Z okazji Walentynek <3
Tanecznym
krokiem przemierzała kolejne uliczki, nucąc wesoło pod nosem. Jej zwiewna
sukienka furkotała radośnie pod wpływem kolejnych piruetów i podskoków, co
wzbudzało niemałe zainteresowanie mijających ją ludzi. Od kilku dni uśmiech nie
schodził z jej warg, a dzisiaj miała szczególny powód do zadowolenia i
ekscytacji. Zatrzymała się na pasach i zniecierpliwiona stukała obcasem o
chodnik, czekając na pojawienie się zielonego światła. Już nie mogła się
doczekać, kiedy powie przyjaciółce o nowinach. Na nowo urzeczona wizją
zbliżającego się wydarzenia postąpiła krok naprzód nie zauważając, że światło
wciąż było czerwone. Dosłownie w ostatniej chwili jeden z przechodniów złapał
ją za ramię i wyciągnął spod zbliżających się nieubłaganie kół ciężarówki.
- Och – szepnęła,
ale zadziorny uśmieszek nie schodził z jej ust. – Myślałam, że już zielone.
- A pani co
jest? – zirytował się wybawiciel i natychmiast puścił jej ramię. Spojrzała w
jego rozjuszone oczy.
- Zakochałam
się – odparła radośnie i tym razem wkroczyła na jezdnię w dozwolonym momencie.
Usłyszała jedynie za plecami głośne westchnięcie, ale szczerze to już niewiele
ją interesowało. Musiała podzielić się nowinami.
Otworzyła
laptopa i zalogowała się, w tym samym czasie włączając wodę na kawę. Trąc
nieprzytomnie policzek oparła się głową o drzwiczki szafki, a drugą ręką wyjęła
kubek z półki nad zlewem. Nasypała kawy, cukru i śmietanki w proszku. W tym
czasie woda się zagotowała oznajmiając to przeraźliwym piskiem i buchającą w
każdą stronę parą.
- Już, już – mruknęła
nieprzytomnie kobieta i zdjęła czajnik z palnika. Zalała kubek wrzątkiem i z
hukiem odłożyła imbryk na kuchenkę. Wyjęła z lodówki mleko i dolała trochę do
kawy. Gotowy napój postawiła przy laptopie i usiadła do stołu. Chwyciła
naczynie do ręki, ale nie zdołała przystawić go do ust, gdyż po całym
mieszkaniu rozszedł się irytujący dźwięk domofonu.
- Kogo niesie
o tej porze – mruczała pod nosem zirytowana. Spojrzała na wyświetlacz i
zaniemówiła. Wcisnęła guzik otwierając przyjaciółce drzwi, a następnie
odblokowała zasuwki. Żwawiej weszła do kuchni i zaczęła przygotowywać dla niej
kawę. W pewnym momencie usłyszała trzask otwieranych i zamykanych drzwi, a
następnie wesołe podśpiewywanie przyjaciółki. Weszła do jadalni i postawiła
kubek na stole.
- Cześć –
zaświergotała Ino i pocałowała ją w policzek. – Czyż ten dzień nie jest
cudowny?
- Dobra, co
wzięłaś i dlaczego tak dużo? – zapytała Sakura. Faktycznie, za oknem świeciło
słońce, a niebo było przejrzyste, jednak Ino nigdy nie zwracała na takie
drobiazgi zbytniej uwagi. No, chyba, że musiała wybrać buty do sukienki.
- Nic nie
wzięłam – obruszyła się blondynka, jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy. –
Ja po prostu jestem szczęśliwa.
- Ten
wyszczerz masz przyklejony na klej czy złapał cię skurcz? – przyjrzała się jej
z bliska. – Poza tym jest siódma rano. Ty o tej porze jesteś w trzeciej fazie
snu REN, a nie w pełnym animuszu.
- Czepiasz się
– Ino machnęła lekceważąco ręką i wzięła łyk kawy. – Matko, jaka dobra!
- Dobra, kim
jesteś i co zrobiłaś z Ino? – zaśmiała się Haruno i zaczęła grzebać w laptopie.
- Przestań –
mruknęła Yamanaka. – Zakochałam się.
- Zakochałaś
się? – zdziwione spojrzenie zielonych tęczówek przeniosło się z ekranu
komputera na blondynkę. – Kto teraz? Dostawca pizzy, lekarz z przychodni czy
policjant na pasach?
- Nikt z
wymienionych – odparła radośnie Ino, nie zauważając sarkazmu w tonie
przyjaciółki. Przysunęła sobie komputer i zaczęła coś klikać. – Jest cudowny.
Przystojny, zabawny, mądry, czarujący – wymieniała po kolei, wciąż czegoś
szukając.
- Mogę
wiedzieć co ty robisz? – zapytała podejrzliwie Sakura – Hej, ziemia do Ino!
- Przedstawiam
ci Dzikiego Penetratora – z niekrytą dumą przesunęła komputer w stronę Sakury,
która zakrztusiła się pitą kawą.
- Dziki
Penetrator? – zapytała z powątpiewaniem, a następnie swoje spojrzenie
skierowała na zdjęcie wyświetlone na ekranie. Z fotografii zawadiacko uśmiechał
się do niej całkiem przystojny szatyn. Jego miodowe spojrzenie było pewne
siebie, jednak gdzieś głęboko kryło się coś niepokojącego. Pewna nuta, która
wywoływała w Sakurze gęsią skórkę.
-
Magnetyzujące spojrzenie – mruknęła.
- Och, jest
cudowne – zaświergotała. – Poznaliśmy się na www.miłość.com. Rozmawiamy ze sobą
już pół roku, a teraz nadszedł czas spotkania – dodała.
- Spotkania? –
powtórzyła za nią jak echo Sakura. – Przecież ty tego człowieka w ogóle nie
znasz!
- No, ale
rozmawialiśmy – odparła przygaszonym tonem Ino.
- Przez trzy
miesiące na czacie – mruknęła różowowłosa. – To tak, jakbyś znała go dopiero
tydzień w realnym świecie.
- Dużo mi o
sobie opowiedział – wymamrotała blondynka, bawiąc się troczkami przy
ściągaczach swojej sukienki.
- A skąd
wiesz, że mówił prawdę? – uniosła się Sakura.
- Pisał
uśmiechnięte i smutne minki – wyjaśniła Ino, która już całkowicie straciła ten
blask, jakim promieniała jeszcze chwilę temu. Haruno czuła się potwornie
pozbawiając przyjaciółki tej radości, ale nie mogła pozwolić jej na naiwne
wierzenie w każde słowo tego całego Penetratora.
- Ino –
zaczęła, ale nie bardzo wiedziała, jak naprawić gęstniejącą atmosferę.
- Może coś w
tym jest – rzuciła anemicznie niebieskooka. – Hinata zareagowała tak samo.
- Hinata
zawsze jest tą najrozsądniejszą – zauważyła Haruno. – Ten Penetrator ma jakieś imię?
– po zastanowieniu stwierdziła, że co jej szkodzi pociągnąć temat? Może to w
jakiś sposób poprawi Ino nastrój.
- Kiba –
odparła Ino. – Kiba Inuzuka.
- I co ten
Kiba w życiu robi? - Sakura postanowiła schować do kieszeni swoje uprzedzenia i
niechętnie zaczęła drążyć temat.
- Jest
maklerem giełdowym – poprawiła się na krześle, a jej humor powoli wracał w ryzy
sprzed kilku chwil. – Razem ze swoim przyjacielem jest właścicielem kilku
zakładów buchmacherskich – Sakura już nie wytrzymała i wybuchła gromkim śmiechem.
- Ino, wybacz
mi – mruknęła Haruno, uspokajając się powoli. – Życzę ci wszystkiego
najlepszego i chciałabym, żeby wszystko było takim, jak to opisujesz – złapała
ją za dłonie i spojrzała jej głęboko w oczy.
- Sakura,
zakochałam się w nim – odparła Ino, a jej oczy błyszczały wesoło. – I spotkam
się z nim.
- Pójdziesz
tam sama? – zdenerwowała się zielonooka. Z tonu przyjaciółki wiedziała, że w
żaden sposób nie wybije jej z głowy tego pomysłu. Yamanaka popatrzyła na nią
wymownie.
- Nie sama –
odpowiedziała, a Haruno zamarła. Już ona znała to spojrzenie.
- Nie ma mowy.
Wysiadły z
taksówki na tokijskim lotnisku. Ino pisnęła radośnie i pognała w stronę
wejścia, a Sakura westchnęła. Odwróciła się i zapłaciła kierowcy za
przyspieszony kurs.
- Życzę powodzenia
– uśmiechnął się mężczyzna. Ino oczywiście całą drogę opowiadała, jaki to jej
Kiba jest cudowny, miły, czarujący, romantyczny, a kierowca razem z nią drążył
ten temat. Haruno po cichu liczyła, że trafią na gbura, który nie odezwie się
ani słowem, ale myliła się, bo ten miły starszy pan miał wnuczki w ich wieku, z
którymi uwielbiał spędzać czas.
- Dziękuję,
przekażę – uśmiechnęła się grzecznie i zatrzasnęła drzwi taksówki. Westchnęła
głęboko i weszła do głównego holu, gdzie zwyczajowo panował jeden wielki chaos.
Żwawym krokiem ruszyła w stronę hali przylotów, gdzie zapewne znajdowała się
teraz Ino. Przedzierała się przez tłumy starając się na nikogo nie nadepnąć,
ale po chwili doszła do wniosku, że to nie ma sensu, bo i tak nikt nie zwracał
na to większej uwagi.
- Patrz, jak
leziesz – usłyszała, gdy jeden z pasażerów uderzył ją ramieniem. Machinalnie
pomacała kieszeń, w której spoczywały kluczyki od samochodu znajdującego się na
lotniskowym parkingu. Jeden z jej znajomych był mechanikiem i miał komis, więc
pożyczył jej auto na kilka dni. Odstawił je na lotnisko, a dzień wcześniej
przywiózł jej zapasowe kluczyki. Chociaż tyle, że nie musimy wracać taksówką,
pomyślała, gdy wymacała w kieszeni dokumenty. W końcu dotarła we właściwe
miejsce. Rozejrzała się po otwartej przestrzeni i ujrzała Ino, która jak
szalona machała kartką z imieniem i nazwiskiem chłopaka z Internetu. Zielonooka uderzyła się otwartą dłonią w
czoło i podeszła do przyjaciółki.
- Nie wierzę,
że dałam się na to namówić – wymamrotała Sakura.
- Oj, no –
machnęła ręką Ino. – Nie przesadzaj. Ma przyjechać ze swoim przyjacielem, więc
może i ciebie trafi strzała amora.
- Nawet mnie
nie denerwuj – Sakura poprawiła sukienkę i splotła ręce na biuście. Martwiła
się o przyjaciółkę, dlatego postanowiła nie spuszczać jej z oczu.
- No, gdzie on
jest? – denerwowała się niebieskooka. Zestresowana zaczęła miąć trzymaną
kartkę, gdy z głośników popłynął głos informując ich o lądowaniu wyczekiwanego
samolotu. Ino zaczęła podskakiwać w miejscu, nie mogąc się doczekać pojawienia
się Kiby.
- Jest! –
pisnęła i wskazała palcem bliżej nieokreślony punkt między stopniowo
wynurzającymi się z przejścia pasażerami. – Tam! – podskoczyła w miejscu,
machając rękami we wszystkich kierunkach. Sakura odsunęła się od niej na krok i
bacznie lustrowała tłum ludzi. Faktycznie, po chwili zbliżał się do nich Kiba.
Miał na sobie przylegającą jak druga skóra podkoszulkę, granatowe dżinsy, a na
ramionach zwisała mu luźno koszula w kolorze khaki. Okulary policyjne miał
przewieszone na dekolcie koszulki. Z nonszalanckim uśmiechem zbliżył się do
nich i posłał im urzekający uśmiech. Nim ktokolwiek zdołał się zorientować
Inuzuka złapał Ino w pasie i przyciągnął ją do siebie we władczym geście. Gdy
tylko kobieta była wystarczająco blisko, mężczyzna wpił się w jej usta
zachłannie, co Sakurze wydało się przesadzonym gestem. Siłą powstrzymała się od
nieprzyjemnego komentarza. Gdy tylko Kiba oderwał się od jej przyjaciółki,
spojrzał na Sakurę i uśmiechnął się zawadiacko.
- Ty zapewne
to Penetrator? – doskonale wiedziała, jak miał na imię. Po prostu chciała się
trochę podroczyć. Zauważyła, jak na jego policzki wpełza subtelny rumieniec,
ale nie zbiła go z tropu.
- Dla
przyjaciół Kiba – wyciągnął w jej stronę rękę, którą Sakura ujęła w pewny siebie
uścisk.
- Sakura –
odparła i szybko cofnęła dłoń. – Słyszałam, że masz zjawić się z przyjacielem –
rzuciła i rozejrzała się wokoło siebie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że
nawet nie wie, jak on wygląda.
- Za chwilę
powinien się pojawić – wskazał dłonią halę z bagażami. – Poszedł po walizki –
mruknął, a jego spojrzenie ani na moment nie oderwało się od twarzy Ino, która
była wniebowzięta.
- Ino, mogę
prosić cię na słówko? – poprosiła Haruno, ale jej ton był stanowczy i trochę
zbyt ostry. Kobieta niechętnie oderwała się od Kiby, który równie niechętnie ją
puścił i odeszła kawałek dalej, by móc spokojnie porozmawiać z przyjaciółką.
- Co się
stało?
- Muszę jechać
na uczelnię. Mówiłam ci, że się spieszę – rzuciła oskarżycielsko w jej stronę.
- Tak, tak,
wiem – Ino machnęła ręką.
- To był
warunek – zarzuciła jej Sakura, która miała po dziurki w nosie tej farsy.
Powitania jak w telenowelach, maślane spojrzenia, burza hormonów i brak miejsca
na realne życie.
- Ale ty
jesteś sceptyczna – odparła z dezaprobatą Ino. – To ten jego kolega się
spóźnia. Kiba nie ma z tym nic wspólnego – dodała, a Haruno westchnęła. Potarła
palcami skronie, próbując powstrzymać narastającą migrenę.
- Proszę cię
tylko o jedno – powiedziała zrezygnowana. – Bądź ostrożna.
- Będę –
niebieskooka rozpromieniła się i podbiegła do niecierpliwiącego się Kiby.
- Nie wiem, co
zajmuje mu tyle czasu – spojrzał na przyjaciółki przepraszająco. Sakura
odwróciła się za siebie i zamarła. W ich stronę zmierzał nieziemsko przystojny
mężczyzna. Kare spojrzenie było tajemnicze i zawadiackie, jednak miało w sobie
coś z powagi i chłodu. Smoliste włosy pozostawały w nieładzie, a Haruno miała
wrażenie, że gdyby ich dotknęła to byłyby gładkie i miękkie. Idealne proporcje
twarzy, ostre rysy i nieziemskie, cudownie wykrojone usta. Wydawał się być
niebezpieczny. Sprężystym krokiem zbliżył się do nich, a w nozdrza Sakury
uderzył męski, piżmowy zapach. Chociaż fizycznie był pociągający, dla niej
liczyło się coś więcej niż cechy, jak to Ino zwykła mówić, ‘dobrej dupy’.
- Ino, Sakuro
– zaczął Kiba i wskazał dłonią nowo przybyłego. – To jest Sasuke.
- Też ma
jakieś dzikie przezwisko? – zapytała Sakura, uśmiechając się przy tym
subtelnie. Pewnym siebie uściskiem chwyciła wyciągniętą przez Sasuke dłoń, a po
jej ciele przebiegł delikatny dreszcz.
- Obawiam się,
że jestem mniej pomysłowy od mojego przyjaciela – odparł, a jego głos głęboko
rezonował w jej ciele. Patrzyli sobie w oczy, ale to Sakura pierwsza oderwała
wzrok i przeniosła go na Ino.
- Jedziemy? –
przyjaciółka skinęła głową. Kiba nadstawił jej ramię, a Yamanaka, urzeczona
dżentelmeńskim zachowaniem mężczyzny, ujęła je subtelnie. Haruno nie czekając,
aż ruszą do wyjścia, wyprzedziła ich i pospiesznie udała się w stronę wind
prowadzących do podziemi, gdzie Sasori zostawił jej samochód. Gdy tylko
znalazła się wśród wszystkich aut, wcisnęła na pilocie guzik i nasłuchiwała,
gdzie usłyszy charakterystyczny dźwięk wyłączania alarmu.
- W tę stronę
– głos Sasuke zaskoczył ją.
- Dziękuję,
już wiem – odparła i ruszyła z miejsca, oglądając się za siebie, by sprawdzić,
czy aby na pewno Ino jest cała i zdrowa. Nie wiedziała, czemu aż tak się
uprzedziła, ale tyle słyszała o porwaniach i gwałcicielach działających przez
Internet. Zadrżała, ale momentalnie nakazała sobie spokój. Podeszła do
czerwonego Chevroleta Cruze i otworzyła bagażnik, do którego po chwili Sasuke
wraz z Kibą zaczęli pakować bagaże. Ino w tym czasie podeszła do Sakury i
nachyliła się nad jej twarzą.
- Czy Sasuke
może jechać z przodu? – zapytała konspiracyjnie. Haruno westchnęła, ale
finalnie skinęła głową na znak, że się zgadza.
- Tylko
zachowujcie się przyzwoicie – poprosiła. Yamanaka zachichotała i puściła jej
oczko.
- Gotowi? –
zapytała, a gdy już wszyscy znaleźli się w aucie, odpaliła silnik i skierowała
się do wyjazdu z parkingu. – W którym hotelu się zatrzymaliście?
- Dai Ichi
- odparł Sasuke, bo para siedząca z tyłu
zdawała się ich nie słyszeć. Haruno co jakiś czas spoglądała w tylnie lusterko
upewniając się, że wszystko jest w porządku. Nie wiedziała, że Sasuke przez
cały czas obserwował jej zachowanie.
- Piękny hotel
– odpowiedziała w końcu, gdy stali w kolosalnym korku. Mogła przewidzieć, że
utkną akurat tutaj, ale obecność pary zakochanych, a przede wszystkim Sasuke
skutecznie wyprowadzała ją z równowagi. Już pewnie nie zdąży na uczelnię. To
nie było nic pilnego, ale chciała jakoś zmobilizować Ino, by przystopowała z
zacieśnianiem więzi z panem Dzikim Penetratorem. Zaśmiała się pod nosem, ale
momentalnie spoważniała czując na sobie baczne spojrzenie Sasuke. Kątem oka
zlustrowała jego twarz odnotowując, że i on uśmiecha się delikatnie. Nie
wiedziała, z jakiego powodu się szczerzy, ale mało ją to interesowało.
Dojechali na
miejsce w rekordowym czasie półtorej godziny. Sakura wiedziała, że mogło zająć
im to znacznie więcej czasu.
- No, to
gotowe – uśmiechnęła się, kiedy boy hotelowy wypakował z bagażnika walizki
mężczyzn i wniósł je go recepcji. Różowowłosa spojrzała w stronę Ino, która
migdaliła się do Kiby i westchnęła. Pokręciła głową i zatrzasnęła klapę z tyłu
auta. Zastanawiała się, czy nie zaproponować, że zostawi Ino i wróci po nią za
jakąś godzinę, ale momentalnie zrezygnowała z tego pomysłu. Blondynka
przystałaby niemalże natychmiast, a ona miałaby wyrzuty sumienia.
- Grosik za
twoje myśli – usłyszała koło siebie głos Sasuke i spojrzała na niego
nieprzytomnym wzrokiem.
- Nie
chciałbyś ich poznać – uśmiechnęła się zdawkowo. – Ino… - ponagliła
przyjaciółkę.
- Idę, idę –
dosłyszała się odpowiedzi, ale Yamanaka nie spieszyła się z odejściem od Kiby.
- Matko, Ino!
Muszę jechać na uczelnię! – rzuciła błagalnie. Zarejestrowała westchnięcie
niebieskookiej i kilka szeptanych słówek wprost do ucha Inuzuki.
- Co
studiujesz? – zapytał Sasuke. Haruno już miała odpowiedzieć jakimś głupim
tekstem, ale nie chciała wyjść na jeszcze większą zołzę, niż dotychczas.
- Medycynę –
odpowiedziała i podeszła od strony kierowcy. – Masz dziesięć sekund – zawołała
do Ino.
- Możemy
zamówić jej taksówkę – Sasuke otworzył jej szerzej drzwi i odczekał, aż
wsiądzie.
- Nie zostawię
jej tutaj samej – mruknęła Sakura. – Nie ufam wam. Wiem, że Ino jest
łatwowierna i muszę się nią zaopiekować – dodała i pozwoliła, by mężczyzna
zamknął drzwi. Uchyliła okno i popatrzyła za Ino. Uchiha widział, jak w jej
oczach odmalowuje się dzika furia. Jemu też powoli kończyła się cierpliwość.
Był zmęczony
podróżą. Chciał się odświeżyć, coś zjeść i przespać się choćby chwilę. Jednak
bardziej chciał, żeby Sakura zdążyła na uczelnię, chociaż coś w nim pragnęło
zatrzymać ją w tym momencie koło siebie.
- Kiba –
warknął w stronę przyjaciela, a po skórze Sakury przebiegł dreszcz przerażenia.
– Sakura wyświadczyła nam wielką przysługę, a teraz się spieszy. Przestań się
migdalić i rusz tyłek, bo ja też jestem padnięty – Inuzuka posłał mu
niezrozumiałe spojrzenie. Gdy popatrzył na Sakurę, jakby go olśniło. Nagle
przypomniał sobie o jej obecności.
- Do
zobaczenia później – uśmiechnął się do Ino. – Wybacz – rzucił do Sakury
przepraszającym tonem, a w jego spojrzeniu igrały wesołe ogniki. Yamanaka
wreszcie wsiadła do auta.
- Do
zobaczenia wieczorem – usłyszała różowowłosa na pożegnanie i odjechała.
- O czym on
mówił? – zwróciła się do przyjaciółki, gdy włączyły się w ruch. Dopiero teraz
dotarły do niej słowa Sasuke.
- Wychodzimy
na kolację – rozpromieniła się Ino. – Ty, ja, Kiba i Sasuke.
- Chryste! –
zawołała Sakura. – Może miałam plany na wieczór! – zirytowała się Haruno.
Niebieskooka naburmuszyła się.
- Mogę iść
sama – odparła. Doskonale wiedziała, że różowowłosa nie puści jej samej, a Ino
koniecznie chciała tam iść. Jeszcze bardziej jednak pragnęła zeswatać ze sobą
Sakurę i Sasuke. Kiba był podobnego zdania. Podobno Uchiha od dawna nie był w
stałym związku, z kolei Haruno wciąż nie mogła się pozbierać po rozstaniu z
Shitoshi ‘m.
- Pójdę –
mruknęła zielonooka. – Znaj jednak mą dobroć i pamiętaj, że robię to tylko i
wyłącznie dla ciebie.
- Jasne! –
pisnęła Ino i pocałowała przyjaciółkę w policzek. – Będzie świetnie! Zobaczysz.
Jak tylko lepiej poznasz Kibę, momentalnie zmienisz zdanie! – Sakura szczerze w
to wątpiła, jednak postanowiła milczeć. Wolała entuzjastyczną Ino niż obrażoną
Ino.
Wyszła z
uczelni i wsiadła do auta, gdzie czekała na nią przyjaciółka. Doniosła
potrzebne dokumenty, by zdać ostatni egzamin i odebrała plik materiałów, które
zostawił jej wykładowca. Rzuciła stos papierów na tylne siedzenie samochodu i
zapaliła silnik.
- Szybko poszło
– powiedziała Ino. Haruno wiedziała, do czego zmierza Yamanaka.
- Jutro
sekretariat jest nieczynny, w weekend podobnie, a po niedzieli mam same dyżury.
Musiałam dzisiaj odebrać te papiery – rzuciła z naciskiem na ‘dzisiaj’.
Wyjechały z parkingu.
- Okej, okej –
niebieskooka podniosła ręce w geście poddania. – Rozumiem.
- To gdzie
teraz? – zapytała Sakura.
- Do mnie! –
uradowała się Ino. – Musimy poszukać jakichś sukienek, butów, zrobić fryzurę i
makijaż… - wymieniała, a Haruno omal nie walnęła głową w kierownicę.
- Nie może
pomyśleć, że jesteś łatwa – rzuciła, gdy stały na światłach. Niebieskooka
posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. – Nim mnie zabijesz, pomyśl. Dziki
Penetrator – odparła, czekając aż światła zmienią się na zielone. – Okej, może
nie należy wierzyć pozorom, ale nawet jeśli drzemie w nim porządny facet, to
musi być zakopany gdzieś bardzo głęboko. Jeżeli chcesz, żeby to przerodziło się
w coś więcej niż seks na jedną noc, to nie możesz od razu odkryć wszystkich
kart – dodała i niepewnie spojrzała na przyjaciółkę.
- Sakura… -
zaczęła Ino, ale różowowłosa nie mogła odgadnąć, czy była zła.
- Uwierz mi –
poprosiła Haruno. – To mnie najbardziej na świecie zależy, żebyś była
szczęśliwa i przy tym bezpieczna.
- Saki, wiem –
teraz dopiero dotarło do niebieskookiej, jak wiele racji w tym co mówi miała
Sakura. Podniosła na nią załzawione spojrzenie, ale na szczęście Haruno musiała
skupić się na drodze. Nie zniosłaby smutku w oczach przyjaciółki. – Ale ja tak
bardzo chcę być szczęśliwa…
- Ino, rozumiem
cię jak nikt inny – powiedziała zielonooka. – I chcę uchronić cię przed
niepotrzebnym zawodem. Obiecuję jednak, że postaram się zmienić nastawienie –
dodała wiedząc, że tym udobrucha Ino i również wyjdzie na swoim.
- No, to skoro
wszystko uzgodnione – Yamanaka przetarła oczy i uśmiechnęła się dziarsko. –
Musimy się wystroić.
- Proszę tylko
o jedno – Haruno spoważniała. – Nie swataj mnie z Sasuke.
- Och, ty
jędzo – wymamrotała niebieskooka, na co różowowłosa zaśmiała się pod nosem.
- Nie i koniec
– zastrzegła studentka, ale w kącikach jej ust pojawił się uśmiech.
W czerwonej
sukience do kolan Ino prezentowała się czarująco. Wysokie, czarne szpilki
jeszcze bardziej wysmukliły jej nogi, a dopasowane bolerko ukryło nagie plecy i
ramiona. W pasie była dopasowana, a od bioder do kolan puszczona luźno. Włosy
zakręciła w delikatne fale i zaczesała na jedną stronę.
- Jak myślisz
– zawołała do ubierającej się w łazience Sakury. – Usta też czerwone czy
naturalne?
- A jakie masz
bolerko? – zapytała Haruno, która właśnie zakręcała lotką rzęsy.
- Czarne –
odkrzyknęła niebieskooka.
- W takim
razie czerwone usta – odparła zielonooka i odsunęła się od lustra, by ocenić
swoje starania. Nie było tak źle. Chyba.
- Genialnie! –
zawołała Ino, gdy tylko ujrzała makijaż przyjaciółki. – I ta sukienka! Po
prostu niebo.
- Myślisz? –
zapytała niepewnie różowowłosa, nerwowo przygładzając biały materiał. Jej
sukienka fasonem przypominała ubiór Yamanaki, różniły się tylko kolorem i
materiałem. Sakura miała na nogach popielate szpilki, a na ramiona zarzuciła
tego samego koloru szal.
- No, a usta?
– zastanawiała się Ino.
- Błyszczyk –
zawyrokowała Sakura, a przyjaciółka jej przytaknęła.
- U ciebie
najważniejsze są oczy – rozmarzyła się Yamanaka, a różowowłosa sprzedała jej
kuksańca w bok.
- Czas na nas
– Sakura poprawiła spięte w koka włosy i wypuściła kilka pasemek.
- Mają
podjechać za… - Ino spojrzała na zegarek, gdy po całym mieszkaniu rozszedł się
dźwięk dzwonka. – No, już! – zawołała śpiewnie i wystrzeliła z łazienki jak z
procy.
- Ino, Ino… -
pokręciła głową różowowłosa i poszła w ślady przyjaciółki.
Już od
korytarza słyszała słodki głosik blondynki. Nagle zaczęła się denerwować.
Sasuke też był. Raz jeszcze wygładziła nieistniejące zmięcia i wzięła głęboki
wdech.
- Witam –
usłyszała z ust Uchihy. Po jej ramionach przebiegł dawno nie doświadczany
dreszczyk, ale usilnie starała się go zignorować. – Pięknie dzisiaj wyglądasz –
Sakura mimowolnie zachichotała.
- Jak zwykle
czarujący – odparła i chwyciła za jego wyciągnięte ramię. – Pan również
prezentuje się niezwykle elegancko – dodała. Miał bowiem na sobie dobrze
skrojony, drogi garnitur w kolorze czarnym, białą koszulę i czarną muszkę.
Oprócz całej tej zastawy, sam Sasuke emanował władczością i pewnością siebie
człowieka, który zawsze wie, co robi i nigdy nie spotyka się z odmową. To ją
trochę niepokoiło, ale też i fascynowało.
- Komu w
drogę, temu czas – rzucił filozoficznie Kiba, a Ino zrobiła maślane oczy.
Sakura posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Yamanaka w lot pojęła aluzję i
trochę zdystansowała się do mężczyzny, jednak Haruno wiedziała, że nie na
długo. Inuzuka miał bowiem w sobie to coś, co nie pozwalało go nie lubić.
Również należał do osób pewnych siebie i doskonale znających zakres swojego
uroku, czego nie omieszkał nadużywać.
Weszli do
restauracji należącej do hotelu, w którym zatrzymali się mężczyźni.
- Nie
musieliście się po nas fatygować – uznała Sakura. – Gdybym wiedziała, że tutaj
zjemy, sama bym nas podwiozła.
- To żaden
kłopot – uśmiechnął się Sasuke, który mocniej ścisnął jej ramię. – Sami do
końca nie mogliśmy się zdecydować, gdzie wziąć was na kolację. To wypadło w
ostatniej chwili – dodał na usprawiedliwienie.
- Rozsądny
wybór – zgodziła się wreszcie różowowłosa i spojrzała za oddalającymi się Ino i
Kibą.
- Lepiej
chodźmy – mruknął Sasuke, patrząc w tym samym kierunku co Haruno. – Nie chcemy
przecież, by coś się stało – Sakura nie wiedziała, jak rozumieć jego słowa.
Nabijał się z jej przesadnej troski czy wiedział coś, o czym one nie miały
pojęcia?
- Ja się tylko
o nią martwię - wymamrotała i pozwoliła prowadzić się w stronę restauracyjnej
części hotelu Dai Ichi.
- To nie
podlega wątpliwości - odparł, a jego spojrzenie pozostawało nieodgadnione.
Sakura westchnęła i nie odezwała się już ani słowem.
- Czyż to
miejsce nie jest cudowne? - zaświergotała Ino, gdy wszyscy zasiedli do
zarezerwowanego stolika.
- Faktycznie -
przyznał jej rację Kiba. - Wnętrze robi wrażenie.
- Jest
przyzwoicie - odparł Sasuke i zwrócił się w stronę Sakury. - Nieprawdaż? -
różowowłosa rozejrzała się po sali.
- Jak dla mnie
za dużo przepychu i niepotrzebnego bogactwa - odpowiedziała i spojrzała w menu.
Pod stołem dosięgło ją ostrzegawcze kopnięcie ze strony Ino. Zignorowała jednak
karcący wzrok przyjaciółki i z zapamiętaniem studiowała kartę win. Po chwili
westchnęła. Pamiętała, jak obiecała Yamanace, że się postara. - Jednak z tego
co wiem, mają ją remontować pod styl panujący w pozostałej części hotelu -
dodała i odłożyła menu.
- Na prawdę? -
zainteresował się Kiba. - To nie wszystko jest tak samo? - Ino westchnęła, a
Sakura znała te minę.
- Nie
zauważyłeś arkad w holu? Te czerwienie ze złotem w tej restauracji nie pasują
do surowości głównych schodów i pozostałej części budynku - wyjaśniła.
- Skąd ty to
wiesz? - zainteresował się Inuzuka. Sasuke posłał Sakurze ukradkowe spojrzenie.
Siedziała spokojnie i podpierała brodę na złożonych dłoniach, łokciami
opierając się o blat stolika. Pozornie okazywała zainteresowaniem jednak jej
wzrok był odległy i zamyślony.
- Studiuję
architekturę wnętrz - odpowiedziała Ino.
- To świetnie
- rzucił z zainteresowaniem Kiba i para pogrążyła się w osobnej rozmowie.
- Fascynujące,
prawda? - Sasuke zwrócił się do Sakury, a ta zamrugała powiekami i spojrzała na
niego spłoszona. Na jej policzkach wykwitły szkarłatne rumieńce.
- Przepraszam,
mógłbyś powtórzyć? - zapytała, spuszczając wzrok na haftowany obrus. Uchiha
zaśmiał się i puścił jej oczko.
- Zamyśliłaś
się - odparł i rozsiadł się wygodniej w swoim krześle.
- No, tak -
wymamrotała zła, że dał jej pstryczka w nos.
- Nie złość
się - poprosił. - Tu jest tak nudno, że mógłbym nawet rzucać kulkami z serwetki
- dodał, a Haruno zaśmiała się perliście. Dźwięk jej głosu oczarował go do tego
stopnia, że zaniemówił na kilka chwil. Potem pokręcił głową i złapał w dłoń
serwetkę. Oderwał kawałek i zmiął go w kulkę. Uśmiechnął się zadziornie. - W
kogo trafić? - zapytał, a różowowłosa obdarzyła go zaszokowanym spojrzeniem.
- Myślałam, że
żartujesz - szepnęła, ale kąciki jej ust powędrowały w górę. - Ta matrona w
kącie pod fikusem - dłonią wskazała grubą kobietę, która zajadała się wielkim
kawałkiem ciasta. Sasuke podążył wzrokiem za jej ręką. - Nie poczułaby, gdyby
dostała cegłą. Myślę, że mógłbyś zaryzykować - mruknęła konspiracyjnie. Uchiha
zaśmiał się w głos i przymierzył się do rzutu. W tym momencie Sakura złapała go
za nadgarstek, a po ich ciałach przebiegł elektryzujący dreszcz. Spojrzeli
sobie w oczy. - Żartowałam - odparła wytrącona z równowagi. Mężczyzna uwięził
ją w bezdennej czerni swoich tęczówek.
- Ja bym
rzucił - odpowiedział i ześlizgnął się wzrokiem na jej usta. Haruno poczuła
rosnącą chęć ucieczki, jednak zmusiła się, by zostać na miejscu. Wiedziała, że
Sasuke nic nie zrobi w obecności Ino i Kiby, a szanse, że zostaną sami, są
nikłe.
- Ino... -
zwróciła się w stronę przyjaciółki, ale z przestrachem stwierdziła, że nie ma
ani Yamanaki, ani Inuzuki.
- Zostawili
nas jakieś dziesięć minut temu - usłyszała spokojny głos Sasuke. Jak mogłam tego nie zauważyć?! karciła
się w myślach. Wiedziała, że to Uchiha wyprowadza ją z równowagi. - Może coś
zjemy? - zaproponował, a Sakura uznała, że to rozsądna propozycja. Była głodna
i spragniona, ale nie do końca pewna, czy chodziło jej o jedzenie, czy może
raczej o usta i dotyk Uchihy. Pokręciła głową, a następnie skinęła. Mężczyzna
zaśmiał się w głos. - Jak mam to rozumieć? - zapytał figlarnie, a do Haruno
dotarło, jak musiała przed chwilą wyglądać. Westchnęła, ale kąciki jej ust
rozciągnęły się w uśmiechu.
- Złóżmy
zamówienie - odparła, a Uchiha skinął na kelnera.
Chwilę potem
wywiązała się między nimi luźna rozmowa dotycząca przyziemnych tematów.
Zainteresowania, studia, miejsca, które zwiedzili. Okazało się, że Sasuke lubił
podróże, a jego dotychczasowe wyprawy były imponujące.
- Twój
następny cel to Boliwia? - zapytała z rozmarzeniem w głosie. - Matko, ile bym
dała, żeby tam pojechać - wymamrotała. Sasuke zaśmiał się w głos.
- Ty byłaś w
Paryżu i Nowym Jorku - powiedział. - To także piękne miasta - dodał i zauważył
grymas na jej twarzy.
- Tak, ale są
oklepane - wyjaśniła z ożywieniem. - Betonowe widoki, komercjalizacja i
przerost formy nad treścią - mruknęła i zaczęła bawić się kieliszkiem z resztką
wina. - To nie wymaga wysiłku, jest niewarte zapamiętania.
- Zgadzam się
z tobą - dolał jej trunku i usiadł na swoim miejscu. Zapatrzył się na nią.
Siedziała zamyślona i lustrująca bordowy
płyn kołyszący się w kieliszku. - Życie jest za krótkie, by robić rzeczy
oklepane, bez większej wartości - podniosła na niego nieobecny wzrok. - Czasami
trzeba sobie pozwolić na bezmyślny i niebezpieczny skok w nieznane, żeby poznać
nowe doznania i odnaleźć to, czego szukało się od wielu, wielu lat - Sakura
była zaskoczona jego słowami. Próbowała wyłapać fałszywą nutę. Coś, co
otworzyłoby jej oczy na to, że Uchiha chciał ją tylko wykorzysać. Jednak jego
słowa wydawały się być szczere, nie wypowiadane pod publikę. Mierzyli się
wzajemnie w milczeniu, a napięcie wokół nich rosło i zaczynało kipieć.
- Przepraszam
- Sakura wstała i na miękkich nogach dotarła do holu, gdzie przystanęła i
wzięła kilka głębszych wdechów. - Co się ze mną dzieje? - zapytała samą siebie.
- To samo, co
ze mną - odparł Sasuke, który znalazł się tuż przy niej. Haruno odwróciła się w
jego stronę, ciężko oddychając. Tylko kilka sekund trwała między nimi niema
wymiana zdań. Uchiha kocim ruchem znalazł się przy kobiecie i chwycił ją w
ramiona. Od razu wpił się w jej pełne usta, wkładając w to całe pożądanie,
które szalało w nim od ich pierwszego spotkania. Sakura przerażona swoją reakcj
wplątała palce w jego włosy i przeczesała je kilka razy.
- Nie tutaj -
wyszeptała, nie poznając własnego głosu. Mężczyzna złapał ją za rękę i pociągną
w stronę wind, bojąc się, że może się rozmyślić. Gdy tylko drzwi pomieszczenia
zamknęły się za nimi, para na powrót przylgnęła do siebie, rozpaczliwie
szukając ujścia swojego podniecenia. Czuli jednak, że te próby jedynie
wzniecają pożądanie, a właściwe działania podejmą tylko i wyłącznie za
zamkniętymi drzwiami pokoju Sasuke.
W końcu
znaleźli się na właściwym piętrze. Niemalże wybiegli na korytarz i dopadli się
klamki pokoju numer 711. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni kartę magnetyczną i
pchnął skrzydło, wprowadzając do środka Sakurę. Nie pozwolił kobiecie ani na
moment rozejrzeć się po wnętrzu. Rzucił jej torebkę na pobliskie krzesło, a
zaraz potem posłał na nie swoją marynarkę. Przyciągnął różowowłosą do siebie i
namiętnie smagnął jej drżące wargi.
- Sasuke -
wymruczała z lubością, a Uchiha objął ją szczelnie swoimi ramionami, zamykając
ją w stalowym splocie. - Łóżko - zaśmiała się, powoli prowadząc go w stronę
materaca.
- Jak dla mnie
może być to nawet i podłoga - szepnął jej do ucha i przygryzł jej płatek.
Kobieta rozsunęła jego rozporek i wydobyła
brzegi białej koszuli. Szybko rozpięła wszystkie guziki i wsunęła dłonie pod
śnieżny materiał, delikatnie masując tors i brzuch Sasuke. Uchiha wprawnym
ruchem pozbył się jej sukienki i rzucił ją w kąt pokoju. Pozwolił, by Sakura
ściągnęła z niego koszulę i chwilę potem leżeli na łóżku, całując się
zapamiętale. Niecierpliwymi palcami zaczęła zsuwać z jego bioder spodnie i
bokserki, więc Sasuke pozbył się ich, a następnie zerwał z niej stanik i
majtki. Szybko założył prezerwatywę, którą znalazł w szafce nocnej i wszedł w
nią głęboko.
- Sakura... -
wyszeptał z uwielbieniem. Zamknęła powieki i oddała się ekstazie.
Obudziła się
bladym świtem, początkowo nie wiedząc, gdzie się znajduje. Wspomnienia napływały
powoli, napełniając ją podnieceniem, a chwilę potem zastępującą je chęcią
ucieczki. Jak mogłam być taka głupia!
skarciła się w myślach. Szybko wstała z łóżka i pozbierała swoje rzeczy.
Zagryzła wargi, gdy w pośpiechu narzucała na siebie bieliznę i sukienkę. Buty i
torebkę chwyciła do ręki i po cichu opuściła pokój. Biegiem dopadła się windy i
w ostatniej chwili wślizgnęła się do środka. Wcisnęła PARTER i z ulgą zjechała
w dół. Spojrzała na swoją komórkę, którą wydobyła z torebki. Miała dwie
wiadomości.
- Ino -
sprawdziła smsa. Przyjaciółka przepraszała, że zniknęli razem z Kibą, ale miał
jej coś ważnego do powiedzenia, koniecznie na osobności. - Tak, jasne -
wymamrotała Sakura i odczytała ostatnią wiadomość. To ze szpitala. Spojrzała na
zegarek i westchnęła. Za godzinę zaczyna dyżur.
- Może to
nawet lepiej - szepnęła, wspominając Sasuke i to, jak od niego uciekła.
Usłyszała charakterystyczny dźwięk sygnalizujący, że znajduje się na parterze.
Wysiadła z windy i skierowała się do wyjścia z hotelu. Od razu wsiadła do
pobliskiej taksówki i odjechała w stronę własnego mieszkania.
Nadeszła
niedziela, gdy jej telefon ponownie zadzwonił. Miała już dość tego nękania.
Doskonale wiedziała, po co dzwonili.
- Tak, wiem.
Dzisiaj wyjeżdżają - warknęła w stronę wibrującego zaciekle urządzenia. Czuła
się osaczona przez dobijających się do niej Ino i Kibę, który, z niewiadomych
przyczyn, znalazł się w posiadaniu jej numeru. Tak, niewiadomych pomyślała z sarkazmem Sakura. Nie odebrała. Drzwi
też nie otwierała. Nie chciała widzieć się z Sasuke po tej jednej nocy, którą
ze sobą spędzili. Łatwiej było jej się wycofać, niż usłyszeć, jak to świetnie
się bawił.Telefon przestał dzwonić. westchnęła i zakopała się w kocu. Nie miała
siły na nic, więc po prostu zamknęła oczy i oddała się w objęcia snu.
Rankiem
wiedziała, że już po sprawie. Zwlekła się z materaca i z poczuciem
bezpieczeństwa weszła do salonu.
- Cześć -
usłyszała głos Ino i omal nie udławiła się własnym językiem.
- Co ty tu
robisz?! - krzyknęła, uspokajając oddech.
- Och, a więc
żyjesz - rzuciła niedbale Yamanaka. - Bo od wspólnego wieczoru nie miałam od
ciebie ani jednej wiadomości! - wrzasnęła z furią. - Najpierw nawrzeszczałam na
Sasuke, myśląc, że coś ci zrobił. Ale on był w takim samym gniewie co ja.
Uciekłaś!
- Nie drzyj
się na mnie - warknęła Sakura odzyskując panowanie nad swoimi nerwami.
- Nie pouczaj
mnie! - ryknęła blondynka, a Haruno doszła do wniosku, że jeszcze nigdy nie
widziała jej w takim stanie. - Chciałam ci powiedzieć, że się zaręczyłam, że
się wyprowadzam, a ty...
- Czekaj,
czekaj - przerwała jej Sakura. - Co zrobiłaś?!
- Zaręczyłam
się! - Ino kipiała furią. - I się wyprowadzam!
- Chyba kpisz!
- W ogóle jak
mogłaś tak mnie ignorować! - Ino puściła uwagę przyjaciółki mimo uszu i dalej
ciągnęła swoją tyradę. - Jesteś okropna! Nie spodziewałam się po tobie takiego
wyrachowania. Gdybyś widziała minę Sasuke, kiedy spotkaliśmy się z nim tego
ranka, gdy po prostu sobie poszłaś, nie zamieniając z nim ani słowa - Haruno
zgłupiała. - Wiesz, co sobie pomyślał? Wiesz czy nie?
- Nie -
mruknęła cicho różowowłosa.
- Że się nim
zabawiłaś! Było mi wstyd! - Ino mówiła podniesionym głosem. - I na dodatek
czekał na ciebie przy odlocie. Czekał do ostatniej minuty! Serce mi się krajało
- Haruno poczuła się jak ostatnia zimna suka. Czekał pomyślała.
- Nie dawałam
mu nadziei - wymamrotała na swoje usprawiedliwienie. Po prostu nie chciała czuć
się tak potwornie, jak się teraz zapowiadało.
- Ale zamiast
mu to powiedzieć, to zwiałaś z łóżka - powiedziała z wyrzutem Ino. W oczach
Sakury wezbrały łzy. Czekał znów
pomyślała i rozbeczała się w głos. Yamanaka patrzyła na nią oniemiała.
- On czekał.
Czekał na mnie! - zawołała w spazmach zielonooka i złapała się za brzuch. Kucnęła
i skuliła się.
- Saki -
wymamrotała Ino i znalazła się przy kobiecie. - Sama nawarzyłaś tego piwa,
skarbie.
- Wiem -
załkała. - A teraz mnie przytul, chociaż na to nie zasłużyłam - dodała i wpadła
w ciepłe objęcia blondynki. Kiedy wreszcie się uspokoiła i względnie
doprowadziła do porządku, była gotowa na rozmowę. Tę właściwą, nie szczekanie
na siebie nawzajem i warczenie jak zajadłe psy.
- A więc
zaręczyłaś się - mruknęła Sakura. Ino westchnęła.
- Wiem, co
myślisz - odparła Yamanaka. - Ale rozmawiałam z nim kilka miesięcy. Dzwoniliśmy
do siebie, a gdy tylko się spotkaliśmy, obydwoje wiedzieliśmy, że to jest
właśnie to.
- No, a
przeprowadzka? Czy to jest taki dobry pomysł? - Haruno wiedziała, że już nic
nie uda jej się wyperswadować z głowy przyjaciółki. Wszystko było zadecydowane.
- Sakura -
jęknęła Ino, a różowowłosa podniosła ręce do góry w geście poddania.
- Kiedy
wyjeżdżasz? - ledwie panowała nam żalem i tęsknotą w swoim głosie, chociaż
Yamanka jeszcze nigdzie nie jechała.
- Za trzy
tygodnie - odparła. Sakura zapowietrzyła się. - Tak, wiem. To na tydzień przed
twoimi egzaminami, ale może to i lepiej? Skupisz się na tym, co dla ciebie
najważniejsze.
- Jak mam się
skupić, skoro moja najlepsza przyjaciółka wyprowadza się do swojego chłopaka, który
jednocześnie jest narzeczonym o dzielnej ksywie Dziki Penetrator? - wbrew
oczekiwaniom zielonookiej, blondynka zaśmiała się w głos.
- Jak zwykle
trafnie ujęłaś istotę rzeczy - odparła. - Będzie dobrze. A co do Sasuke...
- Proszę -
wymamrotała Sakura. - Nic więcej nie mów. Ja... - szepnęła, kiedy przed jej
oczami pojawił się Shitoshi.
- Tak, wiem -
Yamanaka złapała ją za ramię. - Zostaw tego dupka. Nie możesz żyć przeszłością.
- Ale on jest
taki realny - Sakura wbiła swoje spojrzenie w ziemię. - Nie wiem, jak to się
stało, że pozwoliłam Sasuke na tak wiele - dodała i zaczęła wyginać palce w
każdą możliwą stronę.
- Sasuke to
nie Shitoshi! - wściekła się blondynka. - On cię nie uderzy, nie poniży, nie
zdradzi ani tym bardziej nie zgwałci - łypnęła na nią surowym spojrzeniem.
- Wiem... -
Sakura aż skurczyła się w sobie na wspomnienie swojego byłego.
- No, ale dobra. Będzie, co ma być.
- No, ale dobra. Będzie, co ma być.
- Tak - Haruno
otrzeźwiała. - Będzie, co ma być.
Kilka tygodni
później Sakura wychodziła z ostatniego w jej życiu egzaminu. Czekała na
wiadomość od Ino, która już od kilku dni zamieszkiwała ze swoim narzeczonym.
Haruno chciała odwołać przedostatni egzamin, by móc pożegnać się z Yamanaką,
ale ta skutecznie wyperswadowała jej z głowy ten pomysł. Obiecała, że spotkają
się, jak tylko Sakura skończy sesje egzaminacyjne, a Ino poukłada sobie
wszystkie sprawy. Odetchnęła majowym powietrzem i uśmiechnęła się pod nosem.
- Koniec -
rzuciła radośnie w przestrzeń, ale coś zmąciło jej szczęście. - Sasuke... -
szepnęła, a na samo wspomnienie jego imienia poczuła w swoim sercu uścisk.
Żałowała, że dała się omamić strachowi. Kiedyś czytywała wszystkie romanse i
zaśmiewała się do łez z tekstów, o zakochaniu od pierwszego wejrzenia. Uważała,
że na miłość potrzeba lat wzajemnego poznawania się i zrozumienia. Teraz
wreszcie pojęła, o czym pisały autorki tych romansideł. Zakochała się w Sasuke
w pierwszej chwili, gdy go ujrzała. Gdy szedł przez halę przylotów, a swój
wzrok miał wbity w jej osobę. Już wtedy czuła to nieziemskie przyciąganie, ale
nie chciała się do tego przyznać, bo bała się, że spotkała kolejnego Shitoshi
'ego. Jak głupia wtedy była, gdy zmierzyła Uchihę tą samą miarką. Udowodniła mu
tym samym, że jest niewarta jego uwagi. Nie zdziwiła się też, że nie próbował
się z nią kontaktować. Na jego miejscu byłaby zła i zraniona, a taka Sakura
zamknęłaby się w sobie i olała winowajcę swojego złego samopoczucia. Dlaczego
on miałby być inny?
- Sakura
Haruno? - usłyszała koło siebie uprzejmy głos.
- Tak, to ja -
odpowiedziała i zmierzyła mężczyznę bacznym spojrzeniem.
- Mam zawieźć
panią na lotnisko - uśmiechnął się wyuczonym grymasem i otworzył jej drzwi do
sportowego mercedesa. Na początku nie wiedziała jak się zachować, ale po chwili
zaśmiała się pod nosem. Ino, Ino, Ino...
Pamiętała, jak kilka dni temu rozmawiała z blondynką, która z ożywieniem
opowiadała o luksusach, w jakich się znalazła. Obiecała, że zapewni jej lot do
siebie ze wszystkimi wygodami, jakich ona doznała. Nie spodziewała się, że
przyjaciółka wykręci jej taki numer.
- Nie mam
walizki - odparła bezradnie.
- Zatroszczono
się o pani bagaż - zapewnił ją mężczyzna i gestem zaprosił, by wsiadła do auta.
Sakura westchnęła i po chwili siedziała na wygodnym, skórzanym siedzeniu.
Nieznajomy wsiadł za kierownicę i uruchomił silnik. - Na lotnisku powinniśmy
być o czasie - poinformował ją i wyjechał na ulicę. Ale numer... śmiała się w myślach Haruno.
Zaparkował na
miejscu dla ważnych klientów lotniska i wysiadł, by otworzyć jej drzwi. Sakura
uśmiechnęła się do niego i skorzystała z pomocnej dłoni mężczyzny.
- Zaprowadzę
panią do hali odpraw i tam się pożegnamy - rzucił, ruszając przed siebie. - Mam
nadzieję, że lot minie bez problemów.
- Ja również -
odparła. Resztę drogi przebyli w milczeniu. Gdy znaleźli się przy bramkach,
mężczyzna skinął jej głową i wręczył kopertę.
- Tutaj jest
bilet - powiedział. - Za chwilkę przejmie panią ktoś inny. Z mojej strony to
wszystko. Życzę udanego lotu - skinął jej głową, a Haruno obdarzyła go
promiennym uśmiechem.
- Dziękuję -
odpowiedziała. Nie pytała, jak ją pozna. Miała w końcu różowe włosy. Kto do
cholery miał różowe włosy poza nią? Czekała i czekała, niecierpliwiąc się coraz
bardziej. Stukała obcasem swoich szpilek w ziemię, martwiąc się, że się spóźni.
- Czemu nie spojrzę na godzinę lotu? - zapytała się pod nosem i otworzyła
kopertę. Wyjęła jeden bilet, po czym przebiegła wzrokiem przez jego treść, a z
każdym słowem jej brwi ściągały się w konsternacji i niezrozumieniu.
- Co jest... -
szepnęła i upewniła się, że bilet jest na nią. - Boliwia? Ale jak to? -
zdenerwowała się.
- Sakura
Haruno? - usłyszała za sobą i zamarła. Ten głos poznałaby wszędzie, mimo że nie
słyszała go tak wiele razy. Powoli obróciła się i stanęła oko w oko z Sasuke.
Oniemiała wpatrywała się w jego roześmiane oblicze.
- Sasuke... -
odparła słabo, a wolną ręką zakryła usta. - Przepraszam... - wystrzeliła jak z
karabinu.
- Za to, że
powiedziałaś moje imię? - zdziwił się i zrobił krok w jej stronę, ale kobieta
cofnęła się, pozostawiając między nimi wygodny dla niej dystans.
- Nie -
powiedziała. - Za to, co ci zrobiłam - dodała i drżącymi dłońmi schowała bilet
do koperty. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, więc gapiła się na swoje ręce,
które nerwowo bawiły się kawałkiem papieru. - Za to, że uciekłam. Za to, że
poczułeś się, jak się poczułeś - kontynuowała.
- Sakura -
rzucił niskim, zmysłowym tonem, od którego po jej plecach przebiegł dreszcz.
- Ja... Ja nie
chciałam - wyszeptała i wyciągnęła w jego stronę kopertę. - Proszę, to twoje -
czekała z wyprostowaną ręką, ale wciąż nie podniosła spojrzenia. Usłyszała jego
dźwięczny śmiech.
- O ile się
nie mylę - odparł rozbawiony. - Nazywam się Sasuke Uchiha, a nie Sakura Haruno.
Ten bilet na nic mi się zda, jeśli nie jestem tobą - dodał i zamknął jej dłoń
ze świstkiem papieru. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, gdy zetknęli się ze sobą.
Sasuke wyczuł jej reakcję i przyciągnął ją do siebie. Mocno ją przytulił,
wiedząc, że Sakura za chwilę się rozpłacze. - Ino powiedziała mi, co przeszłaś
z tym idiotą - warknął. Kobieta zatrzęsła się od szlochu. - Długo to z niej
wyciągałem. Potem miałaś egzaminy, więc nie chciałem cię rozpraszać - wyjaśnił.
- To ja
powinnam się tłumaczyć! - zawyła w jego koszulkę. Sasuke z uśmiechem na ustach
pogładził ją po głowie. - Nie powinnam tego tak rozpamiętywać. Ty... Ty jesteś
inny - szepnęła, ale Uchiha doskonale ją słyszał.
- Nikt nie
będzie się tłumaczył - odparł i oderwał jej twarz od swojego torsu.
- Wyglądam jak
siedem nieszczęść! - odwróciła głowę, ale mężczyzna złapał ją za podbródek i
zwrócił w swoją stronę.
- Moje siedem
nieszczęść - poprawił ją i delikatnie pocałował. Haruno jęknęła i przytuliła
się do niego, chłonąc bezpieczeństwo, które jej oferował.
- Przepraszam
- powiedziała jeszcze raz, za co dostała pstryczka w nos.
- Przestań
przepraszać - mruknął. - To się robi irytujące.
- Prze... -
urwała, czując na sobie jego ostrzegawcze spojrzenie. - No, dobra. Już - otarła
policzki.
- Wiesz -
zaczął. - Może nie mam dźwięcznej nazwy z portalu randkowego - rzucił, a
kobieta parsknęła śmiechem. - Mój pewnie brzmiałby Boski Zwieracz - dodał, a
Haruno roześmiała się w głos. Uwielbiał jej słuchać. - Znamy się dosłownie
chwilę - kontynuował. - Ale, mimo to, chciałbym zabrać cię ze sobą. Chyba... -
Sakura położyła palec na jego wargach, uciszając go tym samym. Widziała w jego
oczach niepewność, więc postanowiła wynagrodzić mu swoje zachowanie i
powiedzieć to jako pierwsza.
- Sasuke -
jego imię w jej ustach brzmiało jak cicha modlitwa. Jak uwielbienie, co
cholernie podnieciło mężczyznę, ale dał jej dokończyć. - Zakochałam się w
tobie. Pomimo mojego racjonalnego podejścia do życia, pomimo mojego
sceptycyzmu, co do pomysłu Ino... - wymieniała. Westchnęła. - Zakochałam się w
tobie. Zrób z tym co chcesz, ale po prostu stało się - przygryzła niepewnie
wargę. Sasuke otrząsnął się z szoku i wpił się w jej usta. Całował ją
zapamiętale, tak, jakby miał już jej więcej nie zobaczyć.
- No, to czas
w drogę - rzucił i pociągnął ją w stronę terminala.
- Hej! -
zawołała, chcąc usłyszeć jego zdanie na ten temat. Zatrzymał się i przyciągnął
ją do siebie. Zmiażdżył jej wargi w krótkim i intensywnym pocałunku.
- Wybacz, ale
z oświadczynami poczekam, aż wrócimy z Boliwii - uśmiechnął się zadziornie.
Oczy Sakury zaszkliły się, a kąciki ust uniosły się nieznacznie.
- No, to w
drogę! - zawołała ze śmiechem i pozwoliła prowadzić się tak na prawdę w
nieznanie. Teraz było jej to obojętne. Ważne, że to nieznane czekało ją właśnie
z Sasuke u boku.
Autor: . romantyczka
Okej. Obudziłam się, jestem przytomna i prawie w pełni władz umysłowych.
OdpowiedzUsuńBonusiak był milusi. I tym razem załapałam motyw przewodni. Nie zostawiłaś niedokończonych wątków. To była taka po prostu krótka historia.
Ludzie, nie bójcie się miłości, chwytajcie tę przebrzydłą babę, kiedy jest okazja i duście puki sie da ;)
Podobało mi sie, ze Sasuke nie był zimnym draniem, a po prostu uprzejmym, wychowanym facetem. Miła odbiana od wszystkich gburów i chodzących brył lodu...
Ciekawa kreacja Ino. Punkty dla Ciebie.
No i chyba nie mam nic wiecej do powiedzenia. Dziękuję za miłe walentynki.
Pozdrawiam cieplutko
Ikula
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tej jednopartówki :D Ale to bardzo miła niespodzianka ;) Historia była niesamowita :D Zgadzam się z Ikulą, że postacie ukazałaś idealnie ;) Podoba mi się taki Sasuke, zresztą Ino to również była miła odmiana :) Ciągle upewniasz mnie w przekonaniu, że potrafisz stworzyć cudowne historie :D Uwielbiam twoje jednopartówki i z niecierpliwością czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Sprawiłaś, że ten szare zwykły dzień napełnił się kolorami... Dzięki za tę chwile, dzięki za to opowiadanie...
OdpowiedzUsuńNiesamowita treść i przekaz....
Kreacja bohaterów taka jaką sobie zawsze wyobrażałam ...
Pzdr! I życze Ci więcej wolnego czasu na takie cudne notki :)
theAnnkorn
Niesamowite. To jest po prostu niepojęte, że takie "tanie romansidła", których przykładem jest ta partówka, mogą tak poruszyć człowieka. Nigdy nie rozczulałam się nad takimi miłosnymi opowiadaniami, ale kurde akurat ten oneshot coś we mnie poruszył. Tak jak napisała Ikula- bardzo oryginalnie i pozytywniej przedstawiłaś postacie, co miało bardzo duży wpływ na emocje, które wywarłaś na czytelnikach. Jeśli miałaś na celu urzec tym nas, to ja z czystym sumieniem i duszą pod pachą rzeczę, że go osiągnęłaś ;)
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam
OS jest napisany idealnie. Ładnie rozwijasz opisy i umiesz skupić się na refleksjach. Wiesz jak przelać myśli na... hm, na piksele.
OdpowiedzUsuńTylko brakuje mi tutaj tego przekazu, który był w pierwszych partówkach, typu "A zegar tyka...". Niestety to krótkie opowiadanie, ten oneshot nie wniósł do mnie niczego. Niebezpieczeństwo w internetowych znajomościach będzie zawsze.
Ja, Ciebie przekreślić? Nigdy. Chyba nie zrozumiałaś do końca tego, co chciałam Ci powiedzieć, albo za bardzo histeryzowałam i źle Ci to wytłumaczyłam. Tak czy siak - masz moje gg, mojego e-maila też. Odezwij się.
Weny!
Wiem, że nie ma przekazu. To miał być lekki i przyjemny tekst do czytania z okazji Walentynek. Nie chciałam w ten dzień zamęczać kazaniami i morałami.
UsuńTak, wyjaśniłaś mi to dosyć pokrętnie: powiedziałaś, że całkiem zrywasz kontakt. Że nie napiszesz żadnego komentarza, że się już nie odezwiesz, nie wrócisz, nie będę czuła Twojej obecności... No, to tak w skrócie. :)
A tu nagle bach! Patrzę ja się, a tu rozdział. Sobie pomyślałam: Dżizas. Zjadła zupę z Miku i żyje! Haha. Pewnie tylko ja pamiętam o co chodzi :P
Więc skomentowałam. Nie liczyłam na odzew, a kiedy zobaczyłam, że się doczekałam... Bałam się otworzyć komentarz. Wybacz, ale miałam zmianę komputera i nie mam nic. Wszystkie kontakty zbieram na nowo. Jeśli wejdziesz na 'Gdy miłość...' znajdziesz mojego gmaila i teraz to jest moja jedyna forma kontaktu. Proszę, jeśli tylko chcesz dalej trzymać kontakt, napisz do mnie :)
Dziękuję za komentarz. Był podnoszący na duchu, a zapewniam Cię, że kolejny OS znów pokaże nam nowe spojrzenie na świat. :)
Ściskam
.romantyczka