piątek, 14 lutego 2014

www.miłość [1]



Z okazji Walentynek <3
Tanecznym krokiem przemierzała kolejne uliczki, nucąc wesoło pod nosem. Jej zwiewna sukienka furkotała radośnie pod wpływem kolejnych piruetów i podskoków, co wzbudzało niemałe zainteresowanie mijających ją ludzi. Od kilku dni uśmiech nie schodził z jej warg, a dzisiaj miała szczególny powód do zadowolenia i ekscytacji. Zatrzymała się na pasach i zniecierpliwiona stukała obcasem o chodnik, czekając na pojawienie się zielonego światła. Już nie mogła się doczekać, kiedy powie przyjaciółce o nowinach. Na nowo urzeczona wizją zbliżającego się wydarzenia postąpiła krok naprzód nie zauważając, że światło wciąż było czerwone. Dosłownie w ostatniej chwili jeden z przechodniów złapał ją za ramię i wyciągnął spod zbliżających się nieubłaganie kół ciężarówki.
- Och – szepnęła, ale zadziorny uśmieszek nie schodził z jej ust. – Myślałam, że już zielone.
- A pani co jest? – zirytował się wybawiciel i natychmiast puścił jej ramię. Spojrzała w jego rozjuszone oczy.
- Zakochałam się – odparła radośnie i tym razem wkroczyła na jezdnię w dozwolonym momencie. Usłyszała jedynie za plecami głośne westchnięcie, ale szczerze to już niewiele ją interesowało. Musiała podzielić się nowinami.

Otworzyła laptopa i zalogowała się, w tym samym czasie włączając wodę na kawę. Trąc nieprzytomnie policzek oparła się głową o drzwiczki szafki, a drugą ręką wyjęła kubek z półki nad zlewem. Nasypała kawy, cukru i śmietanki w proszku. W tym czasie woda się zagotowała oznajmiając to przeraźliwym piskiem i buchającą w każdą stronę parą.
- Już, już – mruknęła nieprzytomnie kobieta i zdjęła czajnik z palnika. Zalała kubek wrzątkiem i z hukiem odłożyła imbryk na kuchenkę. Wyjęła z lodówki mleko i dolała trochę do kawy. Gotowy napój postawiła przy laptopie i usiadła do stołu. Chwyciła naczynie do ręki, ale nie zdołała przystawić go do ust, gdyż po całym mieszkaniu rozszedł się irytujący dźwięk domofonu.
- Kogo niesie o tej porze – mruczała pod nosem zirytowana. Spojrzała na wyświetlacz i zaniemówiła. Wcisnęła guzik otwierając przyjaciółce drzwi, a następnie odblokowała zasuwki. Żwawiej weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać dla niej kawę. W pewnym momencie usłyszała trzask otwieranych i zamykanych drzwi, a następnie wesołe podśpiewywanie przyjaciółki. Weszła do jadalni i postawiła kubek na stole.
- Cześć – zaświergotała Ino i pocałowała ją w policzek. – Czyż ten dzień nie jest cudowny?
- Dobra, co wzięłaś i dlaczego tak dużo? – zapytała Sakura. Faktycznie, za oknem świeciło słońce, a niebo było przejrzyste, jednak Ino nigdy nie zwracała na takie drobiazgi zbytniej uwagi. No, chyba, że musiała wybrać buty do sukienki.
- Nic nie wzięłam – obruszyła się blondynka, jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy. – Ja po prostu jestem szczęśliwa.
- Ten wyszczerz masz przyklejony na klej czy złapał cię skurcz? – przyjrzała się jej z bliska. – Poza tym jest siódma rano. Ty o tej porze jesteś w trzeciej fazie snu REN, a nie w pełnym animuszu.
- Czepiasz się – Ino machnęła lekceważąco ręką i wzięła łyk kawy. – Matko, jaka dobra!
- Dobra, kim jesteś i co zrobiłaś z Ino? – zaśmiała się Haruno i zaczęła grzebać w laptopie.
- Przestań – mruknęła Yamanaka. – Zakochałam się.
- Zakochałaś się? – zdziwione spojrzenie zielonych tęczówek przeniosło się z ekranu komputera na blondynkę. – Kto teraz? Dostawca pizzy, lekarz z przychodni czy policjant na pasach?
- Nikt z wymienionych – odparła radośnie Ino, nie zauważając sarkazmu w tonie przyjaciółki. Przysunęła sobie komputer i zaczęła coś klikać. – Jest cudowny. Przystojny, zabawny, mądry, czarujący – wymieniała po kolei, wciąż czegoś szukając.
- Mogę wiedzieć co ty robisz? – zapytała podejrzliwie Sakura – Hej, ziemia do Ino!
- Przedstawiam ci Dzikiego Penetratora – z niekrytą dumą przesunęła komputer w stronę Sakury, która zakrztusiła się pitą kawą.
- Dziki Penetrator? – zapytała z powątpiewaniem, a następnie swoje spojrzenie skierowała na zdjęcie wyświetlone na ekranie. Z fotografii zawadiacko uśmiechał się do niej całkiem przystojny szatyn. Jego miodowe spojrzenie było pewne siebie, jednak gdzieś głęboko kryło się coś niepokojącego. Pewna nuta, która wywoływała w Sakurze gęsią skórkę.
- Magnetyzujące spojrzenie – mruknęła.
- Och, jest cudowne – zaświergotała. – Poznaliśmy się na www.miłość.com. Rozmawiamy ze sobą już pół roku, a teraz nadszedł czas spotkania – dodała.
- Spotkania? – powtórzyła za nią jak echo Sakura. – Przecież ty tego człowieka w ogóle nie znasz!
- No, ale rozmawialiśmy – odparła przygaszonym tonem Ino.
- Przez trzy miesiące na czacie – mruknęła różowowłosa. – To tak, jakbyś znała go dopiero tydzień w realnym świecie.
- Dużo mi o sobie opowiedział – wymamrotała blondynka, bawiąc się troczkami przy ściągaczach swojej sukienki.
- A skąd wiesz, że mówił prawdę? – uniosła się Sakura.
- Pisał uśmiechnięte i smutne minki – wyjaśniła Ino, która już całkowicie straciła ten blask, jakim promieniała jeszcze chwilę temu. Haruno czuła się potwornie pozbawiając przyjaciółki tej radości, ale nie mogła pozwolić jej na naiwne wierzenie w każde słowo tego całego Penetratora.
- Ino – zaczęła, ale nie bardzo wiedziała, jak naprawić gęstniejącą atmosferę.
- Może coś w tym jest – rzuciła anemicznie niebieskooka. – Hinata zareagowała tak samo.
- Hinata zawsze jest tą najrozsądniejszą – zauważyła Haruno. – Ten Penetrator ma jakieś imię? – po zastanowieniu stwierdziła, że co jej szkodzi pociągnąć temat? Może to w jakiś sposób poprawi Ino nastrój.
- Kiba – odparła Ino. – Kiba Inuzuka.
- I co ten Kiba w życiu robi? - Sakura postanowiła schować do kieszeni swoje uprzedzenia i niechętnie zaczęła drążyć temat.
- Jest maklerem giełdowym – poprawiła się na krześle, a jej humor powoli wracał w ryzy sprzed kilku chwil. – Razem ze swoim przyjacielem jest właścicielem kilku zakładów buchmacherskich – Sakura już nie wytrzymała i wybuchła gromkim śmiechem.
- Ino, wybacz mi – mruknęła Haruno, uspokajając się powoli. – Życzę ci wszystkiego najlepszego i chciałabym, żeby wszystko było takim, jak to opisujesz – złapała ją za dłonie i spojrzała jej głęboko w oczy.
- Sakura, zakochałam się w nim – odparła Ino, a jej oczy błyszczały wesoło. – I spotkam się z nim.
- Pójdziesz tam sama? – zdenerwowała się zielonooka. Z tonu przyjaciółki wiedziała, że w żaden sposób nie wybije jej z głowy tego pomysłu. Yamanaka popatrzyła na nią wymownie.
- Nie sama – odpowiedziała, a Haruno zamarła. Już ona znała to spojrzenie.
- Nie ma mowy.

Wysiadły z taksówki na tokijskim lotnisku. Ino pisnęła radośnie i pognała w stronę wejścia, a Sakura westchnęła. Odwróciła się i zapłaciła kierowcy za przyspieszony kurs.
- Życzę powodzenia – uśmiechnął się mężczyzna. Ino oczywiście całą drogę opowiadała, jaki to jej Kiba jest cudowny, miły, czarujący, romantyczny, a kierowca razem z nią drążył ten temat. Haruno po cichu liczyła, że trafią na gbura, który nie odezwie się ani słowem, ale myliła się, bo ten miły starszy pan miał wnuczki w ich wieku, z którymi uwielbiał spędzać czas.
- Dziękuję, przekażę – uśmiechnęła się grzecznie i zatrzasnęła drzwi taksówki. Westchnęła głęboko i weszła do głównego holu, gdzie zwyczajowo panował jeden wielki chaos. Żwawym krokiem ruszyła w stronę hali przylotów, gdzie zapewne znajdowała się teraz Ino. Przedzierała się przez tłumy starając się na nikogo nie nadepnąć, ale po chwili doszła do wniosku, że to nie ma sensu, bo i tak nikt nie zwracał na to większej uwagi.
- Patrz, jak leziesz – usłyszała, gdy jeden z pasażerów uderzył ją ramieniem. Machinalnie pomacała kieszeń, w której spoczywały kluczyki od samochodu znajdującego się na lotniskowym parkingu. Jeden z jej znajomych był mechanikiem i miał komis, więc pożyczył jej auto na kilka dni. Odstawił je na lotnisko, a dzień wcześniej przywiózł jej zapasowe kluczyki. Chociaż tyle, że nie musimy wracać taksówką, pomyślała, gdy wymacała w kieszeni dokumenty. W końcu dotarła we właściwe miejsce. Rozejrzała się po otwartej przestrzeni i ujrzała Ino, która jak szalona machała kartką z imieniem i nazwiskiem chłopaka z Internetu.  Zielonooka uderzyła się otwartą dłonią w czoło i podeszła do przyjaciółki.
- Nie wierzę, że dałam się na to namówić – wymamrotała Sakura.
- Oj, no – machnęła ręką Ino. – Nie przesadzaj. Ma przyjechać ze swoim przyjacielem, więc może i ciebie trafi strzała amora.
- Nawet mnie nie denerwuj – Sakura poprawiła sukienkę i splotła ręce na biuście. Martwiła się o przyjaciółkę, dlatego postanowiła nie spuszczać jej z oczu.
- No, gdzie on jest? – denerwowała się niebieskooka. Zestresowana zaczęła miąć trzymaną kartkę, gdy z głośników popłynął głos informując ich o lądowaniu wyczekiwanego samolotu. Ino zaczęła podskakiwać w miejscu, nie mogąc się doczekać pojawienia się Kiby.
- Jest! – pisnęła i wskazała palcem bliżej nieokreślony punkt między stopniowo wynurzającymi się z przejścia pasażerami. – Tam! – podskoczyła w miejscu, machając rękami we wszystkich kierunkach. Sakura odsunęła się od niej na krok i bacznie lustrowała tłum ludzi. Faktycznie, po chwili zbliżał się do nich Kiba. Miał na sobie przylegającą jak druga skóra podkoszulkę, granatowe dżinsy, a na ramionach zwisała mu luźno koszula w kolorze khaki. Okulary policyjne miał przewieszone na dekolcie koszulki. Z nonszalanckim uśmiechem zbliżył się do nich i posłał im urzekający uśmiech. Nim ktokolwiek zdołał się zorientować Inuzuka złapał Ino w pasie i przyciągnął ją do siebie we władczym geście. Gdy tylko kobieta była wystarczająco blisko, mężczyzna wpił się w jej usta zachłannie, co Sakurze wydało się przesadzonym gestem. Siłą powstrzymała się od nieprzyjemnego komentarza. Gdy tylko Kiba oderwał się od jej przyjaciółki, spojrzał na Sakurę i uśmiechnął się zawadiacko.
- Ty zapewne to Penetrator? – doskonale wiedziała, jak miał na imię. Po prostu chciała się trochę podroczyć. Zauważyła, jak na jego policzki wpełza subtelny rumieniec, ale nie zbiła go z tropu.
- Dla przyjaciół Kiba – wyciągnął w jej stronę rękę, którą Sakura ujęła w pewny siebie uścisk.
- Sakura – odparła i szybko cofnęła dłoń. – Słyszałam, że masz zjawić się z przyjacielem – rzuciła i rozejrzała się wokoło siebie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nawet nie wie, jak on wygląda.
- Za chwilę powinien się pojawić – wskazał dłonią halę z bagażami. – Poszedł po walizki – mruknął, a jego spojrzenie ani na moment nie oderwało się od twarzy Ino, która była wniebowzięta.
- Ino, mogę prosić cię na słówko? – poprosiła Haruno, ale jej ton był stanowczy i trochę zbyt ostry. Kobieta niechętnie oderwała się od Kiby, który równie niechętnie ją puścił i odeszła kawałek dalej, by móc spokojnie porozmawiać z przyjaciółką.
- Co się stało?
- Muszę jechać na uczelnię. Mówiłam ci, że się spieszę – rzuciła oskarżycielsko w jej stronę.
- Tak, tak, wiem – Ino machnęła ręką.
- To był warunek – zarzuciła jej Sakura, która miała po dziurki w nosie tej farsy. Powitania jak w telenowelach, maślane spojrzenia, burza hormonów i brak miejsca na realne życie.
- Ale ty jesteś sceptyczna – odparła z dezaprobatą Ino. – To ten jego kolega się spóźnia. Kiba nie ma z tym nic wspólnego – dodała, a Haruno westchnęła. Potarła palcami skronie, próbując powstrzymać narastającą migrenę.
- Proszę cię tylko o jedno – powiedziała zrezygnowana. – Bądź ostrożna.
- Będę – niebieskooka rozpromieniła się i podbiegła do niecierpliwiącego się Kiby.
- Nie wiem, co zajmuje mu tyle czasu – spojrzał na przyjaciółki przepraszająco. Sakura odwróciła się za siebie i zamarła. W ich stronę zmierzał nieziemsko przystojny mężczyzna. Kare spojrzenie było tajemnicze i zawadiackie, jednak miało w sobie coś z powagi i chłodu. Smoliste włosy pozostawały w nieładzie, a Haruno miała wrażenie, że gdyby ich dotknęła to byłyby gładkie i miękkie. Idealne proporcje twarzy, ostre rysy i nieziemskie, cudownie wykrojone usta. Wydawał się być niebezpieczny. Sprężystym krokiem zbliżył się do nich, a w nozdrza Sakury uderzył męski, piżmowy zapach. Chociaż fizycznie był pociągający, dla niej liczyło się coś więcej niż cechy, jak to Ino zwykła mówić, ‘dobrej dupy’.
- Ino, Sakuro – zaczął Kiba i wskazał dłonią nowo przybyłego. – To jest Sasuke.
- Też ma jakieś dzikie przezwisko? – zapytała Sakura, uśmiechając się przy tym subtelnie. Pewnym siebie uściskiem chwyciła wyciągniętą przez Sasuke dłoń, a po jej ciele przebiegł delikatny dreszcz.
- Obawiam się, że jestem mniej pomysłowy od mojego przyjaciela – odparł, a jego głos głęboko rezonował w jej ciele. Patrzyli sobie w oczy, ale to Sakura pierwsza oderwała wzrok i przeniosła go na Ino.
- Jedziemy? – przyjaciółka skinęła głową. Kiba nadstawił jej ramię, a Yamanaka, urzeczona dżentelmeńskim zachowaniem mężczyzny, ujęła je subtelnie. Haruno nie czekając, aż ruszą do wyjścia, wyprzedziła ich i pospiesznie udała się w stronę wind prowadzących do podziemi, gdzie Sasori zostawił jej samochód. Gdy tylko znalazła się wśród wszystkich aut, wcisnęła na pilocie guzik i nasłuchiwała, gdzie usłyszy charakterystyczny dźwięk wyłączania alarmu.
- W tę stronę – głos Sasuke zaskoczył ją.
- Dziękuję, już wiem – odparła i ruszyła z miejsca, oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy aby na pewno Ino jest cała i zdrowa. Nie wiedziała, czemu aż tak się uprzedziła, ale tyle słyszała o porwaniach i gwałcicielach działających przez Internet. Zadrżała, ale momentalnie nakazała sobie spokój. Podeszła do czerwonego Chevroleta Cruze i otworzyła bagażnik, do którego po chwili Sasuke wraz z Kibą zaczęli pakować bagaże. Ino w tym czasie podeszła do Sakury i nachyliła się nad jej twarzą.
- Czy Sasuke może jechać z przodu? – zapytała konspiracyjnie. Haruno westchnęła, ale finalnie skinęła głową na znak, że się zgadza.
- Tylko zachowujcie się przyzwoicie – poprosiła. Yamanaka zachichotała i puściła jej oczko.
- Gotowi? – zapytała, a gdy już wszyscy znaleźli się w aucie, odpaliła silnik i skierowała się do wyjazdu z parkingu. – W którym hotelu się zatrzymaliście?
- Dai Ichi -  odparł Sasuke, bo para siedząca z tyłu zdawała się ich nie słyszeć. Haruno co jakiś czas spoglądała w tylnie lusterko upewniając się, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziała, że Sasuke przez cały czas obserwował jej zachowanie.
- Piękny hotel – odpowiedziała w końcu, gdy stali w kolosalnym korku. Mogła przewidzieć, że utkną akurat tutaj, ale obecność pary zakochanych, a przede wszystkim Sasuke skutecznie wyprowadzała ją z równowagi. Już pewnie nie zdąży na uczelnię. To nie było nic pilnego, ale chciała jakoś zmobilizować Ino, by przystopowała z zacieśnianiem więzi z panem Dzikim Penetratorem. Zaśmiała się pod nosem, ale momentalnie spoważniała czując na sobie baczne spojrzenie Sasuke. Kątem oka zlustrowała jego twarz odnotowując, że i on uśmiecha się delikatnie. Nie wiedziała, z jakiego powodu się szczerzy, ale mało ją to interesowało.

Dojechali na miejsce w rekordowym czasie półtorej godziny. Sakura wiedziała, że mogło zająć im to znacznie więcej czasu.
- No, to gotowe – uśmiechnęła się, kiedy boy hotelowy wypakował z bagażnika walizki mężczyzn i wniósł je go recepcji. Różowowłosa spojrzała w stronę Ino, która migdaliła się do Kiby i westchnęła. Pokręciła głową i zatrzasnęła klapę z tyłu auta. Zastanawiała się, czy nie zaproponować, że zostawi Ino i wróci po nią za jakąś godzinę, ale momentalnie zrezygnowała z tego pomysłu. Blondynka przystałaby niemalże natychmiast, a ona miałaby wyrzuty sumienia.
- Grosik za twoje myśli – usłyszała koło siebie głos Sasuke i spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Nie chciałbyś ich poznać – uśmiechnęła się zdawkowo. – Ino… - ponagliła przyjaciółkę.
- Idę, idę – dosłyszała się odpowiedzi, ale Yamanaka nie spieszyła się z odejściem od Kiby.
- Matko, Ino! Muszę jechać na uczelnię! – rzuciła błagalnie. Zarejestrowała westchnięcie niebieskookiej i kilka szeptanych słówek wprost do ucha Inuzuki.
- Co studiujesz? – zapytał Sasuke. Haruno już miała odpowiedzieć jakimś głupim tekstem, ale nie chciała wyjść na jeszcze większą zołzę, niż dotychczas.
- Medycynę – odpowiedziała i podeszła od strony kierowcy. – Masz dziesięć sekund – zawołała do Ino.
- Możemy zamówić jej taksówkę – Sasuke otworzył jej szerzej drzwi i odczekał, aż wsiądzie.
- Nie zostawię jej tutaj samej – mruknęła Sakura. – Nie ufam wam. Wiem, że Ino jest łatwowierna i muszę się nią zaopiekować – dodała i pozwoliła, by mężczyzna zamknął drzwi. Uchyliła okno i popatrzyła za Ino. Uchiha widział, jak w jej oczach odmalowuje się dzika furia. Jemu też powoli kończyła się cierpliwość.
Był zmęczony podróżą. Chciał się odświeżyć, coś zjeść i przespać się choćby chwilę. Jednak bardziej chciał, żeby Sakura zdążyła na uczelnię, chociaż coś w nim pragnęło zatrzymać ją w tym momencie koło siebie.
- Kiba – warknął w stronę przyjaciela, a po skórze Sakury przebiegł dreszcz przerażenia. – Sakura wyświadczyła nam wielką przysługę, a teraz się spieszy. Przestań się migdalić i rusz tyłek, bo ja też jestem padnięty – Inuzuka posłał mu niezrozumiałe spojrzenie. Gdy popatrzył na Sakurę, jakby go olśniło. Nagle przypomniał sobie o jej obecności.
- Do zobaczenia później – uśmiechnął się do Ino. – Wybacz – rzucił do Sakury przepraszającym tonem, a w jego spojrzeniu igrały wesołe ogniki. Yamanaka wreszcie wsiadła do auta.
- Do zobaczenia wieczorem – usłyszała różowowłosa na pożegnanie i odjechała.
- O czym on mówił? – zwróciła się do przyjaciółki, gdy włączyły się w ruch. Dopiero teraz dotarły do niej słowa Sasuke.
- Wychodzimy na kolację – rozpromieniła się Ino. – Ty, ja, Kiba i Sasuke.
- Chryste! – zawołała Sakura. – Może miałam plany na wieczór! – zirytowała się Haruno. Niebieskooka naburmuszyła się.
- Mogę iść sama – odparła. Doskonale wiedziała, że różowowłosa nie puści jej samej, a Ino koniecznie chciała tam iść. Jeszcze bardziej jednak pragnęła zeswatać ze sobą Sakurę i Sasuke. Kiba był podobnego zdania. Podobno Uchiha od dawna nie był w stałym związku, z kolei Haruno wciąż nie mogła się pozbierać po rozstaniu z Shitoshi ‘m.
- Pójdę – mruknęła zielonooka. – Znaj jednak mą dobroć i pamiętaj, że robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
- Jasne! – pisnęła Ino i pocałowała przyjaciółkę w policzek. – Będzie świetnie! Zobaczysz. Jak tylko lepiej poznasz Kibę, momentalnie zmienisz zdanie! – Sakura szczerze w to wątpiła, jednak postanowiła milczeć. Wolała entuzjastyczną Ino niż obrażoną Ino.

Wyszła z uczelni i wsiadła do auta, gdzie czekała na nią przyjaciółka. Doniosła potrzebne dokumenty, by zdać ostatni egzamin i odebrała plik materiałów, które zostawił jej wykładowca. Rzuciła stos papierów na tylne siedzenie samochodu i zapaliła silnik.
- Szybko poszło – powiedziała Ino. Haruno wiedziała, do czego zmierza Yamanaka.
- Jutro sekretariat jest nieczynny, w weekend podobnie, a po niedzieli mam same dyżury. Musiałam dzisiaj odebrać te papiery – rzuciła z naciskiem na ‘dzisiaj’. Wyjechały z parkingu.
- Okej, okej – niebieskooka podniosła ręce w geście poddania. – Rozumiem.
- To gdzie teraz? – zapytała Sakura.
- Do mnie! – uradowała się Ino. – Musimy poszukać jakichś sukienek, butów, zrobić fryzurę i makijaż… - wymieniała, a Haruno omal nie walnęła głową w kierownicę.
- Nie może pomyśleć, że jesteś łatwa – rzuciła, gdy stały na światłach. Niebieskooka posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. – Nim mnie zabijesz, pomyśl. Dziki Penetrator – odparła, czekając aż światła zmienią się na zielone. – Okej, może nie należy wierzyć pozorom, ale nawet jeśli drzemie w nim porządny facet, to musi być zakopany gdzieś bardzo głęboko. Jeżeli chcesz, żeby to przerodziło się w coś więcej niż seks na jedną noc, to nie możesz od razu odkryć wszystkich kart – dodała i niepewnie spojrzała na przyjaciółkę.
- Sakura… - zaczęła Ino, ale różowowłosa nie mogła odgadnąć, czy była zła.
- Uwierz mi – poprosiła Haruno. – To mnie najbardziej na świecie zależy, żebyś była szczęśliwa i przy tym bezpieczna.
- Saki, wiem – teraz dopiero dotarło do niebieskookiej, jak wiele racji w tym co mówi miała Sakura. Podniosła na nią załzawione spojrzenie, ale na szczęście Haruno musiała skupić się na drodze. Nie zniosłaby smutku w oczach przyjaciółki. – Ale ja tak bardzo chcę być szczęśliwa…
- Ino, rozumiem cię jak nikt inny – powiedziała zielonooka. – I chcę uchronić cię przed niepotrzebnym zawodem. Obiecuję jednak, że postaram się zmienić nastawienie – dodała wiedząc, że tym udobrucha Ino i również wyjdzie na swoim.
- No, to skoro wszystko uzgodnione – Yamanaka przetarła oczy i uśmiechnęła się dziarsko. – Musimy się wystroić.
- Proszę tylko o jedno – Haruno spoważniała. – Nie swataj mnie z Sasuke.
- Och, ty jędzo – wymamrotała niebieskooka, na co różowowłosa zaśmiała się pod nosem.
- Nie i koniec – zastrzegła studentka, ale w kącikach jej ust pojawił się uśmiech.

W czerwonej sukience do kolan Ino prezentowała się czarująco. Wysokie, czarne szpilki jeszcze bardziej wysmukliły jej nogi, a dopasowane bolerko ukryło nagie plecy i ramiona. W pasie była dopasowana, a od bioder do kolan puszczona luźno. Włosy zakręciła w delikatne fale i zaczesała na jedną stronę.
- Jak myślisz – zawołała do ubierającej się w łazience Sakury. – Usta też czerwone czy naturalne?
- A jakie masz bolerko? – zapytała Haruno, która właśnie zakręcała lotką rzęsy.
- Czarne – odkrzyknęła niebieskooka.
- W takim razie czerwone usta – odparła zielonooka i odsunęła się od lustra, by ocenić swoje starania. Nie było tak źle. Chyba.
- Genialnie! – zawołała Ino, gdy tylko ujrzała makijaż przyjaciółki. – I ta sukienka! Po prostu niebo.
- Myślisz? – zapytała niepewnie różowowłosa, nerwowo przygładzając biały materiał. Jej sukienka fasonem przypominała ubiór Yamanaki, różniły się tylko kolorem i materiałem. Sakura miała na nogach popielate szpilki, a na ramiona zarzuciła tego samego koloru szal.
- No, a usta? – zastanawiała się Ino.
- Błyszczyk – zawyrokowała Sakura, a przyjaciółka jej przytaknęła.
- U ciebie najważniejsze są oczy – rozmarzyła się Yamanaka, a różowowłosa sprzedała jej kuksańca w bok.  
- Czas na nas – Sakura poprawiła spięte w koka włosy i wypuściła kilka pasemek.
- Mają podjechać za… - Ino spojrzała na zegarek, gdy po całym mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka. – No, już! – zawołała śpiewnie i wystrzeliła z łazienki jak z procy.
- Ino, Ino… - pokręciła głową różowowłosa i poszła w ślady przyjaciółki.
Już od korytarza słyszała słodki głosik blondynki. Nagle zaczęła się denerwować. Sasuke też był. Raz jeszcze wygładziła nieistniejące zmięcia i wzięła głęboki wdech.
- Witam – usłyszała z ust Uchihy. Po jej ramionach przebiegł dawno nie doświadczany dreszczyk, ale usilnie starała się go zignorować. – Pięknie dzisiaj wyglądasz – Sakura mimowolnie zachichotała.
- Jak zwykle czarujący – odparła i chwyciła za jego wyciągnięte ramię. – Pan również prezentuje się niezwykle elegancko – dodała. Miał bowiem na sobie dobrze skrojony, drogi garnitur w kolorze czarnym, białą koszulę i czarną muszkę. Oprócz całej tej zastawy, sam Sasuke emanował władczością i pewnością siebie człowieka, który zawsze wie, co robi i nigdy nie spotyka się z odmową. To ją trochę niepokoiło, ale też i fascynowało.
- Komu w drogę, temu czas – rzucił filozoficznie Kiba, a Ino zrobiła maślane oczy. Sakura posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Yamanaka w lot pojęła aluzję i trochę zdystansowała się do mężczyzny, jednak Haruno wiedziała, że nie na długo. Inuzuka miał bowiem w sobie to coś, co nie pozwalało go nie lubić. Również należał do osób pewnych siebie i doskonale znających zakres swojego uroku, czego nie omieszkał nadużywać.

Weszli do restauracji należącej do hotelu, w którym zatrzymali się mężczyźni.
- Nie musieliście się po nas fatygować – uznała Sakura. – Gdybym wiedziała, że tutaj zjemy, sama bym nas podwiozła.
- To żaden kłopot – uśmiechnął się Sasuke, który mocniej ścisnął jej ramię. – Sami do końca nie mogliśmy się zdecydować, gdzie wziąć was na kolację. To wypadło w ostatniej chwili – dodał na usprawiedliwienie.
- Rozsądny wybór – zgodziła się wreszcie różowowłosa i spojrzała za oddalającymi się Ino i Kibą.
- Lepiej chodźmy – mruknął Sasuke, patrząc w tym samym kierunku co Haruno. – Nie chcemy przecież, by coś się stało – Sakura nie wiedziała, jak rozumieć jego słowa. Nabijał się z jej przesadnej troski czy wiedział coś, o czym one nie miały pojęcia?
- Ja się tylko o nią martwię - wymamrotała i pozwoliła prowadzić się w stronę restauracyjnej części hotelu Dai Ichi.
- To nie podlega wątpliwości - odparł, a jego spojrzenie pozostawało nieodgadnione. Sakura westchnęła i nie odezwała się już ani słowem.

- Czyż to miejsce nie jest cudowne? - zaświergotała Ino, gdy wszyscy zasiedli do zarezerwowanego stolika.
- Faktycznie - przyznał jej rację Kiba. - Wnętrze robi wrażenie.
- Jest przyzwoicie - odparł Sasuke i zwrócił się w stronę Sakury. - Nieprawdaż? - różowowłosa rozejrzała się po sali.
- Jak dla mnie za dużo przepychu i niepotrzebnego bogactwa - odpowiedziała i spojrzała w menu. Pod stołem dosięgło ją ostrzegawcze kopnięcie ze strony Ino. Zignorowała jednak karcący wzrok przyjaciółki i z zapamiętaniem studiowała kartę win. Po chwili westchnęła. Pamiętała, jak obiecała Yamanace, że się postara. - Jednak z tego co wiem, mają ją remontować pod styl panujący w pozostałej części hotelu - dodała i odłożyła menu.
- Na prawdę? - zainteresował się Kiba. - To nie wszystko jest tak samo? - Ino westchnęła, a Sakura znała te minę.
- Nie zauważyłeś arkad w holu? Te czerwienie ze złotem w tej restauracji nie pasują do surowości głównych schodów i pozostałej części budynku - wyjaśniła.
- Skąd ty to wiesz? - zainteresował się Inuzuka. Sasuke posłał Sakurze ukradkowe spojrzenie. Siedziała spokojnie i podpierała brodę na złożonych dłoniach, łokciami opierając się o blat stolika. Pozornie okazywała zainteresowaniem jednak jej wzrok był odległy i zamyślony.
- Studiuję architekturę wnętrz - odpowiedziała Ino.
- To świetnie - rzucił z zainteresowaniem Kiba i para pogrążyła się w osobnej rozmowie.
- Fascynujące, prawda? - Sasuke zwrócił się do Sakury, a ta zamrugała powiekami i spojrzała na niego spłoszona. Na jej policzkach wykwitły szkarłatne rumieńce.
- Przepraszam, mógłbyś powtórzyć? - zapytała, spuszczając wzrok na haftowany obrus. Uchiha zaśmiał się i puścił jej oczko.
- Zamyśliłaś się - odparł i rozsiadł się wygodniej w swoim krześle.
- No, tak - wymamrotała zła, że dał jej pstryczka w nos.
- Nie złość się - poprosił. - Tu jest tak nudno, że mógłbym nawet rzucać kulkami z serwetki - dodał, a Haruno zaśmiała się perliście. Dźwięk jej głosu oczarował go do tego stopnia, że zaniemówił na kilka chwil. Potem pokręcił głową i złapał w dłoń serwetkę. Oderwał kawałek i zmiął go w kulkę. Uśmiechnął się zadziornie. - W kogo trafić? - zapytał, a różowowłosa obdarzyła go zaszokowanym spojrzeniem.
- Myślałam, że żartujesz - szepnęła, ale kąciki jej ust powędrowały w górę. - Ta matrona w kącie pod fikusem - dłonią wskazała grubą kobietę, która zajadała się wielkim kawałkiem ciasta. Sasuke podążył wzrokiem za jej ręką. - Nie poczułaby, gdyby dostała cegłą. Myślę, że mógłbyś zaryzykować - mruknęła konspiracyjnie. Uchiha zaśmiał się w głos i przymierzył się do rzutu. W tym momencie Sakura złapała go za nadgarstek, a po ich ciałach przebiegł elektryzujący dreszcz. Spojrzeli sobie w oczy. - Żartowałam - odparła wytrącona z równowagi. Mężczyzna uwięził ją w bezdennej czerni swoich tęczówek.
- Ja bym rzucił - odpowiedział i ześlizgnął się wzrokiem na jej usta. Haruno poczuła rosnącą chęć ucieczki, jednak zmusiła się, by zostać na miejscu. Wiedziała, że Sasuke nic nie zrobi w obecności Ino i Kiby, a szanse, że zostaną sami, są nikłe.
- Ino... - zwróciła się w stronę przyjaciółki, ale z przestrachem stwierdziła, że nie ma ani Yamanaki, ani Inuzuki.
- Zostawili nas jakieś dziesięć minut temu - usłyszała spokojny głos Sasuke. Jak mogłam tego nie zauważyć?! karciła się w myślach. Wiedziała, że to Uchiha wyprowadza ją z równowagi. - Może coś zjemy? - zaproponował, a Sakura uznała, że to rozsądna propozycja. Była głodna i spragniona, ale nie do końca pewna, czy chodziło jej o jedzenie, czy może raczej o usta i dotyk Uchihy. Pokręciła głową, a następnie skinęła. Mężczyzna zaśmiał się w głos. - Jak mam to rozumieć? - zapytał figlarnie, a do Haruno dotarło, jak musiała przed chwilą wyglądać. Westchnęła, ale kąciki jej ust rozciągnęły się w uśmiechu.
- Złóżmy zamówienie - odparła, a Uchiha skinął na kelnera.
Chwilę potem wywiązała się między nimi luźna rozmowa dotycząca przyziemnych tematów. Zainteresowania, studia, miejsca, które zwiedzili. Okazało się, że Sasuke lubił podróże, a jego dotychczasowe wyprawy były imponujące.
- Twój następny cel to Boliwia? - zapytała z rozmarzeniem w głosie. - Matko, ile bym dała, żeby tam pojechać - wymamrotała. Sasuke zaśmiał się w głos.
- Ty byłaś w Paryżu i Nowym Jorku - powiedział. - To także piękne miasta - dodał i zauważył grymas na jej twarzy.
- Tak, ale są oklepane - wyjaśniła z ożywieniem. - Betonowe widoki, komercjalizacja i przerost formy nad treścią - mruknęła i zaczęła bawić się kieliszkiem z resztką wina. - To nie wymaga wysiłku, jest niewarte zapamiętania.
- Zgadzam się z tobą - dolał jej trunku i usiadł na swoim miejscu. Zapatrzył się na nią. Siedziała zamyślona i  lustrująca bordowy płyn kołyszący się w kieliszku. - Życie jest za krótkie, by robić rzeczy oklepane, bez większej wartości - podniosła na niego nieobecny wzrok. - Czasami trzeba sobie pozwolić na bezmyślny i niebezpieczny skok w nieznane, żeby poznać nowe doznania i odnaleźć to, czego szukało się od wielu, wielu lat - Sakura była zaskoczona jego słowami. Próbowała wyłapać fałszywą nutę. Coś, co otworzyłoby jej oczy na to, że Uchiha chciał ją tylko wykorzysać. Jednak jego słowa wydawały się być szczere, nie wypowiadane pod publikę. Mierzyli się wzajemnie w milczeniu, a napięcie wokół nich rosło i zaczynało kipieć.
- Przepraszam - Sakura wstała i na miękkich nogach dotarła do holu, gdzie przystanęła i wzięła kilka głębszych wdechów. - Co się ze mną dzieje? - zapytała samą siebie.
- To samo, co ze mną - odparł Sasuke, który znalazł się tuż przy niej. Haruno odwróciła się w jego stronę, ciężko oddychając. Tylko kilka sekund trwała między nimi niema wymiana zdań. Uchiha kocim ruchem znalazł się przy kobiecie i chwycił ją w ramiona. Od razu wpił się w jej pełne usta, wkładając w to całe pożądanie, które szalało w nim od ich pierwszego spotkania. Sakura przerażona swoją reakcj wplątała palce w jego włosy i przeczesała je kilka razy.
- Nie tutaj - wyszeptała, nie poznając własnego głosu. Mężczyzna złapał ją za rękę i pociągną w stronę wind, bojąc się, że może się rozmyślić. Gdy tylko drzwi pomieszczenia zamknęły się za nimi, para na powrót przylgnęła do siebie, rozpaczliwie szukając ujścia swojego podniecenia. Czuli jednak, że te próby jedynie wzniecają pożądanie, a właściwe działania podejmą tylko i wyłącznie za zamkniętymi drzwiami pokoju Sasuke.
W końcu znaleźli się na właściwym piętrze. Niemalże wybiegli na korytarz i dopadli się klamki pokoju numer 711. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni kartę magnetyczną i pchnął skrzydło, wprowadzając do środka Sakurę. Nie pozwolił kobiecie ani na moment rozejrzeć się po wnętrzu. Rzucił jej torebkę na pobliskie krzesło, a zaraz potem posłał na nie swoją marynarkę. Przyciągnął różowowłosą do siebie i namiętnie smagnął jej drżące wargi.
- Sasuke - wymruczała z lubością, a Uchiha objął ją szczelnie swoimi ramionami, zamykając ją w stalowym splocie. - Łóżko - zaśmiała się, powoli prowadząc go w stronę materaca.
- Jak dla mnie może być to nawet i podłoga - szepnął jej do ucha i przygryzł jej płatek.
 Kobieta rozsunęła jego rozporek i wydobyła brzegi białej koszuli. Szybko rozpięła wszystkie guziki i wsunęła dłonie pod śnieżny materiał, delikatnie masując tors i brzuch Sasuke. Uchiha wprawnym ruchem pozbył się jej sukienki i rzucił ją w kąt pokoju. Pozwolił, by Sakura ściągnęła z niego koszulę i chwilę potem leżeli na łóżku, całując się zapamiętale. Niecierpliwymi palcami zaczęła zsuwać z jego bioder spodnie i bokserki, więc Sasuke pozbył się ich, a następnie zerwał z niej stanik i majtki. Szybko założył prezerwatywę, którą znalazł w szafce nocnej i wszedł w nią głęboko.
- Sakura... - wyszeptał z uwielbieniem. Zamknęła powieki i oddała się ekstazie.

Obudziła się bladym świtem, początkowo nie wiedząc, gdzie się znajduje. Wspomnienia napływały powoli, napełniając ją podnieceniem, a chwilę potem zastępującą je chęcią ucieczki. Jak mogłam być taka głupia! skarciła się w myślach. Szybko wstała z łóżka i pozbierała swoje rzeczy. Zagryzła wargi, gdy w pośpiechu narzucała na siebie bieliznę i sukienkę. Buty i torebkę chwyciła do ręki i po cichu opuściła pokój. Biegiem dopadła się windy i w ostatniej chwili wślizgnęła się do środka. Wcisnęła PARTER i z ulgą zjechała w dół. Spojrzała na swoją komórkę, którą wydobyła z torebki. Miała dwie wiadomości.
- Ino - sprawdziła smsa. Przyjaciółka przepraszała, że zniknęli razem z Kibą, ale miał jej coś ważnego do powiedzenia, koniecznie na osobności. - Tak, jasne - wymamrotała Sakura i odczytała ostatnią wiadomość. To ze szpitala. Spojrzała na zegarek i westchnęła. Za godzinę zaczyna dyżur.
- Może to nawet lepiej - szepnęła, wspominając Sasuke i to, jak od niego uciekła. Usłyszała charakterystyczny dźwięk sygnalizujący, że znajduje się na parterze. Wysiadła z windy i skierowała się do wyjścia z hotelu. Od razu wsiadła do pobliskiej taksówki i odjechała w stronę własnego mieszkania.

Nadeszła niedziela, gdy jej telefon ponownie zadzwonił. Miała już dość tego nękania. Doskonale wiedziała, po co dzwonili.
- Tak, wiem. Dzisiaj wyjeżdżają - warknęła w stronę wibrującego zaciekle urządzenia. Czuła się osaczona przez dobijających się do niej Ino i Kibę, który, z niewiadomych przyczyn, znalazł się w posiadaniu jej numeru. Tak, niewiadomych pomyślała z sarkazmem Sakura. Nie odebrała. Drzwi też nie otwierała. Nie chciała widzieć się z Sasuke po tej jednej nocy, którą ze sobą spędzili. Łatwiej było jej się wycofać, niż usłyszeć, jak to świetnie się bawił.Telefon przestał dzwonić. westchnęła i zakopała się w kocu. Nie miała siły na nic, więc po prostu zamknęła oczy i oddała się w objęcia snu.

Rankiem wiedziała, że już po sprawie. Zwlekła się z materaca i z poczuciem bezpieczeństwa weszła do salonu.
- Cześć - usłyszała głos Ino i omal nie udławiła się własnym językiem.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęła, uspokajając oddech.
- Och, a więc żyjesz - rzuciła niedbale Yamanaka. - Bo od wspólnego wieczoru nie miałam od ciebie ani jednej wiadomości! - wrzasnęła z furią. - Najpierw nawrzeszczałam na Sasuke, myśląc, że coś ci zrobił. Ale on był w takim samym gniewie co ja. Uciekłaś!
- Nie drzyj się na mnie - warknęła Sakura odzyskując panowanie nad swoimi nerwami.
- Nie pouczaj mnie! - ryknęła blondynka, a Haruno doszła do wniosku, że jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. - Chciałam ci powiedzieć, że się zaręczyłam, że się wyprowadzam, a ty...
- Czekaj, czekaj - przerwała jej Sakura. - Co zrobiłaś?!
- Zaręczyłam się! - Ino kipiała furią. - I się wyprowadzam!
- Chyba kpisz!
- W ogóle jak mogłaś tak mnie ignorować! - Ino puściła uwagę przyjaciółki mimo uszu i dalej ciągnęła swoją tyradę. - Jesteś okropna! Nie spodziewałam się po tobie takiego wyrachowania. Gdybyś widziała minę Sasuke, kiedy spotkaliśmy się z nim tego ranka, gdy po prostu sobie poszłaś, nie zamieniając z nim ani słowa - Haruno zgłupiała. - Wiesz, co sobie pomyślał? Wiesz czy nie?
- Nie - mruknęła cicho różowowłosa.
- Że się nim zabawiłaś! Było mi wstyd! - Ino mówiła podniesionym głosem. - I na dodatek czekał na ciebie przy odlocie. Czekał do ostatniej minuty! Serce mi się krajało - Haruno poczuła się jak ostatnia zimna suka. Czekał pomyślała.
- Nie dawałam mu nadziei - wymamrotała na swoje usprawiedliwienie. Po prostu nie chciała czuć się tak potwornie, jak się teraz zapowiadało.
- Ale zamiast mu to powiedzieć, to zwiałaś z łóżka - powiedziała z wyrzutem Ino. W oczach Sakury wezbrały łzy. Czekał znów pomyślała i rozbeczała się w głos. Yamanaka patrzyła na nią oniemiała.
- On czekał. Czekał na mnie! - zawołała w spazmach zielonooka i złapała się za brzuch. Kucnęła i skuliła się.
- Saki - wymamrotała Ino i znalazła się przy kobiecie. - Sama nawarzyłaś tego piwa, skarbie.
- Wiem - załkała. - A teraz mnie przytul, chociaż na to nie zasłużyłam - dodała i wpadła w ciepłe objęcia blondynki. Kiedy wreszcie się uspokoiła i względnie doprowadziła do porządku, była gotowa na rozmowę. Tę właściwą, nie szczekanie na siebie nawzajem i warczenie jak zajadłe psy.
- A więc zaręczyłaś się - mruknęła Sakura. Ino westchnęła.
- Wiem, co myślisz - odparła Yamanaka. - Ale rozmawiałam z nim kilka miesięcy. Dzwoniliśmy do siebie, a gdy tylko się spotkaliśmy, obydwoje wiedzieliśmy, że to jest właśnie to.
- No, a przeprowadzka? Czy to jest taki dobry pomysł? - Haruno wiedziała, że już nic nie uda jej się wyperswadować z głowy przyjaciółki. Wszystko było zadecydowane.
- Sakura - jęknęła Ino, a różowowłosa podniosła ręce do góry w geście poddania.
- Kiedy wyjeżdżasz? - ledwie panowała nam żalem i tęsknotą w swoim głosie, chociaż Yamanka jeszcze nigdzie nie jechała.
- Za trzy tygodnie - odparła. Sakura zapowietrzyła się. - Tak, wiem. To na tydzień przed twoimi egzaminami, ale może to i lepiej? Skupisz się na tym, co dla ciebie najważniejsze.
- Jak mam się skupić, skoro moja najlepsza przyjaciółka wyprowadza się do swojego chłopaka, który jednocześnie jest narzeczonym o dzielnej ksywie Dziki Penetrator? - wbrew oczekiwaniom zielonookiej, blondynka zaśmiała się w głos.
- Jak zwykle trafnie ujęłaś istotę rzeczy - odparła. - Będzie dobrze. A co do Sasuke...
- Proszę - wymamrotała Sakura. - Nic więcej nie mów. Ja... - szepnęła, kiedy przed jej oczami pojawił się Shitoshi.
- Tak, wiem - Yamanaka złapała ją za ramię. - Zostaw tego dupka. Nie możesz żyć przeszłością.
- Ale on jest taki realny - Sakura wbiła swoje spojrzenie w ziemię. - Nie wiem, jak to się stało, że pozwoliłam Sasuke na tak wiele - dodała i zaczęła wyginać palce w każdą możliwą stronę.
- Sasuke to nie Shitoshi! - wściekła się blondynka. - On cię nie uderzy, nie poniży, nie zdradzi ani tym bardziej nie zgwałci - łypnęła na nią surowym spojrzeniem.
- Wiem... - Sakura aż skurczyła się w sobie na wspomnienie swojego byłego.
- No, ale dobra. Będzie, co ma być.
- Tak - Haruno otrzeźwiała. - Będzie, co ma być.

Kilka tygodni później Sakura wychodziła z ostatniego w jej życiu egzaminu. Czekała na wiadomość od Ino, która już od kilku dni zamieszkiwała ze swoim narzeczonym. Haruno chciała odwołać przedostatni egzamin, by móc pożegnać się z Yamanaką, ale ta skutecznie wyperswadowała jej z głowy ten pomysł. Obiecała, że spotkają się, jak tylko Sakura skończy sesje egzaminacyjne, a Ino poukłada sobie wszystkie sprawy. Odetchnęła majowym powietrzem i uśmiechnęła się pod nosem.
- Koniec - rzuciła radośnie w przestrzeń, ale coś zmąciło jej szczęście. - Sasuke... - szepnęła, a na samo wspomnienie jego imienia poczuła w swoim sercu uścisk. Żałowała, że dała się omamić strachowi. Kiedyś czytywała wszystkie romanse i zaśmiewała się do łez z tekstów, o zakochaniu od pierwszego wejrzenia. Uważała, że na miłość potrzeba lat wzajemnego poznawania się i zrozumienia. Teraz wreszcie pojęła, o czym pisały autorki tych romansideł. Zakochała się w Sasuke w pierwszej chwili, gdy go ujrzała. Gdy szedł przez halę przylotów, a swój wzrok miał wbity w jej osobę. Już wtedy czuła to nieziemskie przyciąganie, ale nie chciała się do tego przyznać, bo bała się, że spotkała kolejnego Shitoshi 'ego. Jak głupia wtedy była, gdy zmierzyła Uchihę tą samą miarką. Udowodniła mu tym samym, że jest niewarta jego uwagi. Nie zdziwiła się też, że nie próbował się z nią kontaktować. Na jego miejscu byłaby zła i zraniona, a taka Sakura zamknęłaby się w sobie i olała winowajcę swojego złego samopoczucia. Dlaczego on miałby być inny?
- Sakura Haruno? - usłyszała koło siebie uprzejmy głos.
- Tak, to ja - odpowiedziała i zmierzyła mężczyznę bacznym spojrzeniem.
- Mam zawieźć panią na lotnisko - uśmiechnął się wyuczonym grymasem i otworzył jej drzwi do sportowego mercedesa. Na początku nie wiedziała jak się zachować, ale po chwili zaśmiała się pod nosem. Ino, Ino, Ino... Pamiętała, jak kilka dni temu rozmawiała z blondynką, która z ożywieniem opowiadała o luksusach, w jakich się znalazła. Obiecała, że zapewni jej lot do siebie ze wszystkimi wygodami, jakich ona doznała. Nie spodziewała się, że przyjaciółka wykręci jej taki numer.
- Nie mam walizki - odparła bezradnie.
- Zatroszczono się o pani bagaż - zapewnił ją mężczyzna i gestem zaprosił, by wsiadła do auta. Sakura westchnęła i po chwili siedziała na wygodnym, skórzanym siedzeniu. Nieznajomy wsiadł za kierownicę i uruchomił silnik. - Na lotnisku powinniśmy być o czasie - poinformował ją i wyjechał na ulicę. Ale numer... śmiała się w myślach Haruno.
Zaparkował na miejscu dla ważnych klientów lotniska i wysiadł, by otworzyć jej drzwi. Sakura uśmiechnęła się do niego i skorzystała z pomocnej dłoni mężczyzny.
- Zaprowadzę panią do hali odpraw i tam się pożegnamy - rzucił, ruszając przed siebie. - Mam nadzieję, że lot minie bez problemów.
- Ja również - odparła. Resztę drogi przebyli w milczeniu. Gdy znaleźli się przy bramkach, mężczyzna skinął jej głową i wręczył kopertę.
- Tutaj jest bilet - powiedział. - Za chwilkę przejmie panią ktoś inny. Z mojej strony to wszystko. Życzę udanego lotu - skinął jej głową, a Haruno obdarzyła go promiennym uśmiechem.
- Dziękuję - odpowiedziała. Nie pytała, jak ją pozna. Miała w końcu różowe włosy. Kto do cholery miał różowe włosy poza nią? Czekała i czekała, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Stukała obcasem swoich szpilek w ziemię, martwiąc się, że się spóźni. - Czemu nie spojrzę na godzinę lotu? - zapytała się pod nosem i otworzyła kopertę. Wyjęła jeden bilet, po czym przebiegła wzrokiem przez jego treść, a z każdym słowem jej brwi ściągały się w konsternacji i niezrozumieniu.
- Co jest... - szepnęła i upewniła się, że bilet jest na nią. - Boliwia? Ale jak to? - zdenerwowała się.
- Sakura Haruno? - usłyszała za sobą i zamarła. Ten głos poznałaby wszędzie, mimo że nie słyszała go tak wiele razy. Powoli obróciła się i stanęła oko w oko z Sasuke. Oniemiała wpatrywała się w jego roześmiane oblicze.
- Sasuke... - odparła słabo, a wolną ręką zakryła usta. - Przepraszam... - wystrzeliła jak z karabinu.
- Za to, że powiedziałaś moje imię? - zdziwił się i zrobił krok w jej stronę, ale kobieta cofnęła się, pozostawiając między nimi wygodny dla niej dystans.
- Nie - powiedziała. - Za to, co ci zrobiłam - dodała i drżącymi dłońmi schowała bilet do koperty. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, więc gapiła się na swoje ręce, które nerwowo bawiły się kawałkiem papieru. - Za to, że uciekłam. Za to, że poczułeś się, jak się poczułeś - kontynuowała.
- Sakura - rzucił niskim, zmysłowym tonem, od którego po jej plecach przebiegł dreszcz.
- Ja... Ja nie chciałam - wyszeptała i wyciągnęła w jego stronę kopertę. - Proszę, to twoje - czekała z wyprostowaną ręką, ale wciąż nie podniosła spojrzenia. Usłyszała jego dźwięczny śmiech.
- O ile się nie mylę - odparł rozbawiony. - Nazywam się Sasuke Uchiha, a nie Sakura Haruno. Ten bilet na nic mi się zda, jeśli nie jestem tobą - dodał i zamknął jej dłoń ze świstkiem papieru. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, gdy zetknęli się ze sobą. Sasuke wyczuł jej reakcję i przyciągnął ją do siebie. Mocno ją przytulił, wiedząc, że Sakura za chwilę się rozpłacze. - Ino powiedziała mi, co przeszłaś z tym idiotą - warknął. Kobieta zatrzęsła się od szlochu. - Długo to z niej wyciągałem. Potem miałaś egzaminy, więc nie chciałem cię rozpraszać - wyjaśnił.
- To ja powinnam się tłumaczyć! - zawyła w jego koszulkę. Sasuke z uśmiechem na ustach pogładził ją po głowie. - Nie powinnam tego tak rozpamiętywać. Ty... Ty jesteś inny - szepnęła, ale Uchiha doskonale ją słyszał.
- Nikt nie będzie się tłumaczył - odparł i oderwał jej twarz od swojego torsu.
- Wyglądam jak siedem nieszczęść! - odwróciła głowę, ale mężczyzna złapał ją za podbródek i zwrócił w swoją stronę.
- Moje siedem nieszczęść - poprawił ją i delikatnie pocałował. Haruno jęknęła i przytuliła się do niego, chłonąc bezpieczeństwo, które jej oferował.
- Przepraszam - powiedziała jeszcze raz, za co dostała pstryczka w nos.
- Przestań przepraszać - mruknął. - To się robi irytujące.
- Prze... - urwała, czując na sobie jego ostrzegawcze spojrzenie. - No, dobra. Już - otarła policzki.
- Wiesz - zaczął. - Może nie mam dźwięcznej nazwy z portalu randkowego - rzucił, a kobieta parsknęła śmiechem. - Mój pewnie brzmiałby Boski Zwieracz - dodał, a Haruno roześmiała się w głos. Uwielbiał jej słuchać. - Znamy się dosłownie chwilę - kontynuował. - Ale, mimo to, chciałbym zabrać cię ze sobą. Chyba... - Sakura położyła palec na jego wargach, uciszając go tym samym. Widziała w jego oczach niepewność, więc postanowiła wynagrodzić mu swoje zachowanie i powiedzieć to jako pierwsza.
- Sasuke - jego imię w jej ustach brzmiało jak cicha modlitwa. Jak uwielbienie, co cholernie podnieciło mężczyznę, ale dał jej dokończyć. - Zakochałam się w tobie. Pomimo mojego racjonalnego podejścia do życia, pomimo mojego sceptycyzmu, co do pomysłu Ino... - wymieniała. Westchnęła. - Zakochałam się w tobie. Zrób z tym co chcesz, ale po prostu stało się - przygryzła niepewnie wargę. Sasuke otrząsnął się z szoku i wpił się w jej usta. Całował ją zapamiętale, tak, jakby miał już jej więcej nie zobaczyć.
- No, to czas w drogę - rzucił i pociągnął ją w stronę terminala.
- Hej! - zawołała, chcąc usłyszeć jego zdanie na ten temat. Zatrzymał się i przyciągnął ją do siebie. Zmiażdżył jej wargi w krótkim i intensywnym pocałunku.
- Wybacz, ale z oświadczynami poczekam, aż wrócimy z Boliwii - uśmiechnął się zadziornie. Oczy Sakury zaszkliły się, a kąciki ust uniosły się nieznacznie.
- No, to w drogę! - zawołała ze śmiechem i pozwoliła prowadzić się tak na prawdę w nieznanie. Teraz było jej to obojętne. Ważne, że to nieznane czekało ją właśnie z Sasuke u boku.

Autor: . romantyczka

6 komentarzy:

  1. Okej. Obudziłam się, jestem przytomna i prawie w pełni władz umysłowych.
    Bonusiak był milusi. I tym razem załapałam motyw przewodni. Nie zostawiłaś niedokończonych wątków. To była taka po prostu krótka historia.
    Ludzie, nie bójcie się miłości, chwytajcie tę przebrzydłą babę, kiedy jest okazja i duście puki sie da ;)
    Podobało mi sie, ze Sasuke nie był zimnym draniem, a po prostu uprzejmym, wychowanym facetem. Miła odbiana od wszystkich gburów i chodzących brył lodu...
    Ciekawa kreacja Ino. Punkty dla Ciebie.
    No i chyba nie mam nic wiecej do powiedzenia. Dziękuję za miłe walentynki.

    Pozdrawiam cieplutko
    Ikula

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tej jednopartówki :D Ale to bardzo miła niespodzianka ;) Historia była niesamowita :D Zgadzam się z Ikulą, że postacie ukazałaś idealnie ;) Podoba mi się taki Sasuke, zresztą Ino to również była miła odmiana :) Ciągle upewniasz mnie w przekonaniu, że potrafisz stworzyć cudowne historie :D Uwielbiam twoje jednopartówki i z niecierpliwością czekam na kolejne ;)

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawiłaś, że ten szare zwykły dzień napełnił się kolorami... Dzięki za tę chwile, dzięki za to opowiadanie...
    Niesamowita treść i przekaz....
    Kreacja bohaterów taka jaką sobie zawsze wyobrażałam ...
    Pzdr! I życze Ci więcej wolnego czasu na takie cudne notki :)
    theAnnkorn

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite. To jest po prostu niepojęte, że takie "tanie romansidła", których przykładem jest ta partówka, mogą tak poruszyć człowieka. Nigdy nie rozczulałam się nad takimi miłosnymi opowiadaniami, ale kurde akurat ten oneshot coś we mnie poruszył. Tak jak napisała Ikula- bardzo oryginalnie i pozytywniej przedstawiłaś postacie, co miało bardzo duży wpływ na emocje, które wywarłaś na czytelnikach. Jeśli miałaś na celu urzec tym nas, to ja z czystym sumieniem i duszą pod pachą rzeczę, że go osiągnęłaś ;)
    Gorąco pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. OS jest napisany idealnie. Ładnie rozwijasz opisy i umiesz skupić się na refleksjach. Wiesz jak przelać myśli na... hm, na piksele.
    Tylko brakuje mi tutaj tego przekazu, który był w pierwszych partówkach, typu "A zegar tyka...". Niestety to krótkie opowiadanie, ten oneshot nie wniósł do mnie niczego. Niebezpieczeństwo w internetowych znajomościach będzie zawsze.
    Ja, Ciebie przekreślić? Nigdy. Chyba nie zrozumiałaś do końca tego, co chciałam Ci powiedzieć, albo za bardzo histeryzowałam i źle Ci to wytłumaczyłam. Tak czy siak - masz moje gg, mojego e-maila też. Odezwij się.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie ma przekazu. To miał być lekki i przyjemny tekst do czytania z okazji Walentynek. Nie chciałam w ten dzień zamęczać kazaniami i morałami.

      Tak, wyjaśniłaś mi to dosyć pokrętnie: powiedziałaś, że całkiem zrywasz kontakt. Że nie napiszesz żadnego komentarza, że się już nie odezwiesz, nie wrócisz, nie będę czuła Twojej obecności... No, to tak w skrócie. :)

      A tu nagle bach! Patrzę ja się, a tu rozdział. Sobie pomyślałam: Dżizas. Zjadła zupę z Miku i żyje! Haha. Pewnie tylko ja pamiętam o co chodzi :P

      Więc skomentowałam. Nie liczyłam na odzew, a kiedy zobaczyłam, że się doczekałam... Bałam się otworzyć komentarz. Wybacz, ale miałam zmianę komputera i nie mam nic. Wszystkie kontakty zbieram na nowo. Jeśli wejdziesz na 'Gdy miłość...' znajdziesz mojego gmaila i teraz to jest moja jedyna forma kontaktu. Proszę, jeśli tylko chcesz dalej trzymać kontakt, napisz do mnie :)

      Dziękuję za komentarz. Był podnoszący na duchu, a zapewniam Cię, że kolejny OS znów pokaże nam nowe spojrzenie na świat. :)

      Ściskam
      .romantyczka

      Usuń