poniedziałek, 15 lipca 2013

Prawdziwa tożsamość [3]



                Pobudzony kilkulatek bez pukania wbiegł do gabinetu Szacownego i utkwił w nim błyszczące spojrzenie. Starzec odchrząknął i skinął na drzwi, przez które wbiegł chłopiec, ale ten zdawał się nie zważać na jego srogi wzrok.
- Co cię do mnie sprowadza, Naruto? – odezwał się siwowłosy mężczyzna i zetknął ze sobą palce dłoni.
- Zamknęli budkę z ramen! – zawołał oburzony. Hiruzen pokiwał w zamyśleniu głową i ponownie zwrócił się do małego Uzumaki ‘ego.
- I z tego powodu musisz zwracać się aż do hokage? – uniósł jedną brew skutecznie hamując rozbawienie miną Naruto. Blondyn podrapał się po głowie.
- Jeżeli chodzi o ramen to nie stosuję półśrodków – odpowiedział z pełną powagą i ponaglił mężczyznę wzrokiem.
- No, ale co ja mam z tym zrobić? – Sarutobi nie krył już uśmiechu.
- Jesteś hokage!  - sfrustrowana twarz chłopca spowodowała śmiech siwowłosego.
- No, tak, Naruto – drażnił się z nim. Uwielbiał syna państwa Uzumaki za szczerość w zachowaniu i ogromną chęć niesienia innym pomocy. Czasami jego słowa nie były przemyślane, ale dzięki temu jasno wyrażał swoje zdanie i unikał zbędnych nieporozumień.
- Jestem głodny, a nie zjem nic innego niż ramen – rzucił buntowniczo kilkulatek i wybiegł z pomieszczenia z równym impetem, co do niego wpadł kilka chwil temu. Sarutobi poskrobał się po brodzie i spojrzał na zdjęcie stojące na jego biurku. Przedstawiało ono pięć liczących się rodów Konohy. Uzumaki, Hyūga, Yamanaka, Haruno, no i oczywiście Uchiha. Wszyscy uśmiechali się szeroko i machali do fotografa, a zza nogi Mikoto wychylał się mały Itachi. Hokage westchnął i odwrócił się w stronę okna.
- Czasy się zmieniają – słowa te mimowolnie opuściły jego myśli i rozbiły się echem po pustym pomieszczeniu.
- Zgadzam się z tobą, Szacowny – odpowiedział mu męski głos z drugiego końca pomieszczenia. Hiruzen obrócił się w stronę biurka i zmierzył spojrzeniem dwójkę przybyłych mężczyzn.
- Co was do mnie sprowadza? – Hotaru i Fugaku podeszli bliżej i położyli na blacie dwie zasygnowane koperty. Sarutobi skinął głową i wsunął je do pierwszej szuflady po swojej prawej stronie. – A więc postanowione.
- Tak. Już postanowione – twarz Hotaru nie zdradzała żadnych emocji, podobnie jak Fugaku.
- A więc powodzenia – starszy mężczyzna uśmiechnął się dobrodusznie i dopiero wtedy mężczyźni rozluźnili się nieznacznie.
- Dziękuje, Szacowny – skinął głową Fugaku i otworzył drzwi, w których przepuścił przodem ojca Sakury. Gdy tylko opuścili gabinet Hiruzena, ten westchnął głęboko i oparł się o fotel.
- Czasy się zmieniają – ponownie odparł, ale tym razem nikt mu nie odpowiedział.

                Naruto siedział przed pustą budką Ichiraku Ramen i wzrokiem próbował zmusić bambusowe zasłony, by się otworzyły. Niestety, jego zmagania spełzły na niczym, więc odszedł głodny. O tej porze jadł tylko ramen. Nic innego nie smakowało mu tak bardzo, jak makaronowa potrawa.
- Te, trędowaty! – usłyszał za sobą krzyk, ale nie zareagował. Nauczył się, by zaczepki innych puszczać mimo uszu, ale nie zawsze to działało. – Nie dość, że trędowaty to i głuchy! – zaśmiał się inny głos. Nie lubił, gdy z niego kpili, ale żadne prośby nie pomagały.
Masz na tyle siły, by ich zniszczyć usłyszał głos w swoim wnętrzu, ale zignorował go.
- Przestań – warknął.
- Nawet gada do siebie – wydrwiła go jakaś dziewczynka. Głosy ucichły. Te w głowie, jak i te za jego plecami. Westchnął i przeszedł przez szpaler drzew. Złapał kij, który znalazł wiele miesięcy temu i dzięki jego pomocy karczował zarośniętą drogę przed sobą. Trawy i chwasty sięgały mu po szyję i ciężko było się przez nie przedrzeć, a rosły w zastraszającym tempie. Gdy pokonał kilkanaście metrów odłożył patyk w znane sobie miejsce i schylił się, by nie uderzyć się w konar, który wystawał z pobliskiego drzewa.  Po chwili przechodził przez starą cmentarną bramę. Jak w transie odszukał znany sobie nagrobek i usiadł przed nim. Powoli i systematycznie wyrywał trawę, którą zarósł, a pod nosem nucił znaną sobie z dzieciństwa kołysankę. Nie wiedział, czy śpiewała mu ją mama, jak jeszcze żyła, czy kolejna  z opiekunek, która zajmowała się nim po śmierci rodziców. Ważne, że przypominała mu ojca i matkę, za którymi tęsknił.
- Czyj to grób? – usłyszał nieśmiały i cichy głosik dochodzący z jego prawej strony. Nie podniósłszy głowy odpowiedział.
- Moich rodziców.
- Ja odwiedzam swoich dziadków – dziewczynka bawiła się palcami, wstydząc się potwornie.
- Jak się nazywasz? – chłopiec podniósł wzrok i spojrzał w jej białe tęczówki.
- Hinata Hyūga.
- Ja jestem Naruto Uzumaki  -odpowiedział.
- Wiem – Hinata uśmiechnęła się delikatnie.
- Skąd? – zapytał. – No, tak. Ten Naruto. Ten z demonem – zezłościł się. Zacisnął swoje dłonie w pięści.
- Nie – odparła ze stoickim spokojem. – Na nagrobku jest epitafium – dodała.
- Epi – co? – zapytał niezrozumiale. Myślał, że go obraża, więc wstał i zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
- ‘Kochanemu synkowi, Naruto. Zawsze będziemy o tobie pamiętać’ – zacytowała. – To napis na grobie. Takie jakby ostatnie słowa – wyjaśniła szybko i spłonęła dorodnym rumieńcem. Naruto podrapał się w głowę z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy.
- No, tak – uśmiechnął się – Przepraszam.
- Nic się nie stało – odpowiedziała szybko. – Muszę iść – i nim zdążył zapytać o cokolwiek, Hinata zniknęła.  Westchnął ciężko.
- Zwalam winę na demona, a sam nie jestem lepszy – mruknął pod nosem i dokończył czyścić grób. Rzucił ostatnie smutne spojrzenie na wyryte imiona swoich rodziców i odszedł. 

                Siedział na powalonym pniu i obserwował bawiące się dzieci. Ile by dał, żeby tylko być normalnym chłopcem. Móc biegać z innymi bez obawy, że nazwą go wyrzutkiem. Samotność zaczynała mu doskwierać, ale doskonale wiedział, że nie ma na kogo liczyć. Rodzeństwa nie miał, a dziadkowie i rodzice nie żyli. Miał tylko Sakurę i Sasuke.
- Ty – usłyszał, ale zignorował zawołanie. Nie sądził, że mówią do niego. – Mówię do ciebie.
- Do mnie? – podniósł zdziwione spojrzenie. Stał przed nim chłopak. Był może o kilka lat starszy, ale z jego twarzy biła duża pewność siebie, a w oczach czaiło się coś niepokojącego. Naruto był jednak zbyt zaaferowany tym, że ktoś go zauważył, by zastanowić się nad intencjami chłopca.
- Chodź, pobawimy się – uśmiechnął się sztucznie, a Uzumaki aż podskoczył z radości.
- Pewnie! – zawołał i ruszył za nowym kolegą.
- Jestem Hiro – przedstawił się rudzielec. – Ciebie znam – rzucił, gdy Naruto otworzył usta, by mu odpowiedzieć. Zamknął je zdziwiony, ale zadowolony, że być może coś w końcu zaczyna się układać. Doszli do niewielkiego, wydeptanego przez bawiące się dzieci placyku.
- Co mam robić? – zapytał ciekawy Naruto. Hiro uśmiechnął się pod nosem.
- Zamknij oczy i licz do dwudziestu. Jesteś honorowy? – zapytał w pewnej chwili rudowłosy.
- Jestem! – zakrzyknął Uzumaki i dumnie wypiął pierś.
- Skoro tak, to uważaj – Hiro ściszył głos do szeptu. Blondyn nachylił się, by lepiej go słyszeć. Za wszelką cenę chciał się przypodobać nowym kolegom. – Pod żadnym pozorem nie otwieraj oczu i nie ruszaj się z miejsca, nim doliczysz do dwudziestu.
- A potem co? – dopytywał niebieskooki. Kąciki ust Hiro powędrowały do góry.
- Jeżeli dotrzymasz tych warunków to zostaniesz w naszej paczce – oczy Naruto zapłonęły dzikim blaskiem. Lepiej być nie mogło pomyślał. Stanął w wyznaczonym miejscu i zamknął oczy, a serce w jego piersi kołatało radośnie.
- Zaczynać? – zapytał. Gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, zawołał donośnie. – Jeden!
- Pamiętaj o warunkach! – upomniał go Hiro. Naruto za nic nie zapomniałby o przyrzeczeniu. Gdy tylko powiedział dwa poczuł, jak jego głowę przeszywa ostry ból. Zacisnął mocniej powieki i dotknął ręką piekącego miejsca. Pod palcami wyczuł ranę i cieknącą z niej krew. Oszukali go. Słone łzy zapiekły go, ale nie otworzył oczu. Obiecał. – Licz! – warknął Hiro, a Uzumaki posłusznie odliczał do dwudziestu czując, jak po każdej liczbie dostaje kamieniem. Wszystkie dzieci wokoło śmiały się w głos, a on czuł upokorzenie i potworny ból. Po piątym kamieniu nie hamował już łez i krzyczał. Wrzeszczał z każdym kolejnym uderzeniem, ale nie ruszył się z miejsca. Był honorowy. Czasami graniczyło to z szaleństwem, tak, jak teraz, ale on dotrzymywał słowa. Po dwudziestym kamieniu po jego skroniach i policzkach płynęły strużki krwi, czasami mieszając się ze łzami. W całym ciele czuł promieniujący ból i doskonale wiedział, w których miejsca będzie miał siniaki. Dzieci wciąż się z niego śmiały, co chwila rzucając obelżywe słowa, a on stał i czekał. Z drżącymi wargami, słaniając się na nogach śmiał się odezwać.
- Mogę się z wami bawić? – chwilę ciszy przerwał zimny i wyrachowany śmiech Hiro.
- Świetnie się bawiliśmy, ale gra skończona – odparł. – Byłeś genialną rozrywką.
- Ale obiecałeś… - zająknął się Naruto.
- Ja niczego nie obiecywałem. Ty – zawiesił na chwilę głos. – Ty obiecywałeś. I dotrzymałeś słowa. Dzięki – zawołał i odszedł, a wraz z nim tlące się nadzieje na normalne życie Naruto. Stał tak przez resztę dnia.

Zachodzące słońce oświetliło go pomarańczowym blaskiem. Krew już dawno zaschła na jego skórze i teraz ciągnęła go boleśnie, nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a dłonie zwisały swobodnie po obydwu stronach ciała, jednak on ani drgnął. Ze zwieszoną głową i zamkniętymi powiekami kumulował w sobie wszystkie dzisiejsze wydarzenia i próbował zrozumieć. Chciał wiedzieć, czemu właśnie on. Tak bardzo pragnął być z rodzicami. Tam, w niebie, gdzie na pewno nikt by go nie wyśmiewał i bił. Gdzie byłoby jasne światło i jego rodzice. Mama, która z rozwartymi ramionami uśmiechałaby się do niego czule i tata, który pomógłby mu zrozumieć świat. 

Zadawał sobie wiele pytań, na które szukał odpowiedzi. Siadywał przy grobie rodziców i szukał ukojenia. Kopał kamień w nadziei, że ten wskaże mu drogę. Patrzył w niebo z myślą, że otworzy się i weźmie go do mamy i taty. Przeczesywał trawę i radował się jej miękkością i zapachem. Kochał świat, ale nie umiał pojąć, dlaczego świat nie kochał jego. Przecież był tylko dzieckiem poszukującym miłości i zrozumienia. Niewinną istotą skazaną na los zbrodniarza. Wygnany z rodzinnego domu stał się wyrzutkiem społeczeństwa, napiętnowany znakiem tragedii i nienawiści. Na jego wątłe barki spadła odpowiedzialność, jaką niosły wybory jego rodziców za ich życia.
- Naruto! – usłyszał nawoływania. Rozpoznał głos Sakury, a chwilę potem dotarło do niego wołanie Sasuke. Nie ruszył się z miejsca, choć jego serce zabiło gwałtowniej. – Naruto! – jej głos. Głos Sakury sprawiał, że czuł się radosny i lekki. Była mu bliska i tylko to trzymało go przy życiu. 

- Naruto – Sasuke stał się dla niego bratem, którego nigdy nie miał. Ogarniała go panika na myśl, że kiedyś drogi ich trójki mogą się rozejść. Nie chciał ich stracić. Wiedział, że stały się nikim, gdyby oni odeszli. Dlatego teraz podniósł głowę i spojrzał w oczy swoich przyjaciół.
- Naruto… - wyszeptała zbolałym głosem Sakura, a w jej wielkich, zielonych oczach pojawiły się łzy. – Naruto… - szeptała jak opętana, w kółko powtarzając jego imię. Szybko odwróciła się na pięcie i pobiegła w znanym sobie kierunku, krzycząc. – Sasuke, pilnuj go!
- Kto ci to zrobił? – zapytał mały Uchiha.
- Hiro – odparł Uzumaki i chciał wykonać krok, ale zachwiał się. Już był przygotowany na upadek, ale stało się coś, co sprawiło, że od tego momentu jego życie diametralnie zmieniło swój kierunek. Nim zetknął się z ziemią, w ostatniej chwili objęły go ramiona Sasuke, chroniąc tym samym od bolesnego upadku. Naruto podniósł zdziwiony wzrok i natknął się spojrzeniem na czarne tęczówki Sasuke. Patrzyli sobie w oczy w milczeniu.
- Nie pozwolę ci upaść – odezwał się Uchiha. – Oprzyj się na mnie – dodał i pomógł przyjacielowi dojść do najbliższej ławki.
- Dlaczego mi pomogłeś? – zapytał zduszonym szeptem Uzumaki. Sasuke zastanowił się chwilę. Przypomniał sobie słowa Sakury i powtórzył je.
- Czego nie robi się dla przyjaciół? – źrenice Naruto rozszerzyły się gwałtownie.
- Jestem… - zawiesił głos. – Jestem twoim przyjacielem? – Uchiha parsknął w odpowiedzi.
- No pewnie – zmieszał się na chwilę. – Chyba tak. Myślę, że tak – nie mógł się zdecydować. Skonfundowany prychnął. – Na czym polega przyjaźń? Powiedz mi, to wtedy ja ci odpowiem, czy jesteś moim przyjacielem – odparł po namyśle.
- Gdybym był głodny i miał miskę ramen i przyszedłbyś ty i powiedział mi, że też jesteś głodny, to oddałbym ci swoją porcję – rzucił Uzumaki. Sasuke przyjrzał mu się uważnie.
- Ale ty kochasz ramen – stwierdził sarkastycznie.
- Ale ty jesteś moim przyjacielem – uśmiechnął się niebieskooki.
- W takim razie – karooki usiadł obok Naruto. – Jesteś moim przyjacielem – chłopcy popatrzyli w niebo i równocześnie westchnęli.
- Jestem! – zawołała Sakura i uklękła przed niebieskookim. – Mam trochę wody i bandaży – dodała i zabrała się za oczyszczanie ran chłopca.
- Skąd wiesz jak to robić? – zainteresował się Sasuke. Może nie był tyle ciekawy, co po prostu uwielbiał słuchać jej głosu.
- Widziałam jak w szpitalu tak robili.
- Aha – odparł zamyślony Naruto. – Dzisiaj przytrafiła mi się dziwna rzecz – zaczął. Pozostała dwójka spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Co? – zapytała Sakura i od razu wróciła do opatrywania skaleczeń Naruto.  
- Nie mogłem dosięgnąć liścia i zdenerwowałem się – zaczął, kręcąc się przy tym w każdą stronę, jakby przeżywał to od nowa.
- Nie wierć się – mruknęła zła Sakura, a Sasuke, by ją wesprzeć, posłał przyjacielowi karcące spojrzenie.
- I wtedy on zaczął świecić na niebiesko, a po chwili spłonął – dokończył. – Czy to znaczy, że demon już działa? – jego mina wyrażała przerażenie.
- Nie – odezwał się spokojnie Uchiha. – Przejawiłeś dar chakry. Pójdziesz do Akademii.
- Naprawdę? – rzucił z niedowierzaniem niebieskooki.
- Pójdziemy razem – uśmiechnął się szeroko czarnooki. – Sakura, ty i ja – dodał i popatrzył na dziewczynkę. – Sakura? – usłyszeli, jak różowowłosa pociąga nosem.
- Ja nie mam daru – szepnęła. Uzumaki i Uchiha zamarli.
- Jak to? – zdenerwował się chłopiec o chabrowym spojrzeniu. Sasuke przeszły ciarki. To oznaczało, że rozstaną się z Sakurą. Nie będzie się z nią widywał. Już nie usłyszy jak się śmieje, albo jak krzyczy. Zebrało mu się na płacz. I tak też wybuchnął gorzkimi łzami.
- Nie zostawisz nas! – krzyknął. Jak Sasuke się rozpłakał, to w kolejności za nim zaczął łkać Naruto.
- No pewnie, że nas nie zostawi! Zmusimy ją do chakry! – wrzasnął.
- Pójdziemy do taty – zarządził Uchiha. – On będzie wiedział co zrobić – dodał. I był pewny, że tata go nie zawiedzie. Gdy mała Haruno skończyła zajmować się ranami Naruto, obydwaj chłopcy złapali ją za ręce i skierowali się do posiadłości rodu Uchiha.

Weszli do wielkiego salonu, gdzie w fotelu siedział Fugaku.
- Coś się stało? – zdenerwował się mężczyzna, gdy zobaczył w jakim stanie jest syn państwa Uzumaki.
- O tym później – mruknął Sasuke. – Tato, bo Sakura nie ma daru chakry – wyrzucił szybko z siebie. Pan Uchiha spojrzał na przerażoną zielonooką. Doskonale wiedział, że dziecko rodu Haruno posiada zdolność chakry. Co więcej, ma jego ogromne pokłady.
- Chodź do mnie – powiedział spokojnie i wyciągnął w stronę dziewczynki rękę. Sakura niepewnie ujęła dłoń taty Sasuke i dała się posadzić na jego kolanach. Chłopcy usiedli przed nimi i uważnie obserwowali działania Fugaku. – Twoja mama pracuje w szpitalu, tak? – mała w odpowiedzi skinęła głową. – A tata jest medykiem średniej rangi? Chodzi na misje ANBU i leczy kolegów, tak? – zapytał inaczej widząc, jak Sakura nie bardzo rozumie jego słowa. Po chwili skinęła głową.
- O, witajcie – odezwała się wchodząca do salonu Mikoto.
- Przynieś mi kunai – poprosił swoją żonę Fugaku. Kobieta podeszła do gabloty i wyjęła z jednej z szuflad broń. Podała ją mężowi obserwując z uwagą jego działania.
- Nie krzywdź jej! – krzyknął Sasuke, gdy pan Uchiha poruszył dłonią, w której trzymał kunai.
- To nie jej wina, że nie ma chakry! – dołączył do protestu Naruto. Tym razem to Mikoto uciszyła ich jednym spojrzeniem. Fugaku delikatnie naciął skórę na nadgarstku Sakury.
- Jesteś dzielna – odparł, gdy mała nie wyrwała się z jego objęć. – Popatrz – wskazał palcem małe skaleczenie. – Wyobraź sobie, jak ta ranka znika. Pomyśl, że już nie czujesz bólu i nie masz blizny. Połóż tutaj zdrową dłoń i wyobraź sobie to, o czym mówiłem przed chwilą. Skup się – polecił mężczyzna. Młoda Haruno skinęła głową i zmarszczyła brwi wykonując polecenia taty Sasuke. Wszyscy w napięciu obserwowali bieg wydarzeń, i gdy już stracili nadzieję, ręka Sakury spowiła się w zielonej poświacie, a rana momentalnie zaczynała się zasklepiać. Zielonooka pisnęła wystraszona i rozpłakała się w głos. Momentalnie wtuliła się w pierś Fugaku, a ten odruchowo objął ją ramionami. – Świetnie sobie poradziłaś. Wiesz, co to oznacza? – zapytał, delikatnie odrywając zapłakaną buzię dziewczynki od swojej koszuli. Sakura pokręciła głową. Mikoto uśmiechnęła się szeroko.
- Oznacza to, że masz dar chakry – odparła za męża, za co ten zgromił ją wzrokiem. – Och, wiem, że ty chciałeś to powiedzieć, ale już i tak jest wystraszona – puściła oczko Fugaku, a ten w odpowiedzi napuszył się.
- To znaczy, że Sakura pójdzie z nami do Akademii? – zapytał Sasuke i zerwał się z zajmowanego miejsca.
- No pewnie, że pójdzie – żachnął się Naruto.
- I nie zostawi nas już nigdy? Nie zostawi mnie? Prawda, że nie zostawi? – dopytywał syn państwa Uchiha. Mikoto spojrzała uważnie na swojego męża.
- Nie chcę, żeby zostawiła mnie tak, jak zostawili mnie rodzice – wyszeptał Naruto. Zawstydzony spuścił wzrok na splecione ciasno ze sobą palce. W oczach pani Uchiha stanęły łzy i uklękła przy Naruto.
- Nigdy już nie będziesz sam – wyszeptała mu do ucha. – Masz nas – dodała i drugą ręką przygarnęła do siebie Sasuke. Ciężką atmosferę przerwał Fugaku proponując ciastka ze szklanką mleka dla każdego. 

                Naruto wracał tego wieczora do sierocińca w szampańskim nastroju. Zyskał kolejne bliskie mu osoby oraz zapewnienie, że nikt go nie opuści. Poczuł się bezpiecznie. Od wielu lat naprawdę miał wrażenie, że już nic go nie złamie. Położył się do łóżka i zamknął powieki. Udało mu się prześliznąć niezauważonym obok śpiącej opiekunki. Doprowadził tę sztukę do perfekcji. Zachichotał cicho nie wiedząc, z czego się śmieje. Po prostu miał na to ochotę. Głos demona w jego głowie ucichł, co stanowiło kolejny powód do radości. Był szczęśliwy. Od bardzo dawna był szczęśliwy.

Mocny sen blondyna przerwał krzyk. Obudził się zlany potem i szybko wyskoczył z łóżka. Nie zważając na to, że był w piżamie, prześlizgnął się w ogólnej wrzawie, która zapanowała w pokoju i wymknął się na zewnątrz. Gdy był już na trawniku przed sierocińcem podniósł spojrzenie i zauważył dym w okolicach domu Sasuke. Czym prędzej ruszył w tamtą stronę, nie zważając na krzyczących wokół ludzi. W końcu dotarł do posiadłości Uchiha. Biegiem wpadł do środka i ruszył do salonu. Na środku siedział Sasuke zalany łzami, a obok niego klęczała Sakura i tuliła go mocno do siebie. Ona też płakała.
- Co się stało? – zapytał Naruto.
- Nie żyją – załkał Sasuke i wtulił się w ramiona zielonookiej. – Mama i tata nie żyją – powtórzył. Niebieskooki stał i patrzył, nie widząc. W jego sercu umierała mała cząstka tej radości, którą nie mógł się nacieszyć. Umarli jego drudzy rodzice. Umarli ludzie, którym nie był obojętny. A teraz cierpiał on i Sasuke, a Sakura razem z nimi.
- Co oni tu robią? – na dźwięk męskiego głosu Uzumaki natychmiast dopadł się przyjaciół i szczelnie objął ich ramionami. Chciał ich chronić. Za wszelką cenę mieli być bezpieczni. Tak kazało mu serce i rozum.
- Nie krzywdź ich! – krzyczał, gdy siwowłosy mężczyzna, którego usta i nos zakrywała maska, starał się ich od siebie odciągnąć. W głos zaczęli płakać także Sasuke i Sakura. Trzymali się kurczowo za ręce i za żadne skarby nie pozwolili się rozdzielić.
- Kakashi? – głos Rin wchodzącej do pomieszczenia odwrócił jego uwagę od płaczących dzieci.
- Stała się tragedia, Rin – odpowiedział siwowłosy. – Mikoto i Fugaku nie żyją – pani Haruno zasłoniła dłonią rozchylone usta.
- Jak to? – zapytała, doprowadzając się do porządku i skrzętnie hamując łzy.
- Zabił ich Itachi – Hotaru wszedł w zdanie siwowłosego przyjaciela. – Dwa rody wymordowane. Tak, jak mówiła Księga – rzucił obcym głosem tata Sakury. Mama dziewczynki nagle zrozumiała i odwróciła się do męża.
- Nie zostawię jej. My nie możemy jej osierocić. Nie… - rozpłakała się w głos.
- Przeznaczeniu nie uciekniesz, Rin…
_______________________________________________________________________________________________________________

Wiem, że późno dodałam ten rozdział. Wiem, wiem i przyznaję się do winy. Pragnę Was przeprosić, ale po prostu nie mogłam się za niego zabrać. Jakoś nie miałam weny. Pomysły uciekły tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc i nie chciały wrócić. Mam nadzieję, że czwarta i ostatnia część nadejdzie szybciej, a po nie zabieram się za rozdział 18 :) Z góry przepraszam za błędy, ale już nie mam głowy, by je poprawiać. Jak będę bardziej przytomna to zaktualizuję notkę w najbliższym czasie :D
Pragnę podziękować Miku-chan za wsparcie i ogólnie za bycie :) Cieszę się, że złapałyśmy kontakt i możemy swobodnie porozmawiać. No i oczywiście wielkie dzięki za to, że jesteś i wspierasz. 
Dziękuję też Hayley. Ostatnio coś milczy, ale wiem, że gdzieś tam jest i kręci z dezaprobatą głową nad moim zastojem. Ale oto jest partówka i mam nadzieję, że jakoś jej to zrekompensuję :*
Jak zwykle dziękuję moim cicho-ciemnym Czytelnikom, którzy pojawiają się, nie komentują, ale wciąż czytują moją twórczość :) 
Pozdrawiam Was gorąco i zapraszam do komentowania :) 

7 komentarzy:

  1. Jak ja czekałam na tą część jednopartówki. :) No, ale się doczekałam i ostatecznie czytałam ją z ogromną przyjemnością - co przy tym blogu jest wręcz normą. Duży udział miał w tym też fakt, że bardzo lubię Naruto i zawsze wzruszam się, gdy czytam o jego strasznym dzieciństwie, o odrzuceniu, którego musiał doświadczać na każdym kroku. Kiedy te dzieci tak go potraktowały myślałam, że się popłacze. Nie dość, że opisałaś to tak dobrze, pokazałaś wszystkie uczucia Naruto, to na dodatek sama scena, pomysł były wstrząsające. Całe szczęście, że miał już przy sobie Sakurę i Sasuke, którzy postawili go na nogi. Ogólnie sceny z tą trójką są bardzo rozczulające. :) Fajnie nagięłaś rzeczywistość mangową do potrzeb swojego opowiadania. Ostatnie zdania jednak najbardziej zastanawiające... Na razie nie mam żadnego pomysłu co się może dalej dziać. :) A pewnie wszystko rozstrzygnie się w ostatniej części, więc będę czekała na nią z wielką niecierpliwością i ciekawością.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje słowa. Na prawdę, nie zdajesz sobie sprawy jakie one są dla mnie ważne. Podnoszą mnie na duchu i sprawiają, że aż chce mi się pisać. Scena z udziałem Naruto i tych dzieci miała wzruszyć. Żałuję tylko, że nie udało mi się napisać jej lepiej. Tak sobie wyobrażałam jego całe życie do czasu wstąpienia do Akademii. Najciężej pisało mi się właśnie tę część partówki, w której miałam zagłębić się w życie Naruto po śmierci jego rodziców. Żałowałam, że moja wyobraźnia mnie zawiodła, bo szczerze? Miałam nadzieję, że uda mi się lepiej przedstawić tragedię tego chłopca. Niemniej, jestem dumna z siebie, że udało mi się dodać tę część. Tylko Miku-chan uprzedziła mnie o 20 minut! Ale się odegram :D Pozdrowienia :*

      Usuń
  2. Nie popiszę się oryginalnością: pięknie, cudownie i wiele, wiele więcej przymiotników. Rozryczałam się jak głupia . Ścisnęło mnie za serce jak nic wcześniej.
    jestem oczarowana treścią tego rozdziału :D
    Nie potrafię uświadomić sobie, że następny rozdział to już ostatni.. i chyba przez to czuję się strasznie.
    Mam nadzieję, że koniec będzie spektakularny. Zresztą, co ja mówię! Cokolwiek być nie wymyśliła, wiem, że będzie to wspaniałe.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku należą ci się przeprosiny że tak późno komentuje, ale ostatnie dni były jedną istną katorgą. Ale jestem ;D I ah cudo!

    Miałam zacząć od początku, ale widząc podziękowania dla mnie nie mogę powstrzymać się od powiedzenia czegoś na ten temat ;D Dziękuje! ;* Ano, ano! Ja czekam na więcej rozmów przez e-maile ;] Czekam, czekam, czekam hihi ;d

    A teraz od początku...
    To wpadniecie Naruto do gabinetu Sarutobiego, było takie w jego stylu i to o co? O ramen oczywiście! No jakże mogłobyć inaczej! ;D Biedny Naruto, Ichiraku Ramen bylo zamkniete i musiał chodzić pół dnia pewnie głodny, bo przecież on nie zje niczego innego ;D
    Hmm... zastanawia mnie ta wizyta Hotaru i Fugaku u Trzeciego i te zapieczętowane koperty ;D Nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie że tu został zawarty jakiś potajemy układ przyszłego małżeństwa. Wierz mi, nie mam zielonego pojęcia skąd mi się to wzięło ;D
    A to wredny Hiro! Przebiegły, szczwany lis ! Żeby tak wykorzystać biednego, bezbronnego Naruto? Która zachował się honorowo! Parszywa gnida <- nie mogłam się powstrzymać ;D. Ale naszczęście w pore pojawiła się Sakura z Sasuke, którzy opatrzyli mu rany i doprowadzili do porządku. I dzięki temu, Naruciak wreszcie dowiedział się że ma przyjaciół. Ahhh...! Cudowne!
    I to przejęcie chłopców, gdy Sakura powiedziała im że najprawdopodobniej nie posiada daru Chakry *__* Reakcja natychmiastowa - do Fugaku!
    I pomógł! Tatuś Sasa pomógł! Ahh... to był taki piękny obrazek...
    Jednak wszystko co piękne, również musi się skończyć. W tym przypadku był to niestety mord na rodzinie Uchiha.
    Te końcowe słowa również dały dużo do myślenia. Czyżby była jakaś przepowiednia, która mówiłaby o tym że dwie rodziny zostaną wybite i czas przyjdzie również na trzecią - Sakury? Księga... Księga... o jakiej księdze mowa?! XDD
    Ahh i jeszcze ta niepewność o czym będzie czwarta część jednopartówki ;D
    No nic nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekac na ostatnia czesc o-s ;) Ja tez musze zabrac sie za dokonczenie swojej ;DDD
    Pozdrawiam i czekam na e-mail! hihi ;)
    Byeeeeeee ;*
    ps. Lubie twoje komentarze z konstruktywna krytyka ;DDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, normalnie kusicie, żebym Wam zdradziła, co będzie w ostatniej partówce, a nie chcę tego robić! No, matko! Dziękuję Ci za obszerny komentarz, który bardzo mnie ucieszył. Zresztą jak wszystkie inne. Widzę wtedy, że na prawdę angażujecie się w moją twórczość, a nie tylko i wyłącznie piszecie na (wybacz za wyrażenie) odwal się. Bałam się, że wytknięcie przeze mnie Twoich błędów jakoś Cię ostudzi i nastawi do mnie negatywnie, ale z góry przepraszam za tak idiotyczne domniemania. Po prostu kiedyś czytałam inne blogi i, serio, w szczerej chęci pomocy skrytykowałam jeden, to normalnie byłam czarną owcą wśród bloggerów fanfic'ów Naruto. Bałam się wejść na bloga. Ba! Ja się bałam o swoje życie.! Ale widzę, że tutaj mam do czynienia z oczytaną personą :* Ja również życzę nam jak najwięcej rozmów @ :) I wybacz, że napiszę to tutaj, ale zapraszam wszystkich do rozmowy, jeżeli ktokolwiek ma na to ochotę. Udzielam więcej szczegółowych informacji na temat swojej twórczości ( bo piszę nie tylko Naruto, jednak tylko jego publikuję) :D pozdrowienia i do zobaczyska, kochana Miku-chan :*

      Usuń
  4. Hę, hę, hę... wróciłaś! Jak ja się cieszę! Naprawdę wróciłaś, szybko nadrabiając zaległości. Myślę, że za jakichś czas zostawię pod tą notką dłuższy komentarz, niestety teraz sama nie mam do tego głowy, obowiązki bloggera powracającego z urlopu wzywają ;) Ja również nadrabiam zaległości, więc mam furę roboty... :(

    Króciusieńko więc - część rzecudna, już nie mogę się doczekać następnej.

    Pozdrawiam serdecznie
    Lisiak

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahah!!! Początek powala! Ale końcówka zwala z nóg i powoduje nakłady płaczu... ;>
    Ale za to bardzo mnie ciekawi ostatnia część XDDDDDDDDD
    Już się za nią zabieram x*

    OdpowiedzUsuń