, które momentalnie rozwarło się i pochłonęło ją ciemnością po drugiej stronie.
- Mamy ją! - krzyk jednego z lekarzy rozległ się po szpitalnym korytarzu. Sasuke myślał, że dosłownie zsunie się bezwładnie z zajmowanego krzesła. Niewysłowiona ulga zagościła w jego sercu na te dwa proste słowa. Żyła. Żyła i już nic jej nie zagrażało. Gdzieś z boku doszło go głębokie westchnięcie ulgi. O, tak. On też westchnąłby, gdyby przypomniał sobie jak się oddycha. Poczuł na ramieniu dotyk dłoni przyjaciela. Skinął delikatnie głową, a na jego ustach zagościł szeroki uśmiech. Żyła...
        Była osłabiona, gdy wypuszczali ją ze szpitala, ale nie pozwoliła, by zamknęli ją tam na dłużej. Nie znosiła tych sterylnych pomieszczeń. Przyprawiały ją o gęsią skórkę i dreszcze. Wyszła na zewnątrz i ostrożnie zaczerpnęła świeżego powietrza. Gardło wciąż miała obolałe, a głosu nadal nie potrafiła wydobyć, ale lekarze twierdzili, że potrzebuje czasu na odzyskanie pełnej sprawności. Rozejrzała się wokoło, a swój wzrok zatrzymała na wpatrującym się w nią Sasuke. Jej serce zatrzepotało niespokojnie, ale na wargach zakwitł nieśmiały uśmiech. Mężczyzna wstał i leniwym krokiem zmniejszył dystans dzielący ich od siebie. Gdy stanął przed Sakurą odebrał z jej dłoni torbę i przerzucił ją sobie przez ramię. Uśmiechnął się nonszalancko, a na twarzy kobiety zakwitł rumieniec.
- Piękny kolor, panno Haruno. - rzucił łobuzersko. Zielonooka dziękowała w duchu, że jeszcze nie odzyskała głosu. Przynajmniej miała usprawiedliwienie na brak słów. Skinęła delikatnie głową i dała się prowadzić w stronę samochodu Uchihy.
        Siedziała na jego kanapie i powoli upijała zrobionej przez bruneta herbaty.
- Jak się czujesz? - zapytał. Dołączył do niej w salonie, ale zamiast ciepłego napoju trzymał w ręce butelkę piwa. Sakura wydęła wargi i spojrzała znacząco na trunek. Sasuke zaśmiał się szczerze i obdarzył ją wzrokiem pełnym figlarnych ogników. - Rozumiem, że dobrze. - zaległa między nimi cisza. Przerwał ją karooki, odstawiając butelkę na stolik i wyjmując z dłoni Sakury kubek z niedopitą herbatą. - Chodź, chcę ci coś pokazać. - mruknął i pomógł wyswobodzić się jej z koca, którym się okryła. Posłusznie udała się za nim do jego sypialni. Usiadła na materacu łóżka i obserwowała, jak mężczyzna wyjmuje spod mebla skrzynkę. Dołączył do Sakury i niepewnie podniósł drewniane wieko. Haruno obserwowała, jak na jego twarzy zakwita smutek i cierpienie na widok zawartości. Szybkim ruchem zatrzasnęła pokrywę i delikatnie przesunęła opuszkami po policzku Sasuke. W jej oczach odbijały się uczucia Uchihy.
- Moja żona zmarła. - zaczął i ponownie otworzył skrzynkę. - Trzy lata temu została postrzelona, wykrwawiła się w moich ramionach. - mówił. Haruno poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Przysunęła się bliżej Sasuke. Mężczyzna wyjął zdjęcie i podał je Sakurze. Zielonooka spojrzała na pogodną twarz kobiety. Miała piękne fiołkowe oczy w kształcie migdałów i długie blond włosy. Jej uśmiech był nieśmiały i ujmujący. - Nie zawsze byłem odpychający. To po śmierci Ayi oddaliłem się od ludzi i przestałem zwracać uwagę na uczucia innych. - kontynuował. Sakura nie wiedziała, gdzie podziać swój wzrok. Wykrzywiona w bólu twarz Sasuke sprawiała jej cierpienie, ale nie mogła przestać na niego patrzeć. Był taki ludzki i piękny. - Tego dnia, gdy umierała w moich ramionach... Ja... - zaciął się. Głos miał słaby i ściśnięty poczuciem straty. Sakura widziała, jak w jego oczach wzbierają łzy. Nie zdołał ich pohamować. Odwrócił głowę nie chcąc, by zielonooka oglądała go w takim stanie. Haruno natychmiast złapała jego twarz w obie dłonie i odwróciła do siebie. Delikatnie starła spływające po jego policzkach krople i mocno go przytuliła. Sasuke zamknął ją w swoich objęciach, wdychając jej odurzający zapach. Jego serce uspokoiło się po chwili, a ból, z którym zmagał się od lat powoli ustępował.
- Och, Sasuke... - ledwie wydobywała ze swojego gardła głos. Całą krtań miała obolałą, ale nie mogła milczeć. - Tak mi przykro... - wycharczała.
- Cicho. - szepnął w jej włosy i powoli pogładził jej plecy. Nie uszło jego uwadze, gdy jej ciało zesztywniało. Odsunął się od niej i spojrzał pytająco w jej oczy. Zauważył w ich zieleni przerażenie i chęć ucieczki. Różowowłosa rozważała odwzajemnienie się szczerością za szczerość. Nikomu się nie zwierzyła. Nigdy nie wylała swojego bólu, który wciąż w niej tkwił i nie pozwalał wykonać kroku naprzód. Świetnie maskowała blizny, nauczyła się też ubierać różne twarze w zależności od sytuacji. Ale nigdy nie potrafiła się zwierzyć. Może czas najwyższy?
- Sasuke... - zaczęła, a gdy chciał jej przerwać pokręciła głową. Mozolnym ruchem zdjęła podkoszulkę i wzięła głęboki wdech. Uchiha zszokowany jej krokiem chciał okryć ją kocem, czymkolwiek, ale nie pozwoliła się dotknąć. Powoli odwróciła się do niego tyłem i dopiero wtedy zrozumiał, co chciała mu powiedzieć, a raczej pokazać. Na jej plecach, wzdłuż kręgosłupa, ciągnął się szlak okrągłych blizn. Początkowo nie wiedział, od czego powstały. - Gdy umarła mama ojciec się zmienił. Te blizny są od papierosów. - wyszeptała. Siedział oniemiały i wpatrywał się w jej poranioną skórę. - Niżej są powstałe od kabli. - kontynuowała. Sasuke mimowolnie zacisnął pięści w odruchu niekontrolowanej furii. Powoli obróciła się do niego przodem. - Tu sprawdzał, czy noże są wystarczająco ostre. - wskazała dłonią liczne, cienkie blizny znajdujące się na żebrach. - A po nogach bił mnie stelażem od miotły. - mruknęła. - Raz złamał mi obie nogi. Składali je operacyjnie. - wskazała dwie blizny po wewnętrznej stronie ud. Nie wiedział co ma powiedzieć. Jej oczy nie wyrażały już żadnych emocji. Nie płakała, nie krzyczała, nawet nie drgnęła. Głos miała beznamiętny, ale dłonie próbowały zakryć część z blizn znajdujących się na żebrach.
- Co się z nim stało? - nie umiał zapanować nad chłodem w swoim tonie. Haruno wzruszyła ramionami.
- Spadł ze schodów i skręcił kark. - odparła bez uczucia. - Teraz będę miała pamiątkę na szyi. - wskazała dłonią bandaż w tym miejscu.
- Sakura... - zaczął, ale mu przerwała.
- Tam, w tym magazynie... - mruknęła. - Chciałam umrzeć. Chciałam zakończyć swoje marne życie, a ona mogła dać mi upragnione ukojenie. - spojrzała mu w oczy. - Ale gdy już stanęłam na krawędzi, kiedy miałam dokonać wyboru... - zawiesiła swój głos. - Coś nie pozwoliło mi przejść spokojnie na drugą stronę. Wiedziałam, że muszę wrócić. I chociaż było mi tak dobrze, to nie wybrałam śmierci. Zwróciłam się ku życiu. - szepnęła. Zbyt mocno nadwyrężyła struny głosowe i teraz ból nie pozwolił jej na wykrztuszenie z siebie ani jednego słowa więcej. Złapała więc jego dłonie i położyła w miejscu własnego serca. Sasuke poczuł, jak wybija ono szaleńczy rytm, a gdy przesunął je niżej jej ciało zadrżało w rozkosznym uczuciu. Zsunął dłonie na jej biodra i mocno przygarnął Sakurę do siebie wpijając się bez pamięci w jej usta. Ich wargi były niczym roztopiony wosk, który zlewał się ze sobą w jedno. Dłonie Sasuke zdawały się ją parzyć. Po raz pierwszy nie bała się takiego typu dotyku. Wyzbyła się wstydu i paraliżującego strachu. Chciała dać mu siebie. Całe swoje roztrzepotane serce, swoją wątłą niczym płomyk duszę i swoje ciało, które w jego rękach zmieniało się w plastyczną formę. Czuła, jakby od początku swojego istnienia była zaprogramowana na jego dotyk. Elektryzujące muśnięcia wywoływały w niej instynktowne reakcje, ściśle dopasowane do zamysłu Sasuke. Uchiha czule gładził jej skórę starając się przyzwyczaić ją do tego, że dotyk wcale nie musi oznaczać ból i cierpienie. Pocałował ją raz jeszcze i wtulił jej ciało w swoje ramiona. Dziura w sercu już nie zionęła pustką. Zaczynała powoli zasklepiać się stanowiąc grunt nowej, kiełkującej miłości.
- Nie wiem co bym zrobił, gdybyś odeszła. - wymamrotał w jej włosy. Sakura pocałowała go w szyję.
- Póki będziesz żył, ja będę istnieć. - odparła ledwie dosłyszalnie. - Ty jesteś moją niedokończoną ziemską sprawą, Sasuke... - jego imię w jej ustach było tak cholernie podniecające. Uwielbiał wsłuchiwać się w jej głos, gdy wypowiadała je z taką lubością, czułością... Nim zdołał się powstrzymać, szepnął.
- Kocham cię. - Sakura westchnęła na te słowa.
- Ja też cię kocham. 
______________________________________________________________________________________________________________
Cześć :)
Zakończyłam 'Królową Kier', ale nie do końca podobała mi się ostatnia część. Wymieszałam wszystkie możliwe uczucia, byłam rozkojarzona i oderwana od rzeczywistości. Nie, Kochani, nie zakochałam się :) Wiem, że wielu z Was chciało, abym zrobiła z tego dłuższe opowiadanie, ale pomysł nie był wystarczająco 'soczysty', aby tworzyć z niego tasiemca. Powiem Wam jednak, że w przygotowaniu mam dwie części kolejnej partówki 'Siedem lat...'. Buzaki :*** 

7 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że to wymieszanie uczuć jest tutaj na miejscu. Jak czytałam o tych bliznach, które pokazywała Sasuke, to zachciało mi się płakać, ale się powstrzymałam. Chyba już tak mam, że za bardzo się wczuwam. No, ale w Twoich opowiadaniach to nie trudne (to taki komplement :D) Piękne zakończenie i myślę, że gdyby dalej opisywać ich przygody, to historia byłaby pełna miłości.
    Przy okazji czytałam jeszcze "A zegar tyka..." i tam już płakałam, jak bóbr. Tamta jednopartówka też jest niesamowita!
    I proszę publikuj już "Siedem lat..." bo czekam! Chyba nie chcesz, żebym nie wytrzymała, prawda? ^^ Pozdrawiam Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna partówka:) Cudownie ukazałaś tutaj wszystkie uczucia... szczerze przyznam że nie wyobrażam sobie co musiałby czuć Sasuke gdyby Sakura zmarła, to było by chyba za dużo dla niego. Mimo że oboje dużo przeszli to jednak wszystko skończyło się dobrze:) Uwielbiam szczęśliwe zakończenia:D Czekam na kolejną partówkę:)Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... no to teraz czeka mnie napisanie mega długiego i treściwego komentarza. Eh...

    Będę szczera, bo nie lubię okłamywać ludzi, a już w szczególności nie lubię jak oni okłamują mnie, więc trochę będzie bolało.

    Powiem ci tak. Ta jednopartówka była dużo gorsza od poprzedniej. Dlaczego? Bo prawie nic nie poczułam.

    Pod poprzednią częścią napisałam ci, że poświęciłaś za mało uwagi opisom i znów popełniłaś ten sam błąd. Nie poczułam grozy, bijącej od pomieszczeń, czy postaci a przecież miałaś tak genialną sytuację, żeby to opisać. W dodatku, to chyba o to chodziło w tym opowiadaniu, czyż nie? Przecież tak niewybaczalny czyn, jakim jest morderstwo zawsze wiąże się... ze strachem, z zagadką, tajemnicą. Do tego opisy emocji kompletnie mi się nie podobały. Pamiętasz jak one wyglądają? Przyczyna -> uczucie -> reakcja. To bardzo ważny schemat, a w kilku momentach ci się wymknął.

    No i co najważniejsze: spieszyłaś się. Pisząc, nigdy nie można pędzić, bo to zawsze oznacza, że coś się sknoci. I wcale nie chodzi o to, żeby robić z opowiadania tasiemca, bo masz rację, to byłoby nudne. Chodzi o to, żeby bardzo dużo uwagi poświęcić opisaniu sytuacji, które znacząco wpływają na przebieg akcji.

    Ta historia miała potencjał. Pomysł jak najbardziej odbiegał od utartych schematów. Do tego włączyłaś w to tak interesujące główne postacie.

    Przeczytaj swoje opowiadanie jeszcze raz. I nie poprawiaj, nie łajaj się, za to co ci powiedziałam, tylko wyciągnij WNIOSKI. Bo pisząc ci tutaj szczerą prawdę właśnie to chcę osiągnąć. Krytyka zawsze ma być motorem napędzającym do dalszych, wzmożonych działań i pracy nad sobą.

    Mam nadzieję, że mój komentarz ci pomoże i nie będziesz mieć wrażenia (jak ja momentami), że błądzisz po omacku.

    Przeanalizuj, uśmiechnij się i pomyśl "krytyka znaczy, że moja twórczość jest coś warta na tyle, żeby starać się ją udoskonalić".

    Jestem z tobą całym sercem. Dzisiaj pokręciłam głową, ale jutro... kto wie.

    Pozdrawiam Cię gorąco.

    PS. Pamiętaj, pisz dla siebie. Tylko i wyłącznie, bo tylko w ten sposób będziesz w stanie zadowolić i czytelników, i siebie. Absolutnie do niczego się też nie zmuszaj. Rozdział ma z Ciebie wypłynąć, a nie zostać wyciśnięty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia!!
    Tutaj Sasuke był taki inny, od tego, co autorzy ukazują w opowiadaniach.
    Wzruszyłam się, kiedy pojawiła się wzmianka o jego zmarłej żonie.
    Współczułam też Sakurze.
    Z początku myślałam, że ona była tym mordercą. Jednak dobrze, że okazało się inaczej.
    Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na samym początku chcę ostrzec, że będę szczera - tak, w końcu Wredn Marta z tego słynie.

    To nie była Twoja najlepsza partówka. Nie chcę się rozpisywać, jakie to było nudne, jak mi się nie podobało itp. - bo najnormalniej w świecie, skłamałabym. Pomimo swoich niedociągnięć i tego, że nie czułam w niej tego przekazu, co na przykład w poruszającej "A zegar tyka.." partówka mnie zauroczyła, ale wiecie - miłość bywa ślepa.

    Stwierdzę na koniec tylko, że mogło wyjść lepiej. Nie jest źle, ale mogło być lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. Ta partówka podoba mi się jedynie momentami. I nie mam żalu - lubię, jak nie zawsze jest kolorowo, bo to pozwala mi stwierdzić, że jeszcze żyję i nie poszłam do nieba :)

      P.S. Pamiętaj o zupie mięsnej z... :*

      Usuń
  6. 23 yr old Research Nurse Rheta Edmundson, hailing from Langley enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Rappelling. Took a trip to The Sundarbans and drives a Chevrolet Corvette L88. wykop to

    OdpowiedzUsuń