Pobudzony
kilkulatek bez pukania wbiegł do gabinetu Szacownego i utkwił w nim błyszczące
spojrzenie. Starzec odchrząknął i skinął na drzwi, przez które wbiegł chłopiec,
ale ten zdawał się nie zważać na jego srogi wzrok.
- Co cię do mnie sprowadza,
Naruto? – odezwał się siwowłosy mężczyzna i zetknął ze sobą palce dłoni.
- Zamknęli budkę z ramen! –
zawołał oburzony. Hiruzen pokiwał w zamyśleniu głową i ponownie zwrócił się do
małego Uzumaki ‘ego.
- I z tego powodu musisz zwracać
się aż do hokage? – uniósł jedną brew skutecznie hamując rozbawienie miną Naruto.
Blondyn podrapał się po głowie.
- Jeżeli chodzi o ramen to nie
stosuję półśrodków – odpowiedział z pełną powagą i ponaglił mężczyznę wzrokiem.
- No, ale co ja mam z tym zrobić?
– Sarutobi nie krył już uśmiechu.
- Jesteś hokage! - sfrustrowana twarz chłopca spowodowała
śmiech siwowłosego.
- No, tak, Naruto – drażnił się z
nim. Uwielbiał syna państwa Uzumaki za szczerość w zachowaniu i ogromną chęć
niesienia innym pomocy. Czasami jego słowa nie były przemyślane, ale dzięki
temu jasno wyrażał swoje zdanie i unikał zbędnych nieporozumień.
- Jestem głodny, a nie zjem nic
innego niż ramen – rzucił buntowniczo kilkulatek i wybiegł z pomieszczenia z
równym impetem, co do niego wpadł kilka chwil temu. Sarutobi poskrobał się po
brodzie i spojrzał na zdjęcie stojące na jego biurku. Przedstawiało ono pięć
liczących się rodów Konohy. Uzumaki, Hyūga, Yamanaka, Haruno, no i oczywiście
Uchiha. Wszyscy uśmiechali się szeroko i machali do fotografa, a zza nogi
Mikoto wychylał się mały Itachi. Hokage westchnął i odwrócił się w stronę okna.
- Czasy się zmieniają – słowa te
mimowolnie opuściły jego myśli i rozbiły się echem po pustym pomieszczeniu.
- Zgadzam się z tobą, Szacowny –
odpowiedział mu męski głos z drugiego końca pomieszczenia. Hiruzen obrócił się
w stronę biurka i zmierzył spojrzeniem dwójkę przybyłych mężczyzn.
- Co was do mnie sprowadza? –
Hotaru i Fugaku podeszli bliżej i położyli na blacie dwie zasygnowane koperty. Sarutobi
skinął głową i wsunął je do pierwszej szuflady po swojej prawej stronie. – A
więc postanowione.
- Tak. Już postanowione – twarz
Hotaru nie zdradzała żadnych emocji, podobnie jak Fugaku.
- A więc powodzenia – starszy
mężczyzna uśmiechnął się dobrodusznie i dopiero wtedy mężczyźni rozluźnili się
nieznacznie.
- Dziękuje, Szacowny – skinął
głową Fugaku i otworzył drzwi, w których przepuścił przodem ojca Sakury. Gdy
tylko opuścili gabinet Hiruzena, ten westchnął głęboko i oparł się o fotel.
- Czasy się zmieniają – ponownie
odparł, ale tym razem nikt mu nie odpowiedział.
Naruto
siedział przed pustą budką Ichiraku Ramen i wzrokiem próbował zmusić bambusowe
zasłony, by się otworzyły. Niestety, jego zmagania spełzły na niczym, więc
odszedł głodny. O tej porze jadł tylko ramen. Nic innego nie smakowało mu tak
bardzo, jak makaronowa potrawa.
- Te, trędowaty! – usłyszał za
sobą krzyk, ale nie zareagował. Nauczył się, by zaczepki innych puszczać mimo
uszu, ale nie zawsze to działało. – Nie dość, że trędowaty to i głuchy! –
zaśmiał się inny głos. Nie lubił, gdy z niego kpili, ale żadne prośby nie
pomagały.
Masz na tyle siły, by ich zniszczyć usłyszał głos w swoim wnętrzu, ale zignorował
go.
- Przestań – warknął.
- Nawet gada do siebie – wydrwiła
go jakaś dziewczynka. Głosy ucichły. Te w głowie, jak i te za jego plecami.
Westchnął i przeszedł przez szpaler drzew. Złapał kij, który znalazł wiele
miesięcy temu i dzięki jego pomocy karczował zarośniętą drogę przed sobą. Trawy
i chwasty sięgały mu po szyję i ciężko było się przez nie przedrzeć, a rosły w
zastraszającym tempie. Gdy pokonał kilkanaście metrów odłożył patyk w znane
sobie miejsce i schylił się, by nie uderzyć się w konar, który wystawał z
pobliskiego drzewa. Po chwili
przechodził przez starą cmentarną bramę. Jak w transie odszukał znany sobie
nagrobek i usiadł przed nim. Powoli i systematycznie wyrywał trawę, którą
zarósł, a pod nosem nucił znaną sobie z dzieciństwa kołysankę. Nie wiedział,
czy śpiewała mu ją mama, jak jeszcze żyła, czy kolejna z opiekunek, która zajmowała się nim po
śmierci rodziców. Ważne, że przypominała mu ojca i matkę, za którymi tęsknił.
- Czyj to grób? – usłyszał
nieśmiały i cichy głosik dochodzący z jego prawej strony. Nie podniósłszy głowy
odpowiedział.
- Moich rodziców.
- Ja odwiedzam swoich dziadków –
dziewczynka bawiła się palcami, wstydząc się potwornie.
- Jak się nazywasz? – chłopiec
podniósł wzrok i spojrzał w jej białe tęczówki.
- Hinata Hyūga.
- Ja jestem Naruto Uzumaki -odpowiedział.
- Wiem – Hinata uśmiechnęła się delikatnie.
- Skąd? – zapytał. – No, tak. Ten
Naruto. Ten z demonem – zezłościł się. Zacisnął swoje dłonie w pięści.
- Nie – odparła ze stoickim
spokojem. – Na nagrobku jest epitafium – dodała.
- Epi – co? – zapytał
niezrozumiale. Myślał, że go obraża, więc wstał i zmierzył ją chłodnym
spojrzeniem.
- ‘Kochanemu synkowi, Naruto.
Zawsze będziemy o tobie pamiętać’ – zacytowała. – To napis na grobie. Takie
jakby ostatnie słowa – wyjaśniła szybko i spłonęła dorodnym rumieńcem. Naruto
podrapał się w głowę z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy.
- No, tak – uśmiechnął się –
Przepraszam.
- Nic się nie stało –
odpowiedziała szybko. – Muszę iść – i nim zdążył zapytać o cokolwiek, Hinata
zniknęła. Westchnął ciężko.
- Zwalam winę na demona, a sam
nie jestem lepszy – mruknął pod nosem i dokończył czyścić grób. Rzucił ostatnie
smutne spojrzenie na wyryte imiona swoich rodziców i odszedł.
Siedział
na powalonym pniu i obserwował bawiące się dzieci. Ile by dał, żeby tylko być
normalnym chłopcem. Móc biegać z innymi bez obawy, że nazwą go wyrzutkiem. Samotność
zaczynała mu doskwierać, ale doskonale wiedział, że nie ma na kogo liczyć.
Rodzeństwa nie miał, a dziadkowie i rodzice nie żyli. Miał tylko Sakurę i
Sasuke.
- Ty – usłyszał, ale zignorował
zawołanie. Nie sądził, że mówią do niego. – Mówię do ciebie.
- Do mnie? – podniósł zdziwione
spojrzenie. Stał przed nim chłopak. Był może o kilka lat starszy, ale z jego
twarzy biła duża pewność siebie, a w oczach czaiło się coś niepokojącego.
Naruto był jednak zbyt zaaferowany tym, że ktoś go zauważył, by zastanowić się
nad intencjami chłopca.
- Chodź, pobawimy się –
uśmiechnął się sztucznie, a Uzumaki aż podskoczył z radości.
- Pewnie! – zawołał i ruszył za
nowym kolegą.
- Jestem Hiro – przedstawił się
rudzielec. – Ciebie znam – rzucił, gdy Naruto otworzył usta, by mu
odpowiedzieć. Zamknął je zdziwiony, ale zadowolony, że być może coś w końcu
zaczyna się układać. Doszli do niewielkiego, wydeptanego przez bawiące się
dzieci placyku.
- Co mam robić? – zapytał ciekawy
Naruto. Hiro uśmiechnął się pod nosem.
- Zamknij oczy i licz do
dwudziestu. Jesteś honorowy? – zapytał w pewnej chwili rudowłosy.
- Jestem! – zakrzyknął Uzumaki i
dumnie wypiął pierś.
- Skoro tak, to uważaj – Hiro ściszył
głos do szeptu. Blondyn nachylił się, by lepiej go słyszeć. Za wszelką cenę
chciał się przypodobać nowym kolegom. – Pod żadnym pozorem nie otwieraj oczu i
nie ruszaj się z miejsca, nim doliczysz do dwudziestu.
- A potem co? – dopytywał niebieskooki.
Kąciki ust Hiro powędrowały do góry.
- Jeżeli dotrzymasz tych warunków
to zostaniesz w naszej paczce – oczy Naruto zapłonęły dzikim blaskiem. Lepiej
być nie mogło pomyślał. Stanął w wyznaczonym miejscu i zamknął oczy, a serce w
jego piersi kołatało radośnie.
- Zaczynać? – zapytał. Gdy
usłyszał twierdzącą odpowiedź, zawołał donośnie. – Jeden!
- Pamiętaj o warunkach! –
upomniał go Hiro. Naruto za nic nie zapomniałby o przyrzeczeniu. Gdy tylko
powiedział dwa poczuł, jak jego głowę przeszywa ostry ból. Zacisnął mocniej
powieki i dotknął ręką piekącego miejsca. Pod palcami wyczuł ranę i cieknącą z
niej krew. Oszukali go. Słone łzy zapiekły go, ale nie otworzył oczu. Obiecał. –
Licz! – warknął Hiro, a Uzumaki posłusznie odliczał do dwudziestu czując, jak
po każdej liczbie dostaje kamieniem. Wszystkie dzieci wokoło śmiały się w głos,
a on czuł upokorzenie i potworny ból. Po piątym kamieniu nie hamował już łez i
krzyczał. Wrzeszczał z każdym kolejnym uderzeniem, ale nie ruszył się z
miejsca. Był honorowy. Czasami graniczyło to z szaleństwem, tak, jak teraz, ale
on dotrzymywał słowa. Po dwudziestym kamieniu po jego skroniach i policzkach
płynęły strużki krwi, czasami mieszając się ze łzami. W całym ciele czuł
promieniujący ból i doskonale wiedział, w których miejsca będzie miał siniaki. Dzieci
wciąż się z niego śmiały, co chwila rzucając obelżywe słowa, a on stał i
czekał. Z drżącymi wargami, słaniając się na nogach śmiał się odezwać.
- Mogę się z wami bawić? – chwilę
ciszy przerwał zimny i wyrachowany śmiech Hiro.
- Świetnie się bawiliśmy, ale gra
skończona – odparł. – Byłeś genialną rozrywką.
- Ale obiecałeś… - zająknął się
Naruto.
- Ja niczego nie obiecywałem. Ty –
zawiesił na chwilę głos. – Ty obiecywałeś. I dotrzymałeś słowa. Dzięki –
zawołał i odszedł, a wraz z nim tlące się nadzieje na normalne życie Naruto. Stał
tak przez resztę dnia.
Zachodzące słońce oświetliło go
pomarańczowym blaskiem. Krew już dawno zaschła na jego skórze i teraz ciągnęła
go boleśnie, nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a dłonie zwisały swobodnie po
obydwu stronach ciała, jednak on ani drgnął. Ze zwieszoną głową i zamkniętymi
powiekami kumulował w sobie wszystkie dzisiejsze wydarzenia i próbował
zrozumieć. Chciał wiedzieć, czemu właśnie on. Tak bardzo pragnął być z
rodzicami. Tam, w niebie, gdzie na pewno nikt by go nie wyśmiewał i bił. Gdzie
byłoby jasne światło i jego rodzice. Mama, która z rozwartymi ramionami
uśmiechałaby się do niego czule i tata, który pomógłby mu zrozumieć świat.
Zadawał sobie wiele pytań, na
które szukał odpowiedzi. Siadywał przy grobie rodziców i szukał ukojenia. Kopał
kamień w nadziei, że ten wskaże mu drogę. Patrzył w niebo z myślą, że otworzy
się i weźmie go do mamy i taty. Przeczesywał trawę i radował się jej miękkością
i zapachem. Kochał świat, ale nie umiał pojąć, dlaczego świat nie kochał jego.
Przecież był tylko dzieckiem poszukującym miłości i zrozumienia. Niewinną
istotą skazaną na los zbrodniarza. Wygnany z rodzinnego domu stał się
wyrzutkiem społeczeństwa, napiętnowany znakiem tragedii i nienawiści. Na jego
wątłe barki spadła odpowiedzialność, jaką niosły wybory jego rodziców za ich
życia.
- Naruto! – usłyszał nawoływania.
Rozpoznał głos Sakury, a chwilę potem dotarło do niego wołanie Sasuke. Nie
ruszył się z miejsca, choć jego serce zabiło gwałtowniej. – Naruto! – jej głos.
Głos Sakury sprawiał, że czuł się radosny i lekki. Była mu bliska i tylko to
trzymało go przy życiu.
- Naruto – Sasuke stał się dla
niego bratem, którego nigdy nie miał. Ogarniała go panika na myśl, że kiedyś
drogi ich trójki mogą się rozejść. Nie chciał ich stracić. Wiedział, że stały
się nikim, gdyby oni odeszli. Dlatego teraz podniósł głowę i spojrzał w oczy
swoich przyjaciół.
- Naruto… - wyszeptała zbolałym
głosem Sakura, a w jej wielkich, zielonych oczach pojawiły się łzy. – Naruto… -
szeptała jak opętana, w kółko powtarzając jego imię. Szybko odwróciła się na
pięcie i pobiegła w znanym sobie kierunku, krzycząc. – Sasuke, pilnuj go!
- Kto ci to zrobił? – zapytał mały
Uchiha.
- Hiro – odparł Uzumaki i chciał
wykonać krok, ale zachwiał się. Już był przygotowany na upadek, ale stało się
coś, co sprawiło, że od tego momentu jego życie diametralnie zmieniło swój
kierunek. Nim zetknął się z ziemią, w ostatniej chwili objęły go ramiona Sasuke,
chroniąc tym samym od bolesnego upadku. Naruto podniósł zdziwiony wzrok i natknął
się spojrzeniem na czarne tęczówki Sasuke. Patrzyli sobie w oczy w milczeniu.
- Nie pozwolę ci upaść – odezwał się
Uchiha. – Oprzyj się na mnie – dodał i pomógł przyjacielowi dojść do
najbliższej ławki.
- Dlaczego mi pomogłeś? – zapytał
zduszonym szeptem Uzumaki. Sasuke zastanowił się chwilę. Przypomniał sobie
słowa Sakury i powtórzył je.
- Czego nie robi się dla
przyjaciół? – źrenice Naruto rozszerzyły się gwałtownie.
- Jestem… - zawiesił głos. –
Jestem twoim przyjacielem? – Uchiha parsknął w odpowiedzi.
- No pewnie – zmieszał się na
chwilę. – Chyba tak. Myślę, że tak – nie mógł się zdecydować. Skonfundowany
prychnął. – Na czym polega przyjaźń? Powiedz mi, to wtedy ja ci odpowiem, czy
jesteś moim przyjacielem – odparł po namyśle.
- Gdybym był głodny i miał miskę
ramen i przyszedłbyś ty i powiedział mi, że też jesteś głodny, to oddałbym ci
swoją porcję – rzucił Uzumaki. Sasuke przyjrzał mu się uważnie.
- Ale ty kochasz ramen –
stwierdził sarkastycznie.
- Ale ty jesteś moim przyjacielem
– uśmiechnął się niebieskooki.
- W takim razie – karooki usiadł
obok Naruto. – Jesteś moim przyjacielem – chłopcy popatrzyli w niebo i
równocześnie westchnęli.
- Jestem! – zawołała Sakura i
uklękła przed niebieskookim. – Mam trochę wody i bandaży – dodała i zabrała się
za oczyszczanie ran chłopca.
- Skąd wiesz jak to robić? –
zainteresował się Sasuke. Może nie był tyle ciekawy, co po prostu uwielbiał
słuchać jej głosu.
- Widziałam jak w szpitalu tak
robili.
- Aha – odparł zamyślony Naruto. –
Dzisiaj przytrafiła mi się dziwna rzecz – zaczął. Pozostała dwójka spojrzała na
niego z zaciekawieniem.
- Co? – zapytała Sakura i od razu
wróciła do opatrywania skaleczeń Naruto.
- Nie mogłem dosięgnąć liścia i
zdenerwowałem się – zaczął, kręcąc się przy tym w każdą stronę, jakby przeżywał
to od nowa.
- Nie wierć się – mruknęła zła
Sakura, a Sasuke, by ją wesprzeć, posłał przyjacielowi karcące spojrzenie.
- I wtedy on zaczął świecić na
niebiesko, a po chwili spłonął – dokończył. – Czy to znaczy, że demon już
działa? – jego mina wyrażała przerażenie.
- Nie – odezwał się spokojnie
Uchiha. – Przejawiłeś dar chakry. Pójdziesz do Akademii.
- Naprawdę? – rzucił z
niedowierzaniem niebieskooki.
- Pójdziemy razem – uśmiechnął się
szeroko czarnooki. – Sakura, ty i ja – dodał i popatrzył na dziewczynkę. –
Sakura? – usłyszeli, jak różowowłosa pociąga nosem.
- Ja nie mam daru – szepnęła.
Uzumaki i Uchiha zamarli.
- Jak to? – zdenerwował się
chłopiec o chabrowym spojrzeniu. Sasuke przeszły ciarki. To oznaczało, że
rozstaną się z Sakurą. Nie będzie się z nią widywał. Już nie usłyszy jak się
śmieje, albo jak krzyczy. Zebrało mu się na płacz. I tak też wybuchnął gorzkimi
łzami.
- Nie zostawisz nas! – krzyknął.
Jak Sasuke się rozpłakał, to w kolejności za nim zaczął łkać Naruto.
- No pewnie, że nas nie zostawi!
Zmusimy ją do chakry! – wrzasnął.
- Pójdziemy do taty – zarządził Uchiha.
– On będzie wiedział co zrobić – dodał. I był pewny, że tata go nie zawiedzie.
Gdy mała Haruno skończyła zajmować się ranami Naruto, obydwaj chłopcy złapali
ją za ręce i skierowali się do posiadłości rodu Uchiha.
Weszli do wielkiego salonu, gdzie
w fotelu siedział Fugaku.
- Coś się stało? – zdenerwował się
mężczyzna, gdy zobaczył w jakim stanie jest syn państwa Uzumaki.
- O tym później – mruknął Sasuke.
– Tato, bo Sakura nie ma daru chakry – wyrzucił szybko z siebie. Pan Uchiha
spojrzał na przerażoną zielonooką. Doskonale wiedział, że dziecko rodu Haruno
posiada zdolność chakry. Co więcej, ma jego ogromne pokłady.
- Chodź do mnie – powiedział spokojnie
i wyciągnął w stronę dziewczynki rękę. Sakura niepewnie ujęła dłoń taty Sasuke i
dała się posadzić na jego kolanach. Chłopcy usiedli przed nimi i uważnie
obserwowali działania Fugaku. – Twoja mama pracuje w szpitalu, tak? – mała w
odpowiedzi skinęła głową. – A tata jest medykiem średniej rangi? Chodzi na
misje ANBU i leczy kolegów, tak? – zapytał inaczej widząc, jak Sakura nie
bardzo rozumie jego słowa. Po chwili skinęła głową.
- O, witajcie – odezwała się wchodząca
do salonu Mikoto.
- Przynieś mi kunai – poprosił swoją
żonę Fugaku. Kobieta podeszła do gabloty i wyjęła z jednej z szuflad broń.
Podała ją mężowi obserwując z uwagą jego działania.
- Nie krzywdź jej! – krzyknął Sasuke,
gdy pan Uchiha poruszył dłonią, w której trzymał kunai.
- To nie jej wina, że nie ma
chakry! – dołączył do protestu Naruto. Tym razem to Mikoto uciszyła ich jednym
spojrzeniem. Fugaku delikatnie naciął skórę na nadgarstku Sakury.
- Jesteś dzielna – odparł, gdy
mała nie wyrwała się z jego objęć. – Popatrz – wskazał palcem małe skaleczenie.
– Wyobraź sobie, jak ta ranka znika. Pomyśl, że już nie czujesz bólu i nie masz
blizny. Połóż tutaj zdrową dłoń i wyobraź sobie to, o czym mówiłem przed
chwilą. Skup się – polecił mężczyzna. Młoda Haruno skinęła głową i zmarszczyła
brwi wykonując polecenia taty Sasuke. Wszyscy w napięciu obserwowali bieg
wydarzeń, i gdy już stracili nadzieję, ręka Sakury spowiła się w zielonej
poświacie, a rana momentalnie zaczynała się zasklepiać. Zielonooka pisnęła
wystraszona i rozpłakała się w głos. Momentalnie wtuliła się w pierś Fugaku, a
ten odruchowo objął ją ramionami. – Świetnie sobie poradziłaś. Wiesz, co to
oznacza? – zapytał, delikatnie odrywając zapłakaną buzię dziewczynki od swojej
koszuli. Sakura pokręciła głową. Mikoto uśmiechnęła się szeroko.
- Oznacza to, że masz dar chakry –
odparła za męża, za co ten zgromił ją wzrokiem. – Och, wiem, że ty chciałeś to
powiedzieć, ale już i tak jest wystraszona – puściła oczko Fugaku, a ten w
odpowiedzi napuszył się.
- To znaczy, że Sakura pójdzie z
nami do Akademii? – zapytał Sasuke i zerwał się z zajmowanego miejsca.
- No pewnie, że pójdzie – żachnął
się Naruto.
- I nie zostawi nas już nigdy?
Nie zostawi mnie? Prawda, że nie zostawi? – dopytywał syn państwa Uchiha. Mikoto
spojrzała uważnie na swojego męża.
- Nie chcę, żeby zostawiła mnie
tak, jak zostawili mnie rodzice – wyszeptał Naruto. Zawstydzony spuścił wzrok
na splecione ciasno ze sobą palce. W oczach pani Uchiha stanęły łzy i uklękła
przy Naruto.
- Nigdy już nie będziesz sam –
wyszeptała mu do ucha. – Masz nas – dodała i drugą ręką przygarnęła do siebie
Sasuke. Ciężką atmosferę przerwał Fugaku proponując ciastka ze szklanką mleka
dla każdego.
Naruto
wracał tego wieczora do sierocińca w szampańskim nastroju. Zyskał kolejne
bliskie mu osoby oraz zapewnienie, że nikt go nie opuści. Poczuł się
bezpiecznie. Od wielu lat naprawdę miał wrażenie, że już nic go nie złamie.
Położył się do łóżka i zamknął powieki. Udało mu się prześliznąć niezauważonym
obok śpiącej opiekunki. Doprowadził tę sztukę do perfekcji. Zachichotał cicho
nie wiedząc, z czego się śmieje. Po prostu miał na to ochotę. Głos demona w
jego głowie ucichł, co stanowiło kolejny powód do radości. Był szczęśliwy. Od
bardzo dawna był szczęśliwy.
Mocny sen blondyna przerwał
krzyk. Obudził się zlany potem i szybko wyskoczył z łóżka. Nie zważając na to,
że był w piżamie, prześlizgnął się w ogólnej wrzawie, która zapanowała w pokoju
i wymknął się na zewnątrz. Gdy był już na trawniku przed sierocińcem podniósł
spojrzenie i zauważył dym w okolicach domu Sasuke. Czym prędzej ruszył w tamtą
stronę, nie zważając na krzyczących wokół ludzi. W końcu dotarł do posiadłości
Uchiha. Biegiem wpadł do środka i ruszył do salonu. Na środku siedział Sasuke
zalany łzami, a obok niego klęczała Sakura i tuliła go mocno do siebie. Ona też
płakała.
- Co się stało? – zapytał Naruto.
- Nie żyją – załkał Sasuke i
wtulił się w ramiona zielonookiej. – Mama i tata nie żyją – powtórzył.
Niebieskooki stał i patrzył, nie widząc. W jego sercu umierała mała cząstka tej
radości, którą nie mógł się nacieszyć. Umarli jego drudzy rodzice. Umarli
ludzie, którym nie był obojętny. A teraz cierpiał on i Sasuke, a Sakura razem z
nimi.
- Co oni tu robią? – na dźwięk
męskiego głosu Uzumaki natychmiast dopadł się przyjaciół i szczelnie objął ich
ramionami. Chciał ich chronić. Za wszelką cenę mieli być bezpieczni. Tak kazało
mu serce i rozum.
- Nie krzywdź ich! – krzyczał,
gdy siwowłosy mężczyzna, którego usta i nos zakrywała maska, starał się ich od
siebie odciągnąć. W głos zaczęli płakać także Sasuke i Sakura. Trzymali się
kurczowo za ręce i za żadne skarby nie pozwolili się rozdzielić.
- Kakashi? – głos Rin wchodzącej
do pomieszczenia odwrócił jego uwagę od płaczących dzieci.
- Stała się tragedia, Rin –
odpowiedział siwowłosy. – Mikoto i Fugaku nie żyją – pani Haruno zasłoniła
dłonią rozchylone usta.
- Jak to? – zapytała, doprowadzając
się do porządku i skrzętnie hamując łzy.
- Zabił ich Itachi – Hotaru wszedł
w zdanie siwowłosego przyjaciela. – Dwa rody wymordowane. Tak, jak mówiła
Księga – rzucił obcym głosem tata Sakury. Mama dziewczynki nagle zrozumiała i
odwróciła się do męża.
- Nie zostawię jej. My nie możemy
jej osierocić. Nie… - rozpłakała się w głos.
- Przeznaczeniu nie uciekniesz,
Rin…
_______________________________________________________________________________________________________________
Wiem, że późno dodałam ten rozdział. Wiem, wiem i przyznaję się do winy. Pragnę Was przeprosić, ale po prostu nie mogłam się za niego zabrać. Jakoś nie miałam weny. Pomysły uciekły tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc i nie chciały wrócić. Mam nadzieję, że czwarta i ostatnia część nadejdzie szybciej, a po nie zabieram się za rozdział 18 :) Z góry przepraszam za błędy, ale już nie mam głowy, by je poprawiać. Jak będę bardziej przytomna to zaktualizuję notkę w najbliższym czasie :D
Pragnę podziękować Miku-chan za wsparcie i ogólnie za bycie :) Cieszę się, że złapałyśmy kontakt i możemy swobodnie porozmawiać. No i oczywiście wielkie dzięki za to, że jesteś i wspierasz.
Dziękuję też Hayley. Ostatnio coś milczy, ale wiem, że gdzieś tam jest i kręci z dezaprobatą głową nad moim zastojem. Ale oto jest partówka i mam nadzieję, że jakoś jej to zrekompensuję :*
Jak zwykle dziękuję moim cicho-ciemnym Czytelnikom, którzy pojawiają się, nie komentują, ale wciąż czytują moją twórczość :)
Pozdrawiam Was gorąco i zapraszam do komentowania :)
Jak ja czekałam na tą część jednopartówki. :) No, ale się doczekałam i ostatecznie czytałam ją z ogromną przyjemnością - co przy tym blogu jest wręcz normą. Duży udział miał w tym też fakt, że bardzo lubię Naruto i zawsze wzruszam się, gdy czytam o jego strasznym dzieciństwie, o odrzuceniu, którego musiał doświadczać na każdym kroku. Kiedy te dzieci tak go potraktowały myślałam, że się popłacze. Nie dość, że opisałaś to tak dobrze, pokazałaś wszystkie uczucia Naruto, to na dodatek sama scena, pomysł były wstrząsające. Całe szczęście, że miał już przy sobie Sakurę i Sasuke, którzy postawili go na nogi. Ogólnie sceny z tą trójką są bardzo rozczulające. :) Fajnie nagięłaś rzeczywistość mangową do potrzeb swojego opowiadania. Ostatnie zdania jednak najbardziej zastanawiające... Na razie nie mam żadnego pomysłu co się może dalej dziać. :) A pewnie wszystko rozstrzygnie się w ostatniej części, więc będę czekała na nią z wielką niecierpliwością i ciekawością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za Twoje słowa. Na prawdę, nie zdajesz sobie sprawy jakie one są dla mnie ważne. Podnoszą mnie na duchu i sprawiają, że aż chce mi się pisać. Scena z udziałem Naruto i tych dzieci miała wzruszyć. Żałuję tylko, że nie udało mi się napisać jej lepiej. Tak sobie wyobrażałam jego całe życie do czasu wstąpienia do Akademii. Najciężej pisało mi się właśnie tę część partówki, w której miałam zagłębić się w życie Naruto po śmierci jego rodziców. Żałowałam, że moja wyobraźnia mnie zawiodła, bo szczerze? Miałam nadzieję, że uda mi się lepiej przedstawić tragedię tego chłopca. Niemniej, jestem dumna z siebie, że udało mi się dodać tę część. Tylko Miku-chan uprzedziła mnie o 20 minut! Ale się odegram :D Pozdrowienia :*
UsuńNie popiszę się oryginalnością: pięknie, cudownie i wiele, wiele więcej przymiotników. Rozryczałam się jak głupia . Ścisnęło mnie za serce jak nic wcześniej.
OdpowiedzUsuńjestem oczarowana treścią tego rozdziału :D
Nie potrafię uświadomić sobie, że następny rozdział to już ostatni.. i chyba przez to czuję się strasznie.
Mam nadzieję, że koniec będzie spektakularny. Zresztą, co ja mówię! Cokolwiek być nie wymyśliła, wiem, że będzie to wspaniałe.
Pozdrawiam!
Na początku należą ci się przeprosiny że tak późno komentuje, ale ostatnie dni były jedną istną katorgą. Ale jestem ;D I ah cudo!
OdpowiedzUsuńMiałam zacząć od początku, ale widząc podziękowania dla mnie nie mogę powstrzymać się od powiedzenia czegoś na ten temat ;D Dziękuje! ;* Ano, ano! Ja czekam na więcej rozmów przez e-maile ;] Czekam, czekam, czekam hihi ;d
A teraz od początku...
To wpadniecie Naruto do gabinetu Sarutobiego, było takie w jego stylu i to o co? O ramen oczywiście! No jakże mogłobyć inaczej! ;D Biedny Naruto, Ichiraku Ramen bylo zamkniete i musiał chodzić pół dnia pewnie głodny, bo przecież on nie zje niczego innego ;D
Hmm... zastanawia mnie ta wizyta Hotaru i Fugaku u Trzeciego i te zapieczętowane koperty ;D Nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie że tu został zawarty jakiś potajemy układ przyszłego małżeństwa. Wierz mi, nie mam zielonego pojęcia skąd mi się to wzięło ;D
A to wredny Hiro! Przebiegły, szczwany lis ! Żeby tak wykorzystać biednego, bezbronnego Naruto? Która zachował się honorowo! Parszywa gnida <- nie mogłam się powstrzymać ;D. Ale naszczęście w pore pojawiła się Sakura z Sasuke, którzy opatrzyli mu rany i doprowadzili do porządku. I dzięki temu, Naruciak wreszcie dowiedział się że ma przyjaciół. Ahhh...! Cudowne!
I to przejęcie chłopców, gdy Sakura powiedziała im że najprawdopodobniej nie posiada daru Chakry *__* Reakcja natychmiastowa - do Fugaku!
I pomógł! Tatuś Sasa pomógł! Ahh... to był taki piękny obrazek...
Jednak wszystko co piękne, również musi się skończyć. W tym przypadku był to niestety mord na rodzinie Uchiha.
Te końcowe słowa również dały dużo do myślenia. Czyżby była jakaś przepowiednia, która mówiłaby o tym że dwie rodziny zostaną wybite i czas przyjdzie również na trzecią - Sakury? Księga... Księga... o jakiej księdze mowa?! XDD
Ahh i jeszcze ta niepewność o czym będzie czwarta część jednopartówki ;D
No nic nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekac na ostatnia czesc o-s ;) Ja tez musze zabrac sie za dokonczenie swojej ;DDD
Pozdrawiam i czekam na e-mail! hihi ;)
Byeeeeeee ;*
ps. Lubie twoje komentarze z konstruktywna krytyka ;DDDDD
Uch, normalnie kusicie, żebym Wam zdradziła, co będzie w ostatniej partówce, a nie chcę tego robić! No, matko! Dziękuję Ci za obszerny komentarz, który bardzo mnie ucieszył. Zresztą jak wszystkie inne. Widzę wtedy, że na prawdę angażujecie się w moją twórczość, a nie tylko i wyłącznie piszecie na (wybacz za wyrażenie) odwal się. Bałam się, że wytknięcie przeze mnie Twoich błędów jakoś Cię ostudzi i nastawi do mnie negatywnie, ale z góry przepraszam za tak idiotyczne domniemania. Po prostu kiedyś czytałam inne blogi i, serio, w szczerej chęci pomocy skrytykowałam jeden, to normalnie byłam czarną owcą wśród bloggerów fanfic'ów Naruto. Bałam się wejść na bloga. Ba! Ja się bałam o swoje życie.! Ale widzę, że tutaj mam do czynienia z oczytaną personą :* Ja również życzę nam jak najwięcej rozmów @ :) I wybacz, że napiszę to tutaj, ale zapraszam wszystkich do rozmowy, jeżeli ktokolwiek ma na to ochotę. Udzielam więcej szczegółowych informacji na temat swojej twórczości ( bo piszę nie tylko Naruto, jednak tylko jego publikuję) :D pozdrowienia i do zobaczyska, kochana Miku-chan :*
UsuńHę, hę, hę... wróciłaś! Jak ja się cieszę! Naprawdę wróciłaś, szybko nadrabiając zaległości. Myślę, że za jakichś czas zostawię pod tą notką dłuższy komentarz, niestety teraz sama nie mam do tego głowy, obowiązki bloggera powracającego z urlopu wzywają ;) Ja również nadrabiam zaległości, więc mam furę roboty... :(
OdpowiedzUsuńKróciusieńko więc - część rzecudna, już nie mogę się doczekać następnej.
Pozdrawiam serdecznie
Lisiak
Hahahahah!!! Początek powala! Ale końcówka zwala z nóg i powoduje nakłady płaczu... ;>
OdpowiedzUsuńAle za to bardzo mnie ciekawi ostatnia część XDDDDDDDDD
Już się za nią zabieram x*