Oparłam
się plecami o zamknięte drzwi mojego pokoju i zsunęłam się po
nich na samą podłogę. Skryłam twarz w dłoniach i modliłam się.
Nie wiem, do kogo, ale prosiłam o siłę, której mi w tej chwili
brakowało. Zapragnęłam wrócić do Konohy, gdzie czułam się
bezpiecznie. Gdzie chciałam przeżyć resztę pustego życia,
otoczona przyjaciółmi. Nagle cała organizacja Hebi pod dowództwem
Sasuke przytłoczyła mnie. Moje serce rozszalałe po prośbie Uchihy
nie chciało się uspokoić, a obraz jego miny, gdy odmawiałam wręcz
wypalił się w mojej głowie i teraz nie chciał z niej zniknąć.
Gdyby był sprawny, to już dawno byłabym martwa.
-
Nie zostanę tutaj na noc. Nie w tym pokoju. - odparłam odważnie,
chociaż moje kolana były jak z waty, a w głowie kołatała się
jedynie myśl o natychmiastowej ucieczce.
-
Moich rozkazów się nie ignoruje, panno Haruno. - rzucił rzeczowym
tonem.
Wiedziałam,
że jedyna odpowiedź jaka była w stanie go usatysfakcjonować, to
zgoda. Ja jednak nie zamierzałam przystawać na jego warunki. Mógł
mnie wtrącić do lochu, torturować i głodzić, ale doskonale
wiedział, że właśnie tego oczekuję. W końcu chciałam zginąć
z jego ręki, a więc każda forma bestialstwa wystosowana w moją
stronę byłaby jego porażką, a moim sukcesem. A ja wciąż
odnosiłam wrażenie, że ten uparty człowiek za nic w świecie nie
chce mnie zabić. Tylko, cholera jasna, nie miałam
pojęcia dlaczego.
* * *
Obudziłam
się w środku nocy i spojrzałam na zegarek. Pięknie, ledwie po
północy. Obróciłam się na drugi bok i zamarłam. Leżałam
twarzą w twarz z Sasuke. Przecież zasypiałam we własnym łóżku!
Uspokoiłam oddech i spojrzałam na spokojne oblicze mężczyzny.
Cóż, był piękny. Miał w sobie to mroczne, przyciągające coś,
co nie pozwalało przejść obok niego obojętnie. I ja, niestety,
dałam się złapać w jego, nieświadomie zastawione, uwodzicielskie
sidła. Twarda linia żuchwy i brody połyskiwała w srebrnym świetle
księżyca swą nienaturalną bladością. Miałam wrażenie, jakby
został stworzony z najtwardszego i niezniszczalnego tworzywa na
świecie. Mięśnie wydawały się być ze stali, a całe ciało
idealnie rzeźbione w każdym szczególe. Jedynie uczucia sprawiały,
że ten z wyglądu hardy mężczyzna był kruchy i bezbronny. Cóż,
pozory mylą.
-
Gapisz się na mnie. – usłyszałam jego zadziorny głos. Oczy miał
wciąż zamknięte, ale i tak spłonęłam rumieńcem złapana na
gorącym uczynku. Serio?
-
Przecież spałam w swoim pokoju. – mruknęłam od rzeczy. Teraz
się uśmiechnął.
-
Moich rozkazów się nie ignoruje, panno Haruno. – mruknął.
Przypomniałam sobie naszą
ostatnią rozmowę i zapłonęłam gniewem. –
Rozluźnij się. – um, faktycznie.
Całe ciało miałam boleśnie napięte jak struna, więc ściągnęłam
ze sobą ramiona, a potem rozprostowałam je i syknęłam.
Zapomniałam o ranach zadanych przez niedźwiedzia. Uchiha wpatrywał
się we mnie badawczo.
-
Nic mi nie jest. – wymamrotałam zakłopotana.
-
Dlaczego się nie uleczyłaś? – zapytał. Wzruszyłam delikatnie
ramionami.
-
Dlaczego jestem w twoim łóżku? - moje pytanie było ważniejsze od
jego. Cóż, musi jakoś przeboleć tę niesubordynację. Ja w każdej
chwili mogę wstać i wyjść z pokoju, a on ze swoim kalectwem jest
bezsilny i w żaden sposób mnie nie zatrzyma.
-
Bo miałem taką zachciankę. - wyraz jego twarzy zdradzał znużenie.
Przypominał rozpieszczone dziecko, które już znudziło się nową
zabawką.
-
Och. - rzuciłam trochę kpiąco. - A więc moją zachcianką jest
umrzeć. - zmarszczyłam brwi, kiedy karooki roześmiał się w głos.
- Co cię tak bawi?
-
Ty. - odparł bez ogródek. Zacisnęłam szczęki w bezsilnej złości.
-
Niby co takiego zabawnego we mnie widzisz? - wysunęłam wojowniczo
podbródek, gotowa do słownej i czynnej konfrontacji. Zamknął oczy
rozkoszując się jakąś myślą, co doprowadzało mnie do szewskiej
pasji, jednak postanowiłam wykorzystać swój chłód i opanowanie,
żeby nie dać mu tej satysfakcji z wyprowadzenia mnie z równowagi.
-
Raz mnie kochasz i chcesz być ze mną, a za chwilę pragniesz umrzeć
z mojej ręki. - wyjaśnił. I to właśnie to go bawiło. Moja twarz
zastygła w przerażeniu. Zaniepokojony ciszą otworzył oczy i
zlustrował moją minę. Widziałam, że nie tego się spodziewał.
Poruszył się niespokojnie.
-
Za chwilę...? - szepnęłam z niedowierzaniem. - Dla ciebie to była
chwila? - zapytałam, ale nie dałam mu szansy na odpowiedź. -
Siedem lat to dla ciebie chwila!? Pieprzony egoisto! - warknęłam
wściekła. Nie chciałam ujawnić przed nim swoich uczuć, ale one
same zaczęły wypływać ze mnie każdą cząstką ciała. Wręcz
nimi emanowałam.
Wiedziałam,
że nazwanie go egoistą niczego nie zmieniło, bo on doskonale
zdawał sobie sprawę z własnego egocentryzmu. Spłynęło to po nim
jak po kaczce, a mnie doprowadziło do wrzenia. Obserwował moją
reakcję z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego zmienność nastrojów
frustrowała, a mnie dodatkowo szargała nerwy. Odrzuciłam w
pośpiechu kołdrę i podeszłam do drzwi, ale już po kilku krokach
wiedziałam, że są zamknięte. Nic nie powiedziałam tylko
obróciłam fotel tyłem do łóżka bruneta i tam postanowiłam
spędzić resztę nocy. Nie miałam zamiaru więcej się do niego
odzywać. I chociaż nawet chciałabym zmienić to postanowienie, to
nic by to nie dało, bo mój głos zniknął. Zamarł gdzieś
wewnątrz mnie i nie potrafiłam go wydobyć. A wszystko przez te
bolesne wspomnienia, tuż po jego odejściu. Słono-gorzkie łzy
spływające po policzkach. Umierające serce, kawałek po kawałku.
I to nie z powodu własnej straty. Bynajmniej nie tylko.
Skamieniała
twarz Naruto, który tygodniami przemykał się z kąta w kąt jak
duch, jak cień własnego cienia. Wciąż powtarzający pod nosem, że
wszystko się ułoży, że za chwilę się obudzi i wszystko będzie
w normie. Wspomnienia, kiedy w każdej wolnej chwili wykrzykiwał
obietnice w przestrzeń, że się zmieni. Że przestanie robić
głupie dowcipy, że stanie się poważny i odpowiedzialny, że
przestanie jeść ramen, że zrezygnuje ze swojego największego
marzenia, którym było zostanie hokage. Wszystko, byle tylko Sasuke
wrócił. Łzy zapiekły mnie pod powiekami, ale dziękowałam w
duchu, że Uchiha ich nie widział. Spływały teraz gorącymi
ścieżkami po moich policzkach, a ja usilnie starałam się stłumić
szloch rozdzierający mnie od wewnątrz. On nic nie rozumiał. I
nigdy by tego nie zrozumiał. Nigdy nie pojmie tej straty. Mimo, iż
sam przeżył podobne piekło. Strata to strata. Moja większa, bo
pomimo tego, że Sasuke żyje, to nie chce wrócić, a jego rodzice
są martwi i tego wyboru nie mają.
-
Sakura. - usłyszałam jak przez mgłę jego głos. Nie
odpowiedziałam. Zwinęłam się w kulkę i zamknęłam oczy
dziękując w duchu, że łzy przestały płynąć. Wiedziałam
jednak, że on doskonale zdawał sobie sprawę z mojego płaczu.
Byłam w końcu taka przewidywalna.
-
Musisz mnie zabić. - nim pojęłam co mówię, już mówiłam. Baka!
Baka! Baka! - Jak nie ty, to sama się zabiję. - dodałam i,
ignorując jego osobę, zapadłam w niespokojny sen.
Blade
promienie słoneczne drażniły moje powieki już od dłuższej
chwili, ale nie miałam siły żeby je podnieść. W nocy nie mogłam
spać, a kiedy zapadłam w chwilowy sen, to wciąż nawiedzały mnie
dawne koszmary. W końcu jednak zmusiłam się do pobudki. Skulona w
fotelu cała zdrętwiałam. Nie było mi najwygodniej, ale
przynajmniej nie leżałam w jednym łóżku z Uchihą.
Właśnie.
Ten potrafił wyprowadzić człowieka z równowagi. Dla niego siedem
lat rozłąki to była chwila. Nic nie znaczący moment, epizod. W
moim sercu zaczęła kiełkować nienawiść. Chociaż miłość do
Sasuke nadal była silna, to właśnie to ziarenko niechęci i złości
zaczynało powoli zajmować jej miejsce. Siedem lat bólu i
bezradności. Czas pełen niewiedzy i niepewności, czy przyjaciel
jeszcze żyje, a on nazywa to beztrosko 'chwilą'. Poczułam, jak na
nowo wzbiera we mnie gniew. Wstałam gwałtownie z zajmowanego
miejsca i szybkim krokiem dopadłam się drzwi. Wciąż były
zamknięte, co niespecjalnie mnie uradowało.
-
Nie wyjdziesz stąd. - usłyszałam za plecami jego głos. Wydawało
się, jakby w ogóle nie spał. Odwróciłam się spokojnie w jego
stronę, przywdziewając na twarz opanowanie.
-
Skoro jestem więźniem to traktuj mnie jak więźnia. - rzuciłam. -
Wtrąć mnie do lochu, nie dawaj mi jedzenia i torturuj mnie. -
dodałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
-
Nie mogę, bo jesteś tu po to, żeby mnie wyleczyć. - odparł. - A
bez siły i trzeźwego umysłu na nic mi się nie zdasz. - zbił moje
argumenty w jednej chwili. Nawet nie było dyskusji. Nie dałam
jednak po sobie poznać konsternacji i chwili zawahania.
-
Wypuść mnie. - zażądałam.
-
Nie zbadasz mnie? - zapytał. Westchnęłam. Ten człowiek był
bardziej irytujący niż ja sprzed kilku lat. Uśmiechnęłam się
pod nosem.
-
Jesteś strasznie irytujący. - mruknęłam oschle, ale podeszłam do
łóżka i kątem oka obserwowałam jego mimikę. Momentalnie jego
usta wykrzywił uśmieszek, a brwi podjechały w górę.
-
Bawisz się we mnie, Haruno? - zapytał. Nie odpowiedziałam, tylko
przysiadłam się bliżej i ruchem głowy dałam mu do zrozumienia,
żeby się podniósł. Gdy odwinęłam bandaż z satysfakcją
stwierdziłam, że rana się zagoiła. Skumulowałam w dłoni
leczniczą chakrę i usunęłam bliznę. - Masz zimne dłonie.
-
Powtarzasz się, Uchiha. - mruknęłam i zaciągnęłam z powrotem
koszulę na jego plecy. - Rana się wygoiła, usunęłam zabliźnioną
tkankę. Teraz pozostaje rehabilitacja. - dodałam i odsunęłam się
od niego na odległość wyciągniętej ręki. Najwidoczniej ten
dystans mu się nie spodobał, bo momentalnie złapał mnie za
nadgarstek i przyciągnął do siebie. Stykaliśmy się teraz nosami
i czołami, a jego ciepły oddech owiewał moją twarz wywołując u
mnie dreszcze. Sasuke zaczął niwelować tę niewielką odległość
dzielącą nasze usta od siebie, a gdy myślałam, że mnie pocałuje,
znikąd w jego dłoni pojawiło się kunai, by po chwili tkwić w
moim brzuchu. Promieniujący ból rozchodził się po moim całym
ciele. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Niespodziewanie kolana
ugięły się pod moim ciężarem i ległam jak długa. Rozpostarłam
się na ziemi walcząc o każdy najmniejszy oddech.
-
Tak przewidywalna. - mruknął zniesmaczony, a ja ledwie
wygrzebywałam się z szoku. Czułam, jak moja koszulka nasiąka
pompowaną przez szalony rytm serca, gorącą krwią. Moim pierwszym
odruchem była chęć uleczenia się. Skumulowałam w dłoniach
chakrę, ale w połowie drogi wycofałam się. Przecież chciałam
umrzeć. Zapowiedziałam mu, że jak nie on mnie zabije to sama się
uśmiercę. Wycofałam leczniczą chakrę i opuściłam ręce wzdłuż
ciała. Zamknęłam ociężałe powieki i wypuściłam głośno
powietrze. Już byłam o krok od śmierci, gdy wszystko przeszło jak
ręką odjął. Wrócił mi umiarkowany oddech i czucie w kończynach,
a promieniujący ból z okolic przepony po prostu zniknął.
Otworzyłam zaszokowana oczy i spojrzałam na Sasuke. Jego twarz nie
wyrażała absolutnie żadnych emocji. Czyli nic nowego. Jednak co
mnie zamurowało, to znikający Sharingan z jego tęczówek. Wrobił
mnie! Cholera, ale ja byłam głupia! Oczywiście, że mnie nie
zabije. Jeszcze...
-
Dobrze się bawiłeś? - zapytałam i podniosłam się na chwiejnych
nogach. Po jego technice poczułam się wyzuta z wszelkich sił.
Kolana miałam jak z galarety, ale starałam się na nich utrzymać
za wszelką cenę.
-
Ty naprawdę chcesz umrzeć. - rzucił. Nie wiem czy mi się nie
zdawało, ale wyczułam w jego głosie podziw, a po chwili
dezaprobatę.
-
Nie. Wiesz, u mnie to normalne, że proszę każdego o zabicie mnie.
- machnęłam lekceważąco ręką. Prychnęłam. - Ludzie już się
przyzwyczaili. - dodałam i zipnęłam. Jego technika wciąż
absorbowała ze mnie energię. Drań! Dobrze wiedział, co robi.
-
Chodź tu. - zażądał cicho. Moje ciało spięło się, aby wykonać
jego polecenie, ale umysł się zbuntował. Nie będę go słuchała!
Ani teraz, ani nigdy w życiu!
-
Otwórz drzwi, chcę wrócić do siebie. - sapnęłam. Musiałam mu
przyznać, że jego siła znacznie wzrosła. Gdzieś, przez tę
skorupę wszystkich uczuć jakimi go darzyłam, przebijał się
podziw i lekka zawiść. Był potężny. Naruto był potężny. A ja?
Ja nic nie osiągnęłam. Miał rację, byłam słaba.
-
Powiedziałem chodź tu. - powtórzył.
-
Miałeś rację. - rzuciłam szeptem. - Jestem słaba i nic nie
warta. Tylko i wyłącznie wam przeszkadzałam. Myślisz, że o tym
nie wiedziałam? - zapytałam. Spojrzałam mu w oczy. - Doskonale
zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie chciałam się poddać. -
coraz ciężej wypowiadałam każde słowo.
-
Za chwilę stracisz przytomność. Chodź tutaj, do cholery. -
zirytował się.
-
Zwycięstwo. Wyprowadziłam cię z równowagi. - zaśmiałam się
cicho i upadłam na kolana.
-
Baka! - warknął. - Głupia, rusz się. - klęczałam wsparta na
wyprostowanych rękach. Powoli przesunęłam się w stronę łóżka
zastanawiając się, jak to robi. W ślimaczym tempie doczołgałam
się do niego i wspięłam się na materac. Opadłam obok Sasuke
skupiając się na ciężkim i świszczącym oddechu.
-
Władczy dupek. - szepnęłam i spod półprzymkniętych powiek
zaobserwowałam jego delikatny uśmiech. Uaktywnił Sharingan.
-
Śpij. - no i odpłynęłam.
Nie
wiem, ile spałam, ale wypoczęłam. Moje mięśnie były przyjemnie
rozluźnione, a cała byłam otulona kojącym ciepłem. To była
jedna z tych chwil w organizacji, kiedy czułam się bezpieczna.
Jedna z niewielu. Przeciągnęłam się rozkosznie i otworzyłam
oczy. Wciąż znajdowałam się w pokoju Sasuke, ale teraz byłam
spokojna. Nie zamierzałam dać się ponownie wyprowadzić z
równowagi.
-
Odpoczęłaś? - zapytał mnie Uchiha. W odpowiedzi skinęłam głową
i zwróciłam się w jego stronę.
-
Która godzina?
-
Siódma rano. - odparł. Gdy chciałam zapytać jak to możliwe, że
w tak krótkim czasie tak dobrze wypoczęłam, przerwał mi
udzielając odpowiedzi. - Drugiego dnia. - zamarłam. Spałam 24
godziny!?
-
Ale jak to...? - zagryzłam wargi starając się przyswoić to, co mi
właśnie oznajmił.
-
Nie sypiasz dobrze, prawda? - zignorował moje zdziwienie. - Od
kiedy?
-
Domyśl się. - prychnęłam. Przymierzyłam się do wstania. -
Jesteś popieprzony. Ale nie mówię ci nic nowego, nie? - zapytałam
retorycznie.
-
Mam dla ciebie wiadomość. - rzucił wyraźnie z czegoś zadowolony.
Spojrzałam na niego z powątpiewaniem. To pewnie jego kolejna
gierka.
-
Której ja nie chcę usłyszeć. - odparłam. Skierowałam się do
jego szafy i wyjęłam z niej koszulę Sasuke. Następnie weszłam do
łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Nadęty bufon. Myśli, że
jeżeli jest tutaj szefem to może mną rządzić! Przecież jestem
jeńcem! Podeszłam do wanny i puściłam wodę. Szybko umyłam się
i doprowadziłam do ogólnego porządku. Zarzuciłam na siebie
koszulę bruneta i wyszłam z łazienki. - Czas się trochę spocić,
Uchiha.
* * *
Sasuke
robił zaskakujące postępy. Jego wola walki porażała, co znacznie
przyspieszało proces zdrowienia, a mnie nieubłaganie zbliżało do
rychłej śmierci. Od naszej kłótni, a raczej jej braku minęło
trochę czasu. A dokładnie pięć tygodni, trzy dni i osiem godzin.
Właśnie obserwowałam, jak Sasuke stara się przegonić Suigetsu.
Zamknęłam oczy i westchnęłam. Dzień zdecydowanie nie należał
do tych najzimniejszych. Śnieg stopniał już całkowicie, a
nieśmiałe promienie gorącego słońca wychylały się co chwila
zza uporczywych chmur. Wiosna w Konocha zawsze należała do
najpiękniejszych okresów w roku, a mnie tam nie było. W wiosce
zawsze wszystko szybciej zakwitało, co do dnia dzisiejszego
zadziwiało jej mieszkańców. Wyobraziłam sobie malutkie pączki
wyrastające z suchych gałęzi drzew, nieśmiałe przebiśniegi i
żółte krokusy. Niemalże do moich nozdrzy dotarł ich świeży,
czysty zapach. Zatęskniłam za Konoha.
-
Żyj! - usłyszałam żartobliwy okrzyk Suigetsu tuż przy moim uchu.
Nie powiem, żeby ten dźwięk należał do moich najulubieńszych.
-
Zachowuj się. - mruknęłam i poniosłam leniwie prawą powiekę.
Jego mina była niepocieszona.
-
Idealna kopia Sasuke. - jego ton wyrażał czyste ubolewanie nad tym
faktem, ale mnie to nie ruszało. Prychnęłam pod nosem i wstałam
spod drzewa.
-
Koniec na dzisiaj, Uchiha. Nie przeforsuj się. - rzuciłam i
skierowałam się do kryjówki. W drodze do pokoju rozpuściłam
włosy i przeczesałam je palcami. Życie tutaj zaczynało mnie
męczyć. A raczej jego brak. Tęskniłam za pracą, za przyjaciółmi,
no i za własnym domem. Już nie pamiętałam jak to było, gdy
budziłam się we własnym pokoju. Może nie minęło zbyt wiele,
jednak moja zdradliwa wyobraźnia ochoczo poddała się niszczącemu
wpływowi upływającego czasu. Nim weszłam do pokoju zatrzymał
mnie Jūgo.
-
Sasuke chce cię widzieć. - odparł spokojnie.
-
Nawet nie zdążyłam wejść do sypialni, a on już chce mieć mnie
na zawołanie. - warknęłam czym zdziwiłam rudowłosego. - Wybacz.
Przyjdę jak się przebiorę. - odparłam finalnie i zamknęłam za
sobą drzwi. Bufon! Nadęty dupek! Szybko zmieniłam podkoszulek i
spodenki, a w łazience ochlapałam twarz zimną wodą. Musiałam
ochłonąć. Jego władczy styl bycia męczył na dłuższą metę.
Rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam z pokoju starając się
zachować spokój.
-
Wejść. - nawet nie zdążyłam zapukać. Nacisnęłam na klamkę i
naparłam ramieniem na drzwi. W środku panował mrok. Kotary w
oknach były ciasno zasunięte, a gdzieś na stoliku, w kącie pokoju
paliła się wysoka walcowata świeca. Ciekawe. Zamknęłam drzwi i
weszłam głębiej do pomieszczenia. Obejrzałam się wokoło i
natknęłam się na stojącego przy wejściu do łazienki Sasuke.
Stał w samych dresowych spodniach, a z jego włosów spływały
kropelki wody, kusząco tocząc się po wyćwiczonym torsie Uchihy.
Zignorowałam jednak ten widok i utkwiłam spojrzenie w oczach
bruneta.
-
Chciałeś mnie widzieć. - rzuciłam i ze stoickim spokojem
obserwowałam jak odrzuca ręcznik na najbliższy fotel ruszając w
stronę swojej szafy. Nic nie mówił czym mnie denerwował, jednak
starałam się zachować spokój. Po co miałam wywoływać kłótnie?
Zauważyłam jak z dna mebla wyciąga drugą świecę i odpala ją od
drugiej. Postawił ją na stoliku koło fotela i zwrócił się w
moją stronę. Może i mnie wkurzał, ale z radością obserwowałam
jak z gracją porusza się po pokoju wiedząc, że to dzięki mnie.
Pomogłam potężnemu shinobi wrócić do dawnej świetności
naprawiając to, czego inni by się nie tknęli. Przesuwał się w
moją stronę nie wydając żadnego dźwięku. Cisza wokół nas
otaczała mnie kokonem sprawiając, że czułam się odizolowana
nawet od powietrza. Atmosfera znacznie zgęstniała, co mnie
zaniepokoiło, jednak nie poruszyłam się ani o milimetr. Zastygłam
w bezruchu czekając na jego ruch. Mógł mnie pocałować, albo wbić
mi kunai w serce. Moje mięśnie spinały się coraz mocniej, ale nie
mogłam pozwolić sobie na dekoncentrację nie wiedząc, jakie
zamiary ma Sasuke. W pewnej chwili poczułam jak coś śliskiego, ale
ciepłego przesuwa się między moimi nogami, ocierając się o moje
kostki. Sparaliżowana spojrzałam w dół, gdzie ujrzałam średniej
wielkości węża. Zdrętwiała próbowałam pohamować drżenie nóg,
ale strach przed gadem spiętrzał się uniemożliwiając mi
samokontrolę. Gdy podniosłam wzrok stałam twarzą w twarz z
Sasuke. Moje serce wybijało szaleńczy rytm, jakby chciało opuścić
moje ciało i uciec jak najdalej stąd.
-
Nie bój się ich... - szepnął mrocznie Uchiha. Ich... Ich!?
Spanikowana rozejrzałam się po podłodze pomieszczenia. Na całej
jej powierzchni wiły się węzły ich splecionych ciał, a do moich
uszu doszedł piętrzący się syk. W ustach miałam sucho, a wargi
mi spierzchły. Nienawidziłam węży. Gdy rozejrzałam się po
pomieszczeniu mój strach sięgnął apogeum. Ściany, meble i sufit,
wszystko poruszało się od ciał gadów.
-
Co... Co to jest? - wyszeptałam ze ściśniętym gardłem. Sasuke
szybko wysunął dłonie w moją stronę, ale dotknął mojej twarzy
jedynie opuszkami palców.
-
Ciiii. Spokojnie. - zamruczał. Dziwne, ale jego głos podziałał na
mnie uspokajająco. - Nic ci nie zrobią. Nic, chyba że im tak
rozkażę... - dodał obcym tonem, a ja na powrót stałam się
zlękniona i skora do ucieczki. Gdybym tylko jeszcze miała dokąd.
Chciałam coś powiedzieć, ale musnął moje wargi swoimi, a przez
moje ciało przebiegł elektryzujący dreszcz. Przebiegł od skóry
za uszami, przez kark, łopatki, plecy, aż do lędźwi. Wciąż i
wciąż muskał moje usta tak delikatnie i subtelnie, aż doprowadził
mnie na skraj świadomości. Gdy chciałam wysunąć w jego stronę
dłoń, warknął cicho i przyszpilił moje nadgarstki do ściany.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam na skórze przegubów śliskie
łuski węży. Chciałam odwrócić głowę, żeby zbadać zjawisko,
ale Uchiha mi na to nie pozwolił. Uwięziona więc w kajdanach z
żywych, wijących się gadów stałam, bezbronna, całkowicie zdana
na jego łaskę.
-
Czekałem na to tak długo... - szeptał, a ja ledwie łapałam się
ostatnich wypowiadanych przez niego słów. Czułam się opustoszała.
Pożądanie wchłaniało każdą, choćby najmniejszą cząstkę mnie
i zmieniało ją w żywy płomień, który siał we mnie zniszczenie.
- Wreszcie się doczekałem. - mówił dalej, ale ja już nie
kontaktowałam. Syk gadów wzniecał we mnie żądzę spełnienia.
Już nie próbowałam zapanować nad swoim zdradliwym ciałem. Wiłam
się teraz tak samo, jak jego węże. Podobnie oddana i podobnie
zniewolona. Ześlizgnął się palącymi wargami po linii mojej
żuchwy na szyję, skąd rozpoczął mozolną wędrówkę aż po
zagłębienie między moimi piersiami. Uginałam się pod każdym
dotykiem jego ust, a gdy odrywał się od mojej skóry wyginałam się
w jego stronę, łaknąc go całą sobą.
W
pewnej chwili węże zniknęły. Wyzwolona spod ich więzi
odepchnęłam się od ściany i wpadłam wprost w otwarte ramiona
Sasuke. Zamknął mnie w żelaznym uścisku. Dłonie odważnie sunęły
po moich plecach, a jedno kolano wsunęło się między moje uda.
Westchnęłam, gdy otarł się o moje łono. Kiedy ruszyliśmy w
stronę łóżka węże, które wiły się na podłodze, umknęły
spod naszych nóg, torując nam czyste przejście. Sasuke popchnął
mnie na materac, a sam stanął przy ramie mebla. Widziałam, jak
obserwuje mnie spod na wpół przymkniętych powiek. Od samego jego
palącego spojrzenia moje ciało zajmowało się ogniem. W pewnej
chwili ruszył wolno w moją stronę. Ze zmysłowym uśmiechem na
wargach wczołgał się na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Mój
wzrok wręcz błagał go, żeby mnie dotknął, ale jego dłonie
złapały za koszulkę i, nie dotykając mojej wrażliwej skóry,
zerwały ze mnie zbędny materiał. Jęknęłam i poruszyłam się
niespokojnie, ale słysząc syk węża znajdującego się gdzieś
niebezpiecznie blisko, zamarłam. Błądząc gdzieś między jawą, a
snem nie zauważyłam, gdy leżałam pod nim całkowicie naga. Nagle
Sasuke zszedł ze mnie i odsunął się maksymalnie za siebie, a ja,
nie potrafiąc ukryć zawodu, westchnęłam tęsknie. Byłam mokra i
gotowa, uległa i poddana, tęskna i pełna pożądania, ale on nie
działał. Zamiast jego dłoni na swoim ciele poczułam chłodne
łuski węża. Ten jednak był inny, niż te wijące się po całym
pokoju. Był większy, silniejszy i zdecydowanie bardziej
niebezpieczny od pozostałych. Jego skóra nie była całkowicie
gładka. Gdy przesunął się po moich kostkach poczułam delikatne
tarcie. Zajęczałam, a wąż zasyczał. Gdy ugięłam nogi w
kolanach, on oplótł się wokół moich łydek i powoli, mozolnie
sunął w górę. Teraz westchnięcia rozkoszy wydobywały się z
mojego gardła niekontrolowanymi seriami. Przyjemne drapanie nie
dawało jednak ulgi. Pragnęłam dotyku Sasuke, a ten gad jedynie
wzniecał we mnie pożądanie. Zacisnęłam mocno powieki, gdy
poczułam go na swoich udach, ale momentalnie je rozwarłam, wraz z
krzykiem wydobywającym się z mojego wnętrza, gdy szorstkie łuski
gada przesunęły się po mojej wrażliwej kobiecości. Niemalże
rozsypałam się pod tym doznaniem. Wtedy wąż zniknął, a jego
miejsce zajęły upragnione dłonie Sasuke.
Uchiha
wsunął się pewnie między moje nogi, składając delikatne
pocałunki wokół mojego pępka. Całe moje ciało pokryte było
kropelkami potu, skóra wręcz parzyła, a każda komórka w moim
organizmie drżała od napięcia. Jego dłonie były chodne, co
drażniło mnie, wywołując kolejne fale spięć mięśni.
-
Proszę... - wyrwało mi się, a na ustach bruneta zagościł
niebezpieczny półuśmiech.
-
O co prosisz? - szeptał wprost do mojego ucha, drażniąc mnie swoim
oddechem.
-
Proszę... Błagam... - korzyłam się przed nim, a przemawiające
przeze mnie pożądanie falowało.
-
O co błagasz? - powtórzył. Mruczałam, wzdychałam i jęczałam,
ale nie potrafiłam dokładnie sprecyzować czego chciałam. Moje
myśli wyparowały gdzieś w eter, więc moje ciało musiało
wystarczyć. Wysunęłam instynktownie biodra w jego stronę, a
Sasuke zaśmiał się. Dłonie znów miałam uwięzione przez
wijących się strażników Uchihy, ale teraz to już nie przerażało,
ale podniecało. Już się ich nie bałam. Teraz były częścią
mężczyzny, który rozpalił mnie jak jeszcze żaden inny.
Wszystko
potoczyło się tak nagle. Węże z moich przegubów i całej reszty
pokoju zniknęły, świece pogasły, a Sasuke zniknął. Podniosłam
się na drżących przedramionach i rozejrzałam się nieprzytomnie
po sypialni. Uchiha stał przy oknie i obserwował mnie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z przerażeniem stwierdziłam, że
wciąż jestem ubrana, ale całe moje ciało pokryte jest kropelkami
potu. Każdy mięsień wciąż palił się pożądaniem, a ból od
uwięzionej we mnie rozkoszy stawał się nie do zniesienia.
Sfrustrowana usiadłam na materacu i spięłam się do granic
możliwości, żeby poczuć chociaż cień ulgi.
-
Co to było!? - krzyknęłam wściekła. Dotarło do mnie, że
podobnie jak moją śmierć, sfingował także i to. - Co to, do
jasnej cholery, było!? - znowu krzyknęłam. Złość pozwalała mi
wyładować napięcie w moim ciele, ale pożądanie wciąż we mnie
było i nic nie mogłam na nie poradzić. A on stał sobie spokojnie
i wpatrywał się we mnie, jakbym była ciekawym eksperymentem
naukowym.
-
Myślałem, że jesteś gotowa umrzeć. Pozwoliłaś mi w to nawet
uwierzyć. Ale teraz już nie jestem tego taki pewien. - odparł
znienacka. Zamilkłam. - Pozwalasz na własną śmierć, a zaraz
potem oddajesz mi się z takim zapamiętaniem. Każdy twój ruch
mówił 'kocham cię, nie zostawiaj mnie'. - dodał zamyślony.
Zacisnęłam szczęki i odwróciłam od niego swój zbolały wzrok.
Sasuke, miłość zabija. Ale co mam poradzić, że pragnę cię
ponad wszystko? Upokorzona i wygłodniała wstałam z łóżka i
wyszłam z pokoju, zostawiając go za sobą.
Czy
taki był mój los? Wiecznie cierpieć? Jeżeli tak, to śmierć nie
była tchórzostwem. Była długo wyczekiwanym wyzwoleniem. Ulgą,
która miała być jedyną łaską w moim życiu. Krzyk wypełnił
moje piersi, ale nie pozwoliłam mu wydostać się na zewnątrz.
Wpadłam do sypialni i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się
na łóżko i po prostu się rozpłakałam. Płakałam w poduszkę
jak małe dziecko. Nie przejmowałam się cieknącym nosem,
zapuchniętą twarzą i przekrwionymi oczami. Łkałam jak jeszcze
nigdy dotąd. Aż zasnęłam.
Obudziło
mnie coś niepokojącego. Nie potrafiłam zdefiniować co, ale
uczucie, że nie jestem sama było tak silne, aż wyrwało mnie z
niespokojnego snu. Rozwarłam powieki i pierwsze, z czym się
spotkałam, to spojrzenie Sasuke. Leżał koło mnie w ubraniu i
przyglądał się mojej twarzy z, jak zwykle, nieodgadnioną mimiką.
-
Wyjdź stąd. - szepnęłam, bo bolące od krzyku w poduszkę struny
głosowe nie pozwoliły mi na głośniejszy ton. - Nie chcę cię
oglądać. - dodałam i zamknęłam powieki. Gówno mnie obchodziło
po co tutaj był. Może to kolejna iluzja? Może znowu postanowił
zabawić się moim kosztem, by potem rozpowiadać jak żałosna
jestem? Jedno wiedziałam na pewno. Nie będę więcej przy nim
płakała. Już o nic go nie będę błagać, a jeżeli nie spełni
mojej poprzedniej prośby i mnie nie uśmierci, to sama to zrobię. W
najbardziej bolesny i mozolny ze sposobów, żebym wiedziała, kto
jest przyczyną rozbicia mojego serca.
-
Nie kłamałem mówiąc, że czekałem na to bardzo długo. - wciąż
tu był. Moja irytacja sięgnęła zenitu, ale silniejszym uczuciem
od tego był smutek. Otworzyłam oczy i ponownie spojrzałam na
niego. Przysunął się bliżej i złożył na moich wargach
delikatny pocałunek. - Masz takie miękkie i ciepłe wargi, gdy
płaczesz. - rzucił cicho i ponownie się w nich zatopił. Klęłam
na siebie w myślach, gdy oddałam słodką pieszczotę, ale nie nie
umiałam na to poradzić. Pożądanie sprzed kilku godzin wcale nie
zniknęło. Po prostu schowało się pod warstwami frustracji i
złości, a teraz eksplodowało z nową siłą.
Po
chwili poczułam ciężar jego ciała na swoim. Był tak przyjemny i
kojący, nawet jeżeli był tylko na chwilę. Ciepło, które od
niego biło było uzależniające, a ja byłam już skazana na ten
nałóg.
-
Jeżeli to kolejna twoja iluzja to przestań. - szepnęłam i cała
zdrętwiałam. Sasuke przygryzł płatek mojego ucha, a po chwili
musnął mój policzek nosem.
-
Czy to jest iluzja? - zapytał. Dosłownie w kilku sekundach pozbył
się dolnej części naszych ubrań i wszedł we mnie gwałtownie.
Krzyknęłam, zdzierając swoje struny głosowe do reszty. Objęłam
go nogami w pasie, a moje ręce zakleszczyły jego szyję. Zaczęłam
sapać i jęczeć wprost do jego ucha, co jakiś czas przygryzając
je lekko. Nie miałam czasu na odczuwanie satysfakcji z jego
spełnienia, bo sama czekałam na nie od bardzo długiego czasu.
Opadłam zmęczona na materac. Wyzuta już całkowicie z siły
czekałam na jego kolejny ruch. Sasuke jednak nie był nasycony.
Uklęknął na łóżku, a mnie podniósł i posadził na swoich
kolanach.
-
Obejmij mnie nogami. - zażądał głosem ociekającym podnieceniem.
Wykonałam jego polecenie bez szemrania. Uniósł mnie delikatnie i
wpił się brutalnie w moje usta. Gdy rozwarłam wargi zapraszając
go do środka, wtargnął przez moje zęby językiem, w tym samym
czasie opuszczając mnie na swoją erekcję. Potężna fala doznań
przepłynęła przeze mnie sztormem. Jęknęłam w jego wargi
przyjmując go znowu w swoje gorące, nienasycone wnętrze, wprost w
otchłań spełnienia.
Ocknęłam
się czując słodki ból i zmęczenie. Nie otworzyłam jednak oczu
pozwalając sobie tym samym na tkwienie w tej cukierkowej, błogiej
bańce. Jeżeli to był sen, to bardzo stymulujący, a jeśli jednak
nie, to bałam się wrócić do bolesnej rzeczywistości, w której
Sasuke nie było ze mną w łóżku.
-
Chrapiesz. - usłyszałam tuż przy uchu. Podskoczyłam wystraszona.
Spojrzałam w oczy Uchihy. Został! Był ze mną cały czas. Słodki
Jashinie!
-
Nie prawda. - zaoponowałam. Zaśmiał się cicho.
-
Wiem. - odparł. - Uwielbiam cię drażnić. - zaparło mi dech w
piersiach. Opadłam na materac i zakopałam się w kołdrze. Mogłam
przysiąc, że na moich policzkach wykwitł dorodny rumieniec, a nie
chciałam, żeby wiedział, jak na mnie działała jego obecność.
-
Nie ukryjesz tych rumieńców. - dobra, teraz mnie przerażał.
-
Skąd wiesz? - zapytałam zduszonym głosem.
-
Jesteś przewidywalną kobietą, Haruno. - rzucił i zdarł ze mnie
kołdrę. - Choć już nie tak bardzo, jak kiedy myślałem o tym
ostatnim razem. - przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę i
doszłam do wniosku, że chciał mi o czymś powiedzieć. Miał dla
mnie jakąś wiadomość, ale ja i moja duma nie chciały wtedy o tym
słyszeć. Teraz bardzo chętnie posłuchają.
-
Miałeś mi coś do powiedzenia. - zaczęłam, a uśmiech na jego
twarzy zamarł. Usadowił się wygodniej i spojrzał z kpiną w moje
oczy.
-
Owszem, ale wątpię, żebyś nada była taka radosna, gdy o tym
usłyszysz. - odparł. Wstał i zaczął się ubierać, a ja
obserwowałam jego nagie ciało i grę mięśni pod jego skórą.
Wyszedł, a ja zastanowiłam się, o co mogło mu chodzić. Poszłam
w jego śladu i także się ubrałam. Po chwili Sasuke wrócił, a w
rękach trzymał średniej wielkości pudełko.
-
Co to? - zapytałam, ścieląc łóżko, na którym potem usiadłam.
Na twarzy Uchihy zawitał złowrogi uśmiech. Tak odmienny od tego,
którym obdarzył mnie jeszcze kilka minut temu. Nie lubiłam go
takim, jakim był teraz. Postawił karton na stoliku, a sam zasiadł
w fotelu. Wskazał dłonią na pakunek i skinął na mnie
zachęcająco. Wstałam i powoli ruszyłam w jego stronę mając złe
przeczucia. Drżącymi rękami otworzyłam pudełko i zamarłam.
-
Tonton?- szepnęłam z niedowierzaniem na widok martwej świnki
Shizune. Wysunęłam niepewnie rękę w jej stronę, ale szybko ją
cofnęłam, gdy zauważyłam dwa kosmyki włosów spięte różową
wstążką. Jeden był koloru czarnego, a drugi blond. Wyczułam w
nich resztkę znajomej chakry. Chakry Shizune i Tsunade. - Nie...
Nie. Nie! - krzyknęłam i zrzuciłam karton na ziemię. To nie mogła
być prawda! Zabił je! Zabił i przyniósł mi dowód, ale po co?
Żeby mnie załamać!? Cóż, udało mu się! Spojrzałam na niego z
nienawiścią. Każda cząstka mojego ciała zionęła niechęcią i
pragnieniem zemsty.
-
Jak mogłeś! Ty potworze! Nienawidzę cię! - krzyczałam, ledwie
powstrzymując się od rzucenia się na niego z pięściami.
-
Powtórz! - warknął i wstał z fotela. - Powtórz to! - ryknął.
Zlękniona cofnęłam się o krok, ale gniew dodał mi odwagi.
-
Nienawidzę cię, Sasuke Uchiha! - odparowałam i uderzyłam go w
twarz. Poczułam się upokorzona i sponiewierana. Kiedy spojrzałam
na niego, drań się uśmiechał. Perfidny dupek!
-
To dobrze, Sakuro. - powiedział dziwnie melancholijnie. Wytrącił
mnie tym z równowagi. Dobrze!? Chciał tego?
-
Nie rozumiem! - krzyknęłam sfrustrowana. Jego uśmiech stał się
smutny. Dawna Sakura ukorzyłaby się przed nim pragnąc jego
szczęścia, nowa Sakura nie ugięła się.
-
Nienawidzisz mnie? - zapytał. Skinęłam głową, a moje wargi
ułożyły się w twierdzącą odpowiedź. Zacisnęłam pięści. -
Czyż miłość nie zabija, Sakuro? - zwrócił się do mnie
spokojnie.
-
Tak, Sasuke. Miłość zabija. A ty jesteś moją miłością, więc
musisz mnie zabić. Czego nie zrozumiałeś, gdy to mówiłam? -
zdenerwowana zaczęłam krążyć po pokoju.
-
Wszystko zrozumiałem. - odparł, a ja zamarłam. O, nie! - Właśnie
do ciebie wszystko dotarło, prawda? - o Jashinie! - Skoro teraz mnie
nienawidzisz, to nie mogę spełnić twojej prośby. Już nie jestem
twoją miłością. Teraz jestem twoją nienawiścią. - chciał tego
od początku, a ja, głupia, nie zorientowałam się co knuł. -
Skoro to miłość zabija, to możesz czuć się bezpieczna. - w
moich oczach pojawiły się gorące łzy.
-
Dlaczego! Dlaczego, Sasuke!? - zawołałam głosem pełnym
desperacji. Patrzył na mnie z powagą.
-
Kiedyś walczyłem nienawiścią dla zemsty. - zaczął smętnie. Co
chce mi powiedzieć? - Teraz walczę nienawiścią, ale dla miłości,
Saki.
Serioooo? Kurcze nie moge! Powinnam teraz zakuwac, nie czytac! Skutecznie mnie odciagasz:-P piszee to w zlosci jeszcze przed czytaniem, wiec spodziewaj sie jeszcze jednego komentarza propo tresci:-P (oczywiscie wcale sie nie zloszcze, ale musze poudawac, ze Kocham Cb i to opowiadanie mniej niz jezyk polski;-)) Hayley
OdpowiedzUsuńJasne, nauka przede wszystkim xD Taa, chyba sama nie wierzę, że to napisałam. Gdybym wiedziała, że swoimi opowiadaniami sprowadzam wielu ludzi na złą drogę, to wcale nie zaczynałabym pisać. :)
UsuńOj tam spokojnie, nic sie nie martw, nie po to zagladalam na Twojego bloga dzisiaj zeby nic nie znalezc, sama sie odciagalam od tego:-D ale teraz jestem zaspokojona, powinno pojsc latwiej:-D wieeec od poczatku.. Bylam pewna, ze ulegnie i zostanie uu niego, wiec szok, no i podwojny gdy znalazla sie w jego lozku ((biedny, pewnie Jugo), dziwie sie, ze nie krzyknela ale to pewnie, dlatego ze Sasuke mial zamnkniete oczy;-) po drugie po pierwszej wizji myslalam, ze on naprawde jest taki zly, a po drugiej to na miejscu Saki rzucilabym sie na niego.. I te weze... Brrrrrr.. Najgorsze stworzenie na swiecie chyba... No poza pajakami moze.. Tymi wlochatymi i duzymi, bo od tych malutkich sa jednak gorsze.. po trzecie moja definicja sie sprawdzila! I Sasuke ugial sie wczesniej niz myslalam.. Przyznal sie z taka latwosci.. No i w koncu opowiadanie, w ktorym para po klotni rozmawia po paru godzinach, a nie po 2 msc, co jest plusem, bo kazdy z nas chyba wie, ze mieszkajac w jednym domu i przy nieugietym charakterze Sasuke nie da sie po prostu porzucic tematu... No i na koncu uzyl zdrobnienia mowiac do Saki, wiec kolejny plus, chociaz zapozyczony od Suigetsu;-) podziwiam Cie za stworzenie takiego arcydziela w przeciagu... Ilu? Kilku dni zaledwie.. Weeeeny kochana, odciagaj mnie jak najczesciej, czytanie to czesc jezyka polskiego w koncu:-D a i jeszcze jedno! Jugo ma te funkcje i tekst w kontrakcie:-D? "Sasuke chce Cie widzieć"".. O i drugie tekst "Rumiencow nie ukryjesz" tez genialny:-D ogolnie co mam mowic? Wszystko genialne:-P
UsuńAha.. Poprzedni komentarz to oczywiscie Hayley, ktora zapomniala dodac, ze piszesz boskie dialogi, a dlugosc rozdzialu rowniez jest powalajaca :-D
UsuńDziękuję za komentarz. A co do tych tekstów: tak, czasami, ale bardzo rzadko, miewam przebłyski geniuszu :P A Suigetsu w kontrakcie ma jedynie wpisane jedzenie i dogodności :) Nawet się nie zastanawiałam, kto miałby przynieść Sakurę do sypialni Sasuke, ale kiedy się tak nad tym zastanowię, to owszem, byłby to właśnie Jugo :) No, nic. Nie odrywam już od nauki, ale wena trzyma się mnie kurczowo, więc możliwe, że jutro pojawi się kolejna. No i jak zobaczysz sobie na linki moich pozostałych blogów, to zobaczysz, że dodałam kolejny. Na mim przeczytasz o postępach w rozdziałach, partówkach i co aktualnie mam w przygotowaniu :) Buziaki i dziękuję za komentarze :*
UsuńJutro to ja mam tyle roboty, ze nocke zarwe zeby przeczytac:-P ale co tam to najlepsza nagroda po ciezkim dniu - przeczytac cos naprawde dobrego:-D hayley
UsuńO nieeeee.. 4 czesc bd definitywnie ostatnią :-(:-(:'(:-(? Hayley
UsuńOwszem, ale spokojnie. Mam kilka nowych pomysłów :) Nie mogę tego przedobrzyć, a uwielbiam kończyć w szczytowych momentach :*
UsuńWchodze sobie do Ciebie.. Po ciezkim dniu.. Przed snem... A tu... P U S T K A... :-( i nie ma usmiechu na dobranoc :-(:-(:-(:'( hayley
UsuńWybacz. Postaram się wstawić kolejną część po weekendzie. Właśnie dostałam pracę i zapisano mnie na same nocne zmiany, czyli od 22 do 6 rano. Poza tym akurat w ten weekend mam szkołę i dlatego dopadł mnie mały zastój. :) mam nadzieję, że winy zostały mi odpuszczone :)
UsuńW takiej sytuacji, nie mam wyjscia. Wybaczam ;-);-) nie wiem jak to wytrzymasz, ale powodzenia ;-) hayley
UsuńNo cóż, mój wos też odszedł w niepamięć jak przeczytałam, że kolejna część już jest :D
OdpowiedzUsuńPoza tym, że bardzo mi się podobało to Sasuke nadal w moich oczach pozostanie idiotą! Jak ona ma z nim normalnie żyć skoro je zabił? Drogi Panie, ja nie wytrzymam. Chociaż to "Saki" na końcu.. o matko, rozpłynęłam się :3 Jest we mnie teraz tyle sprzeczności, że sobie nawet nie wyobrażasz. I się cieszę, i mi smutno, i nie rozumiem... ale chyba mogę to uznawać za szczęśliwy koniec.
Baaardzo się cieszę, że udało Ci się to tak szybko napisać *.* Nie spodziewałam się, a tu takie pozytywne zaskoczenie :D
Nic nic, nie rozpisuję się - lecę pisać ściągi itp. Pozdrawiam i czekam na kolejne jednopartówki ! :***
Tobie też składam pokłony za to, że jeszcze mnie odwiedzasz. Co do Twojego umysłu pełnego sprzeczności: wiem, ja również miewam takie momenty, więc doskonale Cię rozumiem. Staram się, aby każdy rozdział, jednoczęściowe opowiadanie, cokolwiek, co wyjdzie z mojej głowy przez dłonie na papier, było dobre i sprawiało Wam radość :) Liczę się ze zdaniem każdego. Lubię konstruktywną krytykę, ale też bezcelowe rozpływanie się (no, wiesz. Każdy lubi, gdy jego ego choć trochę polać miodem ^^) Wracaj do nauki, a ja postaram się wynagrodzić to Wam (Tobie i Hayley) w postaci kolejnej części :)
UsuńMyślałam, że będzie tylko 3 a tu proszę.. czekam, czekam, czekam :D
UsuńRomantyczko, jesteś mistrzynią! Niekwestionowaną! Kocham Twoje opowiadani i potrafisz mnie wzruszyć czy rozbawić jak mało kto. Czekam, czekam na ciąg dalszy z utęsknieniem!
OdpowiedzUsuńKochana Ame. A co do bloga. Nie wiem, jak mnie znalazłaś, ale świat wydaje się teraz taki mały, jakby miał zmieścić się w kropli deszczu :) Czemu nie piszesz? Czemu nie dajesz światu małej cząstki siebie, aby mogła ona wrócić w postaci wielkiego szczęścia? Dziękuję, że jesteś obecna na moim blogu. Czuję się zaszczycona, że jeszcze ktoś nowy czytuje te popaprane wymysły chorej psychicznie, totalnie niespełnionej, wciąż dziecinnej i niedojrzałej romantyczki. Wielkie Dziękuję :*
UsuńRozdział przecudowny już nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńYuki-pink
Łał...
OdpowiedzUsuńGdybym miała więcej czasu napisałabym Ci komentarz tak długi, jak ta cześć jednopartówki, ale niestety nie będzie mi to dane.
Chociaż z drugiej strony. Co ja bym miała pisać przez te kilka stron? Od takiej ilości komplementów przewróciłoby Ci się jeszcze w głowie i miałabym świadomość, że to ja Cię zepsułam. Jeszcze dręczyłoby mnie poczucie winy...
Ta część była genialna, oj genialna. Szczerze myślałam, że pójdziesz dalej drogą wytyczoną przez tą drugą część, która nie była już tak ciekawa. Na szczęście tego nie zrobiłaś.
Wykazałaś się jak zwykle ogromną wyobraźnią i niesamowitym wyczuciem. Doskonale wiesz, kiedy jedynie delikatnie musnąć czytelnika słowem, a kiedy cisnąć nim ze wściekłością. To jest piękne. To czyni, że dla mnie i dla wielu innych jesteś wielką autorką. Co prawda autorką amatorką, ale dąż do tego, by to przerodziło się w coś trwalszego. Wtedy nie tylko ograniczone grono czytelników SasuSaku będzie miało szansę Cię czytać. Szczerze Ci tego życzę, bo masz talent.
Będę wypatrywać kolejnej części tej jednopartówki jak i kolejnych twoich rozdziałów. Musze jeszcze zajrzeć na twojego nowego bloga. ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ikula
PS. Przepraszam, jeśli moja wypowiedź była nie składna lub nielogiczna. To dlatego, ze mnie poruszyłaś, a po części dla tego, że jestem niebotycznie zmęczona.
O rzesz... huhuhu... Matko jedyna, brak mi słów. Ta jednopartówka jest, no poprostu O MATKO! Nie umiem wyrazić się lepiej. Inaczej mówiąc w skali od 1 do 100 daję tej partówce 100. A nawet ponad! Ciekawa co będzie w następnej części, bo normalnie nie umiem wytrzymać z napięcia *w* ..' Nie mam słów, a brak słownika z wyrazami bliskoznacznymi niestety mi gdzieś zaginął xD.
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną notkę *w*
I miło by było, gdyby było trochę więcej Hentai @.@ (ale w sumie o co ja proszę, to przecież od cb zależy, a nie od mojej prośby xD" ).
Pozdrawiam :3
Hej:-) ja nie poganiam ani nic z tych rzeczy, chcialabym tylko wiedzieć kiedy cos sie pojawi;-) hayley
OdpowiedzUsuńtak:-D mam ochote Cie zabic:-D hayley:-P
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że nie zostawisz tego bez odzewu, Kochana. :)
UsuńNie moglabym! :-D
UsuńKiedy ostatnia część?
OdpowiedzUsuń:'(:'(:'( hayley
OdpowiedzUsuńJak poczekasz do ok. 22:30 to gwarantuję, że przeczytasz ostatnią część jednopartówki. :D Cierpliwości :*
UsuńJestem!:-D
UsuńJeszcze chwila, no. Nie nadążam... Poczekaj. Dzisiaj na pewno będzie :)
UsuńHaha:-D
Usuń58 yrs old Help Desk Operator Danielle Burnett, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "Resident, The" and Lockpicking. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Jaguar C-Type. przeczytaj ten artykul
OdpowiedzUsuń