sobota, 15 czerwca 2013

Prawdziwa tożsamość [2]



                Deszcz tłukł się w okna pokoju pewnego czarnowłosego chłopca. Siedział on teraz na dywanie i wpatrywał się w spływające po szybach krople. Oczka miał poważne, a usta wygięte w podkówkę, co wyrażało jego niezadowolenie. Znowu rodzice rozmawiali z Itachim na poważne tematy, a jego odesłali do pokoju. Nie lubił, gdy odsuwali go na bok w czasie, który powinni spędzić razem, czyli mama, tata, Itachi i on, Sasuke. Westchnął i wytężył słuch, starając się wyłapać cokolwiek z tego, co mówili. Wiedział jednak doskonale, że rozmawiają cicho i uważają, by ani jedno słowo nie wyciekło z gabinetu taty. Zrezygnowany wstał z podłogi i przeniósł się na parapet, skąd miał doskonały widok na ulicę, którą spacerowała ona. Lubił patrzeć na dziewczynkę, która najczęściej bawiła się samotnie. Udawała ninja, z czego nieraz śmiał się do rozpuku. Jej różowe włosy tańczyły wtedy w każdą stronę, a zielone oczy świeciły takim niepowtarzalnym blaskiem. Nieraz chciał do niej dołączyć, ale bał się spytać o pozwolenie. 

                Od rana do wieczora przygotowywano go do bycia wybitnym shinobi. Uczono go nazw broni, ich zastosowań oraz posługiwania się nimi. A odkąd przejawił zdolności chakry ojciec wyjaśniał mu działania poszczególnych technik, aby potem w Akademii mógł być najlepszy ze wszystkich. Jedynie Itachi czasami bawił się z nim, dając mu tym samym trochę dzieciństwa, jednak wszystko odbywało się w tajemnicy. Tak, aby tata się nie dowiedział, bo inaczej byłby zły. Dlatego uwielbiał patrzeć na dziewczynkę o różowych włosach, bo ona wydawała się być wolna. Czasami przypominała mu listek, który zerwał się z drzewa i frunął nie wiadomo dokąd. Albo płatek wiśni. Taki lekki i delikatny. Wiele razy marzył, że bawią się razem, ganiają po lasach Konohy, grają w różne gry, obserwują nocne niebo i próbują policzyć gwiazdy. Ona wydawała się być uosobieniem wszystkiego, czego mu brakowało. 

                Nie interesowało go, że jego rodzina jest zamożna. Że zawsze miał to, czego chciał. Jeżeli oczywiście ograniczało się to do dóbr materialnych. Nie cieszył się z kolejnej drewnianej katany, ani z nowego wachlarza. Nie ciekawiły go coraz to nowsze książki, bo nie miał nikogo, z kim mógłby się podzielić wiedzą, jaką dzięki nim zdobył. Czasami wydawało mu się, że jest najbardziej samotnym chłopcem na Ziemi. I nie podobało mu się to. Złapał za leżący obok niego koc i przykrył się nim. Oparł się czołem o zimną szybę i zamknął oczy. W wyobraźni był kimkolwiek chciał i bawił się z kim miał ochotę. Żałował jedynie, że w rzeczywistości tak nie mogło być.
- Sasuke – usłyszał swoją mamę, gdy wchodziła do jego pokoju. Otworzył leniwie jedno oko sprawdzając, czy przyszła sama. – Zmarzniesz – powiedziała i podeszła do niego. Złapała go za nos, czego strasznie nie cierpiał, toteż natychmiast wykręcił się z jej uścisku.
- Mamo, nie lubię tego – zajęczał niezadowolony. Mikoto uśmiechnęła się zadziornie.
- Wiem, dlatego ja kocham tak robić – drażniła się z nim. Sasuke spojrzał na roześmianą twarz mamy i również się uśmiechnął. Szybko jednak posmutniał i spojrzał tęsknie na rozpogadzające się za oknem niebo.
- Chciałbym – zaczął, ale poczuł, jak ściska go w gardle ze smutku. – Chciałbym pobawić się z innymi. Tam, na zewnątrz – wskazał rączką ulicę. Pani Uchiha westchnęła cicho.
- Wiem, skarbie – powiedziała czule. Czarnowłosy chłopiec obrócił się w jej stronę, a gdy kobieta rozwarła ramiona, wpadł w nie chętnie i wtulił się w jej ciało. Ona go rozumiała, ale nie mogła nic zrobić. Jej mąż był dobrym człowiekiem, ale miał swoje zasady, których nie sposób było nie przestrzegać. Kochał ich z całego serca, ale posiadał trudność w okazywaniu uczuć, dlatego czasami Sasuke miał wrażenie, że ojciec wcale go nie kocha.
- Mamo – zaczął, ale nie wiedział, czy może o to spytać.
- Tak, kochanie? – oparła brodę o głowę Sasuke i wsłuchała się w to, o co chciał zapytać ją syn.
- Na podwórku jest taka dziewczynka – próbował nie zdradzić, jak bardzo interesuje go odpowiedź, którą chce uzyskać. – Ma różowe włosy i zielone oczy – dodał. Mikoto zaśmiała się cicho.
- Tak, znam ją. I co? – drążyła, ale doskonale wiedziała, że Sasuke chciał znać jej imię.
- No, przecież wiesz – mruknął zawstydzony. – Jak się nazywa?
- Sakura Haruno i ma dokładnie tyle lat co ty. – odparła. – A czemu pytasz? – zainteresowała się fascynacją syna. Sama bardzo lubiła państwo Haruno. Kiedyś przyjaźnili się wszyscy, w szóstkę. Oni, Rin i Hotaru oraz Kushina wraz z Minato. Ich wspólnym marzeniem była przyjaźń ich małych pociech. Wszystko jednak zniweczyła śmierć państwa Uzumaki, która, nie wiadomo dlaczego, spowodowała, że oddalili się od siebie i stali się sobie niemalże obcy.
- Bo chciałbym się kiedyś z nią pobawić – odparł już bez skrępowania. – Ona jest jak płatek wiśni. Taka lekka i delikatna – podzielił się z mamą swoimi przemyśleniami.
- Masz rację – przyznała Mikoto, szczerze zdziwiona podejściem Sasuke. – Tata bardzo lubi państwo Haruno. Może zgodzi się, żeby do nas przyszli w odwiedziny – zasugerowała kobieta. Sasuke pisnął radośnie.
- Naprawdę? Mamo, to kiedy przyjdą? Jutro? – pani Uchiha zaśmiała się w głos.
- Najpierw musimy zapytać tatę, co on na to – odparła. To momentalnie ostudziło zapał chłopca.
- Czyli pewnie się nie zgodzi – posmutniał. – Nie pytaj. Wolę nie wiedzieć – dodał i skulił się. 

                Czasami Mikoto przeklinała w duchu głupotę Fugaku. Serce jej krwawiło, gdy patrzyła na sposępniałego Sasuke, który z każdym kolejnym dniem izolował się coraz bardziej. Itachi wydawał się być osobnym indywiduum. On przystosował się do zaistniałych warunków i funkcjonował. Wdał się w nią samą. Zaś Sasuke źle znosił jakiekolwiek reguły. Przejawiał zdolności przywódcze, nienawidził, gdy cokolwiek się mu wypominało. Dlatego tak trudno było mu poddać się jurysdykcji ojcowskiej władzy, której z uporem maniaka przeciwstawiał się na każdym kroku. Nie wykonywał poleceń ojca do końca, specjalnie przekręcał jego słowa, wypierał wszystko, co Fugaku próbował mu wpoić. Czyli, innymi słowy, był kropka w kropkę jak jego ojciec. Pogłaskała Sasuke po głowie i zaczęła nucić jego ulubioną kołysankę. 

                Dzisiaj wyszedł z mamą na zakupy. Mógł przyglądać się innym dzieciom z bliska. Prawie czuł, jak gdyby bawił się z nimi. W jednej ręce niósł siatkę z pomarańczami, a drugą trzymał dłoń mamy. Idąc drogą rozglądał się ciekawie na wszystkie strony, uważnie notując w myślach każdy szczegół otoczenie. Brzęczenie muchy, zapach kwiatów, mijane kamienie, kilka kałuż i żuczka niosącego kawałek liścia. Wszystko to fascynowało go niesamowicie, ale gdzieś w zakątku swojego umysłu czekał. Czekał, aż na horyzoncie pojawi się Sakura. Tak bardzo chciał się z nią spotkać, pobawić. Czuł, że ona jest w stanie zmienić jego życie. Chciał móc nazwać ją swoją przyjaciółką.
- Sasuke, możesz tu poczekać? – zapytała w pewnej chwili jego mama. Chłopiec z trudem oderwał swoje myśli od różowowłosej dziewczynki i spojrzał na mamę.
- Tak, poczekam – odpowiedział. Mikoto uśmiechnęła się do niego ciepło i odeszła kawałek, do pobliskiego targu, a Sasuke usiał na wolnej ławce i zapatrzył się w niebo. W pewnym momencie usłyszał dziki pisk, a spomiędzy drzew wybiegła dziewczynka, na której skupiały się dzisiaj jego wszystkie myśli. We włosach miała połamane gałązki i trochę liści, a na policzkach jaśniały różowe rumieńce. Jednak co najbardziej utkwiło w jego pamięci to jej błyszczące, zielone oczy, które zdawały się jego nie widzieć. Zauważył, że włosy miała spięte czerwoną chustką, ale on wolał, jak nosiła je rozpuszczone. Sakura była czymś wystraszona. Widocznie zdenerwowana biegła przed siebie na złamanie karku, a Sasuke patrząc na nią czuł pod skórą, że coś się jej stanie. Tak, jak myślał. Tuż przy ławce, na której siedział, dziewczynka potknęła się i upadła, zdzierając kolano. Przestraszona spojrzała na zranienie, ale nie rozpłakała się. W jej oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliła im płynąć. Pociągnęła nosem i podniosła wzrok na siedzącego na ławce chłopca. Sasuke zszedł z zajmowanego miejsca i ukląkł obok dziewczynki.
- Nic ci się nie stało? – zapytał i wyjął z kieszeni materiałową chusteczkę. Podał ją Sakurze, której oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Nie – odparła cicho, nieśmiało odwracając wzrok. Siedzieli tak na ziemi, milcząc. Sasuke napawał się chwilą spędzoną z różowowłosą dziewczynką. Był szczęśliwy, że mógł się z nią spotkać. Była jak porcelanowa laleczka, którą najchętniej zamknąłby w szklanej gablotce tak, aby była przeznaczona tylko dla jego oczu. Ale wiedział, że byłoby to samolubne.
- Sasuke – usłyszał głos mamy. Nie oderwał jednak spojrzenia od buzi Sakury.
- Do zobaczenia – powiedział i wstał z ziemi. Podał mamie rękę i odszedł w stronę swojego domu, co chwila oglądając się za zielonooką.
- Dziękuję – zawołała za nim, a Sasuke odwrócił się za siebie, rejestrując jej szeroki uśmiech, który wywołał u niego podobną reakcję. Nie mógł jej pomachać, bo w drugiej ręce trzymał reklamówkę z pomarańczami, ale w myślach pożegnał się z dziewczynką. Liczył w duchu, że jeszcze kiedyś się spotkają. 

                Po powrocie opadł na łóżko w swoim pokoju i zagapił się w sufit. Teraz jeszcze bardziej chciał się z nią pobawić. Wydawała się być miła. Dzisiaj zauważył, że była niesamowicie silna i wytrzymała, bo nie rozpłakała się, gdy starła skórę na kolanie. Wstał z materaca i spojrzał przez okno, licząc w duchu, że Sakura znów pojawi się pod jego domem. Jednak po godzinie czasu zrezygnował z wypatrywania różowowłosej i, jak co dzień, zszedł do salonu, gdzie z książkami czekał już na niego jego ojciec.

- Słyszałem, że widziałeś się z Sakurą – usłyszał głos Itachi’ ego, który wszedł do jego pokoju.
- Skąd wiesz? – zapytał, skrzętnie udając zdziwienie.
- Powiedziała mi – odparł i oparł się ramieniem o framugę drzwi.
- Mama? – zdziwił się, ale w porę opanował swoje emocje.
- Nie – zaśmiał się starszy z braci. – Sakura – w chłopcu zagotowało się. Zadawał sobie pytanie, skąd Itachi zna się z różowowłosą.
- Skąd się z nią znasz? – zapytał, ale nie pokazał po sobie, że go to zdenerwowało. Ojciec nauczył go trzymania emocji na wodzy i po raz pierwszy, odkąd pamiętał, podziękował mu w duchu za wpojone nawyki.
- Widuję ją codziennie po treningach – odpowiedział chłopak. – Często rozmawiamy – dodał. Sasuke zignorował uśmieszek swojego brata i położył się na łóżku. Był zły, że Itachi może tak często się z nią widywać, a on nie, chociaż tak bardzo tego chciał. 
- Coś jeszcze? – zapytał chłopiec, ewidentnie dając bratu do zrozumienia, że nie chce go już widzieć.

                Itachi był zdziwiony jego postawą. Zastanawiał się, skąd u kilkulatka taka obojętność i chłód. Domyślał się jednak, że duża w tym zasługa ich ojca, który nie zdawał sobie sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządza Sasuke. Chłopiec nie miał radości z życia. Fugaku zabraniał mu zabawy z innymi troszcząc się o to, aby jego myśli nie zaprzątało nic, oprócz nauki. Nie wiedział jednak, że im bardziej dążył do izolowania Sasuke, tym mniej chłopca interesowało to, co ojciec chciał mu wpoić. W duchu cieszył się z tego faktu. Gdy jego brat spał, Fugaku niejednokrotnie żalił się żonie, że nie jest w stanie trafić do ich młodszego syna, a matka nie miała odwagi powiedzieć mu, z jakiego powodu Sasuke stał się tak opornym dzieckiem. Sama doskonale zdawała sobie sprawę, że mąż popełnia błąd, zabierając małemu dzieciństwo. Pan Uchiha jednak posiadał coś na kształt mani na punkcie swojego rodu i uważał, że jako wielcy Uchiha powinni stanowić przykład siły, mądrości i honoru, co nie zawsze przekładało się na większe dobro. On jednak nie potrafił tego pojąć. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, z jaką trudnością przychodziło mu okazywanie innym uczuć. Skąpił ich nawet swojej rodzinie, co nie powinno mieć miejsca. 

                Itachi widząc, że Sasuke nie zamierza z nim więcej rozmawiać, wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Wiedział, że jego brat interesuje się Sakurą i zauważył, że dziewczynka też coraz częściej pyta o Sasuke. Nie wiedział jednak, jak umożliwić im wspólną zabawę. Ostatnim razem rozmawiał z ojcem na ten temat, ale ten kategorycznie odmówił mu wzięcia Sasuke na spotkanie z Sakurą i Naruto. Nie wynikało to z faktu, że Uzumaki nosi w sobie demona, ale było to dyktowane jego nieczułością na samotność i cierpienie Sasuke. Itachi’ ego ogarniała złość na tatę, ale nauczono go nie dyskutować z rodzicami. Posłusznie więc chował po sobie uszy i milczał.     

                Na następny dzień Sasuke stwierdził, że nie zamierza wychodzić z pokoju. W geście małego buntu postawił się ojcu, który z samego rana chciał zabrać go na kolejny trening władania kataną.
- Nie idę – powiedział stanowczo, zakopując się w kołdrze po sam nos. Fugaku spojrzał na chłopca ze znużeniem.
- Sasuke, powiedziałem, że idziemy – odparł zniecierpliwiony nieposłuszeństwem młodszego z potomków.
- Jak ty mnie nie słuchasz, to ja też cię nie będę słuchał – rzucił obrażony chłopiec, ale powstrzymał się od wystawienia ojcu języka. Wiedział, że spotkałoby się to z karczemną awanturą i serią zakazów, chociaż i tak nigdy nie mógł robić tego, co chciał.
- Młodzieńcze – zagrzmiał donośny głos pana Uchihy. – Natychmiast wychodzisz z łóżka i przebierasz się w strój do ćwiczeń – cofnął się o kilka kroków i stanął we framudze drzwi.
- Nie – odparł odważnie Sasuke i na dowód swoich słów szczelniej zawinął się w kołdrę. 

                Fugaku pokręcił głową. Wiedział, że to po nim młodszy syn odziedziczył niesamowity upór. Prawdę mówiąc, czasami tego żałował. W Itachim nie dostrzegał takiego zacietrzewienia. Wciąż i wciąż zadawał sobie pytanie, dlaczego Sasuke jest takim krnąbrnym dzieckiem. Czemu po prostu nie daje sobie wpoić całej wiedzy, która w życiu przyda mu się w wielu dziedzinach. Mikoto milczała jak zaklęta, chociaż wiedziała, że jej mąż zachodził w głowę. Podejrzewał, że odpowiedź na zadawane sobie pytanie nie spodobałaby mu się zbytnio i po prostu by ją wyparł.
- O co chodzi, Sasuke? – zapytał i usiadł na łóżku, zdzierając z syna kawałek kołdry. Chłopiec miał na policzkach czerwone od snu rumieńce i zaszklone oczy. Czasami nie mógł pozbyć się dumy, jaka go ogarniała, gdy spoglądał na swoich synów. Wiedział, że będą kiedyś wspaniałymi shinobi i właśnie dlatego chciał wpoić im całą wiedzę, jaką sam posiadał.
- Tato – zaczął chłopiec, ale nie wiedział, jak ma dalej rozmawiać z własnym ojcem. Fugaku zachęcił Sasuke spojrzeniem, ten jednak wydął wargi i zmarszczył brwi. – Bo ja chciałbym czasami pobawić się z innymi – wskazał ręką okno. – Widzę jak biegają i się śmieją i wiem, że ja muszę iść się uczyć – dodał i zsunął się z materaca. Podbiegł do okna i rozejrzał się po krajobrazie malującym się za szybą jego małego więzienia. Zobaczył, jak spomiędzy drzew wybiega Sakura i momentalnie na jego ustach zakwitł szeroki, beztroski uśmiech. – Chciałbym pobawić się z Sakurą – dodał.
- Z małą Haruno? -  zdziwił się Fugaku. Nie sądził, że jego syn zna się z córeczką państwa Haruno. Lubił ich, ale nie brał pod uwagę, że ich dzieci mogą się ze sobą spotykać.  Sądził, że wszyscy rozsądni rodzice uczą swoje pociechy i przystosowują je do wejścia w świat chakry.
- Tak – przyznał lekko zawstydzony Sasuke. Fugaku westchnął i przetarł dłonią policzek. Spojrzał w błyszczące i smutne oczy swojego syna i coś go ukłuło.
- No, ale jak chcesz się z nią pobawić, skoro siedzisz w piżamie? – zapytał w końcu. Oczka chłopca zapłonęły dziką radością. Doskoczył do taty i wdrapał mu się na kolana. Objął go za szyję swoimi rączkami i pocałował go w policzek.
- Kocham cię, tatusiu – szepnął i z piskiem ruszył w stronę komody z ubraniami. Pan Uchiha siedział zesztywniały na łóżku i próbował wyjść z szoku. Jego syn nigdy nie reagował tak entuzjastycznie na wieść o ich kolejnej lekcji, dlatego był pełen podziwu dla jego zapału. A słowa, jakie Sasuke wyszeptał mu na kolanach rozlały miód na jego sercu. Nie spodziewał się, że takie proste wyznanie może tak nim poruszyć.  Odwrócił się w stronę drzwi, gdzie dojrzał uśmiechającą się czule Mikoto. Puściła do niego oczko i zniknęła w ciemnościach korytarza. Pokręcił jedynie głową wiedząc, że żona od początku zdawała sobie sprawę z uczuć chłopca. I teraz zrozumiał, że musiał sam zapytać i dostać odpowiedź, by wreszcie pojąć prawdę o błędach, jakie popełniał.
- Jesteś gotowy? – zapytał po chwili, a Sasuke zapiszczał radośnie. Usta pana Uchihy wygięły się w nieznacznym uśmiechu. – No to idziemy.

                Trzymał ojca za rękę i rozglądał się wokoło, bacznie poszukując różowych włosów Sakury. Przemierzali kolejną alejkę miejskiego parku, gdy spomiędzy drzew wyłoniła się zielonooka. Piszczała radośnie, widocznie przez kogoś ścigana. Przystanęła, gdy jej spojrzenie napotkało uśmiechającego się delikatnie Sasuke. Zamrugała powiekami, mimowolnie spojrzała na swoje kolana, a potem znów przeniosła wzrok na Uchihę. Powoli, statecznie podeszła do chłopca i jego taty.
- Ohayo gazaimasu Uchiha-san– zwróciła się najpierw do Fugaku. – Sasuke-kun – uśmiechnęła się szeroko do chłopca.
- Ohayo – odparł mężczyzna.
- Ohayo – Sasuke skinął dziewczynce głową. – Mogę się z tobą pobawić? – zapytał, chociaż wstydził się potwornie. Zielonooka onieśmielała go, z czym nie umiał sobie poradzić.
- Pewnie – ucieszyła się, z czego Sasuke był wniebowzięty. – Bawię się niedaleko pola treningowego twojego brata – odpowiedziała i posłała niepewnie spojrzenie Fugaku.
- W razie kłopotów możecie się do niego zwrócić – zwrócił uwagę pan Uchiha. – Widzę, że jesteś zaradna, Sakuro – uśmiechnął się zdawkowo. Nigdy publicznie nie okazywał swoich uczuć, a gdy już to robił, to bardzo rzadko. Ta mała jednak zaimponowała mu. Doskonale odczuła, jakie obawy posiadał pan Uchiha. Było więcej jak pewne, że nie zdawała sobie z tego sprawy, ale on dostrzegł jej nieprzeciętną intuicję.
- To idziemy? – złapała Sasuke za rękę i pociągnęła w stronę ukochanej polany. Nie zdawała sobie sprawy, że chłopiec oblał się szkarłatnym rumieńcem. – Chodź, poznasz kogoś – dodała i puściła się biegiem w krzaki. Karooki ledwie za nią nadążał. Patrzył, jak jej włosy o niespotykanej barwie migoczą mu przed oczami i nie mógł uwierzyć, że naprawdę tutaj są. 

*              *              *

W tym czasie, co Sakura bawiła się z Sasuke, Fugaku wrócił do domu i usiadł przy swoim biurku, znajdującym się w gabinecie nieopodal salonu. Niespiesznie wyjął z szuflady papeterię przygotowaną  na wyjątkowe okazje. Rozłożył ją dokładnie przed sobą i chwycił w dłoń gęsie pióro. Namoczył je w kałamarzu i starannie osuszył z nadmiaru atramentu, po czym nienaganną kursywą wypisał wiadomość, którą miał do przekazania. Zapieczętował ją w kopercie i przywołał posłańca.
- Zanieś ją państwu Haruno – chłopak skinął głową i wyszedł z gabinetu, by wykonać powierzone mu zadanie. Pan Uchiha schował resztę papeterii do szuflady, zamknął kałamarz i umieścił go razem z piórem obok ramki ze zdjęciem ich rodziny znajdującej się na biurku. Złożył ze sobą dłonie i odchylił się w fotelu, uważnie lustrując uśmiechniętych członków rodu Uchiha. Za każdym razem, gdy spoglądał na swoich synów rozpierała go duma, a gdy natykał się na kochające spojrzenie swojej żony wiedział, że dokonał właściwego wyboru. Miał nadzieję, że powzięty przez niego krok również należał do tych rozsądnych. 

*              *              *

- To Naruto, a to Sasuke – Sakura przypatrywała się chłopcom na zmianę, bojąc się, że nie zaakceptują swojego towarzystwa. Brunet wyciągnął rękę w stronę Uzumaki' ego, a ten pochwycił ją pewnie i potrząsnął mocno.
- W co się pobawimy? – zapytał Naruto.
- W chowanego? – zaproponowała Sakura. Sasuke pomyślał, że może bawić się we wszystko, byle tylko w jej towarzystwie. Skinął więc w odpowiedzi głową i rozejrzał się po polanie.
- Ładnie tutaj – odparł po chwili. Przerwał tym samym kłótnię Sakury z Naruto o to, kto pierwszy miał liczyć. – Szybko zaczynacie się przepychać – stwierdził i uśmiechnął się przy tym drwiąco.
- Odezwał się pan wyniosły – mruknął blondyn.
- Cicho, głąbie – palnął Sasuke. Zapanowała cisza, którą przerwał Uzumaki.
- Tylko nie głąbie, ty gburze!
- Siedź cicho, młotku – odpłacił mu się Uchiha. Zastanawiał się, skąd u niego takie słownictwo. Wiedział, że nie podobała mu się zażyłość między Naruto, a Sakurą. Całe swoje zachowanie zwalił na barki właśnie tego spostrzeżenia.
- Nie kłóćcie się – zawołała różowowłosa. – Proszę – spojrzeli na nią zdziwieni, ale posłuchali jej prośby. Obydwojgu zależało na tym, by wciąż była uśmiechnięta. Naruto, gdyż mała Haruno była pierwszą osobą, która zaproponowała mu wspólne spędzanie czasu, a Sasuke, bo od zawsze uwielbiał na nią patrzeć i jego marzeniem było spotkać się z Sakurą. Zatem po chwili bawili się w najlepsze, ganiając po polanie i śmiejąc się do rozpuku. 

Kolejnego dnia, pod wieczór, po domu Uchiha rozniosło się donośne pukanie. Pan Fugaku wstał z zajmowanego fotela i podszedł do drzwi. Otworzył je i ujrzał stojącą na progu Sakurę, która trzymała pod jedną ręką zwinięty koc, a w drugiej dzierżyła koszyk, z którego wystawał termos.
- Ohayo gazaimasu Uchiha-san – przywitała się z mężczyzną.
- Ohayo, Sakuro – odparł Fugaku. – Co cię do nas sprowadza o tak późnej porze?
- Przyszłam zapytać, czy Sasuke nie chciałby iść ze mną na polankę – odparła lekko speszona.
- Dlaczego teraz? – mężczyzna był szczerze zdziwiony niecodzienną propozycją małej dziewczynki.
- Bo dzisiaj jest dzień, gdy spada najwięcej gwiazd – odparła.
- Yoru Negai, Noc Życzeń - odpowiedział w zamyśleniu Fugaku. – Zawołam go. Wejdź – zaprosił Sakurę do środka, a sam udał się do pokoju Sasuke. W chwili, gdy wspiął się po schodach ujrzał, jak Mikoto wychodzi z pokoju jego syna.
- Ma gorączkę – powiedziała.
- Szkoda – odpowiedział Fugaku. – Sakura przyszła po Sasuke, bo dzisiaj jest Noc Życzeń. Ponoć właśnie tej nocy na niebie spada najwięcej gwiazd – Mikoto uśmiechnęła się szeroko.
- Polubiłeś ją – szturchnęła męża w ramię.
- Jesteś nierozsądna – mruknął zakłopotany jej spostrzeżeniem. Faktycznie, nabrał dużo sympatii do córki ich przyjaciół, ale nie chciał się do tego przyznawać. – Wiesz, jaką podjąłem decyzję. A to wcale nie musi oznaczać, że ją lubię – dodał.
- Och, oczywiście. Ty wiesz najlepiej – zauważyła z powagą pani Uchiha, ale jej oczy śmiały się, pełne blasku.

- Kochanie, Sasuke jest chory i nie może wyjść – powiedziała czekającej  w korytarzu Sakurze. Jej mina posmutniała. Widać było, że liczyła na obecność nowego przyjaciela w tę noc. Zwłaszcza, że Naruto nie mógł o tak późnej porze opuszczać ośrodka, w którym przebywał.
- A mogę iść do niego? – zapytała. – Możemy przez okno popatrzeć – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Oczywiście – odparła Mikoto. Dziewczynka zdjęła buty i wspięła się po schodach. Stanęła na ich szczycie i pomachała wesoło do państwa Uchiha. – Dziękuję.
- Drugie drzwi na lewo – odpowiedział Fugaku. Różowowłosa skinęła głową i zniknęła w ciemnościach piętra.
- Wcale jej nie lubisz. Nie, bo po co – przedrzeźniała go jego żona. Pan Uchiha przewrócił lakonicznie oczami, ale uśmiechnął się szeroko.
- No, właśnie. Po co? – dodał zaczepnie. 

Zapukała nieśmiało do pokoju Sasuke. Gdy usłyszała ‘wejść’ nacisnęła na klamkę i pchnęła drzwi.
- Sasuke? – zapytała.
- Co tu robisz? – zdziwił się chłopiec. Wygramolił się z pościeli i podszedł do niej.
- Dzisiaj jest Noc Życzeń – zaczęła zakłopotana.
- Najwięcej gwiazd spada właśnie tej nocy – dokończył za nią. Skinęła głową. – Przyszłaś po mnie?
- Jasne, ale twoja mama mówiła, że jesteś chory – powiedziała to, rozglądając się ciekawie po pokoju.  – Dlatego pomyślałam, że zostaniemy u ciebie i pooglądamy je przez okno.
- Zrobiłaś to dla mnie? – nie mógł uwierzyć, że będzie oglądał gwiazdy razem z Sakurą.
- Pewnie – uśmiechnęła się zadziornie. – Czego nie robi się dla przyjaciół? – razem usiedli na parapecie i zapatrzyli się w granatowe niebo. Przykryci kocem zaszyli się w górze poduszek i czekali.
- Pierwsza! – pisnęła Sakura, gdy zauważyła spadającą gwiazdę.
- Druga! – zawtórował jej chwilę potem Sasuke. Przeganiali się w spostrzeżeniach, śmiejąc się, gdy udawało im się krzyknąć równocześnie. Po godzinie, zmęczeni piskami i zaśmiewaniem się donośnie, tylko patrzyli.
- Jakie było twoje pierwsze życzenie? – zapytał Sasuke. Różowowłosa zastanawiała się przez chwilę.
- Nie spełni się, jak ci powiem – ziewnęła przeciągle i oparła głowę o ramię Sasuke. Chłopiec zarumienił się. Spojrzał na nią i stwierdził, że zasnęła. Miała rację, że gdy zdradzi się życzenie, może się ono nie spełnić. Zważywszy jednak na to, że spała, szepnął najciszej, jak mógł.
- Moim życzeniem było, byś była przy mnie już na zawsze… - zamknął powieki i oddał się w objęcia kojącego snu. 
____________________________________________________________________

Och, no. Jakimś cudem udało mi się ją dokończyć. Czekają Was jeszcze dwie części, więc spokojnie. Jak zauważyliście, niekoniecznie staram się Was zaskoczyć jakimś nagłym zwrotem akcji. Oczywiście, w ostatniej części dowiecie się znacznie więcej, co pozwoli Wam spojrzeć inaczej na ich późniejsze przygody. Pisanie zajmuje mi tak dużo czasu, bo w każdej partówce chcę zawrzeć pewną prawdę, którą muszę przemyśleć. Lubię, gdy moje opowiadania niosą jakieś przesłanie. Pojawi się zaskakujący fakt i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Ale to dopiero w ostatniej części. Dzięki za czytanie i komentowanie :)

12 komentarzy:

  1. Oh jak ja kocham wszystko co wydobędzie się spod twojego pióra! *__* Każdy rozdział czy też jednopartówka jest napisane w taki lekki i przyjemny sposób, że aż czytelnik nie chcę odrywać wzroku od tekstu. A wiesz że natchnęłaś mnie do napisania jednopartówki właśnie? Jakoś zawsze twierdziłam że nie potrafie ich pisać i pisanie ich omijałam szerokim łukiem. Ale ostatnio jakoś tak tchnęło mnie do napisania jej i powiem że jestem w trakcie jej pisania, a co najważniejsze jestem z niej zadowolona jak do tej pory ;)
    W tej części prawdziwej tożsamości, dowiadujemy się dużo o życiu Sasuke i aż zaczęłam się rozklejać, tak ładnie to opisałaś! A jak postawił się Fugako, ohh! I jeszcze słowa w jakich przy Mikoto opisał Sakurę, gdy chciał poznać jej imię!
    Najbardziej intryguje mnie co takiego Fugaku napisał do rodziców Sakury... ah! xD Ale czuję że dowiemy się wszystkiego w odpowiednim czasie! ;)
    No cóż, pozdrawiam cieplutko ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, liczę, że już niedługo przeczytam tę jednopartókwę :) Sama nie mogłam się przekonać do pisania opowiadań jednostrzałowych. Wydawało mi się, że to jest takie niepełne, ale właśnie się myliłam. To pozwala mi na oddech, dzikość i radość pisania. Te partówki to są moi kochankowie, podczas gdy opowiadanie jednotorowe to mój mąż xD Ale nie mając nic przeciwko, dzieląc się mną, czasami mniej uczciwie :)
      A więc czekam na Twój debiut (jak mniemam) w temacie jednostrzałowego opowiadania i weny! Dużo, dużo weny :*

      Usuń
    2. Oj tak to będzie mój debiut z jednostrzałem ;D I póki co mam początek ładnie napisany, tylko o dziwo ten początek jest dłuższy niż rozdziały jakie pisze a mam jeszcze tyle do opisania! ;O Ale spokojnie, napiszę ;D Postaram się go skończyć w przyszłym tygodniu, z tym że mam mały problem z ogarnięciem szablonu na niego ;D Ale dam rade! ;)
      Hmm... ta twoja teza o partówka i opowiadaniach jako kochankowie i mąż, ma sens ;D Bo mi już do głowy wpadł pomysł na kolejną jednopartówkę... ja chyba wykituję niedługo z moją weną ;*

      Usuń
    3. Gorzej, jak się skończy. Wiem coś o tym. Raz też tak miałam, że wena kipiała mi uszami. Wtedy pozaczynałam jakieś partówki i inne książki, a potem wena się skończyła, a ja nic konkretnego nie stworzyłam. Uczona doświadczeniem zaczynam maksymalnie dwie historie w przód, bo potem wychodzi z tego niezły miszmasz. A do reszty swoich pomysłów tworzę hasłowe skrypty :) Polecam :D

      Usuń
    4. Oj tak gorzej jak się skończy, ale jeśli chodzi o wenę to mam zwyczaj myśleć o niej przez różowe okulary, a gdy się skończy robie sobie tydzień/dwa przerwy by odpocząć ;D
      Ja nigdy nie miałam w zwyczaju robić skryptów, ale przyznam że gdy wpadł mi pomysł na shannaro to odrazu musiałam go spisać w formie skryptu. I jakoś te dwie jednopartówki na jakie mam pomysł też skończyły w formie skryptu ;D

      Usuń
  2. Na poczatku byla zaskoczona i szczerze powiedziawszy troche jakby.. zawiedziona (?), ze piszesz o nich w latach dzieciecych, ale po tej czesci jestem kompletnie urzeczona calym charakterem opowiadania, naprawde. Jestem zaciekawiona co wymyslisz dalej i czekam z niecierpliwoscia, zwlaszcza na rozwoj charakterow;-) pozdrawiam i duuuuzo weny;-) hayley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam odbiegać od stereotypów. A to pozwala Wam nie nudzić się przy mnie. Wiem, że nigdy nikt nie podjął się opisania ich życia przed zemstą Sasuke, od której tak namiętnie wszyscy FanFic'owcy zaczynają. Kiedyś ktoś opisze to lepiej niż ja. Czasami nachodziły mnie myśli, co mogło spowodować ich późniejsze problemy w relacjach drużyny. Ta myśl nie dawała mi spokoju i burzyła mi każdą kolejną koncepcję nowego opowiadania czy rozdziału. Gnębiona brakiem odpowiedzi na dręczące mnie pytania zawiesiłam wszystko i po prostu zastanowiłam się nad taką najprawdopodobniejszą odpowiedzią, którą teraz staram się Wam podać w najczystszej formie :) Nie robiłam z tego opowiadania rozdziałowego, bo to byłaby przesada, ale czułam się w obowiązku napisać to w formie jednopartówki. Postaram się, aby kolejny shot był ciekawszy :*

      Usuń
  3. Jak zwykle jestem pod wrażeniem. Naprawdę nie wiem co mam napisać, głupio mi znowu Ci słodzić, ale na nic innego mnie w tej chwili nie stać.
    Wiem, że komentuję bardzo rzadko. Po części jest to spowodowane moim ograniczonym dostępem do komputera (mam dwójkę braci), ale to nie wszystko... Pisałaś, że straciłaś cały zapał i chęci. Nie mam pojęcia czy nowe komentarze radują Cię choć trochę, czy może wręcz przeciwnie - piszesz z myślą, że musisz, bo nie chcesz nikogo zawieść.
    Zdradzę więc, że nawet jeśli nie komentuję, zawsze jestem. Wspieram Cię po cichu.
    Chcę jeszcze powiedzieć, że cokolwiek nie zrobisz nigdy nas nie zawiedziesz. Zawsze będziemy z Tobą.
    Pozdrawiam! :*

    (Hotaru-chan)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam pojęcia co tu się stało, ale wczoraj zostawiłam Ci komentarz i go teraz tutaj nie ma. :( Chyba, że ja jestem jakaś ślepa i zostawiłam go nie w tym miejscu co trzeba. Nie mam pojęcia. Nie wiem nawet czy zdążyłaś go przeczytać. A tak się ładnie rozpisałam!
    No nic, mam po prostu nadzieję, że pojawi się coś niedługo i znowu będę mogła zostawić obszerny komentarz. Nie mam już niestety siły komentować drugi raz tak samo. Wiedz jednak, że bardzo podoba mi się ta jednopartówka, sam pomysł jest genialny, bardzo urzekający i wszystko jest po prostu takie miłe. Fajnie jest czytać o początkach relacji drużyny siódmej, jak to się zaczynało i jakie relacje się między nimi wiązały - z bądź co bądź całkiem innej perspektywy niż dotychczas. Co zwróciło moją szczególną uwagę, to list Fugaku. Co też on wymyślił? Następna część naruciakowa, więc się zastanawiam, czy będzie to smutna część, czy może przedstawisz tą cieplejszą stronę życia Naruto. A ostatnia część czyżby będzie dotyczyła już dorosłych bohaterów? Pytania, pytania i wątpliwości. ;)
    Ach, i jeśli tamten komentarz przepadł w odmętach internetu i go nie czytałaś, to jeszcze cię ogromnie przepraszałam, że nie dawałam znaku życia przez jakiś czas. Teraz jednak wakacje, po sesji, czyli sprawczyni całego problemu, więc bardzo czekam, aby mieć co komentować. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęście w nieszczęściu, że dostałam kopię poprzedniego komentarza na maila. Chciałam od razu odpowiedzieć, ale również nie mogłam go nigdzie znaleźć. Szkoda, bo poruszył mną i chciałabym mieć go tutaj, na blogu :) Ale jest na mojej poczcie. Wiem, że strasznie się niecierpliwicie, ale pracuję całymi dniami, a w weekend obiecuję sobie, że siądę do rozdziału bądź partówki, ale najzwyczajniej w świecie zjadają mnie wtedy domowe obowiązki :( Sama źle się czuję z tym, że nic nie napisałam, ale spokojnie, szykuje się kolejna część :) I od razu uspokajam, choć pewnie napiszę o tym w 'Słowach od autora' pod kolejnymi rozdziałami - OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE POMIMO, IŻ MOJE NOTKI NIE POJAWIAJĄ SIĘ OSTATNIO CZĘSTO, TO !!! NIE PORZUCAM !!! TEGO BLOGA I NIE ZAMIERZAM NICZEGO KOŃCZYĆ. Wybacz za krzyk, ale po prostu ostatnio dużo drogich mi blogów się pozamykało wprawiając mnie w traumę i chciałabym Was zapewnić, moi Kochani, że niczego nie usuwam :) Jak tylko znajdę chwilkę czasu to strzelę partówkę i ją opublikuję. :* Pozdrawiam Cię i dziękuję za dwa obszerne komentarze :D

      Usuń
  5. Uff, to przynajmniej tyle. :) Ale wolałam drugi raz napisać cokolwiek, jakbyś jednak nie dostała tamtego komentarza... żebyś wiedziała, że jestem. Oczywiście rozumiem doskonale, że nie zawsze ma się czas na pisanie. Czasem nie ma się też ochoty i lepiej to przeczekać niż pisać na siłę. Całe szczęście nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabyś tego bloga porzucić.
    Niestety tak to już jest, że jedne autorki odchodzą (za szybko), a inne, nowe i pełne energii przychodzą. Tyle, że jak człowiek coś pokocha, polubi, jakiegoś bloga, to ciężko się odzwyczaić i tak po prostu zapomnieć. A zawieszenia, czy porzucenia są ostatnio częste. Cieszę się jednak, że na razie Nam, czytelnikom Twojego bloga to nie grozi. ^^ Oby utrzymywał się taki stan, jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohh... Kooooooooochaaaaaam!!! Aż więcej łezek się zakręciło wokół moich oczek... TT^TT
    Wiedziałam, że wyjaśnisz wszytko to, co mnie trapiło, po tym jak przeczytałam pierwszą część.
    Prze-wspaniałe, prze-cudne, prze-wspaniałe!!! :PP
    Malutki Sasuś dostał w końcu to, na co zasługiwał.
    I Team 7 jest, jupii!! ^ ^
    Czytam dalej :D:D

    OdpowiedzUsuń