Życie
w Konoha toczyło się własnym rytmem. Tragedia rodu Uchiha ścierała się z każdym
kolejnym dniem coraz bardziej, ale w sercu Sasuke pozostawała ona olbrzymią
dziurą, która zamiast maleć, powiększała się. Podobnie jak z historią Naruto,
ten dzień mieli zapamiętać wszyscy. Osierocony Sasuke całkowicie odseparował
się od ludności wioski i co rusz znikał na całe dnie, doprowadzając tym samym
swoich opiekunów do białej gorączki.
Ani
słowa Naruto nie sprowadziły dawnego Sasuke z powrotem, ani błagania Sakury.
Patrzył na nich nieobecnym wzrokiem, jakby nie istnieli. Jak gdyby nigdy nie
stanowili ani cząstki jego życia. Marnego atomu. Nic. Mały Uzumaki stał się aż
nadto radosny, aby pokazać przyjacielowi, że życie toczy się dalej, zaś Sakura
obserwowała ich z daleka, nie roniąc ani jednego momentu, w którym Sasuke
mógłby się uśmiechnąć. Pilnie notowała w głowie sytuacje, w których chłopiec
denerwuje się i każe im odejść, aby na drugi dzień nie spowodować, by znów się
od nich odsunął.
Jednak
z biegiem tygodni dziewczynka wiedziała, że nic nie pozwoli Sasuke znów się
uśmiechnąć. Stawał się im obcy, chociaż sam tego nie chciał. Chował się w
swojej samotni instynktownie. Przeżycia z tamtego pamiętnego dnia były na tyle
traumatyczne, aby wyzwolić w nim inną osobowość. Został zdradzony przez
najbliższą rodzinę, a więc jak ma zaufać obcym genetycznie osobom? Jak ma
powierzyć swoje życie w ręce Sakury czy Naruto, skoro jego własny brat targnął
się na istnienie ich rodziców? Zwątpił w moc przyjaźni, która jeszcze do nie
dawna stanowiła chleb powszedni trójki małych dzieci. Każde z nich się
zmieniło, ale Sasuke najbardziej.
Jego
myśli z dnia na dzień stawały się coraz mroczniejsze i bardziej skryte. Tracił
kontakt z rzeczywistością, by w wyobraźni władać życiem i śmiercią. Niejednokrotnie
widział siebie, jak zabija Itachi ‘ego. Jak karze go za jego przewinienie.
Potem było coraz gorzej. Za każdy upadek obwiniał brata. Za zranienie u Sakury,
za nieprzemyślane zdanie Naruto. Za wszystko odpowiedzialny był Itachi. Gdzieś,
w głębi serca pragnął wrócić do przyjaciół, ale jego emocjonalność nie
pozwalała mu na okazanie tej słabości. Musiał udowodnić, że jest najlepszy, a
doskonałą okazją do tego była zemsta na bracie. Sasuke nie zdawał sobie sprawy,
ile łez Sakura wylała w poduszkę nad jego losem. Nigdy mu się do tego nie
przyznała. Nie zdradziła, że wraz z rodzicami Sasuke, odeszła ona sama. Każdy z
nich stracił tego dnia kawałek siebie. Mniejszy czy większy.
Chmury
nie wyglądały już tak biało, niebo nie raziło błękitem. Trawa nie była
miękka, a drzewa nie szumiały radośnie jak kiedyś. Wszystko straciło na swoim
znaczeniu, każda czynność przestała być piękna. Dla Sasuke świat stanął w
miejscu. Tego dnia zniszczył swoją uczuciową stronę, pozostawiając w sercu
jedno. Nienawiść.
* * *
- Gdzie Sakura? – usłyszał głos
Naruto. Podniósł leniwie jedną powiekę i wzruszył ramionami. Mało go to
interesowało. Różowowłosa stała się dla niego irytująca. Drażniło go w niej
niemalże wszystko. Pragnął, aby nie istniała. Miała urodę, zdolności i
temperament. Potrafiła się zawziąć. Trwale dążyła do obranego celu i go
zdobywała. Miała przyjaciół i wroga, w postaci Ino. Sasuke, który był już teraz
uczniem Akademii Ninja, doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczynki konkurują
o jego względy, ale on traktował je jak powietrze. Wszystkie za wyjątkiem
Sakury. Jej wprost nie cierpiał.
Nie
wiedział czemu, ale po prostu wszystkie mięśnie spinały się, gdy tylko usłyszał
jej głos, lub po prostu zobaczył ją nadbiegającą ze swojego domu. Swoje dawne zauroczenie
Haruno wspominał z niedowierzaniem. Zadawał sobie pytanie, dlaczego był taki
głupi, by chcieć być z nią na zawsze. Marnował tylko swój czas. Teraz, gdy był
już ninja, uwielbiał dokuczać jej swoimi docinkami. Czerpał z tego
niewysłowioną radość. Dawało mu to coś na kształt odskoczni od pragnienia
zemsty. Jednak nie chciał myśleć, że ją ranił. Coś nie pozwalało mu sądzić, że
sprawia jej tym ból. On po prostu się naśmiewał, a ona nigdy nie powiedziała
mu, że ją to boli.
- Wybaczcie spóźnienie – wysapała,
gdy finalnie znalazła się na polu treningowym numer siedem. To było ich pole,
utworzone z polanki, na której niegdyś uwielbiali się bawić. Każde z nich
wchodząc na ten teren wyzwalało lawinę wspomnień. Wszystkich. Tych szczęśliwych
i tych złych. Momenty zwierzeń, kłótni i wyznań.
- I tak nie spóźnisz się bardziej
niż Kakashi – mruknął Sasuke klnąc w duchu na to, że w ogóle się odezwał. –
Powinnaś wylecieć.
- Sasuke! – wrzasnął zły Naruto.
– To jej pierwsze spóźnienie.
- Nie powinno zdarzyć się w ogóle
– odparł spokojnie Uchiha. Nawet nie spojrzał na Sakurę, której w tym momencie
świat sypał się w popiołach. Zastanawiała się czemu ją tak traktował. Zawsze
starała się być blisko niego. Za każdym razem próbowała pocieszać, być z nim w
trudnych chwilach.
Na
misjach jednak jej starania nie wychodziły najlepiej. Im bardziej się
angażowała, tym mocniej nawalała. Jej frustracja sięgała wtedy zenitu, a Sasuke
podjudzał ją tylko, mówiąc jak bardzo jest beznadziejna i irytująca. Miała
kilka chwil załamania. Pragnęła uciec, krzyczeć i bić jednocześnie, ale zawsze
zostawała. Kochała ich najmocniej na świecie, no, może oprócz rodziców. Jednak
na misjach, w szkole i na treningach to oni byli jej rodziną. Stanowili jej
podporę, wsparcie i zaufanych ludzi, z którymi wykonywała poważne zadania.
- Wybaczcie mi spóźnienie – w
kłębach dymu pojawił się Kakashi. – Wiecie, czarny kot przebiegł mi drogę i… -
urwał widząc, że jego podopieczni nie reagują standardowo na jego głupie
tłumaczenia. Naruto wpatrywał się wściekle w Sasuke, ten z kolei siedział
oparty o pień drzewa, a jego tęczówki skryte były pod zamkniętymi powiekami,
zaś Sakura siłą powstrzymywała się od rozpłakania się.
Sensei
zastanawiał się, co takiego spowodowało, że ta drużyna tak się od siebie
oddaliła. W noc zamachu na państwo Uchiha, na środku salonu zastał trójkę
płaczących maluchów, tulących się do siebie w przerażeniu. Wtedy byli jednym.
Połączeni tragedią, stanowili wsparcie dla siebie nawzajem w tych trudnych
chwilach. Teraz, gdy patrzył na to z perspektywy czasu nie umiał dojść do
poprawnych wniosków. Zbyt wiele zmiennych w tym działaniu powodowało
skonfundowanie nie tylko jego, ale także pokaźną grupę ludzi zastanawiających się
nad rozejściem się tak mocnej przyjaźni.
- Dzieciaki! – zawołał, ale nie
poskutkowało. – No, dobra. Karnie obiegniecie pole treningowe pięćdziesiąt
razy!
- To twoja wina – Hatake kątem
oka dostrzegł, jak Sasuke szturcha Sakurę i syczy w jej stronę słowa pełne
jadu.
- Sasuke, do mnie – powiedział
chłodno sensei. Uchiha prychnął pod nosem w stronę Haruno i podszedł do Kakashi
‘ego. – Dlaczego tak się do niej zwracasz? Dlaczego w ogóle izolujesz się od
nich?
- Bo nie są warci mojego czasu –
odparł beznamiętnie Sasuke. – Nauczę się tyle, ile możesz mnie nauczyć i
poszukam sobie innego sensei – dopowiedział i ruszył w stronę biegającej już
dwójki małoletnich ninja, zostawiając oniemiałego Hatake w kłębowisku własnych
myśli.
* * *
Upływały
miesiące, a oni szkolili się pod okiem siwowłosego. Nabierali coraz większej
wprawy w walce i w pertraktacjach z wrogiem. Trenowani na najlepszych z nich nie
mieli chwili wytchnienia.
Jak
zwykle po skończonym treningu Sasuke opuścił ich jako pierwszy. Sakura
spojrzała na Naruto, a potem na Kakashi ‘ego.
- Nara dzieciaki! – zawołał
sensei i zniknął w kłębach dymu. Naruto uśmiechnął się szeroko i odwrócił się
do Sakury.
- Pójdziemy na ramen?
Zgłodniałem!
- Kiedy ty nie jesteś głodny, co?
– zaśmiała się odpowiedzi. Codziennie w jej myślach krążył Sasuke, więc miłą
odmianą byłoby chociaż raz porozmawiać beztrosko ze starym przyjacielem.
- No to idziemy? – zniecierpliwił
się Uzumaki.
- Idziemy.
Niebo
ścieliło się głębią granatu, gdy para przyjaciół wracała z kolacji. Naruto
wpatrywał się w gwiazdy, a Sakura nie mogła powstrzymać dziwnego przeczucia,
które towarzyszyło jej przez cały dzisiejszy dzień. W pewnej chwili pożegnała
się z Naruto i odczekała, aż chłopak odejdzie w stronę swojego domu. Gdy
upewniła się, że zniknął z jej pola widzenia, czym prędzej ruszyła w stronę
parku. Nie do końca wiedziała, na co może liczyć, ale dała prowadzić się
przeczuciu, które jeszcze nigdy jej nie zawiodło.
Przemierzała
kolejne alejki dając prowadzić się swojemu sercu, które coraz głośniej
krzyczało z bólu. W pewnej chwili spojrzała w prawo i ujrzała to, czego
obawiała się od dawien dawna. Mierzyła postać Sasuke nieprzeniknionym wzrokiem
starając się nie zauważać plecaka na jego barkach.
- A ty co tutaj robisz o tak
późnej godzinie? – zapytał. – Wyszłaś się przejść? – ton jego głosu był
obojętny. Sakura spojrzała w niebo, a następnie znów na przyjaciela.
- Jeśli chcesz opuścić wioskę,
musisz iść tą drogą. – odparła smutno. Sasuke nie odezwał się od razu.
- Wracaj do domu spać – ten
dystans w jego zachowaniu i słowach ranił Sakurę. Po jej policzkach zaczęły
spływać gorące łzy.
- Dlaczego? – zawołała. –
Dlaczego nic nie powiesz? Dlaczego wszystkich od siebie odpychasz? Dlaczego
zawsze jesteś taki cichy? – jej głos z każdym zdaniem zamieniał się w coraz
donośniejszy krzyk.
- A niby czemu miałbym to robić?
To nie twoja sprawa. Przestań się interesować tym, co robię – zirytowany do
granic możliwości chłopak niemalże wypluł te słowa.
- Zawsze zachowujesz się tak,
jakbyś mnie nienawidził, Sasuke. – uśmiechnęła się smutno. – Pamiętasz? Kiedy
staliśmy się geninami… W dniu, kiedy ustalono trzyosobowe grupy i byliśmy sami
w tym samym miejscu. Byłeś na mnie zły, prawda? – zapytała spokojnie. Obydwoje
przywołali w pamięci ten dzień.
* * *
- Widzisz, on nawet nie ma rodziców. Będąc
sam nie musi ciągle słuchać jak się na niego drą. To dlatego jest taki
niesforny – zauważyła Sakura.
- Samotność… - zamyślił się Sasuke. – Nie możesz
porównywać jej do tego jak się czujesz, gdy dostaniesz manto od starszych –
odparł jej wtedy karooki.
- Coś nie tak? – zapytała Sakura widząc
reakcję przyjaciela. Karcące spojrzenie Uchihy padło na nią jak cios kataną.
- Jesteś… - zawahał się, ale doskonale
wiedział, co chce powiedzieć. – Irytująca.
* * *
- Nie pamiętam – rzucił chłodno
Sasuke.
- Racja. – zreflektowała się
różowowłosa. – To było tak dawno… Ale to właśnie wtedy się zaczęło na nowo. Ty
i ja. Naruto i mistrz Kakashi. Nasza czwórka wspólnie wykonała tyle misji. – w jej
głosie pojawiło się rozrzewnienie. – Czasem bywało trudno i okropnie, ale… Ale…
Nawet gdy… To była zabawa! – westchnęła. – Wiem co się stało z twoim klanem.
Ale szukając zemsty w pojedynkę nie będziesz w stanie nikogo uszczęśliwić.
Nikogo… Nawet ciebie czy mnie.
-Tak, jak myślałem – odparł tylko.
Bał się powiedzieć cokolwiek, co pozwoliłoby Sakurze zatrzymać go w wiosce.
Nagle przypomniał sobie, jak oglądali spadające gwiazdy. Doskonale wiedział, że
to, co wypłynęło wtedy z jego ust, było prawdziwe i wciąż aktualne. Nie umiał
jednak pozwolić, by to się ziściło.
- Huh? – Sakura podchwyciła
moment, gdy chłopak chciał coś powiedzieć.
- Jestem inny niż wy. Wybrałem
inną ścieżkę, niż wy. Nasza czwórka razem – zawiesił głos, usilnie starając się
wyrzucić ze swej pamięci wspomnienia z nimi związane. – To prawda, że myślałem
kiedyś o takiej drodze życia. Ale pomimo tego, iż byliśmy razem, moje serce
wybrało zemstę. To jest mój cel życia. Nie mogę być taki jak ty czy Naruto – nie
było żalu w tym stwierdzeniu. Sasuke po prostu wyłożył fakt w czasie dokonanym,
nie dając Sakurze szans na pertraktacje.
- Ale czy nie będziesz samotny? –
krzyknęła. – Sam ze sobą!? – pociągnęła nosem. – Sasuke, sam mi mówiłeś, że
bycie samotnym jest bolesne. Już zdążyłam tego doświadczyć do tego stopnia, że
to aż boli! – wrzasnęła. Jej oddech zaczął po chwili się uspokajać, a Sasuke
wkładał wszystkie swoje siły, by nie podbiec do niej i nie przytulić. Wiedział,
że gdyby to zrobił, to byłby stracony już na zawsze. Jego serce mówiło, że
będzie na to czas później, jednak na razie musi zaspokoić żądzę zemsty. Ledwie
wyłapał moment, w którym Sakura odezwała się ponownie. – Mam rodzinę i
przyjaciół. Ale… - załkała, jednak nakazała sobie spokój. – Jeśli odejdziesz,
to dla mnie… Dla mnie będzie to, to samo, jakbym była samotna! – zawołała, a od
bólu w jej głosie Sasuke przeszły ciarki. Nakazał sobie jednak spokój i
opanowanie.
- Od tego miejsca zaczyna się
nowa droga dla nas wszystkich – rzucił i zrobił kilka kroków w stronę bramy.
- Ja… - usłyszał za plecami. –
Kocham cię bardziej niż cokolwiek na tym świecie! – krzyknęła. Nie widziała
wyrazu jego twarzy, która przedstawiała szok. Szok mieszany z radością. Serce
trzepotało w jego piersi niespokojnie, jednak wciąż nie mógł zostać. Nie dałaby
rady zatrzymać go niczym. Nie dzisiaj. Nie teraz. – Gdybyś był u mojego
boku jestem pewna, że byś tego nie
pożałował. – zapewniła go. – Sprawiłabym, że każdy dzień byłby przyjemniejszy,
a ty byłbyś szczęśliwy! – gorąco wierzyła w te słowa. I Sasuke też, ale nie
odezwał się. – Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Dlatego błagam cię, zostań tu!
Pomogę ci nawet w twojej zemście! Na pewno jest coś, co mogę zrobić! – błagała.
Nagle coś tknęło Sasuke. Poraziła go pewna myśl, ale nie mógł nic powiedzieć.
Wiedział, że to jest jego pewnikiem. Na zawsze. I tylko śmierć sprawi, że to
jedno zapewnienie przestanie istnieć.
- Dlatego, proszę cię, zostań
tutaj ze mną! – kontynuowała przez łzy. – Jeśli to nie możliwe, proszę, zabierz
mnie ze sobą… - wyszeptała. Młody Uchiha nie mógł i nie chciał tego zrobić. To
wiązałoby się z jej niebezpieczeństwem, a na to nigdy by nie przystał.
Wiedział, że jedynym sposobem, by ją zniechęcić, było zranienie jej.
- Ty naprawdę jesteś irytująca –
mruknął na tyle głośno, by usłyszała. Nie miał jednak odwagi, by odwrócić się i
zmierzyć się z jej zapłakaną twarzą. Wziął głęboki oddech i ponownie wykonał
kilka kroków.
- Nie idź! – zawołała. – Jeśli pójdziesz,
będę krzyczała tak głośno, że… - urwała, gdyż Sasuke zniknął w kłębach dymu.
Zamarła, wpatrywała się w miejsce, w którym stał przed kilkoma sekundami. W
pewnej chwili poczuła spokój, czując za sobą jego obecność.
- Sakura… - wypowiedział jej imię
niemalże z ubóstwem. – Dziękuję – w tym momencie wszystko zaczęło skakać jej
przed oczami, zlewać się w jedno, aż straciła przytomność.
- Sasuke… - tylko tyle zdołała
wyszeptać, nim osunęła się w nicość. Sasuke złapał ją, chroniąc tym samym od
upadku, i położył na najbliższej ławce. Spojrzał na jej zapłakane oblicze i
napawał się brzmieniem jego imienia w ustach młodej Haruno. Pozwolił sobie na
jedną, samotną łzę, która teraz skapnęła na szkarłatne lico Sakury i mieszała
się z jej własnymi. Gdy już doprowadził się do porządku nachylił się nad
różowowłosą i subtelnie ucałował jej nabrzmiałe od płaczu wargi.
- Czekaj – wypowiedział cichą
prośbę i zniknął.
* * *
Rocznica.
To słowo nie przepełniało jej radością i oczekiwaniem. Podczas, gdy jej
przyjaciele wesoło rozprawiali na temat nowinek dotyczących Sasuke, ona wolała
wymazać go z pamięci. Zawsze tego dnia znikała, aby nie doszło jej chociaż
jedno słowo dotyczące Uchihy. Wciąż te wspomnienia, nabrzmiałe bólem i
przesiąknięte żalem. I ta tęsknota, która wypalała w jej sercu kolejną dziurę,
której ani czas ani człowiek nie byli w stanie zapełnić. W kółko to samo. Miała
już dość.
Jej
rodzice, starzy i schorowani, wymagali jej troski i ciepła, więc tylko dla nich
pozostawała dawną Sakurą. Tą uśmiechniętą i radosną księżniczką. Lecz gdy
składali swoje starcze powieki do snu, jej nowe JA panoszyło się po całym jej
ciele. Zimna i niedostępna, pełna wrogości i nienawiści do świata shinobi, do której
nie docierało nic, oprócz rodzicielskiej miłości. Gdyby miała opisać swoją
duszę, to określiłaby ją jako zgnity owoc, którego krzew wysechł na pałąki i
wykorzeniał się powoli z suchej i spękanej ziemi. Nikt jej nie rozpoznawał.
Wraz z Sasuke odeszły jej dobroć i ciepło. Jej miłość do świata i do samego
Uchihy. Jej radość życia i cały temperament rozpoznawalny niemalże tak samo,
jak głupota Naruto. Bezinteresowność przerodziła się w zimne wyrachowanie, a
altruizm w skrajny egoizm. Sakura Haruno nie istniała. Zamiast niego pojawił
się substytut, pewien zamiennik, który jak demon w ciele Naruto, zakorzenił się
w niej głęboko, wysysając wszystko, co było w niej najlepsze.
Teraz
szła parkową alejką, w pełnym blasku księżyca i rozmyślała o tamtym dniu.
Pozwalała sobie na wspomnienia dokładnie w godzinę odejścia Sasuke. Potem
wyłączała wszystko, co miało z nim jakikolwiek związek i żyła dalej swoim
marnym życiem. Przystanęła przy pamiętnej ławce i delikatnie musnęła opuszkami
nadgryziony zębem czasu kamień, z którego była zbudowana. Do teraz czuła jego
dotyk na swoim karku. Był jak żywy ogień, który nigdy nie wygasł. Parzył ją na
nowo, gdy tylko pozwalała mu wtargnąć do jej wnętrza. Napawała się teraz tym
ciepłem i niemalże czuła ten sam smutek tamtego dnia. Wżerał się w zniszczoną
duszę i próbował wyłapać w niej cokolwiek dobrego. Gdzieś na dnie kłębiło się
coś na kształt starej Sakury, ale nikt nie umiał tego wydobyć.
Zamknęła
powieki i bezwiednie przesunęła palcami po ustach. Znajome mrowienie wypełniło
jej pełne wargi, torując sobie drogę przez policzki, za uszy, na kark i wzdłuż
kręgosłupa. Zastanawiała się, skąd je zna. Przecież nigdy nie całowała się z
nikim. No, może nie oficjalnie. Tradycja głównych rodów Konohy ustanawiała
aranżowane małżeństwa, niekoniecznie ze swojego okręgu. Na przykład, Naruto i
Hinata kochali się bez pamięci, ale nie mogli być ze sobą, bo Rada stanowiła
inaczej. Dopiero kiedy partner i partnerka Uzumakiego i Hyūgi zmarli w czasie
misji, ci dostali pozwolenie na pobranie się. Ona nie wiedziała, z kim ma być.
Brakowało jej roku do dwudziestu lat i dopiero wtedy dowie się, kto jest jej
pisany. Ciekawe… Natychmiast odgoniła natrętne pytanie, kto był pisany Sasuke.
Wiedziała, że nie wolno mieszać dzieci wśród pięciu głównych klanów, bo to
zmniejszy drastycznie ich liczbę, a tradycja nakazuje, by było ich pięć.
- Głupia tradycja – warknęła i
zamachnęła się ręką na stojącą najbliżej niej ławkę, lecz w porę opanowała chęć
rozwalenia jej. A zwłaszcza tej szczególnej. Nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby
zniszczyła to miejsce. Potarła skronie i westchnęła głęboko. Rozejrzała się
niepewnie po okolicy, a gdy zanotowała, że znajduje się w parku sama, powoli
położyła się na ławce i zamknęła oczy. Dokładnie tak, jak wtedy, pomyślała i
momentalnie przeszył ją dreszcz oczekiwania. Głupia, skarciła się w myślach.
Wiedziała, że on nie przyjdzie. Nigdy. Płuca skurczyły się boleśniej, a pod
powiekami zapiekły słone łzy.
- Baka – szepnęła sama do siebie
i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Pełny księżyc wyłonił się zza chmury i
drwiąco błysnął w jej twarz. Westchnęła, a w głowie odtworzyła rozmowę sprzed kilku
lat. Wyznanie miłości Sasuke. Warknęła wściekła. Rozwarła gwałtownie powieki i
zerwała się z ławki. Była sfrustrowana tym, że wciąż musiała walczyć ze swoim
prawdziwym ja, podczas gdy Sasuke poradził sobie z tym w kilka chwil. Tak łatwo
zmienił się w bezduszną maszynę, a ona wciąż musi się starać, by nie polec.
- Dlaczego? – szepnęła.
- Życie – usłyszała.
- No, a jak - prychnęła. Już
miała zrobić krok przed siebie, gdy zamarła. Kto jej odpowiedział?
Powoli
odwróciła się za siebie i omal nie straciła przytomności. Zakryła dłonią usta
powstrzymując się od krzyku.
- Już nie jesteś taka chętna, by
wrzeszczeć? – zapytał z ironią w głosie Sasuke. Obserwował, jak jej oczy ze
skrajnej radości gasną do zimnej zieleni. Jak tęczówki porcelanowej lalki,
przebiegło mu przez myśl. Zmierzył ją spojrzeniem, chociaż znał na pamięć każdy
kawałek jej ciała. Przez te wszystkie lata inwigilował jej życie z daleka,
jednak nie umiał całkowicie się od niej odciąć. Tęsknota okazała się zbyt
silna, by móc ją choćby tolerować. – Nic nie powiesz? – zapytał orientując się,
że wokoło panuje niezmącona cisza.
- Już swoje powiedziałam – przecięła
powietrze głosem ostrym jak żyletka. Poczuł, jak malutka część niego gaśnie.
Kolejna zgasła, gdy jej oczy przestały błyszczeć jak gwiazdy wiszące nad nimi.
Ile jeszcze rzeczy umrze w nim tego wieczora? Jak bardzo się zmieniła? Wiedział
tylko, co dzieje się w jej życiu, a nie kim stała się po jego odejściu.
Zaprzepaścił wiele lat, kiedy mogli być już razem. Zbyt późno dotarło do niego
to, na co skazał ją i siebie po opuszczeniu wioski dla zemsty.
- Sakura – dziewczyna nie dała po
sobie poznać, ile emocji wzbudziło w niej jej własne imię wypowiadane ustami
czarnowłosego. Wszystkie jednak kończyły się na bólu i nienawiści. Wyniośle
spoglądała w jego kare tęczówki napawając się rosnącą w nich dezorientacją. Nabrał
głębiej powietrza i zmienił wyraz twarzy na zimny i bezuczuciowy.
- Nieźle, Uchiha, ale to za mało
by mną wzruszyć – zaśmiała się wzgardliwie. Wnętrze Sasuke zamarło. Kiedyś, po
śmierci rodziców chłodem i dystansem radził sobie z bólem po ich stracie.
Nieporadnie ranił tym innych, ale to dawało mu ukojenie. Podczas zemsty postawa
mściciela pomagała mu pozbyć się wyrzutów sumienia. Ale to wszystko to były
maski. Zwykłe przebrania, które z czasem zaczynały go uwierać. Bardzo szybko
zorientował się, że zatracił siebie i tęskni do przyjaciół. Że tęsknił do
Sakury. Pomścił jednak mord nie tylko swojego klanu, ale także i klanu
Uzumakich.
- Danzo – rzucił na głos
nieświadomy, że Sakura o niczym nie wie.
- Nie chrzań – warknęła rozjuszona.
– Nikt cię tu nie chce – odparła. Poczuł, jak jego serce kurczy się boleśnie. –
Ja cię tu nie chcę – wbijała kolejny sztylet w jego plecy. – Mam genialny
pomysł. Idź do Naruto i rzuć mu się w ramiona, a ja sobie pójdę – odparła i
odwróciła się na pięcie.
- Sakura! – zawołał za nią.
Zatrzymała się po kilku metrach. – Wiem, że schrzaniłem wszystko, po całości –
mówił, a ona mimowolnie słuchała. Chciała wiedzieć, co ma jej do powiedzenia po
tym wszystkim. – Zostawiłem ciebie i Naruto, opuściłem wioskę i nie dawałem
znaku życia. Nie kontaktowałem się, zabijałem i wyrządzałem wiele zła –
kontynuował. – Ale wiedziałem, co się z wami dzieje. Co się dzieje z tobą –
dodał. Obserwował jej plecy gotów ujrzeć jak się trzęsie, ale Sakura ani
drgnęła.
- Powiem ci coś – rzuciła beznamiętnie.
– Stworzyłeś potwora. Czuj się dumny, bo wykreowałeś bezduszną maszynę.
Wystarczyło kilka słów, a właściwie ich dokumentny brak – bezlitośnie wyrywała
mu swoimi słowami serce, ale nie była tego świadoma. Uważała, że nie ma uczuć i
nic go nie poruszy. Jakże się myliła…
- Sakura – szepnął. Przez chwilę
widziała w nim chłopca z dzieciństwa. Empatycznego Sasuke sprzed katastrofy,
która pozbawiła go dziecięcej beztroski. W sekundzie przez jej myśli niczym
tsunami przepłynęła fala wspomnień. Wspólne gry i zabawy, liczenie gwiazd, to,
jak zasypiała oparta o jego ramię. Ale też te złe. Jego beznamiętność,
obojętność i chłód. To, jak ją ranił karcącymi uwagami. – Widzisz mnie?
Zamarła.
Wiedziała, o co pytał, ale nie chciała odpowiedzieć. Zdawała sobie sprawę, że
go widziała. Zauważyła prawdziwego Sasuke. Nie tego, który ranił wszystkich
dookoła jak dzikie zwierzę zagonione w ślepy zaułek. Widziała JEGO i nie mogła znieść
faktu, że się łamała.
- Kuso! – wrzasnęła, wplątując
palce we włosy. – Nie, nie, nie! Nie mogę! – mruczała jak opętana. Kręciła
głową przebierając w miejscu nogami.
- Sakura – powiedział, tym razem
stanowczo.
- Przestań z tą Sakurą! – ryknęła
rozjuszona. W jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk nieokiełznanego,
obłąkanego zabójcy. Tak obcy i odległy od Sakury, jaką znał… Zacisnął szczęki i
zamaszystym krokiem dotarł do niej. Chwycił jej policzki w obie dłonie i wpił
się w jej usta zachłannie, jak jeszcze nigdy dotąd.
Młoda
Haruno poczuła tak dobrze jej znane mrowienie. Emocje puściły niczym tama na
rzece, rwąc boleśnie jej duszę jak nieokiełznany potok brzegi koryta.
- Ty – szepnęła, gdy oparł się
swoim czołem o jej czoło.
- Ja – odparł spokojnie, chociaż
we wnętrzu szalał. Istna burza hulała w jego sercu i duszy, ale nie niszczyła.
Ona odradzała jego uczucia tak, jak Feniks odradzał się z popiołów. – Dostałaś list
aranżacyjny? – zapytał cicho.
Spojrzała
w jego oczy otumaniona doznaniami. Wszystko w niej ucichło. Jak morze po burzy.
Niezmącony, idylliczny spokój otulał ją całą, klejąc potłuczone serce i duszę w
stare ramy.
- Jeszcze rok – odparła szeptem. Patrzyła,
ale nie widziała. Nie skupiała się na tęczówkach Sasuke, ale na głębi, którą
wyrażały. Chciała w niej utonąć. Zachłysnąć się jego emocjami i pójść na ich
dno, do samego końca.
- Ja swój mam – odparł. Naraz
nastał w niej smutek, jednak lata wyćwiczonej emocjonalnej pustyni pozwoliły
jej zamaskować ból rodzący się gdzieś u początku jej istoty.
- Gratuluję małżonki – odparła
szorstko.
- Dziękuję, przekażę jej – kontynuował.
Po chwili ciszy uśmiechnął się szeroko, a serce Sakury omal nie wyskoczyło z
jej piersi. – Pogratulowali mi ciebie – rzucił, wciąż uśmiechając się cudownie.
Wyjął z kieszeni list i podał go oniemiałej Sakurze. Z trudem oderwała wzrok od
majestatycznego oblicza Sasuke i spojrzała na wyniszczony od użytku i czytania
skrawek papieru.
My,
niżej podpisani, Fugaku Uchiha i Hotaru Haruno, niniejszym przypieczętowujemy
aranżację związku małżeńskiego:
Najmłodszego syna klanu Uchiha, Sasuke Uchiha
i jedynej potomkini klanu Haruno,
Sakury Haruno.
Zgodnie
z wolą naszych rodzin pragniemy połączyć dwa światłe rody w jedno, by godnie
reprezentowały świetność i wielkość naszej Krainy.
Niech
światło naszych serc i mądrość naszych przodków na wieczność przyświecają
młodym na ich wspólnej drodze życia.
Czytała
te zdania raz za razem próbując uzmysłowić sobie, co właściwie się w tej chwili
dzieje.
- To była jedyna rzecz, która sprawiała, że
chciało mi się żyć – szepnął. – Dopingowała mnie do powrotu. Sprawiała, że
dobroć we mnie nie umarła – spojrzał w jej oczy. – Dzięki temu mały Sasuke nie
umarł.
- Zostawiłeś mnie – wykrztusiła wreszcie.
– Odszedłeś i… I… - szukała słów, ale nie znajdowała ich zbyt wiele.
- Wiem – mruknął zdegustowany. –
Pomściłem nie tylko swój klan, ale też klan Uzumakich. Uwolniłem się od
przeszłości – dodał i czule pogłaskał jej twarz. – Nawet nie wiesz, jak
tęskniłem. Jak bardzo pragnąłem znów móc mieć cię w ramionach – szeptał gorączkowo.
Łaknął jej całym swoim ciałem, duszą, sercem i umysłem. Każdym atomem siebie.
- Nigdy mnie w nich nie trzymałeś
– zaprotestowała, ale wiedział, że i ona tęskniła.
- Nawet nie wiesz, ile razy
tuliłem cię do siebie – ponownie ją pocałował. Tym razem jednak włożył w
pocałunek całą swoją tęsknotę i miłość, którą pielęgnował przez te wszystkie
lata własnego wygnania. Oderwała się od niego i przyłożyła swoją dłoń w
miejsce, gdzie miała serce.
- Wyrwałeś je odchodząc –
powiedziała. – Zabrałeś ze sobą i nie wiem, czy przypadkiem nie zgubiłeś –
przez jej ciało przebiegł dreszcz. Sasuke w odpowiedzi złapał jej rękę i
położył na swoim sercu.
- W takim razie weź moje –
powiedział, patrząc jej w oczy. Pękło. Coś w niej pękło i wylało się na
zewnątrz.
- Nie, bo wtedy ty go nie
będziesz miał – załkała i wtuliła się w niego. Sasuke poczuł niewysłowioną
ulgę. Zamknął ją w stalowym uścisku i kołysał nimi na boki, starając się
uspokoić roztrzęsioną różowowłosą.
- Podzielmy się nim –
zaproponował. – Wtedy już nie będziemy mogli od siebie odejść.
- Będziemy na zawsze razem.
Chcesz tego? – zapytała cicho. Ujrzała w jego oczach miłość. Doznanie było tak
silne, że aż zapomniała o wszystkim co ją otaczało.
- Pamiętasz noc, w którą
liczyliśmy gwiazdy? – skinęła w odpowiedzi głową. – Prosiłem, żebyś – i urwał,
bo Sakura zasłoniła jego usta dłonią. Uśmiechnął się radośnie i odsunął twarz
od jej ręki. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.
- Nie mów, bo się nie spełni –
żachnęła się.
- Już się spełniło. Chciałem, byś
na zawsze przy mnie była – odparł i pocałował ją przeciągle. Kiedy oderwał się
od niej, puścił jej oczko i wymownie spojrzał w jej oczy.
- Ja nie powiem – zacisnęła wargi
w wąską linię. Sasuke zaśmiał się perliście. Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby
śmiał się tak szczerze i radośnie. W ogóle nie słyszała, by się śmiał.
- Kocham cię – powiedział nagle. Zielonooka
prychnęła pod nosem, ale również się uśmiechnęła.
- Moje życzenie właśnie się
spełniło – odparła i przywarła ustami do jego warg.
Od tego czasu wszystko miało się
ułożyć, ale to już opowieść na inny wieczór. Zawiedzeni zapytacie o klątwę. Hm,
no cóż. Szczęśliwe zakończenie zwalnia mnie od odpowiedzi na to pytanie. Upajam
się spokojem, jaki zawitał w progi serc dwójki shinobi, których miłość
odnalazła drogę do spełnienia…
_____________________________________________________________________________________________________________
Aj, aj, aj. Wiem. Makabra i w
ogóle. No, to tak. Chciałam jakoś to ogarnąć i myślę, że mi się udało. Jak
zwykle zakończeń miałam co nie miara, ale walnęłam takie coś na koniec i… Och,
plotę trzy po trzy.
Dziękuję Miku-chan, która jest
genialną osobą i której dziękuję za kontakt mailowy. W sumie zastanawiałam się,
czemu tak rzadko z kimkolwiek piszę poprzez @ :D Miku to zmieniła :*
Lisiak, moja Ty kochana. Cieszę
się, że do mnie dołączyłaś i mam nadzieję, że w kolejnych dniach pojawi się
Ciebie więcej. Dziękuję sama wiesz za co i trzymam kciuki!
Więcej skomentuję pod Waszymi
opiniami, bo tak jakoś się zlasowałam po tej partówce :P buziaki i do
zobaczenia niebawem.!
P.S. Najważniejsze! Ta rozmowa przed odejściem Sasuke... Ona jest całkowicie ściągnięta z anime. Chciałam, aby to zostało odzwierciedlone w idealnym porządku. Dialogi są takie same, ale uczucia i sytuację przestawiłam w dogodnej dla siebie scenerii. A to tak na marginesie :)
P.P.S. No i mam nadzieję, że muzyka idealnie odzwierciedliła nastrój tej partówki. Dodałam ją specjalnie na jej potrzebę, a żeby Was nie zamęczać powtarzaniem jej na YT to dałam ją w odtwarzaczu. Takie nastrojowe tło. Dobra, dobra, już nie zamęczam :)
Heh... szczęśliwe zakończenie... bałam się, że go nie będzie, jak w przypadku "A zegar tyka...". Ale na szczęście jest :D
OdpowiedzUsuńJedyne błędy, jakie zauważyłam, to kolejność wykrzyknika i pytajnika w pytaniu. Mnie uczono zawsze, że pierwszy jest pytajnik, ale mogę się mylić :)
Wracając do partówki... podobała mi się. Choć mniej niż "Siedem lat" czy "A zegar tyka" - tak, pomimo nieszczęśliwego, w moim mniemaniu zakończenia, lubię ją i często czytam ;)
Jeju, ale dziś mam nieogarnięte myśli... przepraszam :*
Skończyło się słodko, tak, jak się zaczęło. Najlepsza moim zdaniem była część 2 - malutki Sasuke ukradł moje serce, złodziej jeden XD.
Już nie przedłużając dziękuję za podziękowania (uśmiech samoistnie wpełza na moją twarz) i wiarę we mnie. To nieoceniona pomoc z Twojej strony, nawet jeśli nie myślisz o tym w ten sposób :*
Pozdrawiam serdecznie :*
Lisiak
Cieszę się, że mogłam Ci w jakikolwiek sposób pomóc. Mam nadzieję, że kiedyś, w przyszłości zaznasz dużo spokoju i szczęścia :) I pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
UsuńA co do komentarza, to już pod skórą czuję, że będę plotła trzy po trzy, ale serdecznie dziękuję za takie pochwały! Nigdy nie spodziewałabym się takiego odzewu z Waszej strony. Po protu nie dowierzam własnemu szczęściu. Zawsze wątpiłam w swój talent. Nawet dzisiaj nie lubię nazywać go 'talentem'. Niemniej, wielkie i stokrotne dzięki za poświęcenie czasu moim tekstom i cieszę się, że wzbudzam w Was tak wielkie emocje. :)
Aaaa!
OdpowiedzUsuńPiękny początek dnia jak dla mnie! ;)
Kyaa! Miałam rację z tym małżeństwem, aczkolwiek nie przypuszczałam że wszystkie pierwsze małżeństwa są w Konoha aranżowane. Taka miła odmiana. I jak zwykle, musiałam zacząć od samiuśkiego końca, co?
A więc teraz od początku:
Sasuś się oddalił od przyjaciół. I nawet nie wiesz jak bardzo mi się podobało, gdy napisałaś że skoro własny brat go zdradził i wymordował całą rodzinę, to czemu ma zaufać komukolwiek innemu. To było takie prawdziwe i najprawdopodobnie coś co rzeczywiście mogło przelecieć przez myśli prawdziwego Sasuka niejednokrotnie ;) Po prostu geniusz!
I tak mi sie podobalo ze jeszcze raz moglam przeczytac moment w ktorym Sasuke opuszcza wioske... te emocje! I ten pocalunek na samym koncu!! Az nie wierzylam ze to zrobil! A jednak! I to 'czekaj' aaaa.... rozpynelam sie jak to czytalam! Zastanawiam sie tylko czy juz wtedy wiedzial o calej aranzacji, czy jeszcze nie? ;D
Ahh...! Az chcialabym wiecej i wiecej! No bo co dalej?! xD Ale spokojnie, wiem ze to jednopartowka, genialna jednopartowka ;) I az nie moge sie doczekac kolejnej partowki, a takze 18 rozdzialu (!) xD
Wiec, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko poczekac cierpliwie na kolejny rozdzial, ktory wyjdzie spod twojego piora ;)
I nie pozostaje mi nic innego, jak zyczyc ci dalszej weny ! I naszych dalszych rozmow przez @ ;D
Byeeeeee ;*
Ah! I jeszcze ta piosenka w tle! Jest taka delikatna, subtelna, lagodna ze ja piernicze! Idealnie komponowala sie z trescia ! ;)
UsuńCieszę się niezmiernie, że udało mi się zakończyć tę historię tak, aby Was zaspokoić. Od razu zaznaczam, że chociaż mam pomysł na jednopartówkę, to w pierwszej kolejności idzie 18 rozdział. Myślę, że niedługo będę kończyć tamto opowiadanie. Nie chcę, by wyszedł z tego tasiemiec. Boję się zbytnio wydłużać i naciągać, bo potem traci to wszystko rezon i rozłazi się na wszystkie strony, a zamiast cieszyć - po prostu męczy.
UsuńAle spokojnie, moi drodzy, nie lękajcie się, bowiem Sir romantyczka ma już w planach kolejne dłuższe, jednotorowe opowiadanie :) Więc nie ma obaw. Jednak muszę nad nim popracować, bo z tego co się orientuję, jeszcze na żadnym blogu w Internecie, dotyczącym Naruto, nie znalazłam takiej perspektywy. Cieszę się z tego niezmiernie i pragnę, by wyszło po prostu szokująco.
Mam też kilka pomysłów na jednopartówki, więc jeśli tylko wena i czas mi na to pozwolą, to myślę, że rozdziały i części będą pojawiały się ze znacznie większą częstotliwością, niż dotychczas :) Niestety, część swoich pomysłów na jednopartówki (było ich 6) zaginęły w akcji i nie mogę ich znaleźć. Jestem zła na samą siebie, że ich nie upilnowałam. Przeżywam żałobę. :(
Pozdrowienia i czekam na coś u Ciebie, Kochana.
P.S. Uwielbiam Twoje komentarze i opowiadania. Wprost nie mogę się doczekać, aż coś stworzysz :) Stawiam Ci wirtualne piwo :*
Przyznam się bez bicia, że zabijałam czas na tej długo wyczekiwanej i jakże zajebistej (ale o tym zaraz) gdy w swoje sidła złapała mnie bezsenność, po drugiej w nocy!
OdpowiedzUsuńZacznijmy od początku - ten początek był taki prawdziwy! Idealnie odzwierciedlałaś zachowania głównych bohaterów, co powodowało, że czułam się jakbym czytała mangę! A skoro już mowa o początku - był taki.. bolesny, ale prawdziwy. ;)
Potem poszło mi już jak z górki. Czytałam to z zapartym tchem, co zdarza mi się tylko przy Miku i Akemii, więc możesz być dumna!
Co do sceny z dialogami z anime - nikt nie ma Ci tego za złe, tak sądzę. To, jak opisałaś ich uczucia urzekło mnie po całej linii. Ogółem z każdym przeczytanym zdaniem rozpływałam się coraz bardziej (za karę masz mnie zbierać z podłogi;p ), ale ze względu na późną godzinę i śpiących współlokatorów powstrzymałam się od pisków i innych okrzyków radości, do których bardzo mnie ciągnęło.
Całość (wszystkie cztery części) wyszły Ci niesamowicie, tworząc fantastyczną historię.
Muzyka w tle była łagodna, idealnie wpasowana w klimat partówki, co było ogromnym plusem.
No normalnie Cię uwielbiam!
Weny romantyczko nasza, weny! Czekam z niecierpliwością na rozdział 18 (oo tak;* ) i kolejną partówkę.
--
PS. ten komentarz to jedne wielkie masło maślane, plotę trzy przez trzy, ale osoby które go przeczytały i coś z niego zrozumiały mają u mnie wielkie piwo lub buziaka.
pozdrawiam;*
Już biegnę z miotełką i szmatką, żeby Cię pozbierać.! Czekaj i nie znikaj.! Chociaż nie wiem, czy dobiegnę, bo sama rozpływam się pod wpływem Twoich słów. Jak tak będziecie mi kadzić, to niedługo będę ślinić się do monitora :D
OdpowiedzUsuńBałam się reakcji moich Czytelników na pomysł tej partówki, bo był on niebanalny i niewiele wnosił. Było mi ciężko stworzyć ich historie od początku. Chciałam wyjaśnić ich postępowanie, uwydatnić zachowania i uwypuklić charakter. Myślę, że mi się udało, chociaż wielu się pewnie skrzywi. Nie powiem, do tej pory 'Prawdziwa tożsamość' to moje największe wyzwanie.
Zauważyłam, że tracę Czytelników, ale na szczęście na ich miejsce pojawiają się nowi. Tęsknię za Hayley i za Ikulą. Rozrzewniam się nad Small ey, ale też cieszę się z powodu pojawienia się Ciebie, Aerix. Rozpiera mnie duma, gdy pisze do mnie Miku i chwalę dzień, w którym pojawiła się Lisiak. Innymi słowy - jestem z Was dumna i napawacie mnie wiarą w to, co robię :* Wielkie dzięki Wam za to :*
P.S. Czuję się zaszczycona faktem, że czytasz moje opowiadanie z zapartym tchem. :) Nie spodziewałam się tego :D
P.P.S. Zrozumiałam wszystko z Twojego komentarza i wybieram wirtualne 'piwo' :*
Ej no... teraz Ty tak nie kadź, bo będziesz miała kolejnego "ludzia" do zbierania z podłogi :)
UsuńNie miałaś się czego bać, przecież nikt Cię nie zje... a na pewno nie ja ;) Co do Ikuli... myślę, że nie można mieć jej tego, co zrobiła, za złe. Nie mniej, wiem, że to przykre :(
Pozdrawiam :*
Lisiak
P.S.
Nie masz za co dziękować :*
P.P.S.
My też jesteśmy z Ciebie dumne :*
P.P.P.S.
Ja też zrozumiałam i poproszę buziaka :)
możesz mnie kurde zabić, ale pierwszy raz jak trafiłam na Twojego bloga, to.. myślałam że jest zamknięty. x.x
Usuńi takim sposobem rzuciłam go w piz.. tfu, czarną dziurę po przeczytaniu, zamiast dodać do obserwowanych. :/ ale ze mnie złoo.
P.S. nie ma za co - cieszę się bardzo, że motywujemy Cię w pewien sposób. ;)
P.P.S. masz piwo, romantyczko, chociaż druga forma mi się bardziej podoba bo jestem właśnie po weselu i poprawinach, gdzie się lała wódka litrami i mam to po dziurki w nosie. ;( ale masz :drink: jezd piffo.
P.P.P.S. Lisiak! masz buziątko, chociaż Ty mi w myślach czytasz. ;**
... Uduszę Cię za uwagę: myślałam, że jest zamknięty.
UsuńDopiero poznasz, co to ZUO w czystej postaci xD
Dziękuję za buziątko ;**
Usuń.romantyczko, nie denerwuj się :P Ostatnio nie dodawałaś niczego, więc...
(kurde, zaraz i ja podpadnę :P)
Już milknę, .romantyczko ;)
Awwwwwwwww!!!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńCoś pięknego, już ogarnęłam łezki, więc będzie ładniej napisane :)
Nie wyobrażałam sobie czegoś tak pięknego w jakimkolwiek opowiadaniu. Pobiłaś - moim zdaniem i w moich oczach - genialną Jusię (chodzi mi o partówkę pt. "Żywy pamiętnik", który był najgenialniejszy z genialnych).
Pozytywne zaskoczenie!!!
Brat mnie ponagla, więc resztę napiszę ci na gg jutro ;( :*
Dobra, mam chwilkę :D
UsuńEmocje opadły, więc mogę na spokojnie coś napisać :D
Ładnie przeszłaś z jednej sfery czasowej w kolejną, to napisiałaś bez zarzutu. Pięknie wszystko opisałaś, i po prostu zrobiłam to, co zawsze robię przy czytaniu świetnej książki: przewijałam opisy i czytałam same dialogi, po czym wracałam do opisów, żeby wiedzieć co się wydarzyło.
Fajnie, że dałaś moment, który był zarówno w mandze, jak i w anime. Chociaż ciągle miałam odczucie, że niektóre wypowiedzi jak na czterolatków (czy ile oni tam mieli XDDD) są zbyt poważnie napisane. Gdybym nie znała fabuły, powiedziałabym, że rozmawiają ze sobą nastolatkowie O.o
No i co z Itasiem? Opisałaś tylko to, co było ci potrzebne, żeby Sasek go znienawidził, ale co z nim dalej? Zabrakło mi jego uczuć...
Ale jakbym miała oceniać od 1 do 10 to dałabym Ci 9,5 ^3^
No i jak ci pisałam na gg; po pozytywnych emocjach chciałabym przeczytać coś sadystycznego xDDD
W końcu mam czas, by skomentować.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co powiedzieć. Poruszyłaś mym sercem, jak jeszcze nigdy nikt.
Liczę na podobne opowiadania w przyszłości.
Info na http://taste-the-fever.blogspot.com/ Zapraszam.
Życzę dużo weny.
Pozdrawiam:)
8bet-nj Promo Code for $20 Sign Up Bonus - Casinoinjapan
OdpowiedzUsuń8bet promo code is 8bet. You'll notice that our new 8bet promo code is: "STARSCHEAM" and 우리카지노 when you 11bet use our links to the 10bet new 8bet promo code Rating: 5 · Review by Casinoinjapan.com